— Oszukują cię.
Dziewczyna podniosła gwałtownie głowę.
— Pieczęci nie można wyleczyć. Eliksir, który ci dają, opanowuje symptomy, ale pieczęć cały czas działa i się rozwija. Oni tego nie zatrzymują.
Nie miał odwagi spojrzeć jej w twarz. Słyszał, jak oddycha coraz szybciej.
— Mylisz się…
— Ja nie jestem specjalistą od pieczęci, ale… nie można ich przełamać… A przede wszystkim nie można ich wyleczyć zwykłym eliksirem.
Siedząca przed nim Dubhe wydawała się całkiem skamieniała. Patrzyła na niego zagubiona, z ramionami opuszczonymi na uda.
— Mylisz się… — powtórzyła.
— Bardzo rzadko, ale zdarzały się przypadki ich przełamania — dorzucił litościwie. — Jeżeli pieczęć nie została nałożona przez zbyt potężnego czarodzieja, to mimo wielkich trudności można ją przełamać. Na przykład Aster jedną złamał.
Krew zdawała się powracać na policzki Dubhe.
— Jest to jednak trudne. Może się udać tylko wielkim czarodziejom, kosztuje wiele wysiłku i w dodatku nie zawsze skutkuje…
— Znasz takich?
Lonerin przerwał.
— Co?
— Czarodziejów, którzy potrafią coś takiego zrobić.
Nie wiedział. Folwar?
— Może…
— Dam ci wszystko, aby się z nimi spotkać, cokolwiek… Zaprowadź mnie do nich, a zrobię dla ciebie wszystko. Była zdesperowana. — Ja… mam misję… a potem… uciec…
— Przeprowadzę za ciebie rozeznanie.
Widać było, że powiedziała to z rozpędu, ale jednak wydawała się naprawdę przekonana. Nie robiła wrażenia osoby, która mówi na próżno.
— Chcesz, żebym ci powiedziała, co dzieje się w tych murach. Zrobię to. Ja mam większą swobodę ruchu niż ty, a już na pewno potrafię szukać. W końcu to mój zawód. Odkryję to, co chcesz wiedzieć, i wyprowadzę cię stąd, a ty w zamian zaprowadzisz mnie do kogoś, kto potrafi mnie wyleczyć.
Lonerin nagle poczuł się zawstydzony. Jej błagalny wzrok i ta oferta, ta wymiana: życie w zamian za wykonanie zadania które przecież należało do niego. Nie był pewien, czy może ją uratować, ale jak odmówić?
— Nie jestem pewien, czy mogę cię ocalić… — poczuł się w obowiązku powiedzieć.
— To nieważne. Mnie wystarczy odległa nadzieja, po prostu myśl, że będę mogła opuścić to miejsce.
Otchłań jej strachu i jej determinacja przeraziły go.
— Zgoda — zamruczał.
28. Pierwszy raz
Od kiedy Dubhe podjęła decyzję, czuje się pewniejsza. Wszelkie mosty łączące ją z przeszłością zostały ostatecznie zburzone, jej droga jest wreszcie wyznaczona. Po spotkaniu ze swoją matką ma wrażenie, że nie ma już możliwości wyboru. Z zaskoczeniem przyłapuje się na myśli, że może rzeczywiście wszystko jest ustalone od początku. Przeznaczenie. A jej przeznaczeniem jest zabijanie, zostanie zabójcą i całkowite poświęcenie się Mistrzowi, jedynemu stałemu punktowi w świecie pełnym chaosu.
I tak znowu podejmują podróż; nowe domy i nowe ziemie. Wyruszyli tego samego wieczoru, kiedy dokonała wyboru.
— Chciałabym zmienić klimat… — zaczęła nieśmiało.
Mistrz popatrzył na nią.
— Nie czujesz się pewna swojej decyzji?
Dubhe pospiesznie pokręciła głową.
— Nie, nie, to nie to… tylko że… to trudne… Zaczęło się dla mnie nowe życie, a więc dlaczego nie…
Na początku krążyli po Krainie Słońca: cały rok spędzony w podróży po miasteczkach i wioskach. Ani razu jednak nie trafili na Selvę. Może już nie istnieje, a może nigdy nie istniała i żyje tylko we wspomnieniach Dubhe. Tamto życie wydaje jej się tak dalekie, a ona sama tak się od tamtej pory zmieniła, że trudno jej nawet nadać tym wspomnieniom jakiś sens.
Potem wrócili do domu, do Krainy Morza. Kiedy Dubhe znowu widzi ocean, czuje, jak rośnie jej serce. Biegnie po piasku aż do linii wody, jak za pierwszym razem, i tak samo jak wtedy morze jest wzburzone.
Nic się nie zmieniło, dom też stoi dokładnie tam, gdzie był. To właśnie jest świat Mistrza: świat, który się nie zmienia, który zawsze zostaje taki sam. To raczej ona się zmienia, ona jest jedynym poruszającym się punktem na nieruchomym horyzoncie. Odkrywa to, kiedy znowu kładzie się spać.
Pamiętała szerokie i wygodne łóżko, teraz znajduje wąskie posłanie, gdzie może się zmieścić tylko pod warunkiem, że zegnie nieco kolana.
Urosła, jej ciało się zmieniło. Widzi to, czuje i ma trudności z zaakceptowaniem tego faktu. Biodra bardziej krągłe, nogi dłuższe i piersi, które pęcznieją nagle, bez zapowiedzi. To znajdująca się w niej kobieta pragnie wyjść na powierzchnię, to jej kobiecość, raz w miesiącu pukająca do drzwi.
Czasami podoba się sobie. Przegląda się w wodzie balii, w której się kąpie, i uważa się za ładną ze swoją dziecięcą twarzyczką i nabrzmiałymi piersiami. Zarumieniona zastanawia się, czy mogłaby kiedykolwiek spodobać się Mistrzowi, czy ta jej zaledwie zarysowana kobiecość mogłaby go pociągać. Gdyby kiedykolwiek miała poślubić lub pokochać kogoś, nie mógłby to być nikt inny. tylko on.
Odpędza te myśli, mocno potrząsając głową, a kropelki z jej włosów uderzają o powierzchnię wody i spadają na podłogę wokół niej. Bo czasami czuje, że nie chce być kobietą. Chciałaby nie mieć żadnej płci, tylko w ten sposób mogłaby naprawdę i w pełni służyć Mistrzowi. Chciałaby być taka jak on, zmieniać się tak, aby stać się jego obrazem. Śmiercionośna jak on, elegancka jak on — tego by właśnie pragnęła, ale jej ciało jej to uniemożliwia: jest murem oddzielającym ją od osoby, którą najbardziej kocha.
I podczas gdy natura toczy się swoim rytmem i lata ją modelują, również szkolenie przebiega owocnie. Teraz Dubhe już zawsze towarzyszy Mistrzowi i odkrywa, że on jej ufa. Trucizny także z reguły przygotowuje ona, odpowiedzialna jest tez nawet za większość negocjacji. Tylko zlecenia w Krainie Słońca, które jeszcze się zdarzają, są w całości w rękach Jenny, a oni od czasu do czasu jeżdżą tam dla jakiejś zyskownej umowy.
Dubhe czuje — wie — że ten moment się zbliża. Wkrótce nadejdzie pora, aby to ona zabiła. Czasami myśli o tym, jak to będzie, co wtedy poczuje. Widziała to wiele razy, tak wiele, że już straciło to dla niej znaczenie. Ale rozumie, że zrobić to własnoręcznie, to coś innego. A poza tym jest Gornar, będący dla niej niezmywalnym wspomnieniem, raną, która zawsze krwawi.
Może asystować przy morderstwie, ale nie może patrzeć w oczy zmarłego. Nie potrafi. Jest pewna, że gdyby spojrzała w te źrenice w ostatnim mgnieniu życia, zobaczyłaby siebie samą i Gornara, wyrok bez możliwości odwołania się.
Myśli o tym, myśli o tym zawsze.
A potem nadchodzi ten moment, nieoczekiwanie, niespodziewanie zarówno dla niej, jak i dla Mistrza.
Chodzi o zlecenie, jakich wiele. Będzie asystować Mistrzowi, jak zawsze, i jak zwykle ostatnio to ona prowadzi negocjacje.
Spotyka się z mężczyzną w pobliskim mieście. Deszcz pada nieprzerwanie. Przez jakiś czas kaptur jej płaszcza wytrzymywał, ale teraz jest już przemoknięty, a kiedy Dubhe wchodzi do gospody, którą razem z mężczyzną wybrali do prowadzenia pertraktacji, zimne dreszcze przebiegają jej po plecach. Może to zwiastuny choroby, a może zwykła obawa, którą odczuwa za każdym razem, kiedy idzie negocjować czyjąś śmierć.
Stojący przed nią mężczyzna jest dość niski i sam też wydaje się przestraszony. Ma małą łysą głowę i pulchne ciało dziecka.
Mówi szybko, niespokojnie i bez przerwy rozgląda się na boki.