Выбрать главу

I nagle dotarło do niej. Nie wolno jej iść do ślubu, bo to będzie oszustwo! Wychodziła za niego, bo dał jej czek na pięćdziesiąt pięć tysięcy funtów, którego nie potrafiła spłacić. Miała zostać jego – żoną, żeby odciążyć finansowo ojca. Oczywiście kochała Jonaha, ale on o tym nie wiedział. Nienawidził być oszukiwany. Żenił się, bo doszedł do wniosku, że nadszedł jego czas, ale to była tylko część prawdy. Teraz, kiedy dostała spadek, nie musi już tego robić. Mogła sprzedać nieruchomość i zwrócić mu pieniądze. Wyjść za niego znaczyło – oszukać go.

– Jesteś bardzo blada – szepnął ojciec, kiedy mieli wejść do kościoła. – Dobrze się czujesz?

Powinna odwołać ślub.

– W porządku – odpowiedziała cicho.

Lydie czuła, jak strach zaciska jej gardło. Wtedy zabrzmiała muzyka i wszyscy wstali.

Może pójść do księdza, zastanawiała się. Szepnę mu, że muszę porozmawiać z narzeczonym. Podniosła wzrok.

Jonah czekał na nią przy ołtarzu. Poczuła, jak zaczyna brakować jej tchu. Kochała go i niczego bardziej nie pragnęła, jak zostać jego żoną. Szła w takt muzyki jak zaczarowana. Widziała twarz matki, brata, jego świeżo poślubionej żony. Widziała, że matka zabiłaby ją bez mrugnięcia okiem, gdyby teraz, w ostatniej chwili, odwołała ślub. Ojciec doprowadził ją do Jonaha. Stała koło mężczyzny, którego kochała i za chwilę miała powiedzieć słowa przysięgi. Z trudem panowała nad swoim głosem. Jonah odpowiadał pewnie i spokojnie. Potem delikatnie ujął jej dłoń i nałożył obrączkę. Drżącą dłonią włożyła obrączkę na jego palec.

– Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.

Jonah podniósł welon i delikatnie pocałował ją w usta. Rozległ się marsz weselny Mendelssohna. Po chwili, wsparta na ramieniu męża, wychodziła nawą główną. Dzwoniły wszystkie dzwony. Stali u szczytu schodów, a goście składali im życzenia. Fotografowie zwijali się jak w ukropie. Jonah nachylił się do niej i po chwili szepnął żarliwie:

– Wiem, że dzisiaj słyszałaś już wiele komplementów, ale brak mi słów, by wyrazić, jak pięknie wyglądasz.

– Dziękuję… – W uszach wciąż dźwięczało jej jedno zdanie: „Oszukałam go”.

– Ty drżysz. Może powinniśmy… – zaczął Jonah.

– Jonah. Ja… – przerwała.

– Co się stało?

Nie potrafiła mu powiedzieć, znienawidziłby ją. A przecież musiała to zrobić. Niestety ani przez moment nie byli sami. Życzenia, wzajemne prezentacje… Podszedł do nich Charlie Hillier. Jonah zmierzył go wzrokiem. Charlie złożył im życzenia i pocałował Lydie w policzek. Jonah przedstawił jej jakąś Katherine. Lydie miała nadzieję, że nie jest to jego dawna miłość.

W końcu usiedli. Posiłek był wyśmienity, nawet Hilary nie mogła się do niczego przyczepić. W trakcie przemówienia Ruperta, świadka i brata pana młodego, Lydie zrozumiała, że Katherine jest jego dziewczyną. Wznoszono kolejne toasty. Ostami mówił Jonah. Zakończył słowami;

– Nigdy nie pragnąłem niczego bardziej niż poślubić Lydie.

Gdyby to była prawda, zemdlałaby ze szczęścia, ale wiedziała, że tak nie jest. Wszyscy zaczęli klaskać. Widziała zamglone oczy teściowej i matki. Nawet Kitty ukradkiem ocierała', łzy. Lydie czuła się fatalnie. Chciała pójść do pokoju, żeby się przebrać, być znowu sobą. Przypomniała sobie o liście. Dlaczego przyszedł dopiero dzisiaj? W końcu poszła z druhnami na górę.

– Dobrze się czujesz, Lydie? – zapytała Donna. – Wyglądasz nie najlepiej.

– Wszystko w porządku, jestem tylko zmęczona. To był długi dzień.

– Dojedziecie do domu najpóźniej o dziewiątej, a potem dwa miesiące byczenia się na wyspie. – Donna uśmiechnęła się.

Lydie nie była tego taka pewna. Gdy porozmawia z Jonahem, będzie mogła zapomnieć o miesiącu miodowym.

Gdy wreszcie goście się rozjechali i młodzi małżonkowie zostali sami, Lydie nie była w stanie wykrztusić słowa. Co miała powiedzieć Jonahowi? Ze jego żona jest oszustką?

– Ależ to był dzień – powiedział Jonah, gdy wyjeżdżali poza bramę Beamhurst Court.

– Jonah…

Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Pogładził jej dłoń.

– Spróbuj się odprężyć, Lydie. Naprawdę nie gryzę. – Uśmiechnął się.

Boże! – pomyślała, on sądzi, że to przez niego jestem taka zdenerwowana. Że boję się nocy poślubnej.

Jednak to wszystko było nie tak. Tęskniła do jego ramion, do jego pocałunków. Nie widziała go od dwóch tygodni. Bardzo pragnęła być jego żoną. Ale kiedy zamykała oczy, widziała wypisane na czerwono słowo „Oszustwo”. Czy na tym właśnie miało opierać się ich małżeństwo?

– Zmęczona? – zapytał, parkując samochód przed Yourk House.

– To był bardzo długi dzień.

Podszedł, żeby otworzyć przed nią drzwi, Lydie chciała zrobić to samo. Zderzyli się, straciła równowagę. Nawet gdyby chciała, nie mogła mu uciec, Jonah trzymał ją mocno w ramionach. Lydie napotkała jego wyrozumiałe spojrzenie.

– Przestań się martwić, nie jestem potworem. – Delikatnie pogładził ją po ramieniu. – Nie musimy dzisiaj cementować naszego związku. Mamy całe dwa miesiące, żeby się do siebie zbliżyć. – Uśmiechnął się. – Nie musimy się śpieszyć.

Wpatrywała się w niego. Przez chwilę nie myślała o tym, jak bardzo go oszukała.

– Ty… ty nie chcesz się ze mną kochać? Roześmiał się.

– Och, Lydie – powiedział czule. – Pragnę cię bardziej, niż możesz to sobie wyobrazić, ale jeszcze bardziej pragnę tego, co jest dla ciebie dobre.

Porwał ją w ramiona i przeniósł przez próg Yourk House.

– Tradycji stało się zadość – szepnął, kiedy wnosił ją do domu, który od tej chwili miał się stać także i jej domem.

Lydie nie była pewna ani tego, co myśli, ani tego, co czuje. Serce biło jej jak oszalałe.

A może nic mu nie mówić? – pomyślała. Przecież pragnę z nim być. Po co mówić? A gdyby list od prawników nie przyszedł właśnie dzisiaj? Spędziłabym z mężem cudowne dwa miesiące. Do tego czasu na pewno zbliżylibyśmy się do siebie. Może Jonah zakochałby się we mnie? Kto wie, przecież…

Delikatnie postawił ją na podłodze. Nie ruszyła się. Nie chciała odejść od niego.

– Jestem pewien, że gospodyni zostawiła nam kolację – powiedział po chwili.

Lydie pokręciła głową.

– Ja… ja nie jestem głodna – odparła szybko, głosem, który jej samej wydawał się obcy.

– Wiem – podchwycił Jonah. – Mieliśmy ciężki dzień. Ci wszyscy goście, to całe zamieszanie, ani chwili tylko we dwoje. Może chciałabyś się położyć?

Zaczęła się trząść. Przerażony Jonah objął ją.

– Naprawdę tak bardzo przeraża cię myśl, że będziemy razem w jednym łóżku? – zapytał, uśmiechając się.

– Och, Jonah – szepnęła i poczuła, jak łzy spływają po jej policzkach.

Uśmiechnął się.

– Czy mam prawo pocałować moją świeżo poślubioną żonę?

Spojrzała na niego i miała wrażenie, że za chwilę serce wyrwie jej się z piersi. Nie mogła wydusić ani słowa. Jonah wziął jej milczenie za zgodę. Nachylił się i leciutko musnął wargami jej usta. Był bardzo delikatny i czuły. Potem odsunął się i głęboko spojrzał jej w oczy. Nie wiedziała, co w nich wyczytał. Jedno było pewne: nie miała nic przeciwko jego pocałunkom. Po chwili nachylił się ponownie i znowu ją pocałował, a ona zaplotła dłonie wokół jego szyi.

– Moja żona – szeptał, obejmując ją coraz mocniej.

Miała wrażenie, że ich ciała stapiają się w jedno. Kochała go tak bardzo. Chciała być jak najbliżej niego. Czuła, jak jego dłonie wędrują po jej ciele. Pragnęła go.

Nie miała prawa być jego żoną. Czuła, jak jego dłonie wślizgują się pod jej ubranie, jak delikatnie pieszczą plecy, jak rozpina zapięcie stanika. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Jego palce wędrowały po jej brzuchu, potem dotknęły piersi. Przywarła do niego jeszcze mocniej. Odchylił jej głowę do tyłu powoli, delikatnie, spojrzał na nią.