Выбрать главу

– Wciąż się upierasz, że powinniśmy zostać małżeństwem? – zapytała drżącym głosem.

– To jedyne rozwiązanie.

– Mogę ci zapłacić, to znaczy będę mogła ci zapłacić.

– Twój ojciec już to zrobił.

– Mój ojciec nie ma żadnych pieniędzy.

– Teraz już ma.

– Jak to? Kilka miesięcy temu był zdesperowany. Sprzedał wszystko, co mógł. Skąd wziął pieniądze? Powiedz mi wreszcie, o co w tym wszystkim chodzi!

– Twój ojciec sprzedał połowę Beamhurst Court.

– To niemożliwe! Matka nigdy by się na to nie zgodziła. Nigdy!

– A jednak – powiedział spokojnie Jonah. Chciała wierzyć, że się przesłyszała. Ojciec sprzedał połowę Beamhurst Court. To jakaś bzdura. Jakim cudem Jonah wiedział tak wiele, skoro ona nie wiedziała nic?

– Powiedziałeś, że pięćdziesiąt pięć tysięcy zostało spłacone kilka tygodni temu.

– To prawda.

– Skoro ojciec oddał ci pieniądze i nie było już żadnego długu, dlaczego… Pozwoliłeś, żebym za ciebie wyszła, choć nie było już najmniejszego powodu, by tak się stało.

– Ależ był. Powiedziałaś ojcu, że miałem dla niego jakąś propozycję.

– Powiedziałeś, że poprosisz o moją rękę – przypomniała mu.

– To była tylko część.

– Część czego?

– Powiedziałaś, że ojciec jest przekonany, iż mam dla niego jakąś propozycję. Dodałaś także, że był gotów sprzedać Beamhurst Court, którym Oliver w ogóle się nie interesuje.

– Więc znalazłeś kupca dla mojego ojca? Kogoś, kto chce kupić tylko połowę posiadłości? Przecież to całkiem nierealne. Matka nie zgodziłaby się na to, by dzielić dom z kimkolwiek.

– Ja jestem tym kupcem, Lydie. Nie wierzyła własnym uszom.

– Co?! Przecież mieliśmy mieszkać w Yourk House.

– Beamhurst Court należy teraz do ciebie i twojego ojca.

– Jak to do mnie?

– Wiem, że kochasz to miejsce, dlatego odkupiłem połowę dla ciebie.

Lydie wpatrywała się w niego.

– Kupiłeś dla mnie pół domu? – wykrztusiła z trudem. – Boże! To musiało kosztować fortunę.

– Pamiętasz dzień pogrzebu ciotki? Kiedy wróciliśmy do domu, poszedłem do gabinetu twojego ojca.

– Powiedziałeś, że oświadczysz się o moją rękę. Że jeśli będziesz należał do rodziny, to ojcu będzie… – nie dokończyła.

Jonah uśmiechnął się.

– Zięć czy nie zięć, twój ojciec spłaciłby mnie co do grosza. Taki po prostu jest.

– Ale… Czyżbym była aż tak naiwna?

– Nie. Żaden ojciec nie mógłby marzyć o lepszej córce. Kiedy byliśmy w gabinecie, wyznałem, że bardzo chciałbym pojąć cię za żonę, a potem złożyłem mu propozycję.

– Ale nie miałeś żadnej propozycji.

– Twój ojciec wie, jak bardzo kochasz Beamhurst. Wyjaśniłem mu, że chciałbym podarować ci część majątku w prezencie ślubnym.

– Och, Jonah – szepnęła, nie mogąc się powstrzymać.

– Mój ojciec zgodził się ot, tak sobie?

– Chciał się nad tym zastanowić, ale od razu wiedziałem, że spodobał mu się ten pomysł. Kiedy wróciliśmy z naszego spaceru…

– Kiedy poprosiłeś mnie, żebym za ciebie wyszła?

– wtrąciła Lydie. Miała wrażenie, że wszystko wiruje jej w głowie.

– Tak. Wilmot już to i owo przemyślał. Zaproponował, żebyśmy poszli do jego gabinetu i omówili szczegóły. Twój ojciec przeanalizował dobre strony tego układu, fakt, że będzie mógł uregulować dług w stosunku do mnie i że zostanie mu jeszcze sporo pieniędzy. Zanim wyceniono profesjonalnie całą posiadłość, uświadomił mi, że twój brat tak czy inaczej odziedziczy swoją część. Umówiliśmy się, że jeśli Oliver zmieni zdanie, gwarantuję, że sprzedasz mu swoją część. Zrobiłem to, pod warunkiem że będziemy mieli prawo pierwokupu, jeśli Oliver zrezygnuje z majątku.

Lydie nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała.

– I mój ojciec zgodził się na to wszystko?

– Dokonaliśmy transakcji dwa tygodnie temu, oczywiście w największej tajemnicy. Powiedziałem, że chciałbym wręczyć ci akt własności podczas podróży poślubnej. Dokument zaświadcza, że współwłaścicielką Beamhurst Court jest Lydie Marriott.

Lydie Marriott – to brzmiało cudownie.

– A moja mama? Nie sprzeciwiała się?

– Wilmot łatwo ją przekonał do tego pomysłu. Koniec końców, twój ojciec na nowo odzyskał spokój i był szczęśliwy. Twoja matka miała pieniądze i mogła wyprawić ci ślub, o jakim marzyła. A ty, Lydie… – Jonah uśmiechnął się do niej… – Pragnę, żebyś była szczęśliwa, lecz anulowanie naszego małżeństwa nie wchodzi w grę. Wybacz.

Bardziej niż czegokolwiek na świecie pragnęła być jego żoną, kochała Beamhurst, ale wszystko razem przerastało ją. Nie rozumiała, jak Jonah mógł kupić dla niej połowę posiadłości!

– To za dużo! Rozwiązałeś wszystkie problemy mojej rodziny, ale… – Przerwała na chwilę. – A ty? Co będziesz z tego miał?

– Bardzo dużo. Wilmot, którego niezwykle cenię, może spać spokojnie. No i, co najważniejsze, mam ciebie.

Lydie spojrzała na niego. Wyglądał cudownie. To był mężczyzna, któremu przysięgała przed ołtarzem. Została jego żoną, lecz… czy to wystarczy?

– Czy to w porządku, żeby związać się z kimś bez miłości? – Opuściła twarz, nie chcąc, by widział, jak ważna jest dla niej jego odpowiedź.

Zapanowało długie i krępujące milczenie. Teraz była już pewna, że Jonah nic do niej nie czuje. Ta cisza zabijała ją.

A on tak bardzo się bał powiedzieć to, co powiedzieć musiał.

– Dlaczego uważasz, że bez miłości? Przecież to nieprawda.

Kiedy dotarł do niej sens tych słów, zerwała się na równe nogi. Nie panowała już nad uczuciami.

– A więc wiesz, że jestem w tobie zakochana? – wyjąkała przerażona.

Jonah zamarł bez ruchu.

– Co powiedziałaś?!

– Nic! – Lydie wycofała się natychmiast. – Coś ci się przesłyszało.

Jednak nie zamierzał odpuścić.

– Powiedziałaś, że mnie kochasz. – Pokręcił głową, jakby wciąż nie dawał temu wiary. – Lydie Marriott, nie zaczynajmy naszego małżeństwa od kłamstw. Musisz mi powiedzieć, czy naprawdę czujesz do mnie cokolwiek.

– To bez znaczenia. – Starała się, by jej głos brzmiał beznamiętnie.

– To ma znaczenie!

Stali naprzeciw siebie bez ruchu.

– Dlaczego?

– Dlaczego? Ponieważ… Ponieważ ożeniłem się z tobą tylko dlatego, że tego chciałem.

– Zrobiłeś to dla mojego ojca.

– Ani Wilmot, ani nikt inny nie miał nic wspólnego z tą decyzją. Ożeniłem się, bo tego właśnie pragnąłem najbardziej na świecie.

– Mówiłeś, że zrobiłeś to, bo czułeś, że nadszedł czas, by to zrobić.

– Lydie, nie tylko ty potrafisz kłamać.

– To znaczy…

– Ale teraz mówię prawdę i już nigdy więcej cię nie okłamię. Przysięgałem ci dziś przed ołtarzem, ponieważ chcę spędzić resztę życia u twego boku.

Miała wrażenie, jakby nagle w całym pokoju zabrakło powietrza. Z trudem łapała każdy oddech.

– Ożeniłeś się dla mnie… dla mnie samej? – szepnęła.

– Ożeniłem się z tobą, ponieważ kiedy obudziłem się pewnego dnia, zrozumiałem, że jestem w tobie beznadziejnie zakochany.

Lydie wpatrywała się w Jonaha.

– Nie, to niemożliwe. Mówisz tak, żebym nie czuła się jak kompletna idiotka.

– Od dziś nie będziemy już kłamać.

– Nie wierzę… miałbyś zakochać się we mnie?

– Proszę, podejdź do mnie. Pozwól, bym cię przytulił, przekonał, że mówię prawdę.

Zrobił krok w jej stronę, ale cofnęła się przestraszona. Wiedziała, że jeśli jej dotknie, przepadnie w jego ramionach. Usłyszy tylko to, co będzie chciała usłyszeć.