Выбрать главу

– spytała. – To jedna z tych, które mają idealne życie. W wieku dwudziestu pięciu lat wyszła za Rogera, tego faceta, który stoi obok niej. Scenarzysta. Jego trzy ostatnie filmy to przeboje. Była zwyczajną dziewczyną jak my, nie modelka, ale śliczna. Spotkała tego Rogera, który, uważam, jest fantastyczny, mądry, seksy, miły i naprawdę zabawny. Nigdy nie musiała pracować. Mają dwoje dzieci, niańkę, piękny apartament w city i dom w Hamptons. A ona nigdy nie musiała się niczym martwić.

– No i?

– No i dlatego jej nienawidzę – stwierdziła Sam. – Pominąwszy fakt, że jest naprawdę miła.

– A dlaczego nie miałaby być miła?

Obserwowały kobietę. Jak chodziła po sali, tu i ówdzie z kimś rozmawiała, pochylała się, by się zaśmiać komuś do ucha. Miała odpowiednie ciuchy, odpowiedni makijaż, odpowiednią fryzurę. I emanował z niej ten rodzaj spokoju, który pochodzi z absolutnej, niezachwianej pewności i prawa posiadania. Podniosła głowę, zobaczyła Sam i pomachała do niej.

– Co u ciebie? – spytała entuzjastycznie, podchodząc.

– Nie widziałam cię od… ostatniej imprezy.

– Twój mąż to teraz prawdziwa szycha, co? – powiedziała Sam.

– O tak – potwierdziła kobieta. – Wczoraj jedliśmy obiad z… – tu wymieniła bardzo znanego, hollywoodzkiego reżysera. – Wiem, że nie powinno się ekscytować gwiazdami, ale to było naprawdę podniecające – dodała, patrząc na Carrie.

– A co u ciebie? – spytała Sam. – Jak tam dzieci?

– Świetnie. A ja właśnie zdobyłam pieniądze na mój pierwszy film dokumentalny.

– Naprawdę? – zdziwiła się Sam i nerwowo poprawiła torbę na ramieniu. – A o czym ten film?

– O tegorocznych kandydatkach na polityczne stanowiska. Mam już kilka hollywoodzkich aktorek, które chcą wziąć w tym udział. Pójdziemy z projektem do którejś z dużych sieci. Będę musiała spędzić sporo czasu w Waszyngtonie, więc zapowiedziałam Rogerowi i dzieciom, że muszą sobie dać radę beze mnie.

– Ale jakim cudem? – spytała Sam.

– No właśnie, sama tego nie wiem – powiedziała kobieta. – To znaczy, wiesz, nie mogłabym zrobić tego projektu, gdybym nie była mężatką. Roger dał mi tyle wiary w siebie. Jak tylko coś mi nie wychodzi, biegnę z płaczem do jego biura. Nie dałabym rady bez niego. Skuliłabym się w sobie i nigdy bym nie podjęła żadnego ryzyka. Nie wiem, jak wy, dziewczyny, dajecie radę, same przez tyle lat.

– Niedobrze mi się robi – powiedziała Sam, kiedy kobieta odeszła. – Dlaczego ona ma dostać pieniądze na zrobienie dokumentu? W całym swoim życiu nie zrobiła jednej, pieprzonej rzeczy.

– Każdy może zostać gwiazdą – stwierdziła Carrie.

– Coś mi się zdaje, że Rogerowi przyda się towarzystwo, kiedy jej nie będzie – powiedziała Sam. – Za takiego faceta zdecydowanie bym wyszła.

– Tak, ty byś wyszła tylko za takiego faceta – mruknęła z przekąsem Carrie, zapalając papierosa. – Za takiego, który już jest żonaty.

– Pieprzysz bzdury – powiedziała Sam.

– Idziesz gdzieś potem? – spytała Carrie.

– Na obiad z… – Sam wymieniła znanego malarza. – A ty do domciu?

– Powiedziałam Bigowi, że mu ugotuję obiad.

– Jakie to słodkie. Gotowanie obiadu – zaśmiała się Sam.

– A pewnie – powiedziała Carrie. Zgasiła papierosa i przez obrotowe drzwi wymaszerowała na ulicę.

Związek? Co za głupota Sam miała wspaniały tydzień.

– Masz czasem takie tygodnie, kiedy, no, sama nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale wchodzisz gdzieś, a każdy facet chce z tobą być? – spytała Sam, dzwoniąc do Carrie.

Sam poszła na imprezę, gdzie wpadła na faceta, którego nie widziała od mniej więcej siedmiu lat. To był jeden z tych, za którymi siedem lat temu uganiały się wszystkie kobiety na Upper East Side. Był przystojny, pochodził z zamożnej rodziny z koneksjami, umawiał się z modelkami. A teraz, jak twierdził, szukał stałego związku. Na imprezie Sam pozwoliła mu osaczyć się w kącie. Wypił już kilka drinków.

– Zawsze uważałem, że jesteś piękna – powiedział. – Ale się ciebie bałem.

– Bałeś się? Mnie? – zaśmiała się Sam.

– Byłaś bystra. I ostra. Myślałem, że mnie rozerwiesz na strzępy.

– Mówisz po prostu, że uważałeś mnie za sukę.

– O nie, nie za sukę. Bałem się, że ci nie dorównam.

– A teraz?

– Nie wiem.

– Lubię, kiedy mężczyźni uważają mnie za mądrzejszą od siebie – powiedziała Sam. – Bo to zwykle prawda.

Poszli na obiad. Znów wypili.

– O Boże, Sam – powiedział. – Nie wierzę, że tu z tobą jestem.

– Dlaczego? – spytała Sam, patrząc na niego przez uniesioną do góry szklankę.

– Ciągle o tobie czytałem w gazetach. Chciałem się z tobą skontaktować. Ale myślałem sobie, ona jest teraz sławna.

– Wcale nie jestem sławna – zagruchała Sam. – Nawet nie chcę być sławna…

I zaczęli się całować. Sam dotknęła jego niewymownego, a ten był duży. Naprawdę duży.

– Wiesz, jest coś w tych naprawdę, naprawdę dużych – mówiła później do Carrie. – Chcesz się z nimi pieprzyć.

– I to właśnie zrobiłaś? – spytała Carrie.

– Nie. Powiedział, że chce wrócić do domu. Następnego dnia zadzwonił. Chce… prawdziwego związku. Masz pojęcie? Co za głupota.

Gadająca papuga Carrie i Mr. Big pojechali na weekend do rodziców Carrie. W jej domu wszyscy gotowali. Mr. Big dokonywał heroicznych wysiłków, by się przyłączyć.

– Ja zrobię sos – zaofiarował.

– Tylko go nie spieprz – szepnęła mu Carrie do ucha, przechodząc obok.

– A co jest nie tak z moimi sosami? Robię wspaniałe sosy.

– Ostatnim razem dolałeś do sosu whisky czy coś takiego. Był straszny.

– To ja dolałem – powiedział ojciec Carrie.

– O, przepraszam – poprawiła się Carrie drwiąco. – Zapomniałam.

Mr. Big nic nie powiedział. Następnego dnia wrócili do miasta i poszli na obiad z jego znajomymi. Same pary, od lat po ślubie. Ktoś zaczął rozmowę o papugach. Ze mają papugę, która mówi.

– Kiedyś poszedłem do Woolwortha, kupiłem papużkę za jedyne dziesięć doków i nauczyłem ją mówić – powiedział Mr. Big.

– Takie papugi nie mówią – stwierdziła chłodno Carrie.

– Ta gadała – upierał się Mr. Big. – Mówiła „cześć, Snippy”. To było imię mojego psa.

W drodze powrotnej do domu, w taksówce, Carrie powiedziała:

– To nie mogła być taka papuga. To musiał być inny gatunek.

– Gadała – powtórzył Mr. Big i zapalił cygaro. Przez resztę drogi do domu nie odezwali się do siebie ani słowem.

„W to się nie ładuj”

Carrie i Mr. Big pojechali na weekend do Hamptons. Wiosna jeszcze nie całkiem nadeszła, pogoda była depresyjna. Zapalili w kominku. Czytali książki. Wypożyczyli filmy. Mr. Big lubił tylko filmy akcji. Kiedyś Carrie oglądała je razem z nim, ale teraz już nie mogła.

– To dla mnie strata czasu – stwierdziła.

– To sobie poczytaj – powiedział Mr. Big.

– Czytanie mnie znudziło. Idę na spacer.

– Pójdę z tobą. Jak tylko ten film się skończy.

Więc usiadła obok niego, patrzyła na film i miała podły nastrój. Na obiad poszli do Palm. Carrie coś powiedziała, a on na to: „Jakie to głupie”.

– Naprawdę? Interesujące, że nazywasz mnie głupią. Zwłaszcza że jestem od ciebie mądrzejsza – wycedziła Carrie.