Выбрать главу

Przecież nie ma takich ludzi, takich kobiet, które nie wybierają szczęścia i miłości, która jest tak oczywista! Jestem zła i nie wiem, czy wolałabym nie przeczytać jej! Maila chciałam zacząć od słów „Ty głupi eh…”, ale wydało mi się to bezcelowe. Jestem zła, okropnie zła, rozdrażniona i nawet wkurwiona…

Niech choć raz zaśnie pan z niepokojem lub wyrzutami sumienia, że ktoś gdzieś w Polsce płacze przez Pana książki…

(e-maiclass="underline" skorpioniattko@poczta.onet.pl)

Właśnie po raz drugi skończyłam lekturę „S@motności” i po raz dziesiąty dwudziestu ostatnich stron, należących do tej książki. I zawsze miałam nadzieję, że coś się w tych dwudziestu stronach zmieniło. I zawsze było tak samo. Teraz mam siłę tylko na puszczanie muzyki smutniejszej jeszcze bardziej niż zakończenie (o ile istnienie takiej jest w ogóle możliwe). Nigdy wcześniej i już nigdy później nie spotkałam miłości tak opisanej. Rozłożonej na molekuły i najczulszej, jaka może się przydarzyć.

I jeszcze nie przypuszczałam, że jest tak wiele rodzajów płaczu.

Może nie tyle chcę, żeby Pan to wiedział, ile po prostu chcę to Panu powiedzieć.

Kamila (e-maiclass="underline" gaja7@o2.pl)

Inni nie zgadzali się z tym zupełnie, podchodząc do sprawy bardziej analitycznie, mniej zaś emocjonalnie:

Ciekawa jestem, który to mail z kolei…

Dziś skończyłam czytać…

„S@motność w Sieci” to druga książka w moim życiu, którą zdarzyło mi się czytać nad ranem i pierwsza, przy czytaniu której płakałam, wygrzewając się na plaży w moim ukochanym Kołobrzegu.

Wszystkie wymyślone historie zazwyczaj kończą się pomyślnie, nawet jeśli ten dobry koniec poprzedzony jest dramatem…

„S@motność w Sieci” to książka napisana pod typowego przedstawiciela mojego pokolenia. Jest miłość, jest sex, jest Internet, elita intelektualna, ludzie, którzy latają samolotami, piją drogie alkohole i mają problemy. Przez całą książkę wydaje się, że czyta się historię niesamowitej, tylko na razie nie spełnionej miłości i czeka się na ten wspaniały koniec… a tu zimny prysznic. I SUPER.

I nie dlatego SUPER, że Jakub postanawia popełnić samobójstwo.

Rzeczywistość to przecież nie reklama płatków śniadaniowych czy love story. O tych najmniej przyjemnych rzeczach zazwyczaj mówi się najmniej, a przecież niespełnione marzenia, zmarnowane szanse, stracone pieniądze czy niespełnione miłości to też ważny element naszego życia.

Mam nadzieję tylko, że nie napisze Pan drugiej części, w której to okazuje się, że Jakub jednak nie popełnił samobójstwa, bo ktoś mu w tym przeszkodził. To byłoby straszne, a tak każdy może sobie dopisać koniec…

JOANNA WALCZAK (e-maiclass="underline" ahaaerobik@wp.pl)

Właśnie skończyłam czytać „S@motność w Sieci”. Najpierw Pan stwarza idealnego faceta (a propos – tacy nie istnieją, chyba że geje), a potem go Pan zabija. To nie fair.

Gosia (e-maiclass="underline" malost@poczta.onet.pl)

…potrafiłabym pisać całymi stronami o tym, co czułam w trakcie czytania jej, ale po ostatnim zdaniu, kiedy trzy strony wcześniej papier zaczął się deformować pod moimi łzami, potrafiłam tylko zadać jedno pytanie… dlaczego(?)

…dlaczego napisał Pan tę książkę, dlaczego złożył Pan hołd mądrości, nauce, czułości, prawdzie, a potem w tak przerażająco racjonalny sposób zrównał to z ziemią????

…mimo że ja, będąc osobą bardzo młodą, bezustannie proszkującą wiary w to, że dobro zwycięża zawsze, że źli muszą być ukarani, w zetknięciu z książką czuję się, jak gdyby mi ktoś zabrał… wiarę… nadzieję…miłość…

mimo to dziękuję

…dziękuję jeszcze za coś, za tę Pana cudowną delikatność… całkiem jak Jakuba, a nawet większą, bo Pana delikatność wykreowała jego… to cudowne…

…tak bardzo dziękuję…

Marta Kwiatkowska ……(e-maiclass="underline" jabulo@wp.pl)

Niektórzy „odreagowywali” zakończenie „S@motności…” natychmiast. Nie czekali nawet, aby dotrzeć do komputera. Pisali na mój adres wprost ze swojego telefonu komórkowego. Z pociągu, z plaży, z autobusu lub z ławki w parku (dostałem 34 e-maile wysyłane w taki sposób jako SMS):

Jestem 291 kobieta, która przeczytała S@motnosc. DZIEKUJE CI, choć zasmuciłes mnie. Opisales tyle piekna by pod koniec…odciac Mu caly tlen.

( 486056088XX@text.plusgsm.pl)

Prosze niech mnie pan jakos sprowadzi na ziemie ja tego zakonczenia nie przezyje-606-242-xxx

( 606242XXX@eranet.pl)

Przeczytalam wlaśnie „S@motnosc” i jestem oburzona: Trzeba było ja przekonac, zeby wybrała Jakuba, od czego w koncu jest pan autorem?! Zocha

(501420XXX@sms.idea.com.pl)

Inni się z tym zakończeniem nie zgadzają wcale nie dlatego, że okrutnie obchodzę się z Jakubem, ale głównie dlatego, że niewiarygodnie ich zdaniem przedstawiam zachowanie głównej bohaterki.

No i ostatecznie zakończenie. Nie rozumiem naprawdę, jak kobieta myśląca, wrażliwa, która nie wierzy w Boga, postanawia nie łamać przysięgi małżeńskiej i zostać z mężem, który ją zgwałcił i tkwić w związku, gdzie miłości szukać na próżno…

Bardzo mnie zawiodło to zakończenie nie dlatego, że było tragiczne, ale dlatego, że nie było konsekwentne. Nie było żadnych podstaw do takiego zakończenia. Moja koleżanka twierdzi jednak, że ona ją rozumie i też zrobiłaby wszystko, żeby uratować rodzinę, ale ona zawsze była hipokrytką.

Anna Urszula Łoś (e-maiclass="underline" nikodem90@hotmail.com)

Niekiedy reakcja na zakończenie jest zabawnie wzruszająca:

Nie mogę się pogodzić z decyzją bohaterki „S@motności w Sieci”. Ona nie powinna była tak postąpić, nie powinna była. Każda inna, ale nie ona… Dlaczego kazał jej Pan tak postąpić? Żeby nie było happy en-du?!!!

Idę płakać…

(e-maiclass="underline" renata.kim@bbc.co.uk)

Są jednak i przekonani, że zakończenie jest wiarygodne, uzasadnione lub wręcz typowe:

Znam tę książkę na pamięć… Niewiarygodna historia, w którą się dopiero wtedy wierzy, gdy przydarzy się komuś w rzeczywistości, może nawet warto przeżyć jej fragment, pewną część. Wtedy perspektywa odbioru tej książki jest inna. Można zrozumieć, dlaczego ona wraca do męża, czyż nie jest to typowe dla polskich kobiet? Ja rozumiem jego uczucia, bo jestem kobietą, ale kobietą-Jakubem. To naprawdę miłość do pewnego stopnia platoniczna, miłość początku XXI wieku, powstawanie uczuć i napięć w Sieci

Joanna Mueller-Orrive (z recenzji na www.merlin.com.pl)

To doskonała książka. Niesamowita i wspaniała. Zapiera dech. Niesamowite jest to, że nie wiadomo, co tak naprawdę myśleć po jej przeczytaniu o życiu. Fascynujące jest to, że czytelnik (przynajmniej ja) czuje się tak bardzo rozdarty, gdyż nie jest w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zakończyła się ona zgodnie z oczekiwaniami, czy nie. Każde możliwe rozwiązanie sytuacji wydaje się równie niewłaściwe, co właściwe. Poza tym zakończenie, podobnie jak i całość, nie dają gotowych rozwiązań, lecz wciąż pobudzają do myślenia i przeżywania na nowo całej historii.

Ale chciałam napisać Panu o czymś innym. Uważam, że pomimo całej otoczki tajemniczości i szacunku, jakimi otacza Pan kobiety w tej powieści, a w szczególności JĄ, jednak to ONA jest tak naprawdę bohaterem negatywnym. To niesamowite, w jaki sposób buduje Pan niemalże „kapliczkę” wokół tej kobiety, podczas gdy fabuła stworzona jest w taki sposób, że tak naprawdę jest to zła kobieta – dość egoistyczna, egocentryczna i samolubna. Robi to, na co ma ochotę i co jej jest potrzebne, nie myśląc o NIM, mężu i innych. Bierze sobie ludzi, gdy ich potrzebuje, a potem porzuca.

Joanna Marcinkiewicz (e-maiclass="underline" asiamarcink@poczta.onet.p)

„Nie czytaj tego, jeśli jest Ci źle. Będzie Ci jeszcze gorzej. Przeczytaj, gdy będziesz poważna i refleksyjna. I nie płacz. To już zostało opłakane tyle razy”.

Tak pisał w e-mailu Jakub – główny bohater powieści Janusza Wiśniewskiego „S@motność w Sieci”. Te kilka słów można odnieść również do całej książki. Niebywale smutna powieść. Mój egzemplarz książki jest już trochę nadwerężony z powodu częstego rzucania nim o ścianę.

Z Jakubem zżyłam się od pierwszych, świetnie zresztą napisanych scen na berlińskim dworcu Lichtenberg. Samotnie spędzał swoje urodziny. Z każdą stroną i epizodem przywiązywałam się do niego mocniej i mocniej, i mocniej.

Główna bohaterka jest na szczęście bezimienna. To dobrze, bo znienawidziłabym to imię na dobre. Nie ma chyba bohatera powieści, którego tak mocno nie lubię. Wiśniewski, mimo że jest to jego pierwsza powieść, a on sam może napisać sobie przed nazwiskiem doktor informatyki i doktor habilitowany chemii, dobrze rokuje na przyszłość jako pisarz. W „S@motności…” natomiast świetnie wykorzystuje te swoje tytuły. W poetyckie, erotyczne i te całkiem zwyczajne fragmenty wplata wiadomości naukowe. I chcąc, nie chcąc, musimy dowiedzieć się troszeczkę o genetyce i kilku innych sprawach. Bohater „Buszującego w zbożu” dzielił pisarzy na tych, do których chciałby zadzwonić po przeczytaniu ich dzieła i całą resztę. Oj, gdybym miała telefon do Wiśniewskiego, to usłyszałby on wiele być może niecenzuralnych słów. Zakończenie jest potworne. Potworne dla Jakuba i jednocześnie potwornie dobre z literackiego punktu widzenia.