Выбрать главу

Czy mogę o nim opowiedzieć? Jacek jest analityczny, rozsądny i racjonalny, mówi, że nauczyła go tego jego druga (po mnie) kobieta w życiu (przez jakiś czas pierwsza) – Politechnika. Jego świat to liczby, Orcad, teoria sterowania, automatyka i inne dziwnie dla mnie brzmiące nazwy. Potrafi tłumaczyć mi zasady działania świateł na skrzyżowaniu, opowiadać o transformatorach i liniach wysokiego napięcia, mówi o robotach i przyszłości wirtualnej, czasem bywa taki logiczny… A kiedy mam PTS-y, rozciera swoje dłonie i gdy są już gorące, kładzie je na moim brzuchu, czuję ciepło rozchodzące się po całym ciele… Całuje moje dłonie i stopy, już tak nie boli. Wiosną przynosi mi konwalie i róże w kolorze krwi, bo takie lubię najbardziej, nocą wysyła mi SMS-em fragmenty listów Sobieskiego do Marysieńki, a rankiem wiersze Tetmajera, zasypia na słuchawce, czekając na mój telefon, w sobotę wstaje cichutko z łóżka, tak aby mnie nie obudzić (wie, że uwielbiam się wysypiać), przygotowuje dla nas śniadanie, dostaję w woreczku jak uczennica jabłko i kolorowe kanapki-niespodzianki, biega za mną z herbatą, próbując nakłonić mnie do napicia się czegoś ciepłego przed wyjściem. Sypia ze mną, trzymając mnie do rana w ramionach, budzi się ze mną, całuje w usta i mówi „dzień dobry”. Nazywa mnie Różyczką, od momentu, gdy powiedziałam mu, że „Małego Księcia” czytałam sześć razy, a kiedy mi smutno, patrzę na niebo, by usłyszeć perlisty śmiech, a poza tym to dobrze umiem narysować tylko węże otwarte i zamknięte. Czytał ze mną „S@motność”… Nie wiem, czemu o tym wszystkim Panu piszę, to chyba przez tę anonimowość w Internecie „Ty jesteś Jakub, jesteś Polakiem i mieszkasz od kilkunastu lat w Monachium, prawda? Wybrałam Ciebie, bo jesteś wystarczająco anonimowy, wystarczająco daleko i jesteś wystarczająco długo w Niemczech…”. Sprawił Pan, że niemal uwierzyłam w istnienie Jakuba i Jej, to przez Pana ściągnęłam na swój twardy dysk ICQ. Przepraszam, ale to Pan sprawia, że nabieram dystansu, burzy tę intymność, którą chcę przez tę wirtualną chwilę stworzyć. Pozwolisz, że będę się zwracać per Ty. Dzięki Tobie uwierzyłam, że sieć ma duszę, może być świadkiem, sceną i przyczyną miłości. W jednej chwili może być romantyczną restauracją, gdzie przy świetle świec siedzą zakochani, patrząc sobie głęboko w… ekran, by za chwilę stać się sypialnią spragnionych siebie kochanków. Przeczytałam najpiękniejszą i najbardziej poruszającą historię o miłości, tej czystej i ostatecznej, oddalonej o tysiące kilometrów, a jednocześnie bliskiej na kliknięcie myszy i stuknięcia klawiszy. Świat stał się maleńki, tylko Jakub, Ona, sieć i ja będąca z nimi gdzieś w tej wirtualnej rzeczywistości, stałam za kulisami tej małej-wielkiej internetowej sceny. DZIĘKUJĘ za łzy, śmiech, rozpacz, podziw, żal, zazdrość, pożądanie euforię, smutek, tęsknotę stany, które Ty na pewno umiesz naukowo wyjaśnić, to przecież chemia uczuć. To był jeden z piękniejszych tygodni mojego życia, byłam w Paryżu, Berlinie, Monachium, Nowym Orleanie, wymarzonym Dublinie, Nowym Jorku i na maleńkiej wyspie Wight, spotkałam Jakuba – mężczyznę prawie idealnego, który dawał kobietom wszystko, nic nie chcąc w zamian, był jednak niedoskonały, „bo nie może być dla kobiety większej udręki niż mężczyzna, który jest tak dobry, tak wierny, tak kochający, tak niepowtarzalny i który nie oczekuje żadnych przyrzeczeń”. Pokochałam go platonicznie… Może ONA została ze swoim tak przewidywalnym, prozaicznym i niewrażliwym mężem, bo nie usłyszała od Jakuba słów „będę, zawsze, nigdy, zostań”. Kobiety lubią czuć się bezpiecznie, zasypiać ze świadomością, że następnego dnia po przebudzeniu On będzie leżał obok, powie „dzień dobry” i pocałuje prosto w usta.

DZIĘKUJĘ.

PS „S@motność w Sieci” była dla mnie kokainą wchłoniętą bezpośrednio przez błonę śluzową, to była niewiarygodna intelektualna i emocjonalna podróż.

(e-maiclass="underline" kafa2@poczta.fm)

W salonie unosi się zapach mimozy, za oknem już zmrok, a na parapecie drgają płomienie świec… taki wszechogarniający smutek przytulił mnie do siebie… mam mokre włosy; lubię takie mieć… On powiedział mi, żebym zapomniała, zanim spowszednieje… w kącie bukiet słoneczników od Niego; już umierają… On chciałby być taki jak Jakub… już wiem, jak smakuje Jack Daniels z Red Bullem… czy można walczyć o Kogoś „pomimo wszystko”??????

(e-maiclass="underline" ona01@interia.pl)

29 Grudnia 2002 *

Chcę tylko być jak najbliżej niego, chcę wreszcie Go poczuć i wiedzieć, że będąc z nim uszczęśliwiam jego i siebie. Tak bardzo się tego boję. Boję się, że nie będę taka, jaką On sobie wymarzył. Rozmawiamy, korespondujemy i wymieniamy się zdjęciami, ale to nie wystarczy, aby być pewnym tego uczucia. Boję się, że On już nigdy nie odezwie się do mnie po powrocie do domu. Boję się, że będzie nudził się w moim towarzystwie. Boję się, że każdą moją wadę w wyglądzie fizycznym wyszuka już w czasie tych pierwszych 5 minut na lotnisku. A ja czasami czuję się jak ta kulawa żona spadkobiercy drukarni: brzydka i nieatrakcyjna…Ten czas do lutego się tak dłuży. Wiem, że nie skończę „S@motności w Sieci” do tego czasu. Nie chcę jej skończyć… Tak bardzo się boję…

Monia (e-maiclass="underline" monia5@hotmail.com)

* W odpowiedzi zawierającej zgodę na opublikowanie powyższego fragmentu przeczytałem:

24 czerwca 2004 roku wychodzę za Philipa za mąż. Już… już się nie boję!!!!!

jestem dopiero na opowieści Jakuba o Natalii

wiesz, już mam dosyć rzucania książką o ścianę

nie wiem, czy powinnam to czytać, proszę powiedz mi, czy mogę

bo przecież mam chłopaka, którego tak bardzo chcę kochać, a doskonale wiem, że on nigdy nie będzie mnie wypytywał, jak się czuję z pęczniejącym tamponem w środku, nie zapyta, nigdy też nie będzie używał perfum w zależności od pory dnia. nie wiem, po co to piszesz, czy po to, żebyśmy z utęsknieniem wpatrywały się w puste ekrany monitorów, zamiast spokojnie oglądać telewizję ze śpiącym facetem u boku? to też może być szczęście, do cholery! wiem, jestem dopiero na początku książki, ale mimo twojej dziwnej erudycji odnośnie kobiet wcale nie wiesz, jak łatwo możesz je zniszczyć takimi tekstami, nie wiesz? będziemy siedzieć po nocy, odejdziemy od mężów, chłopaków, partnerów, aby szukać kogoś, kto tak dobrze będzie nas znał.

pieprzone książki, pod wpływem Alchemika zdradziłam go drugi raz. teraz boję się czytać tę cholerną S@motność. Boję się stwierdzić, że szukam czegoś zupełnie innego, chociażby dlatego, żeby nie szukać potem błądząc w namiętnych dłoniach kochanków-artystów, którzy

którzy sami nie wiedząc, czego chcą sadzą w mózgu roślinkę utopii o tym, co naprawdę nie istnieje.

zaczynasz od Berlina Lichtenberg. zupełnie jak ja, gdy wysiadałam na tym peronie, aby znaleźć stację Zoo. Po to, aby zburzyć choć trochę uporządkowany świat we własnej głowie. Pierwsze linijki przełknęłam.

naprawdę boję się czytać dalej

czy naprawdę o to ci chodziło?

(e-maiclass="underline" do wiadomości – JLW)

Nie. Nie o to mi chodziło.

Nigdy więcej już nie powrócę do „S@motności…”. Przepraszam i proszę o wybaczenie tych wszystkich, którym sprawiłem tą książką ból i udrękę.

Teraz, w tym miejscu, ogarnął mnie lęk i zwątpienie. Boję się, że zacytowane pochwały, opisy wzruszeń, zachwyty ściągną na mnie zarzuty pychy, arogancji i zarozumialstwa. Każdy, kto mnie zna, wie, jak bardzo pogardzam pychą, arogancją i zarozumialstwem. Dlatego tym bardziej się boję…

Dzięki tej książce, która w zamyśle książką być wcale nie miała, spotkało mnie w życiu ogromne wyróżnienie. Czytający ją ludzie darowali mnie i moim myślom swój czas. Nie ma nic bardziej cennego niż czas, który nam poświęcają inni. Swój własny, tylko raz dany im czas, którego nie można ani cofnąć, ani powtórzyć. Choć mogliby robić w tym czasie tak wiele innych wspaniałych rzeczy, zdecydowali się poświęcić go mojej książce. Wprawia mnie to do dzisiaj w nieogarnione zdumienie.

Z wyrazami wdzięczności

Prof. dr hab. Janusz Leon Wiśniewski

Frankfurt am Main, Niemcy, 18 lipca 2003

PS Niczego nie można porównać z Tobą…