– I dlatego istnieją kursy dla dorosłych – powiedziała kwaśno Sarah.
– No tak, ale nie mam ochoty chodzić na kurs z bandą nieudaczników – wyjaśniła Carrie.
– Znam sporo osób, które pokończyły kursy dla dorosłych. Niektóre są świetne – powiedziała Brigid.
– Jaki to był nasz ulubiony? – spytała Rita. – A tak, kurs S &M. Jak być domina.
– No cóż, chłosta to raczej jedyny sposób na to, by mój mąż nie zasypiał – przyznała Brigid. – Małżeński seks.
Lucy zaśmiała się perliście.
Podmiejska niespodzianka: bidet
Carrie podniosła się i ziewnęła.
– Czy ktoś wie, gdzie jest toaleta?
Ale Carrie nie poszła do toalety. Nie była też wcale taka pijana, na jaką wyglądała. Na paluszkach skradała się na górę po schodach wyłożonych orientalnym dywanem, myśląc o tym, że Jolie z pewnością wiedziała, jaki to rodzaj orientalnego dywanu, bo takie właśnie rzeczy powinno się wiedzieć, jeśli jest się żoną bogatego bankiera i urządza się jego dom na przedmieściach.
Weszła do sypialni Jolie. Na podłodze leżał gruby, biały dywan, wszędzie stały zdjęcia w srebrnych ramkach, kilka profesjonalnie zrobionych ujęć Jolie w kostiumie kąpielowym, z długimi jasnymi włosami przerzuconymi przez ramię.
Carrie długo przypatrywała się fotografiom. Jak by to było być na miejscu Jolie? Jak to się stało? Jak znajdujesz kogoś, kto się w tobie zakochuje i daje ci to wszystko? Ona ma trzydzieści cztery lata i nigdy nie była nawet blisko czegoś takiego, i są szansę, że pewnie nigdy nie będzie. A dorastając, wyobrażała sobie, że będzie miała takie właśnie życie. Będzie je miała, bo po prostu tego chce. Jednak mężczyźni, których chciała, nie chcieli takiego życia albo jej. A z kolei ci, którzy chcieli, byli zbyt nudni. Weszła do łazienki. Od sufitu do podłogi czarny marmur. I bidet. Może podmiejscy mężowie nie bawią się w te klocki, jeśli żony nie są świeżo podmyte. Nie to co faceci z city. I wtedy omal nie wrzasnęła. Na ścianie wisiało wielkie, kolorowe zdjęcie Jolie, w stylu Demi Moore. Była naga poza cieniutkim rozchylonym z przodu peniuarem, który obnażał monstrualne cycki i ogromny brzuch. Jolie dumnie patrzyła w obiektyw, dłoń trzymała tuż nad pępkiem, który był wypchnięty jak mała antenka. Carrie spuściła wodę i bez tchu zbiegła po schodach.
– Już otwieramy prezenty – zganiła ją Brigid.
Carrie usiadła na krześle obok Mirandy.
– Co ci jest? – spytała Miranda.
– Zdjęcie. W łazience przy sypialni. Zobacz – szepnęła.
– Przepraszam – rzuciła Miranda, wychodząc z pokoju.
– Co ty wyprawiasz? – spytała teraz Jolie.
– Nic – odpowiedziała Carrie. Patrzyła na przyszłą pannę młodą, która trzymała w górze parę czerwonych, jedwabnych majteczek bez krocza, ozdobionych czarną koronką. Wszyscy się śmiali. Bo tak właśnie się robi na panieńskich wieczorach.
Mam dreszcze
– Aż trudno uwierzyć w to zdjęcie, nie? – spytała Miranda. Kiwały się leniwo w pociągu zmierzającym do miasta.
– Jeśli kiedykolwiek jeszcze będę w ciąży – powiedziała Belle – zamknę się w domu na dziewięć miesięcy. Nikt mnie nie zobaczy.
– A ja chyba mogłabym się dostosować – rzuciła melancholijnie Sarah, patrząc przez okno. – Mają domy i samochody, i piastunki do dzieci. Ich życie wydaje się takie łatwe. Jestem zazdrosna.
– Ale co robią całymi dniami? To bym chciała wiedzieć – powiedziała Miranda.
– Nawet nie mają seksu – dodała Carrie. Myślała o swoim nowym chłopaku, Mr. Bigu. W tej chwili wszystko szło wspaniale, ale co będzie za rok, dwa lata – jeśli w ogóle tak długo to potrwa?
– Nie macie pojęcia, czego się dowiedziałam o tej Brigid – powiedziała Belle. – Kiedy wy byłyście na górze, Jolie wciągnęła mnie do kuchni.
– Bądźcie miłe dla Brigid – poprosiła. – Niedawno nakryła swojego męża, Tada, in flagranti z inną kobietą.
Tą trzecią okazała się najbliższa sąsiadka Brigid, Susan. Susan i Tad oboje pracowali w city i przez ostatni rok podwozili się codziennie na pociąg. Brigid znalazła ich o dziesiątej wieczorem, pijanych, w samochodzie zaparkowanym przy bocznej alejce w dole ulicy. Brigid wyprowadzała wtedy psa. Otworzyła drzwi samochodu i klepnęła Tada w goły zadek. „Wheaton ma grypę i chce powiedzieć tatusiowi dobranoc” – powiedziała i wróciła do domu. Przez następny tydzień udawała, że nic się nie stało, a Tad coraz bardziej i bardziej się denerwował, czasem po dziesięć razy dziennie dzwonił do niej z biura. Za każdym razem, kiedy usiłował o tym porozmawiać, ona zaczynała mówić coś o jednym z ich dwojga dzieci. W końcu, w sobotni wieczór, kiedy Tad upalał się marychą i miksował margarity na tarasie z tyłu domu, oznajmiła: „Jestem znów w ciąży. Już w trzecim miesiącu. Więc tym razem nie musimy się obawiać poronienia. Nie cieszysz się, kochanie?” A potem chwyciła cały dzbanek margarity i wylała mu na głowę.
– Typowe – skomentowała Carrie, czyszcząc sobie paznokcie skrawkiem tekturki od zapałek.
– Jestem taka szczęśliwa, że mojemu mężowi mogę ufać – westchnęła Belle.
– Mam dreszcze – powiedziała Miranda. Widziały już city. Mroczne i brązowe, zaczęło się rozświetlać w momencie, gdy pociąg przejeżdżał przez most. – Muszę się napić. Kto idzie?
Po trzech koktajlach w lei Carrie zadzwoniła do Mr. Biga.
– Heja, hej – powiedział. – I jak tam?
– Okropność – zachichotała. – Wiesz, jak takich imprez nienawidzę. Gadały tylko o dzieciakach i prywatnych szkołach, i jak kogoś tam wykluczono z klubu, i jak jedna z bab do dzieci rozbiła nowego mercedesa. – Słyszała, jak Mr. Big wypuszcza dym z cygara.
– Spoko mała, przywykniesz do tego – powiedział.
– Nie sądzę – oznajmiła.
Odwróciła się i spojrzała w głąb lokalu. Miranda zagarnęła dwóch facetów z sąsiedniego stolika, jeden był już głęboko pogrążony w rozmowie z Sarah.
– Ratunku. Przyjdź do Bowery Bar – powiedziała i odwiesiła słuchawkę.
11
Kiedy kobiety z city wracają do domu po wizycie u swoich zamężnych i dzieciatych przyjaciółek, mogą im się przytrafiać niemiłe rzeczy.
Rano, po tym jak Carrie, Miranda, Belle i Sarah wróciły z panieńskiego przyjęcia w Greenwich, rozdzwoniły się telefony.
Sarah skręciła nogę w kostce, jeżdżąc na łyżworolkach o czwartej nad ranem. Miranda uprawiała seks z jakimś facetem na imprezie, w garderobie, bez kondomu. Carrie zrobiła coś tak wariackiego, że była pewna, iż to koniec jej krótkiego związku z Mr. Bigiem. I nikt nie mógł znaleźć Belle.
Łysy koleś
Miranda wcale nie miała zamiaru iść na tę imprezę ani tym bardziej odstawiać czegoś, co nazywała „imitacją Glenn Close”.
– Już miałam wyjść z baru, wrócić do domu i porządnie się wyspać, żeby w niedzielę popracować.
To właśnie jedno z dobrodziejstw bycia niezamężną, bezdzietną i samotną. Możesz pracować w niedzielę. Natomiast Sarah chciała iść na imprezę.
– Zawsze możesz złapać dobre kontakty – powiedziała.
Sarah jako właścicielka firmy public relations była na nie ustannych łowach „kontaktów”, co można też przetłumaczyć jako „randek”. Impreza była na Wschodniej Sześćdziesiątej Czwartej Ulicy. W domu jakiegoś starszego, bogatego gościa. Pełno kobiet w czarnych sukniach, z praktycznie identycznym odcieniem blond włosów. Taki typ kobiet zawsze bywa na imprezach u starych, bogatych facetów, i zawsze przyprowadzają ze sobą koleżanki. Były tam więc szwadrony kobiet szukających mężczyzn i udających, że tego nie robią.