…wkrótce wszyscy Polacy w wojsku Dymitra wiedzieli, że car obcował z Fiodorem po turecku — homoseksualizm był w xvii wieku szeroko rozpowszechniony w klasztorach, a zwłaszcza na dworze Iwana Groźnego, który zwykł brać do łoża swoich faworytów. Sodomii nie uprawiał na pewno Borys Godunow, istnieją zaś pewne podejrzenia, że ulegał jej Dymitr Samozwaniec, kiedy już został carem. Nie uprzedzajmy jednak wydarzeń.
Izmajłow czekał na nich w gornicy… — dawne ruskie domy i bojarskie dwory były prawdopodobnie swoistymi perłami sztuki ciesielskiej. Były, gdyż ze względu na fakt, iż budowano je z drewna, praktycznie nie dotrwały do naszych czasów. Niejeden turysta odwiedzający dzisiejsze rosyjskie miasta może zdziwić się, że poza cerkwiami i czasem zachowanymi obwarowaniami Kremla nie ma w nich żadnych zabytków, a przede wszystkim znanej z naszych miast starówki. Wszystko to jest rezultatem prostego faktu — xvi- i xvii-wieczne budownictwo ruskie wykorzystywało przede wszystkim drewno, zatem cały ogrom dawnej architektury Rusi, a także dużej części Polski nie dotrwał do naszych czasów. Budownictwo z drewna, spowodowane brakiem kamienia, ale przede wszystkim faktem, iż drewno było znacznie tańsze niż inne materiały budowlane, nazwać można przekleństwem Europy Wschodniej. Dzisiejszemu podróżnikowi może się wydawać, że region ten jest znacznie bardziej uboższy w zabytki niż Francja, Anglia czy Hiszpania. Tymczasem zarówno w średniowieczu, jak i w xvii wieku była tu ogromna liczba wspaniałych zamków, pałaców, miast i osad, które nie dotrwały do naszych czasów, bo zbudowane były z drewna. Gwoździem do trumny dziedzictwa architektonicznego na tych terenach było masowe zastępowanie w xix w. budowli drewnianych murowanymi kamienicami w duchu klasycystycznym. Aby wyobrazić sobie, jak wyglądały te dawne drewniane budowle w Moskwie i Rzeczypospolitej, wystarczy obejrzeć drewniane kościoły i cerkwie na polskim Podkarpaciu, albo makietę drewnianego pałacu cara Aleksego Michajłowicza wzniesionego we wsi Kołomieńskie (dziś przedmieście Moskwy) i zburzonego na rozkaz Katarzyny ii w połowie xviii wieku.
Zatem Dydyński zaśpiewał nieco pijackim głosem dumę Czahrowskiego — stolnikowic śpiewa tu oczywiście Dumę Ukrainną napisaną przed 1599 rokiem przez pijanicę, hulakę i awanturnika, a także poetę Adama Czahrowskiego herbu Korczak. Po jego utwory odsyłam wszakże do Niezbędnika Sarmaty Jacka Kowalskiego, wydanego w Poznaniu w 2006 roku.
Rozdział IX
To czarna niemoc — wydyszał Jan, dociskając głowę carewicza do kilimu. — Jak go chwyci, gryzie do nieprzytomności, co tylko się da! Ręce pokąsa, nogi, nosy… — według przekazów źródłowych mały Dymitr chorował na jakąś dziwną chorobę — prawdopodobnie epilepsję, objawiającą się atakami drgawek, w czasie których gryzł i kąsał wszystko, co znajdowało się w zasięgu głowy. Według raportów komisji Wasyla Szujskiego, która badała rzekomą śmierć małego carewicza w Ugliczu w 1591 roku, Dymitr zabił się sam, padając na nóż, kiedy choroba dopadła go w czasie zabawy w pikuty.
Epilepsja jest być może koronnym dowodem na to, czy człowiek, który pojawił się dwanaście lat później w Rzeczypospolitej na dworze Adama Wiśniowieckiego, był cudownie uratowanym carewiczem Dymitrem. Jeśli bowiem Dymitr ocalał z Uglicza, to potem, kiedy pojawił się na dworze Mniszchów jako Samozwaniec, powinien mieć napady tej słabości. Źródła historyczne, do których dotarł niżej podpisany, nie zawierają takich informacji, jednak cała sprawa wymaga szczegółowego sprawdzenia — przede wszystkim analizy przekazów moskiewskich pod kątem, czy któryś z nich nie zawiera informacji o atakach epilepsji cara Dymitra.
…minął kolasę i wóz skarbny… — kolasami nazywano w xvii wieku zwykłe, proste wozy zaopatrzone w stopień do wsiadania i ławkę. Z kolei wozy skarbne służyły do przewozu kosztowności — były to po prostu wielkie skrzynie na kołach, zamykane na kłódkę.
Zrzucili chłopi winę na karbownika ze złości, że dobrze doglądał pańskiego dobra i nie dawał kraść — opisywana historia jest autentyczna, jak zresztą wszystkie opowieści Świrskiego. Wydarzyła się ona jednak w roku 1680 w majątku Smogorzowie dzierżawionym wówczas przez Jana Chryzostoma Paska, wielkiego pisarza, ale i szelmę, awanturnika, skazanego pod koniec życia na banicję. Tegoż roku, 17 Octobris, samym wieczorem zgorzały gumna smogorzowskie. […]I mam przez to szkody lekko rachując na 20 tysięcy złotych. Occasionem [przyczynę] ognia chłopi włożyli byli na karbownika ex invidia [z zawiści] jakoby miał ogień zapuścić szukając z światłem wieprza swego. Kazałem go wprawdzie ociągnąć prawo sprowadziwszy; nie przyznał się, bo był nie winien, a zdrajcy z nienawiści udali go i mnie do grzechu przyprowadzili i gospodarza mię dobrego zbawili, bo mi zaraz obmierzł, że już był u kata w ręku, i kazałem mu precz.
Proste są drogi Pańskie, a sprawiedliwi nimi chodzić będą, a przewrotni na nich upadną — to oczywiście motto Katechizmu Rakowskiego braci polskich, czyli arian, wydanego w 1604 roku i przygotowanego przez Fausta Socyna, Piotra Stoińskiego, Hieronima Moskorzewskiego i Jana Voelkela. Dydyński jako wychowanek akademii ariańskiej w Rakowie miał prawo to motto pamiętać.
Rozdział X
Miałem większe wyobrażenie o męstwie Polaków — rzekł ponuro. — Teraz, na tym polu, widzę, żeście tacy sami ludzie jak inni — to oczywiście prawdziwe słowa Dymitra wypowiedziane pod Nowogrodem, a zanotowane przez rotmistrza Stanisława Borszę w jego pamiętniku.
To nie jest Opus palatium de triangulis, tu rozrzut jest większy, niż to wynika z rachunków Jerzego Rheticusa i Kopernika… — chodzi tu oczywiście o dzieło Jerzego Joachima Retyka, matematyka i kartografa z Wirtembergii, znanego uczonego i przyjaciela Mikołaja Kopernika. Ponieważ zaś niniejsza książka nie jest ani bogobojnym, ani poprawnie politycznym dziełkiem, śpieszę dodać, że ojciec uczonego został oskarżony o czary i stracony, sam zaś Retyk stał się bohaterem skandalu obyczajowego, bowiem w roku 1551 oskarżono go o popełnienie sodomii z własnym uczniem. Aby uniknąć stosu, uciekł wówczas do Pragi, a potem przez ponad 20 lat mieszkał w Krakowie.