Выбрать главу

– Och, dajże już spokój – przerywa jej Sam. – Chciałabym mieć chłopaka. Na litość boską, żałuję że nie mam kogoś, z kim chciałabym spędzać weekendy.

W Nowym Jorku jest wielka różnica pomiędzy kobietami, które wychodzą za maż, a tymi, które nie wychodzą.

– Chodzi w skrócie o to – mówi Rebecca – żeby w końcu odpuścić. Dać sobie spokój z wymysłami, że powinnaś wyjść za Morta Zuckermana.

– Ja zawęziłam poszukiwania do trzech cech – dodaje Trudie. – Mądry. Z sukcesem. Słodki.

Te, które za maż wychodzą, nigdy nie wątpią w to, że znajdą męża.

– Zawsze byłam pewna, że może i zajmie mi to tyle czasu, ile mi zajmie, ale się w końcu stanie – mówi Trudie. – Byłoby potworne, gdyby było inaczej. Dlaczego nie miałabym wyjść za mąż?

Ale Manhattan to wciąż Manhattan.

– Trzeba zrozumieć, że jeśli chodzi o społeczne przystosowanie mężczyzn, przygotowanie ich do małżeństwa, to Nowy Jork jest okropnym miejscem – mówi Lisa. – Wolni mężczyźni nie przyjaźnią się z parami. Nie są przyzwyczajeni do zjawiska rodziny, bliskości. Trzeba ich tam mentalnie „przeprowadzić”.

Wypracowana przytulność Carrie i Mr. Big idą na bal charytatywny do starego teatru. Spędzają piękny wieczór. Carrie ma zrobioną fryzurę. Wygląda na to, że ostatnio Carrie ma ciągle zrobione włosy. Skarży się fryzjerowi:

– Nie mogę sobie na to pozwolić.

– Nie możesz sobie na to nie pozwolić – stwierdza jej stylista.

Przy obiedzie Mr. Big zasiada przy stole ze swym cygarem i z nonszalanckim „a co mi tam”, przesuwa tabliczki z nazwiskami tak, żeby mogli siedzieć obok siebie. Przez cały wieczór trzymają się za ręce, aż jeden z dziennikarzy plotkarskiej kolumny podchodzi do nich z komentarzem:

– Jak zwykle nierozłączni.

Potem mają naprawdę dobry tydzień. Aż nagle coś przeskakuje w mózgu Carrie. Może dlatego, że poszli na obiad do jego przyjaciół i byli tam ludzie z dziećmi. Carrie jeździła z dzieciakami plastikowymi samochodzikami po ulicy przed domem, ale jedna z dziewczynek ciągle ze swojego samochodziku wypadała. No i wyszli rodzice i zaczęli wrzeszczeć na dzieci, żeby wracały do środka. To nie było w porządku, bo przecież żadnemu dziecku nic się nie stało.

Carrie decyduje, że musi znów podręczyć Mr. Biga.

– Czy według ciebie jesteśmy ze sobą blisko? – pyta tuż przed snem.

– Czasami – odpowiada Mr. Big.

– Czasami to dla mnie za mało – mówi ona. Zaczyna go męczyć, aż on błaga, żeby w końcu dała mu spać.

Kiedy Carrie budzi się rano, stwierdza, że jej nie przeszło, i dalej marudzi.

– Dlaczego to robisz? – pyta Mr. Big. – Dlaczego nie możesz się skupić na dobrych rzeczach, na przykład na tym, jak nam było ze sobą przez ten ostatni tydzień?

Mr. Big przechodzi koło łóżka.

– Oj, jaka ponura minka – rzuca, a Carrie ma ochotę go zabić.

– Pogadamy o tym wszystkim później, obiecuję – mówi Mr. Big.

– Nie wiem, czy jeszcze będzie jakieś „później” – prycha Carrie.

Lisa przyszła na zatłoczone przyjęcie, wydane dla wybitnej publicystki (nazwijmy ją Sandy), w pięknym domu przy Wschodniej Pięćdziesiątej. Lisa przyholowała ze sobą męża, przystojnego mężczyznę, który prowadzi jakieś interesy. Pomiędzy kolejnymi łykami różowej margarity Lisa wyjaśniała:

– Kiedy się w końcu zdecydowałam kogoś poszukać, przypomniałam sobie wszystkie miejsca, w których kiedykolwiek poznałam mężczyzn. I okazało się, że nie było to w Bowery Bar, ale na prywatnych przyjęciach i imprezach. Więc zarzuciłam sieć. Zaczęłam chodzić dosłownie na każdą prywatną imprezę, na jaką mogłam się dostać. Kiedy poznaję nowego faceta, mam zasadę, że przez pierwsze kilka randek nie chodzę z nim na duże imprezy. To samobójstwo. Na początku nie wolno się zbyt stroić, być na najwyższych obrotach, otaczać się innymi ludźmi. Mężczyźni chcą się czuć bezpieczni. Musisz wypracować bliskość, przytulność. Rozmawiaj o tym, jaki on jest, bo u większości mężczyzn wyobrażenie o sobie zatrzymało się na etapie lat czternastu.

W swoim biurze Trudie wskazuje duże zdjęcie stojące na biurku. Mężczyzna z kręconymi włosami leży na piasku na plaży.

– Mój mąż to prawdziwe odkrycie. Naprawdę mnie rozumie. Kiedy znajdziesz tę właściwą osobę, wszystko jest takie łatwe. Jeśli ludzie się kłócą, przeżywają dramaty, to znaczy, że coś jest nie tak. Mój mąż nigdy nie ma przeciwnego zdania. Właściwie nigdy się o nic nie kłócimy. W dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach we wszystkim mi ulega, więc przy tych rzadkich okazjach, kiedy chce postawić na swoim, to oczywiście się poddaję.

A potem nagle, wszystko jest, o dziwo, w porządku. Mr. Big dzwoni.

– Co tam porabiasz?

– A wiesz, to, co czasami porabiam – mówi Carrie – to znaczy piszę opowiadanie.

– O czym?

– Pamiętasz, jak mówiliśmy, że kiedyś przeniesiemy się do Kolorado, będziemy hodować konie, i takie tam? Piszę taką historię.

– O – mówi Mr. Big – to będzie piękna historia.

19

Manhatańskie psychomamuśki dostają kuku na muniu

Mr. Big dzwoni z Chin, tylko troszkę wkurzony. Wysłał swój bagaż specjalnym ekspresowym serwisem i bagaż wsiąkł. A on siedzi w pokoju hotelowym w jednych dżinsach, jednej koszuli, i nie ma nawet czystej bielizny na zmianę.

– Gdyby coś takiego zdarzyło mi się pięć lat temu, ktoś by za to wyleciał z roboty – mówi. – Ale się zmieniłem. To nowy ja. Jak im się nie spodobam w brudnych dżinsach, to pieprzyć ich.

– A wiesz co? – mówi Carrie. – Dzwonił twój kumpel, Derrick. Powiedział, że Laura stara się zajść w ciążę, a on tego nie chce, więc co wieczór udaje, że ma wytrysk, ale się powstrzymuje, a potem idzie się spuścić do łazienki. A ona co wieczór ogląda taśmy Ty i twoje dziecko.

– To draństwo – mówi Mr. Big.

– On twierdzi, że nie ma innego wyjścia, bo nie jest jeszcze na takim etapie kariery, żeby sobie pozwolić na dziecko.

– A co u ciebie? – pyta Mr. Big śpiewnym głosem.

– Och, w porządku – rzuca wymijająco Carrie – Myślę, że mogę być w ciąży.

– Dzidziuś. Będziemy mieli dzidziusia.

Carrie nie jest pewna, co ma myśleć. Bo widzicie, kiedy ludzie w Nowym Jorku mają dzieci, dzieją się z nimi dziwne rzeczy. Niektórzy są dalej normalni. Ale inni zdecydowanie nie. Troszeczkę im odbija. Weźcie całą tę energię i agresję, te wszystkie stresy i nierozwiązane problemy, które zdarzają się w pracy, i przenieście je na dziecko. Kiedy pojawiają się dzieci, ludzie, którzy kiedyś byli jedynie barwnymi nowojorskimi neurotykami, zwyczajnie wariują.

Było to jasne od pierwszej chwili, kiedy Carrie pojawiła się na lunchu u swoich przyjaciół, Packarda i Amandy Deale’ów, na ich adaptowanym strychu w SoHo. Packard i Amanda (normalni) są rodzicami Chestera, który maszerował po domu, waląc w podłogę parasolką. Jedna z zaproszonych matek (już nie taka normalna) nie mogła się powstrzymać od uwagi, że Chester „bawi się samotnie i nie współpracuje z innymi dziećmi, ale to normalne, bo przecież jest jedynakiem i nikt od niego – jeszcze – nie wymaga, żeby dzielił się swoimi zabawkami”.

Jak większość par, które nagle dorobiły się dziecka, Deale’owie w tajemniczy sposób zaprzyjaźnili się nagle z całą grupą ludzi, którzy też mają dzieci. Jak to się stało? Czy Packard i Amanda spotkali ich na jakichś wstępnych zebraniach rodziców w żłobkach? A może od dawna się znali, ale tamci, mając dzieci, trzymali Packarda i Amandę na ławce rezerwowych, aż ich nie dogonili?