Выбрать главу

– Czy ją znam? – zapytała w miarę spokojnie. Jonah nie odrywał od niej wzroku.

– To ty. Ty nią jesteś.

– Co?! – Lydie była kompletnie oszołomiona. – To jakieś kpiny…

– Nie żartowałbym z tak ważnej sprawy.

– Naprawdę masz zamiar ożenić się ze mną? – zapytała, z trudem panując nad głosem.

– Taki mam plan – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.

To ją wreszcie ocuciło. Spojrzała twardo na Jonaha.

– A ja mam inny. Nie wyjdę za ciebie.

– Owszem, wyjdziesz.

– Podaj choć jeden dobry powód – wycedziła.

– Mógłbym ich podać pięćdziesiąt pięć tysięcy – odpowiedział chłodno.

Poczuła się, jakby dostała w twarz.

– Ty draniu! – krzyknęła. – Taką transakcję zaproponowałeś mojemu ojcu?! – Spojrzała z pogardą na Jonaha. – Nie, nie zrobiłeś tego, bo już byś nie żył.

Jonah podszedł do niej.

– Oczywiście, że nic takiego mu nie proponowałem. I nie jestem draniem, tylko szukam wyjścia z bardzo zagmatwanej sytuacji. Zastanów się chwilę. Oboje wiemy, jak bardzo dumnym człowiekiem jest Wilmot. To, że wobec obcego człowieka, czyli mnie, ma dług, którego nie jest w stanie spłacić, spędza mu sen z powiek i na pewno zaczyna odbijać się na jego zdrowiu. Gdyby jednak wierzycielem był zięć, sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej.

– Dlatego wymyśliłeś to małżeństwo?

– Obiecałem, że znajdę jakieś wyjście.

– No i znalazłeś – stwierdziła z ironią. – Chcesz kupić sobie żonę. Kiedy na to wpadłeś? Od razu, gdy wręczałeś mi czek, czy trochę później?

– Lydie, daruj sobie kpiny. Przypominam, że to ty rozpętałaś tę aferę – powiedział stanowczo. – Miałem nadzieję, że twój ojciec coś wymyślił, ale tak się nie stało. Wilmot gorączkowo szuka pracy jako doradca, i z czasem pewnie ją znajdzie, ale jeszcze nie teraz. Najpierw musi ucichnąć wrzawa związana z jego bankructwem, a dopiero potem ludzie sobie przypomną, że jest świetnym i uczciwym biznesmenem. Gdy zorientowałem się, jak sprawy wyglądają, uznałem, że jedynym wyjściem jest nasz ślub. Gdy zostanę zięciem WUmota, zyskam mnóstwo sposobów, by bezboleśnie załatwić sprawę długu, jak to w rodzinie. Dlatego powiedziałem mu, że chcę cię prosić o rękę. Upewniłem się, czy akceptuje nasz związek, czy nie będzie cię od niego odwodził.

– No i?

– Bardzo się ucieszył. Stwierdził, że świetnie do siebie pasujemy i że na pewno będziesz szczęśliwa.

– Ale dlaczego ja?

– Dzięki temu małżeństwu twój ojciec przestanie się martwić, a ja będę miał piękną żonę.

Lydie zadumała się głęboko. Kochała Jonaha, ale cała ta sytuacja była wprost porażająca. Czuła się głęboko urażona, jej duma cierpiała. Jonah pociągał za sznurki, prowadził jakąś grę, której celu wciąż nie rozumiała.

– Słuchaj, Jonah – powiedziała cicho – to prawda, że swoimi kłamstwami rozpętałam tę aferę, ale przynajmniej intencje miałam czyste. Chciałam chronić ojca, nic więcej, nic mniej. Natomiast ty, ponoć biedna ofiara moich machinacji, manipulujesz wszystkimi wokół, ustawiasz wedle swojego widzimisię i jeszcze wmawiasz, że inaczej być nie może. Otóż może. – Spojrzała na niego ostro. – Wyznam wszystko ojcu i zacznę cię spłacać. Mam już propozycję pracy, i to od zaraz. Tatę też wreszcie ktoś zatrudni, wtedy raty staną się większe. Zmuszę również Olivera, by włączył się w tę sprawę, bo to on doprowadził ojca do bankructwa.

– Lydie…

– Nie przerywaj mi! – rzuciła ostro. – Zachowałeś się podle, próbując zmusić mnie do małżeństwa pod szantażem długu. – Spojrzała na niego z pogardą. – Pozostaje ci jeszcze ostatnia broń. Możesz zażądać natychmiastowego zwrotu pieniędzy. Jestem pewna, że już ci to chodzi po głowie.

– Lydie…

– Mówiłam, nie przerywaj! Wtedy będę nalegać, by sprzedać Beamhurst Court. To wszystko, co miałam do powiedzenia. Nie zatrzymuję cię, wracaj do siebie. Zresztą to rodzinna uroczystość, a ty jesteś obcy – wycedziła.

Jonah poczuł się zdruzgotany. Jego wspaniały plan okazał się wielkim niewypałem. Każda ze znanych mu kobiet piszczałaby z radości, gdyby siłą, szantażem, podstępem chciał zmusić ją do małżeństwa.

Ale nie Lydie. Łagodna i nieśmiała Lydie, która jednak, gdy uraziło się jej dumę, stawała się groźną lwicą. A on miał szczególny talent, by doprowadzać ją do furii.

Szlachetna, dobra i prostolinijna Lydie, która potrafiła kłamać tylko wtedy, gdy chodziło o dobro najbliższych. A on? Kręcił, manipulował, i w rezultacie przegrał. Czas zwijać manatki, pomyślał smętnie. Wróci do domu i pierwszy raz w życiu upije się na umór. Bo co mu innego pozostało?

Spojrzał na Lydie… i nabrał nadziei. W jej oczach była pogarda zmieszana ze złością, ale i coś jeszcze. Głębokie rozczarowanie. To on ją zawiódł, uznała, że jest inny, gorszy, niż myślała. Gdy udowodni, że nie jest cynicznym krętaczem, lecz co najwyżej głupcem, może uda się jeszcze wszystko naprawić.

– Lydie, dobrze, zaraz sobie pójdę, tylko mnie wysłuchaj.

– Masz trzy minuty.

– Dzięki… – Już wiedział, jak to rozegrać. – Masz rację, postąpiłem pochopnie. Powinienem był wcześniej omówić to z tobą.

– Co za bystry wniosek! – stwierdziła z ironią.

– Gdy siedem lat temu tworzyłem firmę, poza twoim ojcem wszyscy byli przeciwko mnie. Tak się po prostu złożyło, że zewsząd napotykałem niechęć lub wrogość. – Mocno przesadzał, ale dla wzmocnienia efektu musiał.

– Szybko zrozumiałem, że mogę Uczyć tylko na siebie. Nikomu nie ufałem, w tajemnicy nawet przed najbliższymi współpracownikami układałem plany i je realizowałem.

– Do czego zmierzasz?

– Do tego, że weszło mi to w krew. Najpierw coś robię, a potem mówię: „Widzicie? To było jedyne wyjście”. Tak samo zachowałem się również teraz. Tylko że akurat w tym wypadku to był koszmarny błąd. Za nic nie chciałem cię urazić' czy poniżyć, a jednak to zrobiłem. Przepraszam.

– Dzięki za psychologiczny wywód – sarknęła. – A teraz przystąp do rzeczy. Do czego zmierzasz w tych swoich pokrętnych działaniach?

– Naprawdę chcę się z tobą ożenić.

– Dlaczego?

– Bo się lubimy i pasujemy do siebie, a ja wreszcie dojrzałem do tego, by założyć rodzinę. A przy okazji zniknie problem długu.

To nie jest wyznanie miłości, pomyślała ze smutkiem. Nagle odeszła jej cała złość na Jonaha. Oczywiście zachował się fatalnie, rozgrywając to w taki sposób, ale…

Mimo zamętu, jaki czuła w głowie, wiedziała jedno: wprawdzie stanowczo powinna odrzucić tę propozycję, ale jeśli tak postąpi, nie daruje sobie tego do końca życia.

Gdyby miała trochę czasu, by się nad tym zastanowić… ale nie miała Ojciec czekał na jej decyzję. Liczył, że jego córka wyjdzie za świetnego faceta i będzie szczęśliwa, a sprawa długu zostanie rozwiązana bezboleśnie.

– Czy… – zawahała się. – Czy nasze małżeństwo będzie prawdziwe?

– Tak. Pragnę mieć dzieci.

Ja też, pomyślała.

– Jesteś pewien, że chcesz się ożenić?

– Całkowicie.

– A co będzie, jeśli się nie zgodzę? Jonah wzruszył ramionami.

– Będzie nas łączył tylko dług. Ustalimy realne warunki spłaty i tyle. Oczywiście Wilmot nie dopuści, by spadło to na ciebie. Wiesz o tym równie dobrze jak ja.

Oczywiście. Ojciec zażąda, by Jonah i Lydie unieważnili umowę i stanie na głowie, by uregulować wierzytelność. A najpewniej sprzeda posiadłość.

– Tak, wiem…

– Lydie, podjąłem już decyzję. Teraz twoja kolej.

– Zgoda – potwierdziła szybko i zaraz poczuła się, jakby miała zemdleć. Nogi miała jak z waty, migotało jej przed oczami. By nie upaść, oparła się o płot.