Выбрать главу

– Nie sądzisz, że będzie nam wygodniej na górze? – Schylił się, żeby ją podnieść i zanieść do sypialni.

– Nie! – wykrzyknęła.

Zamarł. Wpatrywał się w nią zdziwiony. Czyżby się pomylił?

– Nie? – powtórzył.

– Ja… ja nie mogę – wyjąkała.

Musiała odejść, zrezygnować ze szczęścia, z ukochanego mężczyzny.

Z bólem serca odwróciła się, zapięła stanik, poprawiła włosy. Jonah nie spuszczał z niej wzroku. Patrzył na nią wyrozumiale.

– W porządku – powiedział spokojnie. – Spróbujmy cofnąć się w czasie. Jeśli chcesz, przeproszę cię za to, co się stało. Jesteś tak atrakcyjna, że nie mogłem się opanować. Wybacz mi. Miałem wrażenie… ale pomyliłem się. Przepraszam. Chodźmy na górę, lecz lepiej będzie, jeśli tę noc spędzimy osobno.

– Jonah, to nie… – Bała się przyznać, że pragnie tego samego, co on, ale nie może, nie powinna. – Ja nie mogę – stwierdziła bezradnie.

– Powiedziałem ci, nie musimy robić tego dzisiaj.

– Nigdy nie będę mogła tego zrobić.

– Nigdy?

– Tak, nigdy, Jonah…

– Trochę poniosły cię nerwy – powiedział ciepło. – Nie martw się, odpocznij.

– Musimy anulować nasze małżeństwo – wyrzuciła wreszcie z siebie.

– Anulować?! Nie sądzisz, że ja też mam coś do powiedzenia w tej sprawie?

– Nie rozumiesz…

– Masz rację, nie rozumiem.

– Ja… ja cię oszukałam…

– Co to znaczy? Jak to oszukałaś?

– Mam pieniądze, to znaczy będę miała. Dużo więcej niż pięćdziesiąt pięć tysięcy. Dowiedziałam się o tym, gdy wychodziłam do kościoła. – I dodała drżącym głosem: – Nigdy nie powinnam była za ciebie wychodzić.

Nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Jonah na pewno się wścieknie i odeśle ją natychmiast do domu. Fakt, że go oszukała, będzie wspaniałym argumentem, by się jej pozbyć. Małżeństwo zostanie anulowane, zanim wyschnie atrament na świadectwie ślubu. Jednak Jonah najwyraźniej nie zamierzał pytać, czemu tak postąpiła.

Ku jej zdumieniu nie odrywał od niej oczu. Po chwili rzekł szorstko:

– Powiedziałaś przed chwilą, że nigdy nie powinnaś za mnie wychodzić. Może uczynisz mi ten zaszczyt i wyjaśnisz, czemu to zrobiłaś.

Lydie nie mogła oderwać od niego spojrzenia. Nie była na to gotowa. Nie wyszła za niego, żeby ratować ojca. Wiedziała to, zanim zobaczyła go czekającego przed ołtarzem. Kochała go i pragnęła zostać jego żoną. Ale nie powie mu o tym. Nie będzie w stanie. Tylko co w takim razie miała mu powiedzieć?

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

– Czemu za mnie wyszłaś, skoro wiedziałaś, że nie musisz tego robić? – zapytał ponownie, nie doczekawszy się odpowiedzi.

– Było za późno – wyjąkała – a matka zabiłaby mnie, gdybym odwołała wszystko w ostatniej chwili.

– Wcześniej się jej sprzeciwiałaś. – Jego twarz pociemniała. – Powiedziałaś, że mnie oszukałaś, ale to nie był dla ciebie aż tak wielki problem, wolałaś nie sprawić zawodu matce.

– To nie było… Ja… Bo… – wyrzucała z siebie kolejne sylaby. – Posłuchaj. Otrzymałam list od prawnika ciotki Alice. Przeczytałam go tuż przed wyjściem do kościoła.

– Chcesz powiedzieć, że ciotka zostawiła ci jakieś pieniądze?

– Zostawiła mi dom. Nawet nie wiedziałam, że do niej należy. Ale jej prawnicy…

– Więc poślubiłaś mnie, wiedząc, że po sprzedaży domu będziesz miała wystarczająco dużo pieniędzy, żeby spłacić dług? Bo, jak rozumiem, nie zamierzasz tam mieszkać? – Jego głos brzmiał chłodno.

Lydie kiwnęła głową.

– Z tego, co powiedział mój tata…

– Rozmawiałaś o tym z ojcem? Nie wierzę.

– Ojciec nie wie jeszcze o tym liście. Powiedział, że kilka lat temu ciotka Alice mogła bardzo tanio kupić dom i że gdyby to zrobiła, dom byłby wart teraz około stu pięćdziesięciu tysięcy funtów. – Lydie przełknęła z trudem. Kiedy odezwała się ponownie, jej głos drżał. – Gdy zwrócę ci pieniądze, zostanie wystarczająco dużo, żeby opłacić całą tę dzisiejszą uroczystość.

Jonah rozważał coś przez chwilę, wreszcie rzekł dobitnie:

– Wszystkie rachunki zostały już zapłacone. Lydie podniosła głowę.

Rachunki są zapłacone? A więc został tylko jej dług? Co to wszystko miało znaczyć? Walczyła ze sobą przez chwilę, aż w końcu zapytała:

– Ale to nie ty płaciłeś za ślub? Nie poprosiłeś rodziców, żeby przesłali rachunki na twój adres? Mój ojciec nigdy by na to nie pozwolił…

– Wierz mi, Wilmot może sobie w tej chwili bez problemu pozwolić na takie wydatki.

Lydie nie chciała uwierzyć w to, co usłyszała. Wiedziała przecież doskonale, że jej ojciec zbankrutował.

– Matka powiedziała mi, że niepotrzebnie martwię się o koszty ślubu… Teraz ty mi mówisz, że tata ma dużo pieniędzy. Nie wierzę ci.

– A dlaczego miałabyś wierzyć? – Ton jego głosu był dużo cieplejszy. – Usiądźmy. – Wskazał na sofę. – Wytłumaczę ci to.

– Nie ma czego wyjaśniać – przerwała Lydie. Nie miała zielonego pojęcia, co zamierzał jej powiedzieć, ale przerażała ją myśl, że mieliby usiąść obok siebie. – Oszukałam cię. Chcę, by nasze małżeństwo zostało anulowane i to wszystko.

Jonah wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę.

– Mylisz się, Lydie. To ja cię oszukałem. Ożeniłem się z tobą, ponieważ tego chciałem i nigdy się nie zgodzę na unieważnienie naszego małżeństwa.

Serce podskoczyło jej do gardła. Wiedziała, że chciał się ożenić, bo doszedł do wniosku, że to najwyższa pora, ale dlaczego właśnie z nią?

– Mogłeś ożenić się z kimkolwiek. To nie musiałam być ja… – O co chodziło z tym oszukiwaniem? Przecież to ona go oszukała. – To wszystko nie ma sensu.

– Jesteś wyczerpana i zdenerwowana. Może chcesz pójść do łóżka? Porozmawiamy o tym jutro, gdy dolecimy na wyspę.

– Nadal chcesz, żebyśmy pojechali w podróż poślubną? Przecież… (

– Czyżbyś tak szybko zapomniała? Gdy prosiłem cię o rękę, powiedziałem, że rozwód nie wchodzi w grę. Dotyczy to także anulowania małżeństwa.

Bezradnie opadła na sofę.

Jonah wziął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko. Wbiła wzrok w podłogę, by uciec przed jego spojrzeniem.

– Przepraszam. Wyszłam za ciebie, wiedząc, że będę mogła zwrócić dług.

– Przykro mi, że chcesz zwracać mi jakąkolwiek pożyczkę – odpowiedział Jonah. – Ale jeśli ma to poprawić twój nastrój, powiem ci, że pięćdziesiąt pięć tysięcy zostało zwrócone z powstałym procentem. To był pomysł twojego ojca. Od ponad dwóch tygodni ten mityczny dług już nie istnieje.

Wyprostowała się.

– Nie istnieje? – krzyknęła. – Kto go spłacił? Chcesz powiedzieć, że nie musiałam za ciebie wychodzić? Powiedziałeś… Powiedziałeś, że mnie oszukałeś. Co miałeś na myśli? – Wszystko się w niej gotowało. – Wmanewrowałeś mnie w małżeństwo? To niemożliwe. To nie miało żadnego sensu. – A jednak jakiś musi mieć, pomyślała. – Czy mógłbyś mi to wytłumaczyć? Kto spłacił dług, skoro mój ojciec nie ma pieniędzy? W ogóle wszystko mi wyjaśnij.

Jonah usiadł obok niej na kanapie, co pogorszyło jeszcze sprawę.

– Moja kochana – szepnął, delikatnie gładząc jej dłonie. – Ta chwila nadeszła szybciej, niż się spodziewałem. Ale może będzie lepiej, jeśli pewne sprawy wyjaśnimy na samym początku naszego małżeństwa.