— A teraz jedzcie w oczekiwaniu na dzień poświęcony Thenaarowi.
Ponad dwieście łyżek zaczęło jednocześnie uderzać o gliniane miski. Nie było słychać innego odgłosu.
Dubhe patrzyła przez kilka chwil na ciecz. Nie miała najmniejszej ochoty na jedzenie. Zapach krwi wypełniał jej nozdrza również i tutaj.
— No co, nie jesz? — skarciła ją Rekla.
Dopiero wtedy Dubhe podniosła łyżkę i zaczęła połykać zupę. Robiła to z obrzydzeniem, ale się przemogła. Po raz kolejny powiedziała sobie, że musi wypić swój kielich do końca.
Kolacja zakończyła się po godzinie z okładem. Znowu słudzy sprzątnęli brudne naczynia. Mieli puste oczy i poruszali się mechanicznie.
— Nie ma powodu, aby patrzeć na Przegranych Postulantów, nie zasługują na twoje spojrzenie — ostrzegła ją kwaśno Rekla.
Dubhe odwróciła wzrok. Czuła, że te twarze w dziwny sposób ją pociągają. Podczas wojny widziała wielu takich, jak oni.
Twarze ofiar są zawsze takie same, wszędzie.
Przypomniała sobie siebie samą jako dziecko.
Rekla już się ruszyła, więc Dubhe zmuszona była przyspieszyć kroku, aby ją dogonić.
— Pamiętasz drogę?
— Dwa razy to mało, żeby zapamiętać tak skomplikowaną trasę.
Na twarz Rekli wypełzł drwiący uśmiech.
— Zwycięski nie potrzebuje niepotrzebnych powtórzeń. Zwycięski zapamiętuje trasę po jednym razie. Nie będzie z tobą łatwo, dziewczynko…
— Nie lekceważ mnie: ja w Świecie Wynurzonym przynajmniej wyrobiłam sobie sławę jako złodziejka. Twojego imienia nikt nie pamięta.
Dubhe ledwo zdążyła skończyć zdanie, kiedy kobieta rzuciła ją na ścianę, wykręcając jej ramię na plecy i przyciskając swój nóż do jej krtani. Dubhe poczuła irytację, którą szybko stłumił mocny ból ramienia.
Ta kobieta ma błyskawiczne odruchy…
W półcieniu korytarza, o włos od jej ucha zadźwięczał nabrzmiały gniewem głos Rekli.
— Jestem twoją Strażniczką, nie ośmielaj się więcej mówić do mnie tym tonem, albo cię zarżnę i ofiaruję twoją krew Thenaarowi. To, że Yeshol cię wybrał, nie daje ci praw do niczego.
Puściła ją nagle, rzucając na ziemię. Dubhe leżała na zimnej posadzce korytarza.
— Pamiętaj, że jestem Strażniczką Trucizn i kwestia twojego przeżycia leży w moich rękach. Nie dostaniesz flakonika, klątwa cię rozerwie. A teraz wstań.
Dubhe zacisnęła palce na nierównościach podłoża. Była przepełniona złością, ale nic nie mogła zrobić. Podniosła się i z opuszczoną głową poszła za kobietą.
Szybko dotarły do pokoju. Rekla otworzyła go, po czym wręczyła jej klucze oraz plan.
— Jutro rano przyjdę cię obudzić. Do tego czasu masz znać na pamięć połowę obszaru Domu. Uśmiechnęła się dziko, a Dubhe wydarła jej z rąk kartkę.
— Nie wątp… — syknęła.
— Nie wątpię — Strach może wiele, a zapewniam cię, że jeżeli nie będziesz wypełniać moich rozkazów, zakosztujesz strachu we wszystkich jego formach.
Odwróciła się i odeszła, nie czekając na odpowiedź.
Dubhe została sama na progu.
Weszła i zatrzasnęła za sobą drzwi. Duszny zapach chwycił ją za gardło. Nie było żadnej ucieczki z tego zatopionego w czeluściach ziemi miejsca, ani okna, aby mogła przyglądać się niebu i marzyć o niemożliwej wolności.
Nie dostaną mojej duszy, powtarzała sobie nieustannie, aby dodać sobie sił. Ale tam, w drżącym świetle jedynej świecy, jaką wolno jej było mieć, nawet to zdanie wydawało się pozbawione sensu.
Straciłam moją duszę wiele lat temu.
Usiadła ze złością na łóżku i rozłożyła gęsto wypełniony napisami i czarnymi symbolami plan. Wysoko nad nią zimno połyskiwała czerwona gwiazda jej więzienia.
15. Pod okiem Thenaara
Dubhe przebudziła się nagle. Ktoś gwałtownie pukał do drzwi. Chwilę zajęło jej zorientowanie się w miękkiej ciemności pokoiku. Podniosła oczy, zobaczyła szyb i przypomniała sobie. Gildia. Uświadomiła sobie też, kto to puka: Rekla, która przyszła na poranną lekcję.
— Już idę — wybełkotała i zeszła z łóżka.
Wzięła ubrania i otworzyła drzwi. Ciemność przecięło świetliste ostrze, które zadrapało jej pierś. Dubhe błyskawicznie wyciągnęła sztylet.
— Zwariowałaś czy co? — wrzasnęła.
Tamta przystawiła jej broń do gardła. Miecz.
— Masz być punktualna. Zapowiedziałam ci, że jeśli nie będziesz robić tego, co ci powiem — ukarzę cię.
Dubhe przez kilka chwil stała w pozycji obronnej z wyciągniętym ostrzem.
— Schowaj to — syknęła Strażniczka Trucizn.
Dubhe posłuchała.
Kobieta spojrzała na nią z pogardą.
— Musisz się umyć. Chodź za mną.
Przemierzyły zwykłą krętą drogę, ale tym razem Dubhe wiedziała już, gdzie idą. Nocna nauka okazała się owocna, teraz rozpoznawała poszczególne chodniki, chociaż nigdy w nich nie była. Zuchwale stanęła u boku Rekli. Kobieta uśmiechnęła się szyderczo.
— Wypełniłaś tylko swój obowiązek.
Doprowadziła ją do term. Dubhe widziała je wcześniej wyrysowane na planie. Znajdowały się obok sal ćwiczeń i były zasilane podziemnym źródłem ciepłej wody. Dom nie był bardzo oddalony od Krainy Ognia, którą cechowała obecność wielkiej liczby wulkanów; najwyraźniej Thal, największy wulkan tej ziemi sięgał swoim ognistym oddechem aż tutaj, ogrzewając źródła.
Termy były wielkim, okrągłym salonem, jak wszystkie pomieszczenia tego miejsca topornie wyciosanym w skale. W rogu królował wielki posąg Thenaara z czarnego kryształu.
Znowu, podobnie jak w Wielkiej Sali, gdzie odbyła się inicjacja, u jego stóp znajdowała się inna postać, mniejsza. Tym razem Dubhe udało się przyjrzeć jej wyraźniej. Było to rzeczywiście dziecko, ale jego twarz miała wyraz pełen powagi zabarwionej smutkiem, przez co wydawało się ono dorosłym w miniaturze. Twarz ta była niepokojąco piękna, a kręcone włosy były wyrzeźbione z taką maestrią, że wydawały się miękkie i lśniące. Po obu stronach głowy spod włosów wystawało coś spiczastego, czego Dubhe nie potrafiła bliżej zidentyfikować. Dziecko miało na sobie opadającą aż do stóp tunikę z szerokim kołnierzem, a jego ramiona były otwarte, jak gdyby chciały objąć całą salę.
Dubhe zdumiała się i zaczęła się zastanawiać, kogo może przedstawiać ta rzeźba.
Salę prawie w całości zajmował obszerny basen z ciepłą wodą, której opary wypełniały całe pomieszczenie. Z kilku monstrualnych twarzy porozmieszczanych wzdłuż ścian wypływały strumienie wody. W środku przebywało dużo ludzi, zarówno mężczyzn, jak i kobiet.
— Tym razem ja cię przyprowadziłam, ale od tej chwili, zanim staniesz przed moim obliczem, sama będziesz tutaj przychodzić, aby się umyć. Zobaczymy się w refektarzu przy pierwszym uderzeniu dzwonu — powiedziała Rekla i odeszła. Dubhe spojrzała na rojące się w basenie ciała i wydały jej się one larwami żywiącymi się ciemnością. Wszyscy ludzie byli bladzi, dzięki ćwiczeniom mieli gibkie ciała i robili wrażenie identycznych.
Dziewczyna rozebrała się pospiesznie, odłożyła swoje ubranie w jednej z wnęk specjalnie w tym celu wyżłobionych w skale, po czym wskoczyła do wody i dłuższy czas spędziła pod powierzchnią. Ciepło wprawiło ją w odrętwienie. Nagle przypomniała sobie poranki w Krainie Słońca, kiedy chodziła się myć do Ciemnego Źródła. Tam woda była lodowata i wzmacniająca, i już sam jej chłód sprawiał, że czuła się czysta.