– Może jesteś zmęczony? Dzięki, bardzo mi pomogłeś, ale jeżeli chcesz, to wracaj do domu – zasugerowała po chwili.
– Lydie, powiedz wprost, tylko szczerze: chcesz zostać sama?
– Nie.
– A więc zaraz pójdziemy na spacer. Gdy wyszli z domu, zapytała:
– Jak to się stało, że za mną jechałeś? Myślałam, że będziesz w drodze do Hertfordshire.
– Miałem coś, do załatwienia niedaleko ciebie. Wiedziałem, że będziesz wyjeżdżać koło szóstej, więc doszedłem do wniosku, iż pokażę ci drogę. Jeszcze raz chcę cię przeprosić za moje zachowanie.
Uśmiechnęła się.
Kiedy przechodzili koło kościoła, Lydie popatrzyła smutno w kierunku ławki, na której odpoczywały z ciotką w czasie wieczornych spacerów. Już nigdy tam nie usiądą.
– Chwila smutku? – zapytał.
– Poczucie winy.
– Chcesz o tym porozmawiać?
– Nie odwiedzałam jej tak często, jak mogłam.
– Zostałaś z nią w sobotę, potem miałaś się z nią zobaczyć w czwartek.
– Byłam u niej od poniedziałku do czwartku. – Nagle się zaczerwieniła. – Zrobiłam coś strasznego, Jonah.
– Zamkną cię za to? – zapytał z uśmiechem, lecz zaraz zorientował się, że sprawa jest naprawdę poważna.
– Nie mogę przestać kłamać. Zanim wzięłam od ciebie czek, nigdy nie kłamałam. A teraz? Najgorsze, że ciebie też wciągnęłam w to bagno.
– Może lepiej powiesz mi o wszystkim – powiedział łagodnie.
– Masz rację… – Milczała przez chwilę. – Umówiłam się z ciotką na czwartek, ale pojechałam do niej już w poniedziałek, bo nie chciałam być w domu. Bałam się, że utonę w tych wszystkich kłamstwach. Dlatego zostałam aż do czwartku.
– Bałaś się wrócić do domu?
– Tak.
– Co się stało?
– Zrobiłam coś strasznego – wydusiła w końcu. – W poniedziałek, kiedy powiedziałam ojcu o twoim telefonie, o tym, że wyjeżdżasz na cały tydzień, był bardzo poruszony. Chce jak najszybciej podpisać jakąś ugodę z tobą, ta sytuacja po prostu go zabija…
– Tak… – mruknął.
– Szepnął, że dłużej nie potrafi już czekać. Wyglądał jak ktoś powalony na deski, zdruzgotany klęską. Nie mogłam tego wytrzymać. Powiedziałam mu, że masz dla niego jakąś bardzo dobrą propozycję.
Spodziewała się wybuchu, lecz Jonah zapytał bardzo łagodnie:
– A jaka to ma być propozycja, Lydie?
– Powiedziałam, że nie podałeś mi żadnych szczegółów… Chciałam tylko, żeby choć na chwilę ojciec przestał się martwić.
– Proszę, powtórz słowo w słowo, co obiecałaś w moim imieniu.
Czuła, jak policzki płoną jej żywym ogniem.
– Tylko tyle, że masz jakąś propozycję. Gdybyś widział ten błysk nadziei w jego oczach…
– I kupił to?
– Wyznał, że gdy zastanawiał się, kto mógłby mu pomóc w tej koszmarnej sytuacji, na myśl przychodziłeś mu tylko ty…
– To wszystko?
– Tak. Ale gdy ojciec zaczaj mnie wypytywać…
– Wolałaś uciec. Rozumiem. Otworzyła drzwi domu.
– Przepraszam, Jonah. Zachowałam się haniebnie. Teraz będę musiała przyznać się do wszystkiego.
Delikatnie dotknął jej ramienia.
– Nic nie mów.
– Wymyśliłeś coś?
– Zostaw to mnie.
Widziała, że nic więcej z niego nie wyciągnie.
– Nie jesteś na mnie wściekły?
– Kłamałaś, by ratować swojego ojca. Co mam ci wybaczać? – Uśmiechnął się czarująco. – Mam szansę na filiżankę herbaty?
Pogawędzili jeszcze jakiś czas, wreszcie Jonah powiedział zdecydowanie:
– Lepiej sobie pójdę, zanim mnie wyrzucisz. – Wstał, odsuwając krzesło.
– Nie wyrzucę cię. – Uśmiechnęła się. – Dzięki za wszystko. Zabrałam ci mnóstwo czasu. – Pomyślała, że pewnie Jonah śpieszy się na randkę.
Gdy byli przy drzwiach, popatrzył w zielone oczy Lydie.
– Nie martw się, obiecuję, że coś wymyślę. Potem pocałował ją, a ona poczuła, iż ugięły się pod nią nogi. Jednak na myśl, że tej nocy będzie obejmował inną kobietę, odepchnęła go lekko.
– Kochanie, poczekaj, aż cię poproszę – szepnął jej w ucho.
– Kochanie, mam nadzieję, że nie poprosisz – odparowała z miejsca.
Jonah wybuchnął śmiechem.
– Uwierz mi, Lydie, będziesz wiedziała bez proszenia. Lydie zaniknęła drzwi, wróciła do pokoju i opadła na krzesło. Jonah pocałował ją, a ona, idiotka, go odepchnęła.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Oliver nie przerwał podróży poślubnej z powodu pogrzebu ciotki. Zresztą nigdy za bardzo się nie lubili. Ceremonia przebiegła spokojnie. Lydie zauważyła Jonaha, ale nie usiadł obok niej. Podszedł dopiero później, by zapytać, jak się miewa.
– W porządku.
Był przy niej, kiedy podszedł ojciec.
– Wrócisz z nami do domu? – zapytał Wilmot.
– Chętnie, dziękuję. Może jednak wolisz spotkać się innego dnia?
– Myślę, że nie obrazimy pamięci ciotki, jeśli podczas stypy chwilę porozmawiamy o interesach.
– Jak sobie życzysz, Wilmot.
– Zatem jesteśmy umówieni – powiedział ojciec, pożegnał się i odszedł do innych członków rodziny.
Gdy zostali sami, Lydie spytała:
– Wymyśliłeś coś?
– Wszystko w swoim czasie – szepnął Jonah.
Wiedziała, że nic więcej z niego nie wyciągnie. Podeszła do Muriel Butler, by podziękować jej za przybycie. Kiedy się odwróciła, koło Jonaha kręciła się już piękna kuzynka Kitty.
– Właśnie mówiłam Jonahowi, że widziałam go na ślubie Olivera, ale porwałaś go, zanim zostaliśmy sobie przedstawieni.
Lydie zawsze zazdrościła jej pewności siebie.
– Jak rozumiem, naprawiłaś już to przeoczenie? – zapytała sarkastycznie.
Widziała, jak Kitty pożera go wzrokiem.
– Chcesz wrócić ze mną, Lydie? – zapytał Jonah, gdy Kitty odeszła.
– Tak, oczywiście. Poczekaj, tylko powiem ojcu. Jednak nie musiała tego robić, bo Wilmot i tak sądził, że ona pojedzie z Jonahem. Właśnie podchodził z matką do auta, nie oglądając się na córkę.
– Co zamierzasz powiedzieć mojemu tacie? – spytała Lydie, gdy wsiedli.
– Na razie – odpowiedział ostrożnie – chcę, by to pozostało między mną a nim.
– Chyba mam prawo…
– Wtrącać się? – wszedł jej w słowo. – Niby tak, bo to również twoja sprawa, lecz czuję, że najpierw powinienem porozmawiać z twoim ojcem.
– Ale nie zdenerwujesz go?
– Mam nadzieję, że nie.
W salonie ludzie stali w grupkach, rozmawiając ze sobą. Widziała, jak ojciec znacząco spojrzał na Jonaha, którego Kitty nie odstępowała ani na krok. Po chwili ojciec poszedł w kierunku swojego gabinetu. Jonah przeprosił Kitty i udał się za nim. Rozmawiali pół godziny. Lydie spoglądała to na drzwi, za którymi zniknęli, to na zegarek. Kiedy wreszcie wrócili, nic nie mogła wyczytać z ich twarzy.
Jonah podszedł do niej i zaproponował:
– Przejdźmy się.
– Dobrze – odpowiedziała cicho. Wyszli na zewnątrz.
– No więc? – zaczęła bez ogródek. – Co masz mi do powiedzenia?
– Chcę się ożenić.
– Przecież jesteś wrogiem małżeństwa. – Jej zdumienie nie znało granic.
– Byłem.
– Pozwól, że ci pogratuluję, Jonah – powiedziała z trudem. Szczęśliwą wybranką zapewne była piękna blondynka. A Jonah twierdził, że już się nie spotykają.
– Dziękuję.
– To nagła decyzja, czy też przyszłą żonę znasz już dostatecznie długo?
– To drugie. Mam nadzieję, że zaaprobujesz mój wybór, Lydie.
Akurat! Miała ochotę wydrapać jej oczy.