Выбрать главу

— Trochę — odparł. — Miałem na myśli to, że parę metrów nad naszymi głowami jest wioska…

— Nie, już minęliśmy wioskę — poprawiła go Holly. — Jesteśmy pod parkiem, a przed nami są farmy.

— Wszystko jedno. Tam, na górze, wszystko wygląda na takie prawdziwe, a tutaj widać, że to podróbka.

— Nieprawda! — zaprzeczyła żarliwie. — Jest tak realne, jak tylko może być. Jesz jedzenie wyhodowane na naszych farmach, tak? Śpisz w apartamencie w wiosce. Jak mogłoby być bardziej prawdziwe?

Gaeta uniósł ręce w żartobliwym geście kapitulacji.

— Zaraz, poczekaj. Nie bierz tego do siebie. Chciałem tylko powiedzieć, że cały habitat to sztuczna konstrukcja. Wygląda na prawdziwą wioskę i prawdziwe farmy, i wszystko inne, ale jak się zejdzie na dół, człowiek uświadamia sobie, że jest w środku olbrzymiej maszyny.

— Taa, jasne — odparła Holly. — Wszyscy o tym wiedzą. Przez chwilę szli w milczeniu, a światła nad ich głowami zapalały się i gasły. To jak czary, pomyślała Holly. I przypomniała sobie, że powinna popracować w biurze. Tylko że włóczenie się po tunelach jest takie fajne. Po co miałabym cały czas pracować? Od czasu do czasu trzeba się trochę zabawić.

Tunel rozdzielał się, a w jednej ze ścian był otwór prowadzący do tunelu, który przecinał ich tunel na nieco niższym poziomie.

— Tędy — rzekła Holly, przerzucając nogę nad barierką.

— Na dół? — Tak.

Holly przeskoczyła nad balustradą, złapała jej dolny szczebel i zawisła na sekundę, po czym zeskoczyła na metalową podłogę niższego tunelu, cztery metry niżej.

— Chodź — zawołała do Gaety. — To skrót w stronę farm. Pochylił się niepewnie nad balustradą, złapał dolny szczebel, po czym wspiął się na balustradę i opuścił się na dół, lądując lekko na palcach stóp.

— Jak na kaskadera — zakpiła — jesteś strasznie ostrożny.

— Dzięki temu jestem nadal w jednym kawałku — odparł, szczerząc się. — Są starzy kaskaderzy i zuchwali kaskaderzy, ale nie ma zuchwałych starych kaskaderów.

Holly zaśmiała się ze zrozumieniem.

— Jak daleko jeszcze do farm? — spytał Gaeta.

— Niedaleko.

— Jak daleko?

Zmarszczyła czoło, po czym odpowiedziała:

— Mniej niż trzy kilometry.

— Jesteś pewna?

— Znam wszystkie tunele na pamięć — wyjaśniła.

— Wszystkie razem? Każdy z osoba? Każdy kilometr?

— Każdy centymetr.

Zaśmiał się.

— Masz wszystko w głowie? — droczył się z nią, stukając się w skroń.

Holly wyciągnęła z kieszeni bluzy palmtopa i nacisnęła kciukiem przycisk lokalizatora. Na ekranie pojawił się plan tuneli habitatu, na który był nałożony krajobraz. Czerwony kursor wskazywał ich położenie.

Gaeta zajrzał jej przez ramię i spojrzał na mały ekran. Czuła jego ciepły oddech na karku, ciepło jego ciała.

— Niech mnie — rzekł zdziwiony. — Trafiłaś dokładnie w to miejsce.

— A nie mówiłam? Nauczyłam się na pamięć całego planu habitatu. Każdego centymetra.

Gaeta położył rękę na sercu i ukłonił się.

— Perdone mi, señorita. Wybacz mi, że zwątpiłem.

— Da nada — odparła Holly, co wyczerpywało jej znajomość hiszpańskiego, ale obiecywała sobie w duchu, że nauczy się więcej.

Ich przygoda zaczęła się tuż przed lunchem, gdy Gaeta wpadł do biura Holly, prosząc o pozwolenie na wycieczkę na zewnątrz habitatu.

— Muszę przetestować skafander — wyjaśnił. — Wprowadziłem kilkanaście poprawek i muszę go sprawdzić w próżni.

Holly spojrzała na niego zza biurka i zauważyła, że nigdy nie wiedziała, by ktoś miał aż tak ciemne oczy.

— Musisz porozmawiać z działem ochrony — wyjaśniła. — Tu zajmujemy się zasobami ludzkimi.

Gaeta wzruszył ramionami.

— Tak, wiem, ale myślałem, że mi jakoś pomożesz. Nie znam nikogo w dziale ochrony, a ciebie już poznałem.

Pomyślała, że nie brzmi to zbyt szczerze. Może szukał pretekstu, żeby się ze mną zobaczyć? Nie zastanawiając się długo, zadzwoniła do biura ochrony i umówiła Gaetę na wizytę.

Zaprosił ją na lunch i zaczęli gawędzić o jego planach zejścia na powierzchnię Tytana, życiu w habitacie i zanim się zorientowała, opowiedziała mu wszystko o swoim życiu, a przynajmniej wszystko, co pamiętała.

— Zróbmy sobie wolne popołudnie — zaproponował nagle. Holly sączyła kawę i rozmyślała o tym, ile pracy czeka na nią w biurze, ale Manny był tak przystojny, w jakiś szorstki sposób, a kiedy się uśmiechał, jego ciemne oczy zapalały się jak świeczki na urodzinowym torcie.

— I co będziemy robić?

Rozłożył ręce i uśmiechnął się do niej.

— Nic. Powłóczymy się. Daj sobie luz na parę godzin.

— Mam lepszy pomysł — rzekła Holly, odstawiając ze stuknięciem kubek po kawie.

— Co?

— Chodźmy pozwiedzać.

Zaprowadziła go do jednej z klap na tyłach budynku administracyjnego i zeszła do tunelu serwisowego po metalowej drabince.

— Schodzimy w dół do świata Morloków — mruknął.

— Orloków? — spytała zaskoczona Holly.

Gaeta tylko się roześmiał.

Wędrowali tunelem, rozmawiali, rozglądali się, odkrywali. Holly uświadomiła sobie, że jest sama z tym facetem, a nikt nawet nie wie, dokąd poszła. A co się stanie, jeśli zacznie się do mnie dobierać? Inna część jej umysłu zaś rozmyślała: a jeśli nie zacznie się dobierać?

To ogier, jasne jak słońce, myślała Holly, gdy szli tunelem. Nie jest wiele wyższy ode mnie, ale jest silny, muskularny. Nigdy dotąd nie miała okazji eksperymentować z seksem, gdyż siostra jej pilnowała, choć — jak Pancho jej powiedziała — w szkole średniej, zanim umarła, miała sporo przygód z chłopcami.

Czy Malcolm może być z jego powodu zazdrosny? Nie zwraca na mnie uwagi. Może jak mnie zobaczy z tym macho, wreszcie mnie dostrzeże. Może…

— Jak dobrze znasz doktor Cardenas? — spytał Gaeta, gdy zatrzymali się przy rozwidleniu tunelu.

Holly zawahała się na moment, przypominając sobie rozkład tunelu.

— Tędy idzie się do farm — wskazała. — A tędy do fabryk.

Podrapał się po brodzie.

— I będziemy musieli pokonać pieszo całą drogę z powrotem do wioski?

— Jasne. To tylko trzy albo cztery kilometry.

— Nie ma żadnego transportu? Holly zaśmiała się.

— Nie mów mi, że jesteś zmęczony!

— Nie jestem. Pomyślałem tylko, że niedługo pora kolacji, a ja powinienem wziąć prysznic i przebrać się w czyste ciuchy.

Holly poczuła, że serce zabiło jej mocniej. Czy on próbuje mnie zaprosić do swojego mieszkania?

— Umówiłem się na kolację z doktor Cardenas — wyjaśnił. — I powinienem się przyzwoicie ubrać.

Holly poczuła, jak opadają jej kąciki ust.

— Z doktor Cardenas?

Chyba dostrzegł jej rozczarowanie. Uświadomiła sobie, że zauważyłby je nawet ślepy.

— To jedyna okazja, żebyśmy porozmawiali o tym, czy zdoła zmusić nanoboty do odkażenia mojego skafandra — wyjaśnił. — Jest tak zajęta organizowaniem laboratorium, że jedyna okazja do rozmowy to umówienie się na kolację.

— Ach.

— To tylko rozmowa o interesach.

— Och. Łapię.

Gaeta obrzucił ją spojrzeniem małego zmieszanego chłopca.

— Może pójdziesz z nami? Zaproś kolegę, wybierzemy się w dwie pary.