Walden właśnie został partnerem w dużej firmie prawniczej i niedawno zaręczył się z panią dermatolog. Stephen był od trzech lat w stałym związku. Był producentem programu telewizyjnego dużej sieci. Narzeczona Waldena wyjechała z miasta na konferencję o kolagenie. Walden zawsze kiedy zostawał sam, czuł się samotny. To mu przypominało czasy, kiedy naprawdę był samotny przez wiele miesięcy, które ciągnęły się jak całe lata. I wtedy zawsze pojawiało się to samo wspomnienie. Wspomnienie kobiety, dzięki której poczuł się wtedy lepiej. I tego, co jej zrobił.
Walden poznał ją na imprezie pełnej bardzo pięknych ludzi. Jak na Manhattan przystało, ona też była ładnie ubrana, w krótką czarną sukienkę, podkreślającą piersi, które i tak były raczej pokaźne, ale twarz miała skromną. Przy tym piękne, długie, czarne włosy. Kręcone.
– One zawsze mają jedną rzecz naprawdę wspaniałą – powiedział Walden i pociągnął łyk martini.
Coś było w tej dziewczynie, Libby. Siedziała na kanapie, sama, i wcale nie wyglądało na to, że czuje się nieswojo. Podeszła do niej inna dziewczyna, piękna dziewczyna, pochyliła się, szepnęła coś do ucha Libby, a Libby się zaśmiała, ale nie wstała. Walden stał z boku kanapy i popijał piwo prosto z butelki. Zastanawiał się, do której z dziewczyn podejść, czekał na okazję. Libby uchwyciła jego wzrok i uśmiechnęła się. To było miłe. Przysiadł się do niej, traktując to jako chwilową przystań.
Cały czas myślał, że zaraz wstanie i podejdzie do którejś z tych ślicznych dziewczyn, ałe tego nie zrobił. Libby skończyła college w Columbia University, magisterium robiła na Harvardzie. Rozmawiali o prawie. Opowiedziała mu swoje dzieciństwo, jak dorastała z czterema siostrami w Karolinie Północnej. Miała dwadzieścia cztery lata, dostała stypendium na badania naukowe. Pochyliła się i zdjęła włos z jego swetra.
– Mój – stwierdziła ze śmiechem.
Rozmawiali bardzo długo. On skończył drugie piwo.
– Masz ochotę iść do mnie? – spytała.
Miał. Wyobrażał sobie, że doskonale wie, jak to się skończy. Będą się kochać przez jedną noc, rano on wróci do siebie i natychmiast o wszystkim zapomni. Jak większość mężczyzn w Nowym Jorku z mety klasyfikował kobiety. Przypisywał je do kategorii: na jedną noc, potencjalna dziewczyna albo gorący, dwutygodniowy romans. Wtedy sypiał jeszcze z wieloma kobietami i cóż, czasem zdarzały się pełne łez sceny w korytarzu, a czasem i coś gorszego.
Libby zdecydowanie należała do kategorii „na jedną noc”. Nie była dość ładna, żeby z nią chodzić, żeby się z nią pokazać wśród ludzi.
– Ale co to dokładnie znaczy? – przerwał Stephen.
– Po prostu uważałem, że jest brzydsza ode mnie – wyjaśnił Walden.
Kiedy dotarli do mieszkania – skromnych dwóch pokoi w wieżowcu przy Trzeciej Alei, które dzieliła z kuzynką – Libby otworzyła lodówkę i wyjęła piwo. I dopiero kiedy się pochyliła w świetle otwartej lodówki, zauważył, że jest trochę przy kości. Odwróciła się i podała mu butelkę.
– Chcę tylko, żebyś wiedział – powiedziała – że naprawdę mam ochotę się z tobą przespać.
Kiedy odstawił piwo i zaczął ją rozbierać, myślał o tym, że piękna dziewczyna by tego nie powiedziała. Ugryzł ją w szyję i ściągnął w dół stanik, nawet go nie rozpinając. Zsunął jej rajstopy. Nie miała na sobie majtek. Poszli do sypialni.
– W ogóle nie byłem spięty – wspominał Walden. – Bo ona nie była ładna. Stawka była mniejsza, emocje większe. Nie czułem żadnej presji, bo wiedziałem, że i tak nie mógłbym z nią chodzić.
Zasnął, obejmując ją.
– Następnego ranka – ciągnął Walden – obudziłem się zupełnie wyłuzowany. Zrelaksowany. Od jakiegoś czasu czułem się wtedy okropnie, a przy Libby nagle poczułem spokój. To był mój pierwszy szczery uczuciowy kontakt od dłuższego czasu. Więc oczywiście natychmiast się przeraziłem i musiałem zwiać.
Wracał do domu piechotą, z rękoma w kieszeniach. Była zima, a on zostawił u niej rękawiczki.
– Zawsze jest zima, kiedy zdarzają się takie historie – powiedział Stephen.
Prawdziwi przyjaciele Walden nie widział jej potem przez dwa miesiące. Wróciło parszywe samopoczucie. Gdyby tylko była ładniejsza, chodziłby z nią. A tak, odczekał całe dwa miesiące, zanim zadzwonił i zaproponował lunch. Snuł o niej fantazje. Zjedli lunch, ale potem nie wrócili do pracy, tylko poszli do niej i kochali się. Zaczęli się spotykać kilka razy w tygodniu. Mieszkali niedaleko siebie. Chodzili na obiady do knajpek w sąsiedztwie, albo ona gotowała.
– Było mi przy niej niesamowicie łatwo mówić o swoich uczuciach – wspominał Walden. – Mogłem nawet płakać. Opowiedziałem jej o swoich najskrytszych fantazjach seksualnych i potem razem je odgrywaliśmy. Mówiliśmy nawet, że zorganizujemy trójkąt z jedną z jej koleżanek. Ona z kolei mówiła o swoich fantazjach, które były strasznie rozbudowane. Poprosiła, żebym ją zbił. Miała sekrety, ale w życiu była niesamowicie praktyczna. Zawsze się zastanawiałem, czy stworzyła sobie to skomplikowane życie wewnętrzne dlatego, że nie była materiałem na randki. Wiesz, jak nie jesteś olimpijską pięknością, możesz się stać bardzo interesującą osobą.
W tym samym czasie za Libby uganiał się pewien, jak go nazwał Walden, „biedny ciura”. Walden nie czuł się przez niego zagrożony. Poznał wszystkich jej znajomych, ale swoim jej nie przedstawił. Nigdy nie spędził z nią całego weekendu ani nawet całego dnia. Nigdy razem nie poszli na imprezę.
– Nie chciałem jej robić fałszywych nadziei – wyjaśnił.
Ale ona nigdy nie protestowała, nigdy nie stawiała żądań.
Raz tylko spytała go, czy trzyma ją w ukryciu dlatego, że nie jest dość ładna.
– Skłamałem i powiedziałem, że nie – przyznał Walden. – Bo wiesz, jak zamykałem oczy, to była idealna pod każdym względem.
Walden zamówił kolejnego drinka.
– Sprawiała, że się zastanawiałem, czy nie czuję się brzydki w środku. To nas łączyło.
– Cóż, każdy facet skrycie nienawidzi pięknych dziewczyn, bo to one odrzucały go w szkole średniej – stwierdził Stephen. Przeżył podobną historię.
Dziadek Ellen był słynny w świecie telewizji. Naprawdę gruba ryba. Stephen poznał ją na imprezie w pracy. Oboje wyszli na balkon, żeby zapalić i tam zaczęli rozmawiać. Była zabawna. Prawdziwy śmieszek, komediantka. Akurat wtedy z kimś chodziła. Potem ona i Stephen wpadali na siebie od czasu do czasu przy różnych zawodowych okazjach.
– Zostaliśmy prawdziwymi przyjaciółmi – powiedział Stephen. – Przyjaźń z kobietą to dla mnie rzadkość. Nie miałem wobec niej seksualnych zamiarów. Mogłem z nią wychodzić i czuć się jak z kumplem. Umiała mówić o filmach, o Lettermanie, znała się na telewizji, a większość kobiet nie rozumie telewizji. Kiedy starasz się poważnie pogadać o telewizji z piękną kobietą, oczy jej się robią nieprzytomne.
Chodzili do kina, ale tylko „jako przyjaciele”. Może i skrycie się w nim durzyła, ale jeśli nawet tak było, to Stephen tego nie zauważył. Rozmawiali o swoich związkach. O rozczarowaniach. Stephen był wtedy z kobietą, która wyjechała na trzy miesiące do Europy. Pisywał do niej wymuszone, euforyczne listy.
Któregoś popołudnia jedli razem lunch i Ellen zaczęła opowiadać o ostatnim stosunku ze swoim chłopakiem. Zrobiła mu ręczną robotę, używając wazeliny. I wtedy Stephenowi nagle stanął.
– Zacząłem ją postrzegać jako istotę seksualną – powiedział. – Bo te dziewczyny, które nie są pięknościami, muszą w sprawach seksu naprawdę wykładać karty na stół. Nie mogą się bawić w niuanse.