Выбрать главу

Jacek Komuda

Samozwaniec

Tom II

Póki kopii i husarza staje, będzie Polak pan w polu. Skoro kopia zginie, zginie i polska cnota.
Andrzej Maksymilian Fredro

Rozdział VIII. W gościach u Moskwy

Basmanow zamyka się w Nowogrodzie Narada wojenna Dymitr postanawia oblężenie • Zaproszenie w gościnę • Gość w dom — Bóg w dom • A nie w porę gorszy od Tatarzyna • Wódka albo gorzałka, czyli czym się kończy picie z Moskalami • Zwada • Spalenie bojarskiego dworu • Dydyński na rozdrożach

Die 20 novembris nowego stylu, 10 starego stylu

Anno Domini 1604

Roku 7113 od stworzenia świata

Nowogród na Siewierszczyźnie, około południa

Carski ulubieniec, wojewoda Piotr Fiodorowicz Basmanow, zamknął się w Nowogrodzie Siewierskim z czterema tysiącami strzelców i dworian, spaliwszy przedmieścia i wypędziwszy posadzkich ludzi. Siedział za drewnianymi murami i ziemnymi wałami niczym borsuk w norze, wystawiwszy lufy dział i rusznic. Nie powitał carewicza chlebem i solą; zamiast bić pokłony, zakurzył prochem w nos, posyłając w stronę wojsk Dymitra ołowianych posłańców wojny.

Buczyński i Dworycki łudzili się, że powtórzy się komedia z Morawska i Czernihowa i ludzie z posadu porwą się na wojewodów i strzelców. Ci zaś będą mogli mówić o sobie jako o wybrańcach Losu i Fortuny, jeśli czerń rzuci ich związanych do nóg Dymitra, nie każe zaś tańcować na stryczkach.

To były złudne nadzieje. Basmanow okazał się srogi jak bies, a kilku Dymitriaszkowym krzykaczom, którzy wieszczyli powrót prawosławnego słoneczka rozświetlającego ponurą ruską ziemię, pozwolił zaznajomić się z kompanią wron i kawek na stryczkach szubienicy. Pokazał, że póki trzyma władzę żelazną pięścią i kułakiem, w Nowogrodzie panować będą carskie mroki.

Dymitr wysłał poselstwo — Mateusza Domaradzkiego i Stanisława Borszę, do których dołączył Dydyński z pocztem, dla ochrony przed czernią. Basmanow — szczupły, śniady, czarnobrody — przyjął ich na wałach, odziany w aksamitną ferezję i szamerowany żupan. Złudzenia co do tego, że będzie im przychylny, opadły z Lachów równie szybko co czapki z głów podgolonych mieczem. Zacny Piotr Fiodorowicz mowę miał pełną żołnierskich słów zrozumiałych dla każdego Lacha, Kozaka czy Moskala.

— Bladin syny! — zakrzyknął na propozycję poddania grodu. — Po nasze diengi przyjechaliście z tym worem! Prawdziwy car jest w Moskwie, a Łżedymitr na pal zostanie wbity! Czekajcie, Lachy, będziecie wy jeszcze zielem armatnim chrzeczeni, a szablą po łbach bierzmowani!

Po takich słowach deputaci wracali spod wałów, jakby się paliło, potykając się w błocie, niepewni, czy Bosman — jak zwano w taborze polskim wojewodę — nie pośle za nimi ognistego posłańca.

Nie posłał — kawalerska cześć mu za to.

Dymitr przyjął wieść spokojnie, ukazując łaskawą carską, a raczej polską naturę. Oszczędził dworowi tyrady o swych jedynowładnych prawach do Siewierszczyzny i Nowogrodu. I nie tylko nie wzywał na świadków wszystkich brodatych przodków, począwszy od Ruryka, ale nawet nie rzucał gromów na głowę Basmanowa.

— Rozłożyć obóz nad Desną! Otoczyć Nowogród strażami, niechaj mysz się nie prześliźnie, a ptak nie przeleci! Podciągnąć puszki pod wały i oszańcować.

Być może Dymitr nie okazywał gniewu, bo wspominał zasługi rodu Basmanowów, z którego Fiodor, ojciec teraźniejszego Piotra, był powiernikiem jego batiuszki — cara Iwana Groźnego. Czyżby liczył na to, że wojewoda zmięknie, a potem będzie służył Dymitrowi wiernie jak Fiodor Iwanowi? Kto to wie, któż zrozumie duszę Moskala, choćby nawet wychowanego w Koronie Polskiej.

Na razie po rotach krążyła wieść rozpowiadana przez pana Świrskiego, iż ojca teraźniejszego wojewody nowogrodzkiego łączyły z ojczulkiem carem Iwanem podejrzanie bliskie, można by rzec — miłosne więzi, o których wspominał w listach Andriej Kurbski, moskiewski zbieg do Rzeczypospolitej. Jego słowa powtarzał pan Herakliusz w tajemnicy, kładąc palec na ustach dla większej powagi. Była to oczywiście przysłowiowa tajemnica Świrskiego, więc wkrótce wszyscy Polacy w wojsku Dymitra wiedzieli, że car obcował z Fiodorem po turecku. Herakliusz zaś ubarwiał rzecz tak licznymi i pikantnymi szczegółami, że zdawać się mogło, iż sam był świadkiem miłosnych igraszek Iwana. Rozpowiadał wręcz kiedy, gdzie, w jaki sposób i, ma się rozumieć, ile razy. Historia w jego ustach miała oczywiście swój morał. A był on taki, że gdy wielki książę moskiewski znudził się kochankiem, w okrutny sposób rozprawił się zarówno z nim, jak i z jego ojcem — Aleksym. Jak bowiem powiadały ruskie kroniki, Fiodor Basmanow nie został oddany katu tylko dlatego, iż zgodził się ściąć głowę własnemu batiuszce. Co tak rozbawiło cara, że zamiast pod toporem kata pozwolił miłośnikowi dokonać żywota na zesłaniu w Białoozierze na dalekiej północy.

Niezależnie wszakże od tego, jak tam w łożnicy carskiej było: dupczył car Fiodora Basmanowa albo i nie dupczył, dość, że jego syn nie nadstawiał zadku Lachom. Co też zjednało mu ponury szacunek między Polakami.

A Dymitr? Wypłacił następnego dnia zaciężnym polskim rotom kolejną ćwierć — po piętnaście złotych na koń z pieniędzy, które pobrał na kremlu w Czernihowie. A potem zwołał radę wojskową.

Die 21/11 novembris

Obóz wojsk Samozwańca pod Nowogrodem

Godzina piąta po południu

Przyszła odwilż, cieplejszy wiatr z zachodu szarpał połami namiotów, niósł grube krople deszczu. Starczyło kilka godzin, by obozowe ulice zmieniły się w bagniste trzęsawiska, w których wozy grzęzły po osie, kopyta rozchlapywały brunatne błoto na ściany namiotów i szałasów. Kwatery tonęły w błocku i gnoju, mokre, zimne, podtapiane wodą z tającego śniegu — nie były w tym dniu przytulniejszym schronieniem niż beczka postawiona pod drewnianą rynną.

Wiatr wył, a deszcz łomotał, kiedy pułkownicy i rotmistrzowie zeszli się na naradę w wielkim namiocie wojewody sandomierskiego. Dymitr powiódł zmęczonym wzrokiem po wąsatych, poszczerbionych obliczach Lachów i Moskali, jakby chciał w nich wyczytać odpowiedź na pytanie o przyszłość wyprawy. Na drodze do carskiej Czapki Monomacha sterczał niczym cierń w boku Nowogród. Nad nim zaś wznosił się jego ponury pan — wojewoda Basmanow.