Выбрать главу

Pracował w Makracie, wyrywał torby przechodniom i tak prowadził życie sieroty wojennego. Poznali się pięć lat wcześniej, kiedy próbował ukraść Mistrzowi kilka monet. Mistrz zagroził mu, że go zabije, a wówczas on zaczął jęczeć, błagając o litość. Widząc jego bystrą twarz, Mistrz wpadł na inny pomysł.

— Jesteś mi winien życie — powiedział i przyjął go jako swojego rodzaju asystenta.

Od tamtej pory Jenna nie próżnował i zawsze udawało mu się załatwić dla Mistrza świetne interesy, znaleźć dla niego klientów, a czasami nawet odbierał od nich zapłatę. Nigdy jednak nie porzucił zawodu kieszonkowca.

Jenna miał bystry umysł, a dłoń jeszcze szybszą niż myśl. Potrafił poruszać się po Makracie i znał tam wszystkich. Ponadto umiał być na swój sposób wierny.

A potem to się stało. Mistrz umarł, wszystko się skończyło, a Dubhe znowu została sama i zrozpaczona. To wtedy rozpoczęła swoją ucieczkę; jej jedynym środkiem utrzymania były pieniądze pochodzące z kradzieży, do których wykorzystywała swoje nabyte podczas treningów umiejętności. Uciekła w takim pośpiechu, że prawie nie miała czasu się z nim pożegnać. Stracili się z oczu, a odnaleźli dopiero, kiedy Dubhe ponownie stanęła na ziemi Krainy Słońca. Od tej pory często się spotykali.

Teraz ruszyli w kierunku jaskini. Jenna skrzywił się, kiedy tylko weszli.

— Nie wiem, jak u diabła możesz żyć w tej norze śmierdzącej pleśnią. I jeszcze nazywasz ją domem? Przecież tu nie ma nawet łóżka! Gdybyś przyszła do mnie…

Jenna często to powtarzał. Chciał, żeby była blisko niego. Dubhe nie bardzo to rozumiała.

— Dość gadania — ucięła krótko i usiadła. — Powiedz mi, czego chcesz.

Jenna rozsiadł się na jedynym pozostałym krześle i położył nogi na stole.

— No cóż, po pierwsze, moich pieniędzy.

Jenna pomagał jej trochę w prowadzeniu rozpoznania przed ostatnią robotą i zwykle żądał za to niewielkiej opłaty. Dubhe szybko podała mu odpowiednią kwotę.

— Mam nadzieję, że nie przebyłeś całej tej drogi tylko dla pieniędzy?

Jenna pokręcił przecząco głową i oparł się łokciami o stół.

— Ktoś chodzi i rozpytuje o najlepszego złodzieja w okolicy potrzebnego do delikatnej roboty. To ma być w jakimś domu, więc — jak dobrze wiesz — nie dla mnie, dlatego powiedziałem sobie, czemu by nie pomóc Dubhe? Trochę podowiadywałem się o obiekcie i odkryłem kilka interesujących rzeczy.

Dubhe zmarszczyła brwi.

— Nie podoba mi się to.

Jenna spojrzał na nią z niedowierzaniem. — Przecież pracowałaś już na zlecenia, nie?

Dubhe w dalszym ciągu siedziała nachmurzona.

— A ty lepiej niż ktokolwiek inny powinieneś wiedzieć, że nie mogę robić sobie reklamy.

Jenna zamilkł na krótką, wystudiowaną chwilę.

— To zaufany człowiek Dohora.

— Wszyscy są zaufanymi ludźmi Dohora. Przypominam ci, że należy do niego znaczna część Świata Wynurzonego.

Była to prawda. Dohor, zacząwszy karierę jako zwykły Jeździec Smoka, dzięki ślubowi z Sulaną został królem, a potem powoli zajął się podbijaniem całego Świata Wynurzonego. Sześć z ośmiu Krain było już mniej lub bardziej bezpośrednio pod jego kontrolą, zaś z ostatnimi całkiem niepodległymi ziemiami — Krainą Morza oraz Marchią Bagien i Marchią Lasów, niegdyś stanowiącymi razem Krainę Wody, prowadził już prawie otwartą wojnę.

Jenna pozwolił sobie na zadowolony uśmieszek.

— To nie jest byle sługus, nie pracuje dla nikogo ze zwykłych ludzi: często widywano go z samym królem.

Dubhe nagle okazała zainteresowanie.

— To jego wierny namiestnik, należący do wąskiego grona.

— Spotkałeś się z nim?

— Tak. Po zdobyciu informacji udało mi się z nim skontaktować. I tu niespodzianka. Po pierwszym kontakcie facet umówił się ze mną w jednej z tych luksusowych gospód w Makracie, pewnie ją znasz. „Fioletowe Sukno”.

Nie można było jej nie znać. Było to miejsce uczęszczane przez generałów i inne grube ryby królestwa.

— Zaprowadził mnie do sali, która była jakieś cztery razy większa niż cały mój dom, i zgadnij, kto tam był?

Jenna zrobił kolejną pauzę.

— Forra.

Dubhe wytrzeszczyła oczy. Forra był szwagrem Dohora, ale przede wszystkim jego prawą ręką. Poznali się w czasach, kiedy Dohor jeszcze tylko marzył o władzy absolutnej, i od tamtej pory byli nierozłączni. Ich więź wzmocniło małżeństwo Dohora z siostrą Forry, a na polu bitwy nigdy nie widziano jednego bez drugiego. Dohor niewątpliwie miał wybitny umysł i cechy uzdolnionego polityka: był nie tylko utalentowanym wojownikiem, ale i dobrym strategiem oraz pozbawionym skrupułów dyplomatą. Forra był czystej krwi wojownikiem. Pojawiał się razem ze swoim olbrzymim, dwuręcznym mieczyskiem wszędzie tam, gdzie tylko trzeba było zabijać.

— Jak możesz sobie wyobrazić, nie czułem się szczególnie komfortowo… — ciągnął Jenna. — Podał mi jednak warunki. Forra a więc naturalnie i Dohor, chociaż jego imię nie zostało wypowiedziane, potrzebuje kogoś do delikatnej roboty: usunięcia jakichś zapieczętowanych dokumentów starannie przechowywanych w pewnym pałacyku. Oczywiście nie chciał powiedzieć nic więcej.

— Jasne.

— Może ci zapłacić nawet pięć tysięcy karoli. Szczegóły jednak pragnie omówić z tobą osobiście.

Była to olbrzymia kwota. Dubhe nigdy nie widziała tyle pieniędzy, a jeżeli już o tym mowa, pewnie nawet jej Mistrz nie operował takimi sumami.

Dziewczyna milczała, wpatrując się w stół. Była to robota wysokiej klasy, jaka jej się jeszcze nie nadarzyła. Byłby to prawdziwy skok jakościowy.

— Na pewno nie powiedział ci nic więcej?

— Nie. Ale dał mi dowód swojej hojności.

Jenna wyciągnął z rękawa koszuli sakiewkę i wysypał na stół jej zawartość. W ciemności groty rozbłysły monety z najczystszego złota. To było przynajmniej dwieście karoli.

Dubhe siedziała nieporuszona. Patrzyła na monety i milczała.

— Poprosił mnie o zorganizowanie spotkania. Powiedział, że tak czy inaczej to jest już dla ciebie.

W grocie zapadło milczenie.

Spotkać się z Forrą. Dubhe go pamiętała, widziała go, kiedy byli razem z Mistrzem w Krainie Wiatru. Wspominała go jako olbrzymiego człowieka z dzikim grymasem mordercy wymalowanym na twarzy. U jego boku stał blady, nieco starszy od niej chłopiec. Ich spojrzenia spotkały się tylko na sekundę. Łączył ich ten sam strach, strach przed tamtym człowiekiem.

— No i co, nic nie powiesz? — nie wytrzymał Jenna.

— Myślę.

— Ale o czym? Dubhe, to życiowa okazja! Jednak Dubhe nie była osobą, która by lekko traktowała cokolwiek, a zwłaszcza robotę, co do której nie miała żadnych informacji. A jeżeli to pułapka? Jeżeli za tym wszystkim stała Gildia.

— Przecież rozmowa z nimi nic cię nie kosztuje, nie? Przecież jeżeli nie zechcesz, możesz odmówić, prawda?

— Jesteś pewien, że Gildia nie ma z tym nic wspólnego?

Jenna zrobił niecierpliwy gest.

— To Dohor, do diabła, powiedziałem ci, że to Dohor! Nie ma ani śladu Gildii.

— Czy podałeś mu moje imię?

— Czy uważasz mnie za idiotę?

Dubhe milczała przez chwilę, po czym westchnęła.

— Za dwa dni przy Ciemnym Źródle, o północy. Tak mu powiedz.

Ciemne Źródło było miejscem raczej odosobnionym, znajdującym się w środku Puszczy Północnej. Jego nazwa pochodzi od małego źródełka krystalicznie czystej wody, maleńkiego jeziorka otoczonego skałami czarnego bazaltu. W ten sposób zawsze, nawet kiedy świeciło słońce, woda wydawała się czarna jak smoła. Miejsce to wzbudzało strach, ale Dubhe często tam chodziła, kiedy chciała się skoncentrować. Tam odnajdowała spokój wewnętrzny i siłę.