Zaczęła przeglądać stojące na półkach książki. Była to tylko niekończąca się seria notatek, które Yeshol skreślił w ciągu wielu lat. Znajdowało się tu całe życie Astera, zebrane w pięć grubych tomów.
Dubhe pospiesznie przerzuciła ich strony, przeczytała kilka fragmentów. W całej swojej przerażającej wielkości ukazywała się jej mistyczna adoracja, którą Yeshol żywił i prawdopodobnie do tej pory żywi dla Astera. Niemal nabożny ton, z jakim o nim mówił, poruszenie, z jakim wychwalał jego intelekt, wielkość i cierpienie oraz miłość, z jaką opowiadał o jego stanie fizycznym.
Pozostałe księgi były to pisma o Zakazanej Magii i formułach, które wszystkie zdawały się obsesyjnie krążyć wokół tych samych tematów: nieśmiertelności i zmartwychwstania zmarłych. Jak je uzyskać i czy naprawdę jest to możliwe.
Znalazła także odniesienia do tomów z biblioteki. Często przewijał się też inny wątek: posiadanie ciał. Dubhe wiedziała, że Aster dzięki magii stworzył Famminy, ogniste ptaki i czarne smoki, ale nie wiedziała dokładnie, w jaki sposób.
Kto wie, może chodziło tu o jakąś formę posiadania.
Ale odpowiedź nie znajdowała się tutaj. Odpowiedź kryła się w tomach leżących w bibliotece, tej samej bibliotece, którą Yeshol stworzył, z nieskończoną cierpliwością kompletując wszystkie tomy, jakie Aster zebrał w swojej, w dziele odbudowy straconego dziedzictwa. To tam tkwiła tajemnica nieśmiertelności, której zdawał się szukać Yeshol, oraz rozwiązanie nowych zagadek, które stawiał ten pokój.
Dubhe wstała od stołu. Przyłożyła ucho do drzwi. Usłyszała tylko nabożną ciszę. Szczelnie owinięta swym płaszczem wyszła, po czym zamknęła za sobą drzwi i przywróciła zamkowi pierwotną pozycję.
Pozostawało jej tylko udać się tam, gdzie według wszelkiego prawdopodobieństwa zamieszkiwała prawda.
30. Twarz w kuli
Dubhe zdecydowanie obrała drogę, którą już znała. Korytarz prowadzący do biblioteki znajdował się z boku wielkiego posągu Thenaara w centralnej sali drugiego poziomu. Skierowała się tam i przemierzyła go.
Znalazła się przed dwoma wielkimi skrzydłami drzwi, wyrzeźbionymi w hebanie. Z roztargnieniem popatrzyła na fryzy. Zdawały się snuć jakąś opowieść i kiedy tylko wśród wielu postaci dojrzała sylwetkę dziecka o niepokojącej urodzie, zrozumiała, co to za historia. Na tych wrotach ukazano życie Astera, odtworzone z miłością przez jakiegoś mistrza rzemieślniczego. W tej epopei brał udział również Yeshol, pokazany jako pokorny i oddany sługa, najbliższy Asterowi i jego cierpieniu.
Drzwi były zamknięte na wielki zamek z brązu, wyglądający bardzo solidnie. Dubhe znowu uklękła i pogrzebała w kieszeniach. Wyciągnęła z nich potrzebne narzędzie, kolejny raz dziękując Jennie za jego troskę.
Tym razem operacja była bardziej pracochłonna i wymagała dobrego kwadransa trudu i potu. Dźwięk wytrycha otwierającego zapadki zamka wydawał jej się hukiem słyszalnym nawet na wyższym poziomie.
Wreszcie i ostatnia zapadka poddała się i zachrobotała znajomym klik, Dubhe podniosła się, oparła dłonie na fryzach i popchnęła skrzydło. Drzwi otworzyły się bez trudu, a nawet bez skrzypnięcia. Najwyraźniej zostały dokładnie naoliwione.
Wnętrze było całkiem mroczne. Światło padające z korytarza oświecało tylko pierwsze metry posadzki z wielkich kamiennych płyt. Dubhe zamknęła za sobą drzwi, a jej świeca rozjaśniła tylko niewielki kawałek pomieszczenia, które musiało być bardzo duże. Pośrodku stał wielki, lśniący hebanowy stół. Dubhe podeszła do ścian. Poprzebijano w nich małe, bardzo krótkie korytarzyki prowadzące do innych pokoi. Pomiędzy sąsiadującymi otworami stały zwykłe monstrualne posągi. Nie było tam nawet śladu książek. Należało zagłębić się w boczne sale, ale cała budowla sprawiała wrażenie prawdziwego labiryntu.
Dubhe westchnęła krótko. Nie miała wielkiego wyboru.
Wsunęła się w pierwszy korytarz, który otwierał się w ścianie z jej prawej strony. Znalazła się w małym pokoiku mieszczącym tylko jeden wielki regał, całkiem wypełniony książkami Były one jednak inne niż te, które widziała w pokoju Yeshola. Miały skórzane lub aksamitne okładki, kilka rękopisów było po prostu wielokrotnie złożoną kartą pergaminu, a wszystkie były wyblakłe z upływu łat, rozsypujące się i na wpół zniszczone. Wówczas Dubhe pojęła, że trafiła nie do zwykłej biblioteki, ale do pomieszczenia będącego cieniem dawnego, już nieistniejącego budynku, przebywa wewnątrz zmumifikowanych zwłok innej biblioteki z czasów, zanim Nihal doprowadziła do upadku Twierdzy. Pomyślała o swoim pierwszym przejściu przez Wielką Krainę razem z Mistrzem, wiele lat wcześniej, o czarnym pyle zasypującym tamtą równinę, i pomyślała o Asterze. Te księgi pochodziły stamtąd, z Twierdzy, z sekretnego księgozbioru Astera.
Dom nagle przyjął inną postać. Objawił jej się jako niezmierzone mauzoleum poświęcone niezdrowemu kultowi, grób dla ducha Astera.
Przebiegła wzrokiem po tytułach. Historia, prawie wszystko to zwykłe książki o historii. Niektóre z nich znała, bo Mistrz jej o nich mówił. Kilka nawet przeczytała. Księgi mitologii elfickiej. Dubhe nigdy nie przypuszczała, że Aster mógł mieć tak niewinne zainteresowania.
Przechodziła z pokoju do pokoju, starając się jednocześnie pamiętać, gdzie idzie. Wydawało jej się, że mgliście zaczyna pojmować ogólny zamysł budowli. Każda z sal mogła mieć dwa, trzy lub cztery korytarzyki, z których każdy prowadził do następnego pokoju. Na podstawie numeru pomieszczeń każdego rodzaju Dubhe po krótkim czasie potrafiła odtworzyć ogólny plan konstrukcji. Salki były pogrupowane w duże kwadraty, prawie całkiem odizolowane jeden od drugiego. Każdy z nich miał tylko dwa pokoje wychodzące na główny salon, i każdy z nich, z wyjątkiem kwadratów skrajnych, prowadził jednocześnie do kwadratu przylegającego. W ten sposób każdy kwadrat połączony był z innym tylko na dwa sposoby: przez główny salon i tylko jedną salę poprzedniego kwadratu. Nie był to projekt szczególnie pogmatwany, ale na pewno obdarzony żelazną logiką.
Wędrując z sali do sali, Dubhe przechodziła od jednego tematu do drugiego. Chemia i alchemia, martwe języki, fizyka, magia elficka. Kiedy dotarła do sali botaniki, nie mogła się powstrzymać przed zabawieniem tam przez chwilę i przyjrzeniu się upchniętym aż pod sufit książkom. Były tam rzadkie dzieła, o których parokrotnie słyszała, a pokusa, aby wziąć jedną z tych książek i przekartkować ją, była naprawdę wielka. Ale to nie po to doszła aż tam. Lepiej zostawić jak najmniej śladów, a więc otwierać jedynie te książki, które mogły doprowadzić ją do rozwiązania tajemnicy. Oparła się zatem pokusie i tylko przechodziła koło każdego z regałów prawie z uwielbieniem.
Słyszała o wielkich bibliotekach; wiedziała, że tę w Makracie, mieszczącą się w potężnej wieży, uważa się za największą ich ery. Słyszała również bajeczne opowieści o księgozbiorze Enawaru, dawnego miasta zrównanego z ziemią przez Astera. A jednak ta, którą miała przed sobą, nie zdawała jej się gorsza od żadnej z wymienionych. Wątpiła, czy jakieś inne zbiory mogły zawierać taką liczbę dawnych lub uważanych za zaginione ksiąg, rzadkich tomów, wielu nawet pisanych ręcznie. Prawdopodobnie Aster splądrował bibliotekę Enawaru i sprowadził ją w czeluście ziemi — tam, gdzie wiedza mogła być tylko jego i nikogo innego.
Niektóre półki były puste: najwyraźniej tam miały znaleźć się książki, których Yesholowi nie udało się odszukać. Wyglądały jak orbity bez oczu i wyróżniały się na tle nadmiernie przepełnionych innych półek.