Выбрать главу

Jessica Steele

Sekret panny młodej

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Lydie jechała do Beamhurst Court, do swojego domu. Była bardzo zdenerwowana.

Gdy tylko usłyszała w słuchawce głos matki, od razu zrozumiała, że stało się coś złego. Hilary Pearson nigdy nie dzwoniła do córki i jedynie nadzwyczajne wydarzenie mogło ją do tego skłonić.

– Chcę, żebyś przyjechała – stwierdziła matka bez zbędnych wstępów.

– Przecież będę we wtorek, a ślub Olivera jest dopiero w przyszłą sobotę.

– Chcę, żebyś przyjechała wcześniej. – Zabrzmiało to jak niepodlegający dyskusji rozkaz.

– Mam ci w czymś pomóc?

– Tak.

– Oliver… – zaczęła Lydie.

– To nie ma nic wspólnego z twoim bratem ani z jego ślubem – ostro ucięła matka. – Ward-Watsonowie zrobią wszystko, żeby ślub ich jedynej córki odbył się, jak należy.

– Tato! – krzyknęła Lydie w przerażeniu. – Czy jest chory?

Była bardzo związana z ojcem. Uważała, że los potraktował go okrutnie, wybierając mu złą i uszczypliwą żonę, czyli jej matkę.

– Twój ojciec jest w świetnej kondycji fizycznej, jak zwykle.

– Chcesz powiedzieć, że ma problemy psychiczne?

– zapytała coraz bardziej przerażona Lydie.

– Na miłość boską, nie! Jest tylko podenerwowany. Nie śpi. On…

– A czym się niepokoi?

– Powiem ci, kiedy tu przyjedziesz.

– Dlaczego nie powiesz mi teraz? – naciskała Lydie.

– Kiedy tu przyjedziesz!

– Mamo! Nie możesz trzymać mnie w niepewności – zaprotestowała Lydie.

– To nie są sprawy na telefon, – A niby kto miałby nas podsłuchiwać? W takim razie zadzwonię do ojca do biura.

– Ani mi się waż! On nie wie, że postanowiłam skontaktować się z tobą.

– Ale… ale…

– Poza tym twój ojciec nie ma już biura. On…

Co się dzieje, do cholery? – przebiegło przez głowę Lydie.

– Wróć do domu – powtórzyła oschle matka i odłożyła słuchawkę.

W pierwszym odruchu Lydie chciała do niej zadzwonić i wydusić prawdę, ale nie miałoby to większego sensu. Skoro matka powiedziała, że niczego nie zdradzi przez telefon, żadna siła nie zmusi jej do tego. Za to ojciec porozmawia z nią chętnie. Jednak za każdym razem, gdy Lydie wybierała jego numer, słyszała: „Połączenie nie może być zrealizowane”. Wtedy przypomniała sobie słowa matki: „Twój ojciec nie ma już biura”.

Lydie odłożyła słuchawkę i poszła poszukać swojej pracodawczyni. Donna była dla niej prawie jak siostra. W tej chwili bawiła się w pokoju z roczną Sophie i trzyletnim Thomasem. Lydie pracowała tu od trzech lat. W przyszłym tygodniu miała ich opuścić.

– Czyżbym słyszała telefon? – zapytała z uśmiechem Donna.

– Dzwoniła moja matka.

– Czy w domu wszystko w porządku?

– Co byś powiedziała, gdybym wyjechała trochę wcześniej?

– Jak to wcześniej? – Donna natychmiast przestała się uśmiechać. – To znaczy kiedy?

– Dzisiaj. Wiem, Donna, że sobie poradzisz. Jestem tego pewna.

– Rozumiem, że to jakaś ważna sprawa. Jasne, że sobie poradzę.

To wydarzyło się dziesięć godzin temu. Teraz Lydie dojeżdżała do domu. Czuła się strasznie, gdy wyjeżdżała stąd pięć lat temu. Skończyła osiemnaście lat i miała pracować jako opiekunka do dzieci. Pierwsza praca okazała się niewypałem, bo pan domu miał jakieś dziwne plany związane z jej osobą. Potem trafiła do Coopersów i zaczęła się opiekować Thomasem. Dzięki temu Donna i Mike mieli czas, by zrobić karierę, jednak gdy na świat przyszła Sophie, Donna z coraz większą niechęcią myślała o powrocie do pracy. W końcu doszli z mężem do wniosku, że poradzą sobie finansowo, ale będą musieli zrezygnować z opiekunki.

– Co o tym myślisz? – Donna chciała znać zdanie Lydie.

– Zastanów się, kiedy będziesz szczęśliwsza: robiąc karierę, czy opiekując się swoimi dziećmi.

Donna zastanowiła się przez chwilę.

– Zawsze żałowałam, że nie zajmowałam się Thomasem przez pierwsze lata – odpowiedziała. I to zadecydowało.

Lydie miała wyjechać w przyszły wtorek. Chciała być w domu kilka dni przed ślubem swojego brata. Wiedziała, że szybko znajdzie kolejną pracę, mogła nawet przebierać w ofertach. Przejechała przez bramę Beamhurst Court i zatrzymała się. Rozejrzała się dookoła. Kochała to miejsce. Posiadłość odziedziczy jej brat, ale o tym wiedziała od zawsze. Ta myśl nie psuła jej humoru, gdy tu wracała.

Wiedziała, że matka na nią czeka. Znowu zaczęła zastanawiać się, czym martwił się ojciec. Dlaczego odcięto linię telefoniczną w biurze? Zostawiła samochód na podjeździe, weszła do domu i w holu przywitała się z matką, która rozmawiała z gospodynią, panią Ross. Po ujrzeniu córki poleciła, by herbatę podano w salonie.

– Nie śpieszyłaś się zanadto – zauważyła, zamykając za sobą drzwi.

– Musiałam się spakować – rzekła spokojnie Lydie. – Skoro i tak skończyłam pracę, nie chciałam tam wracać po resztę rzeczy… Mamo, co się dzieje? Dzwoniłam do biura taty.

– Mówiłam, żebyś tego nie robiła – oświadczyła ostro matka.

– Nie zdradziłabym, że dzwoniłaś do mnie. Dlaczego numer jest odcięty? Gdzie jest ojciec? Powiedziałaś, że nie ma już biura. To niemożliwe. Przez lata…

– Twój ojciec nie ma ani biura, ani firmy – powiedziała dobitnie Hilary Pearson. – Stracił ją.

Oczy Lydie rozszerzyły się w zdumienia. Chciała zaprotestować, była pewna, że to jakiś głupi żart. Wiedziała jednak, że Hilary Pearson nigdy nie żartuje.

– To znaczy sprzedał?

– Nie. Zabrano mu ją.

– Co przez to rozumiesz? Ukradziono firmę?!

– Na jedno wychodzi. Bank położył na niej swoją łapę Zabrali wszystko, a teraz chcą jeszcze zabrać dom.

– Beamhurst Court? – zapytała przerażona Lydie.

– Wszyscy wiemy, jak jesteś związana z tym miejscem, ale bank zmusi nas, byśmy sprzedali dom na pokrycie długów. Chyba że coś z tym zrobisz.

– Ja? – Lydie czuła zamęt w głowie.

– Ojciec zapłacił tyle pieniędzy za twoją edukację. I po co? Pieniądze wyrzucone w błoto. Teraz możesz mu się odwdzięczyć.

Wiedziała, że, bardzo rozczarowała matkę. I jeszcze ta praca w charakterze opiekunki. Spojrzała na nią z niedowierzaniem. Odwdzięczyć się? Nie prosiła, by ją wysyłano do bardzo drogiej i ekskluzywnej szkoły z internatem. To był pomysł matki.

– Dziadek zostawił mi kilka tysięcy funtów.

– Wiesz, że nie możesz tknąć tych pieniędzy do dwudziestych piątych urodzin. Zresztą potrzebujemy dużo więcej, jeśli nie chcemy skończyć jak żebracy wyrzuceni z Beamhurst Court.

Lydie nie wierzyła własnym uszom. Nie może być przecież aż tak źle. Beamhurst Court należało do rodziny Pearsonów od pokoleń. Nie wierzyła, że mogą stracić rodową siedzibę.

– Powiedziałam twojemu ojcu, że jeśli stracimy dom, odejdę – z ledwie tłumioną furią powiedziała Hilary.

– Mamo! – wykrzyknęła Lydie.

Wiedziała, że teraz bardziej niż kiedykolwiek ojciec potrzebuje wsparcia swojej żony. Już chciała coś powiedzieć, ale weszła pani Ross i postawiła tacę z herbatą. Kiedy matka nalewała herbatę do filiżanek, Lydie próbowała się uspokoić.

– Co się stało? Wszystko było w porządku, gdy byłam tu cztery miesiące temu.

– Już sześć miesięcy temu nic nie było w porządku.

– Ale ja nic nie widziałam!

– Twój ojciec nie chciał, żebyś cokolwiek zauważyła. Powiedział, że nie zamierza cię niepokoić i że coś wymyśli.

– I nie udało mu się…

– Firmy nie ma, a bank domaga się pieniędzy.