W fazie drugiej zostaną nominowane i omówione specyficzne nazwy z każdej z wybranych kategorii. Lista nazw dla każdego miejsca zostanie ograniczona do pięciu w tajnym głosowaniu.
W fazie trzeciej i ostatniej zostaną wybrane stałe nazwy z ostatecznej listy pięciu nominowanych — także i tym razem w tajnym głosowaniu.
Dział zasobów ludzkich zajmie się organizacją konkursów. Dział zasobów ludzkich może powoływać, w razie potrzeby, grupy robocze obywateli w charakterze sędziów, badaczy, albo innym.
W kafeterii odbędzie się zebranie w tej sprawie w czwartek o 22.00. Usilnie zachęcamy do uczestnictwa.
NOTATKA SŁUŻBOWA
Do: cały personel habitatu. Od: R. Morgenthau, Dyrektor wykonawczy działu zarządzania zasobami ludzkimi. Temat: Profilaktyka zdrowotna. W ramach działań profilaktycznych związanych z zapobieganiem chorobom przenoszonym drogą powietrzną wszystkie kwatery mieszkalne zostaną spryskane preparatem odkażającym w ciągu najbliższych czterech tygodni.
Każdy zostanie poinformowany indywidualnie o dezynfekcji w jego budynku mieszkalnym. Operacja zostanie wykonana w normalnych godzinach pracy; obecność mieszkańców podczas przeprowadzania spryskiwania nie jest konieczna.
R. Morgenthau, Dyrektor wykonawczy działu zarządzania zasobami ludzkimi.
PIERWSZY WIEC
Choć w wiosce były dwie restauracje z pełną obsługą, prawie wszyscy jadali w wielkiej, hałaśliwej kafeterii. Restauracje były małe i przytulne, prowadzone przez udręczonych przedsiębiorców, którzy otrzymywali żywność bezpośrednio od ludzi zarządzających farmami i hodowlami ryb. Specjaliści od żywienia w Selene doszli do wniosku, że w hodowli wodnej uzyskuje się więcej białka na jednostkę wydatkowanej energii niż w przypadku hodowli dużych ssaków na mięso. Przed opuszczeniem układu Ziemia-Księżyc niektórzy farmerzy sugerowali zabranie na pokład i hodowanie na mięso królików lub kurczaków, ale Wilmot stanowczo odrzucił te pomysły, przypominając o strasznych doświadczeniach z Australii, gdzie uwolniona populacja królików zaczęła się nadmiernie rozmnażać i chorobach przenoszonych przez ptactwo domowe.
Mieszkańcy habitatu uzyskiwali więc białko z ryb, żab, pochodnych soi oraz przetworzonych produktów fabryki żywności, zwanych powszechnie McGlutami. Kiedy nie przygotowywali własnych posiłków w kwaterach mieszkalnych, zwykle jadali w kafeterii.
Kafeteria była największym pomieszczeniem zamkniętym w habitacie i często służyła za prowizoryczny teatr czy audytorium. Kiedy habitat opuścił Pas Asteroid i znalazł się na najważniejszym odcinku trasy w drodze do Saturna, Eberly zwołał publiczne zebranie.
Spotkanie miało się odbyć o 22.00 i w kafeterii nadal kilka osób kończyło kolację, gdy grupa ludzi Eberly’ego — także Holly — zaczęła przestawiać stoły i krzesła na jedną stronę przestronnego pomieszczenia, by zrobić miejsce dla schodzącej się publiczności.
Eberly stał w oddalonym końcu pomieszczenia z niezadowoloną miną, obok małej sceny, z której miał zamiar przemówić. Przyglądał się obsłudze kafeterii i robotom, czyszczącym podgrzewacze parowe i witryny, grzechoczącym talerzami i szkłem. Nie widział, by zbliżał się jakiś wielki tłum.
Ruth Morgenthau przyjrzała się porozpraszanym grupkom ludzi.
— Z mojego działu są wszyscy — zameldowała.
— Ale z innych niespecjalnie — zauważył Sammi Vyborg. Pułkownik Kananga uśmiechnął się blado.
— Wszystko nagrywamy. Mam nazwiska i akta wszystkich, którzy tu są.
— Ja bym wolał nazwiska tych, których tu nie ma — mruknął Eberly.
— Wystarczy prosta operacja odejmowania — rzekł Kananga i uśmiechnął się, jakby go ubawił jakiś żart wypowiedziany tylko w myślach.
Kiedy już ostatni z biesiadników wstał, a stoły zostały zepchnięte pod ścianę, Morgenthau wspięła się ciężko na trzy stopnie mównicy i rozłożyła ramiona, prosząc o ciszę. Szum prowadzonych rozmów powoli ucichł i wszyscy zwrócili się z zainteresowaniem w jej stronę.
Holly stała przy głównym wejściu, którym wychodziło się na centralny trawnik wioski. Jej zadaniem, jak powiedział Eberly, było zachęcanie wszystkich przebywających na zewnątrz do wejścia do środka i zniechęcanie przebywających w środku do wychodzenia. Przydzielił jej dwóch rosłych muskularnych młodych mężczyzn z działu ochrony, by pomagali jej przy drugiej części zadania. Była rozczarowana, że tak niewiele osób przyszło wysłuchać mowy Eberly’ego. W programie na ten wieczór nie było żadnych innych publicznych rozrywek; dopilnowała tego przed ustaleniem terminu jego wystąpienia. W habitacie mieszkało ponad dziesięć tysięcy ludzi, sądziła więc, że pojawi się więcej niż kilka setek.
W końcu wkroczyła doktor Cardenas, pomachała Holly radośnie, zatrzymując się w drzwiach. Ale gdzie są wszyscy pozostali, zastanawiała się Holly.
Morgenthau uśmiechnęła się jowialnie do publiczności, jakby w kafeterii zjawili się wszyscy z tej części Kalkuty. Podziękowała wszystkim za przyjście i oznajmiła, że „to najważniejszy wieczór od chwili rozpoczęcia podróży ku świetlistej i chwalebnej przyszłości”.
Holly przyglądała się twarzom widzów. Wyglądali przede wszystkim na zaintrygowanych; nie wykazywali szczególnego entuzjazmu dla idei świetlistej przyszłości.
Eberly wspiął się na scenę i podszedł do podium. Skinął uprzejmie głową w stronę Morgenthau, która cofnęła się o krok, nadal się uśmiechając.
Czemu ona nie schodzi ze sceny, zastanawiała się Holly. Odciąga uwagę ludzi od Malcolma.
Przez dłuższą chwilę Eberly po prostu stał na mównicy, trzymając się jej boków, przyglądając się publiczności w milczeniu. W tłumie dało się zauważyć poruszenie. Holly usłyszała pomruk.
Eberly wreszcie przemówił.
— Wszyscy otrzymaliście informację o serii konkursów, które mają wyłonić nazwy wiosek i innych miejsc, naturalnych i architektonicznych, znajdujących się w tym habitacie.
— Nie dostałem żadnych informacji — mruknął jakiś mężczyzna z publiczności. Kananga spojrzał i wskazał na niego; dwóch potężnie zbudowanych mężczyzn ruszyło w jego stronę.
Eberly uśmiechnął się do krzykacza.
— Informacje znajdują się w mailu. Zajrzyj do swojego komputera. Zapewniam cię, że tam są.
Mężczyzna obejrzał się zaniepokojony i dostrzegł dwóch odzianych na czarno ochroniarzy stojących po obu bokach.
Eberly mówił dalej.
— To jest wasz habitat. Macie prawo wybrać nazwy, jakie tylko chcecie, dla obiektów przyrodniczych i architektonicznych. Poza tym te konkursy to doskonała zabawa. Obiecuję, że będziecie się znakomicie bawić.
Ludzie rozglądali się po sobie i pomrukiwali. Kilku odwróciło się i ruszyło w stronę drzwi.
— Jeszcze nie skończyłem — rzekł Eberly.
Tłum nie zwracał na niego uwagi. Ludzie zaczęli się rozdzielać. Jakaś kobieta oświadczyła na tyle głośno, że wszyscy ją usłyszeli:
— Nie wiem jak wy, ale ja mam jutro robotę od rana.
Coraz większe grupki ludzi zaczęły ruszać w stronę drzwi.
— Posłuchajcie! — zawołał Eberly, silniejszym, głębszym, przykuwającym uwagę głosem. — Jesteście najważniejszymi ludźmi w tym habitacie! Nie odwracajcie się plecami do przyszłości!
Pomruki ucichły. Wszystkie oczy skierowały się ku niemu.