Выбрать главу

Żegnaj, o kasztanku,

Ja odchodzę, znikam,

A wilgoć i błoto buty me przenika.

Wysłałem wiersz do BBC. Na kopercie napisałem „pilne".

15 Niedziela

Druga wielkim poście

W domu bardzo spokojnie. Ojciec pali papierosy w pokoju gościnnym, mama w sypialni.

Oboje niewiele jedzą.

Pan Lucas dzwonił do mamy trzykrotnie. Ona za każdym razem odpowiadała: "Jeszcze nie, jeszcze za wcześnie". Prawdopodobnie zapraszał ją na drinka do pubu, żeby zapomniała o kłopotach.

Ojciec zabrał stereo do swojego pokoju. Nastawia płyty Jima Reevesa i wpatruje się w okno. Zaniosłem mu filiżankę herbaty, powiedział zdławionym głosem: "Dziękuję, synu".

Kiedy zaniosłem herbatę mamie, przeglądała stare listy, pisane ręką ojca i powiedziała:

"Adrianie, co ty sobie o nas myślisz?" Odpowiedziałem, że zdaniem Ryśka Cytryny, młodzieżowego przywódcy, rozwód jest wyłącznie winą układu społecznego. A mama na to: "Do diabła z układem społecznym ".

Uprałem i wyprasowałem na jutro szkolny mundurek. Robię się zupełnie dobry w pracach domowych.

Moje pryszcze są tak straszliwe, że nawet nie mogę się zmusić do pisania o nich. W szkole wszyscy będą się ze mnie wyśmiewać.

Czytam "Człowieka w żelaznej masce". Wiem dokładnie, co on odczuwa.

Poszedłem do szkoły. Była zamknięta. Wśród tych wszystkich kłopotów zapomniałem, że są ferie. Nie miałem ochoty wracać do domu, więc poszedłem do Berta Baxtera. Oświadczył, że był u niego opiekun społeczny, który obiecał załatwić nową budę dla Szabli, ale nie pomoc domową (dla Berta, nie dla Szabli).

W zlewie były znowu naczynia z całego tygodnia. Bert twierdzi, że zostawia je dla mnie, ponieważ tak dobrze zmywam. W trakcie zmywania wyznałem Bertowi, że moi rodzice się rozwodzą. Powiedział, że nie popiera rozwodów. Sam był żonaty przez trzydzieści pięć nieszczęsnych lat i nie widzi powodu, żeby, komu innemu miało to być oszczędzone. Ma podobno czworo dzieci, ale żadne z nich do niego nie przychodzi. Dwoje jest w Australii, więc sądzę, że trudno mieć do nich pretensje, ale pozostała dwójka powinna się wstydzić. Bert pokazał mi zdjęcia swojej nieżyjącej żony. Zrobiono je pewnie przed wynalezieniem chirurgii plastycznej. Bert przyznał, że kiedy się żenił, pracował, jako stajenny (stajenny robi coś przy koniach) i dopóki nie zaczął pracować na kolei, nawet nie zauważył, że jego żona przypomina konia. Zapytałem, czy chciałby znowu zobaczyć konia. Powiedział, że tak, więc go zabrałem do Pączka.

Dojście tam zajęło nam całe wieki. Bert szedł strasznie wolno i co chwila przysiadał na murkach ogrodowych, ale w końcu dotarliśmy na miejsce. Bert stwierdził, że Pączek nie jest koniem, tylko kucykiem – klaczą. Nie przestawał go poklepywać i powtarzać: "No i kto jest taką ślicznotką, co?" Potem Pączek zaczął biegać, więc usiedliśmy na wraku samochodu i Bert zapalił woodbine'a, a ja zjadłem batonik Mars. Później poszliśmy z powrotem do domu Berta. Kupiłem paczkę chińskiego gulaszu z grzybami i krem toffi, więc Bert chociaż raz zjadł przyzwoity posiłek.

Oglądaliśmy w telewizji "Pebble Mill at One", a potem Bert pokazał mi stare zgrzebła i fotografie wielkiego domu, w którym pracował jako chłopiec. Oświadczył, że właśnie wtedy musiał stać się komunistą, ale zasnął, zanim mi wytłumaczył, dlaczego.

Kiedy wróciłem do domu, nikogo nie było, więc puszczałem płyty "Abby" na cały regulator, dopóki głucha sąsiadka nie zaczęła walić w ścianę.

1 7 Wtorek

Dzień św. Patryka. Święto w Irlandii Północnej i Republice Irlandii

Przeglądałem "Big and Bouncy". Zmierzyłem mojego. Ma jedenaście centymetrów.

Pan O'Leary, który mieszka po drugiej stronie ulicy, był pijany o dziesiątej rano! Wyrzucono go od rzeźnika, bo nie przestawał śpiewać.

18 Środa

Rodzice rozmawiają z adwokatami. Myślę, że walczą o to, kto będzie się mną opiekować.

Stanę się rozszarpywanym na wszystkie strony, a moje zdjęcie znajdzie się w gazetach. Mam nadzieję, że do tej pory znikną mi pryszcze.

19 Czwartek

Pan Lucas wystawił swój dom na sprzedaż. Mama twierdzi, że wstępna cena wynosi trzydzieści tysięcy funtów!

Co on zrobi z taką sumą?

Mama mówi, że kupi inny, większy dom. Zastanawiam się, do jakiego stopnia można zgłupieć. Gdybym ja miał trzydzieści tysięcy funtów, wędrowałbym po świecie, gromadząc doświadczenia.

Nie wziąłbym jednak z sobą żadnych prawdziwych pieniędzy, ponieważ gdzieś czytałem, że wszyscy cudzoziemcy to złodzieje. Zaszyłbym sobie w spodnie czeki podróżne wartości trzech tysięcy funtów. A przed wyjazdem:

a) wysłałbym Pandorze trzy tuziny czerwonych róż;

b) b) zapłaciłbym pięćdziesiąt funtów okupu, żeby zatkać Barry Kenta;

c) kupiłbym najlepszy rower wyścigowy przejechałbym na nim przed domem Nigela;

d) zamówiłbym olbrzymi kontener drogiego jedzenia dla psów, żeby pies był należycie odżywiany podczas mojej nieobecności;

e) wynająłbym gosposię dla Berta Baxtera;

f) dałbym każdemu z moich rodziców po tysiąc funtów, żeby się nie rozstawali.

Wróciłbym z wyprawy po świecie wysoki, opalony, pełen ironii płynącej z doświadczenia, a

Pandora płakałaby wieczorami w poduszkę, żałując utraconej szansy zostania panią Adrianową

Mole. W rekordowym czasie zdobyłbym kwalifikacje weterynarza i wtedy kupiłbym dom na wsi. Jeden pokój przerobiłbym na gabinet, żeby mieć jakieś spokojne miejsce, gdzie mógłbym być intelektualistą.

Na pewno nie zmarnowałbym trzydziestu tysięcy funtów na kupno połowy domu -bliźniaka!

20 Piątek

Pierwszy dzień wiosny. Pełnia księżyca

Dzisiaj pierwszy dzień wiosny. Magistrat poprzycinał wszystkie wiązy wzdłuż Elm Tree

Avenue.

21 Sobota

Moi rodzice odżywiają się osobno, o różnych porach, toteż zjadam zazwyczaj sześć posiłków dziennie, bo nie chcę nikomu robić przykrości.

Telewizor jest teraz w moim pokoju, ponieważ nie mogli ustalić, do kogo należy. Mogę oglądać w łóżku horrory późno w nocy.

Zaczynam nabierać pewnych podejrzeń co do uczuć mamy wobec pana Lucasa. Znalazłem liścik, który od niego dostała. "Paulino, jak długo jeszcze? Na miłość boską, odejdź ze mną. Twój na zawsze, Bimbo".

Wprawdzie podpis brzmiał "Bimbo", ale wiedziałem, że to od pana Lucasa, bo napisane było na odwrocie rachunku-monitu, który przysłała mu elektrownia.

Ojciec powinien się o tym dowiedzieć. Schowałem ten liścik pod materac, razem z numerami "Big and Bouncy".

22 niedziela

Trzecia w wielkim poście. Początek czasu letniego w Wielkiej Brytanii

Dzisiaj są urodziny babci, kończy siedemdziesiąt sześć lat i na tyle wygląda. Zaniosłem jej urodzinową kartkę i roślinę w doniczce, która nazywa się tygrysia lilia, co w obcych językach brzmi Dieffenbachia. W ziemię wetknięta była plastykowa etykietka z napisem: "Uwaga! Sok tej rośliny jest trujący!"

Babcia zapytała, kto wybrał akurat tę roślinę. Powiedziałem, że mama.

Babcia jest bardzo zadowolona z rozwodu rodziców. Oświadczyła, że zawsze dostrzegała w mamie skłonność do rozwiązłości i teraz się okazało, że miała rację.

Nie miałem ochoty wysłuchiwać podobnych uwag o mamie, więc wróciłem do domu.

Udawałem przed babcią, że idę się spotkać z przyjacielem. Ale tak naprawdę to nie mam już przyjaciela, pewnie, dlatego, że jestem intelektualistą. Przypuszczam, że ludzie trochę się mnie obawiają. Zajrzałem do słownika, żeby sprawdzić, co znaczy "rozwiązłość". Nie jest to bardzo miłe.