…abdankowany w lipcu… — abdankowaniem nazywano po prostu zwolnienie ze służby, przy czym mogło ono oznaczać zarówno wydalenie z niej, jak i odejście towarzysza czy rajtara na własną prośbę spod chorągwi.
Tak tedy szukaj zasług w magnackim wychodku, a nie w wojsku! — zasługami nazywano w xvii wieku liczbę lat, którą dany towarzysz służył w jednej lub kilku chorągwiach. Było to ważne, bo w wiecznie nieopłacanym wojsku polskim istniał cały system nagród określany w konstytucjach sejmowych. I tak na przykład za 6 lat służby towarzysz powinien dostać pierwsze wolne wójtostwo — urząd, który zapewniał mu stały dochód. Lata służby w chorągwiach prywatnych nie były liczone jako zasługi wojskowe (chyba że przez magnata — właściciela); chyba że dana rota przeszła na żołd państwowy — jak stało się na przykład z oddziałami Jeremiego Wiśniowieckiego w czasie powstania Chmielnickiego.
…suplementów koronnych… — w pierwszej połowie xvii wieku siły zbrojne Korony Polskiej składały się ze stałych wojsk kwarcianych — przebywających na Ukrainie i pograniczu, broniących Rzeczypospolitej przed Tatarami i trzymających w karbach Kozaków. W czasie wojny powiększano je o tak zwane wojska suplementowe — dodatkowe chorągwie zaciągane tylko na okres prowadzenia działań wojennych. Począwszy od sejmu lipcowego w 1652 roku, armię polską zmieniono w wojska komputowe, których liczebność ustalał sejm w zależności od potrzeb.
…zawsze to zwada pod bokiem carewicza i wojewody. U boku króla dalibyście za to gardła, a na sejmie poszlibyście pod trybunał! — wydobycie broni w obecności króla, na zamku, lub nawet wywołanie zwady albo odprawienie pojedynku w mieście, w którym przebywał monarcha, karane było na gardle, czyli śmiercią. Z tego właśnie względu na sławnej Rolce Sztokholmskiej ukazującej wjazd do Krakowa żony Zygmunta iii Wazy, księżniczki Konstancji, hajducy, którzy zaciekle walczą o złote monety rozsypywane przez dworskie sługi, biją się na pięści, nie tykając szabel.
A po sprawiedliwości trzeba dodać, że takich pojedynków bywało każdego wieczoru po kilka… — awantury i krwawe rozprawy, nawet między całymi chorągwiami, w czasie gdy wojsko przebywało na leżach zimowych lub pod nieobecność hetmanów, to zwykła i niebudząca żadnych sensacji sprawa w xvii wieku. Był to w ten dzień kryzys tak zły, że z piętnaście pojedynków odprawowało się między różnymi chorągwiami — pisze Jan Chryzostom Pasek w pamiętniku, wspominając, jak wojsko koronne i litewskie obozowało przed bitwą pod Basią w roku 1660.
Nie dotrzyma ci Moskwicin pola, kiedy uderzysz na niego z kopią, bo cała ich jazda zwykła bić się jak swawolna kupa — armia moskiewska w xvii wieku nie była w stanie przeciwstawić się wojsku Rzeczypospolitej, o ile nie miała przynajmniej kilkakrotnej przewagi liczebnej. Począwszy od bitwy pod Orszą w 1514 roku, aż do 1612 r. wojska carskie nie wygrały z Polakami ani jednej bitwy, wyjąwszy drobne starcia i potyczki. Dowódcy moskiewscy nauczyli się jednak doskonale wykorzystywać słabości finansowo-skarbowe Rzeczypospolitej. Atakowali wtedy, gdy armia koronna i litewska zawiązywały konfederację, kierowali też swoje siły na zdobycie twierdz, które później umacniali i przygotowywali do długotrwałej obrony. Dlatego nasze wojska bez trudu rozbijały nawet kilkakrotnie silniejsze armie moskiewskie, traciły jednak twierdze, na których obleganie nie było sił ani środków. Osławione zdobycie Moskwy obsadzonej przez polski garnizon 4 listopada 1612 roku było możliwe tylko dlatego, iż Jan Karol Chodkiewicz, który dowodził odsieczą, tak naprawdę… nie miał przy sobie prawie żadnych wojsk Rzeczypospolitej. Kiedy próbował kontynuować walkę z Moskalami, jego oddziały zawiązały konfederację w Rohaczewie i odeszły do Korony i Litwy, aby łupić szlachtę i nakładać kontrybucje na miasta. Prawdopodobnie, gdyby znajdowały się przy boku Chodkiewicza, dzisiejsi bohaterowie Rosji — dowódcy pospolitego ruszenia Wielkiego Księstwa Moskiewskiego — doczekaliby się tablicy pamiątkowej w loszku w Malborku, a nie pomnika na Placu Czerwonym w Moskwie.
Przewaga, którą osiągały chorągwie jazdy polskiej nad armią moskiewską, wynikała z faktu, iż Moskale nie stosowali w xvii wieku żadnych szyków — nacierali jak Tatarzy luźnymi grupami podzielonymi na sotnie i pułki. Aż do początku xvii wieku carowie nie dysponowali też piechotą mogącą równać się z niemieckimi regimentami zaciąganymi przez władców Rzeczypospolitej. Rolę tę spełniali strzelcy, którzy jednak mieli znacznie mniejszą siłę ognia. Natomiast jazda moskiewska zorganizowana według starych, feudalnych zasad nie była żadnym przeciwnikiem dla zaciężnych chorągwi polskich, gdyż przypominała pospolite ruszenie szlachty polskiej.
Sytuacja zaczęła się zmieniać na początku xvii wieku, kiedy Borys Godunow przyjął pierwszy raz do służby zaciężne roty cudzoziemskiej piechoty składające się z Niemców, Inflantczyków, Duńczyków, a nawet Szwedów. Pod koniec lat dwudziestych sformowano na wojnę z Rzeczpospolitą pułki nowowo stroja, składające się z Moskali szkolonych na wzór niemieckich i szwedzkich regimentów piechoty. Zostały one jednak zniszczone w czasie walk pod Smoleńskiem w latach 1632-34, bo nie dostawały pola polskim muszkieterom.
Moskale próbowali często i bez powodzenia kopiować zachodnie wzorce; tworzyli regimenty rajtarskie, dragońskie, a nawet w połowie stulecia podjęli próbę stworzenia własnej husarii. Dopiero jednak Piotrowi i udało się stworzyć nowoczesną armię rosyjską i przemysł wojskowy, który stał się podstawą potęgi Rosji w xviii wieku. W stuleciu tym tendencje w rozwoju sił zbrojnych Rzeczypospolitej i Moskwy odwróciły się, a przestarzałe, zaniedbane wojsko polsko-litewskie przestało być godnym przeciwnikiem dla armii władców Rosji.
Jaki on wielki i co za car! Zwyczajny książę moskiewski, uzurpator, co przybrał sobie tytuł cesarza Wschodu — uczynił to Iwan Groźny w roku 1547, nie mając żadnych podstaw do tego, aby ogłosić się następcą cesarzy Bizancjum nieistniejącego już od prawie stu lat. Równie dobrze każdy z nas mógłby dziś ogłosić się chanem wszystkich ord albo imperatorem Hiperborei i Kitaju. Wieść o tym nie wzbudziła sensacji w Europie, informację, iż jakiś tam książę z Moskwy, leżącej w zasadzie nie wiadomo gdzie, uważa się za cesarza, potraktowano raczej jako osobliwą ciekawostkę i wesoły żart. Rzeczpospolita aż do xviii wieku nie uznawała tego tytułu, z czego wynikały dyplomatyczne wojny, awantury i zwady.