Выбрать главу

— Co ci dolega? — spytał Conway, jak na lekarza przystało.

— Nie wiem. Nigdy jeszcze nie doświadczyłem czegoś podobnego, nie spotkałem się też z relacją, aby dotknęło to kiedykolwiek innych przedstawicieli mojego gatunku. Nie wiem, co o tym myśleć, przyjacielu Conway. Boję się.

— Objawy?

— Empatyczna nadwrażliwość. Wydaje mi się, jakby twoje emocje, podobnie jak emocje pozostałych członków załogi, były wyjątkowo silne. Dobrze wyczuwam, co się dzieje z porucznikiem Chenem w maszynowni, co myślą wszyscy obecni na mostku. Prawie tak mocno, jakby byli tuż obok. Najsilniej odbieram przerażająco potężne fale rozczarowania mizernym skutkiem akcji ratunkowej. A przecież trafialiśmy już na podobne tragedie. Jednak tym razem reakcja na stan istoty, której nie znamy, jest… jest…

— Nie mamy wielkich nadziei na uratowanie tego rozbitka — wtrącił się łagodnie Conway. — To przygnębia nas wszystkich, nic więc dziwnego, że odbierasz pesymistyczne sygnały silniej niż zwykle. Może to też tłumaczyć wspomnianą nadwrażliwość.

Empata zadrżał z wysiłku, jak zawsze, gdy musiał się komuś sprzeciwić.

— Nie, przyjacielu Conway. Stan i emocje EGCL, chociaż niemiłe, nie są dla mnie problemem. Chodzi o zwykłe, ludzkie odczucia w rodzaju niezadowolenia, irytacji i inne składniki tego, co nazywacie chwilowym nastrojem. Tyle że wszystkie one są teraz dla mnie tak silne, że nie mogę nawet spokojnie myśleć.

— Rozumiem — rzekł odruchowo Conway, choć niczego tak naprawdę nie pojmował. — Czy poza nadwrażliwością zauważasz coś jeszcze?

— Trudny do wyjaśnienia dyskomfort odczuwany w kończynach oraz dolnej części klatki piersiowej. Sprawdziłem już się skanerem, ale nie znalazłem żadnych anomalii ani ognisk zapalnych.

Conway sięgał już do kieszeni po własny skaner, lecz cofnął rękę. Bez zapisu z cinrussańskiej hipnotaśmy i tak nie wiedziałby, co właściwie widzi, a Prilicla był świetnym diagnostą i chirurgiem. Jeśli mówił, że nie zdołał niczego wykryć, tak właśnie musiało być.

— Nie chorujemy nigdy poza dzieciństwem — rzekł pająkowaty. — Dorosłym zdarza się jednak cierpieć na zaburzenia o charakterze niesomatycznym. Jak zwykle, gdy chodzi o problemy psychiczne, można się wówczas spotkać z szeroką gamą objawów, przy czym niektóre przypominają mój obecny…

— Nonsens! Jesteś przy zdrowych zmysłach! — nie wytrzymał Conway, chociaż nie był o tym do końca przekonany. Nie ułatwiała sprawy świadomość, że Prilicla, który znowu zaczął się trząść, wyczuwa jego wątpliwości. — Przede wszystkim musisz otrzymać zastrzyk uspokajający — powiedział Ziemianin, próbując odzyskać zawodowy dystans. — Wiesz o tym równie dobrze jak ja. Wiemy też jednak, że jesteś zbyt dobrym lekarzem, aby poprzestać na leczeniu objawowym, bez próby zdiagnozowania samej choroby. Dlatego właśnie zwróciłeś się do mnie, prawda?

— Prawda, przyjacielu Conway.

— Dobrze. Wiesz także, że nie będziemy mogli rozpocząć leczenia przed powrotem do Szpitala. Póki co zastosujemy zatem silne środki uspokajające. Mam zamiar całkowicie pozbawić cię przytomności. Oczywiście do wyjaśnienia sprawy zwalniam cię z lekarskich obowiązków.

Conway czuł niemal wszystkie wątpliwości Prilicli, ale i tak przeniósł go na nosze ze specjalnym modułem grawitacyjnym oraz delikatnymi pasami.

— Przyjacielu Conway, wiesz, że jestem jedynym na pokładzie empatą z wykształceniem medycznym — odezwał się w końcu Prilicla. — Mózg naszego pacjenta będzie wymagał rozległej i trudnej interwencji chirurgicznej. Jeśli nie będę mógł brać w niej udziału, chciałbym przebywać w przylegającej do sali izolatce, skąd zdołałbym przy obecnej nadwrażliwości monitorować stan emocjonalny EGCL. Zdajesz sobie sprawę, że jakakolwiek interwencja chirurgiczna w obrębie mózgu istoty nieznanego gatunku niesie z sobą wielkie ryzyko. Potrafię wyczuć, czy konkretne posunięcia służą pacjentowi czy nie. Stając się pacjentem, nie tracę przecież moich empatycznych zdolności. Dlatego właśnie, przyjacielu Conway, chcę, abyś obiecał mi, że zostanę umieszczony tak blisko pacjenta, jak to tylko będzie możliwe, i że na czas operacji będę w pełni przytomny.

— No… — zaczął Conway.

— Nie jestem telepatą — stwierdził Prilicla tak cicho, że Ziemianin musiał zwiększyć nieco siłę głosu auto — translatora. — Jeśli jednak nie będziesz chciał dotrzymać danego słowa, na pewno to wyczuję.

Conway nie przypuszczał, że Prilicla potrafi być tak zdecydowany i bezpośredni. Rozważał prośbę przyjaciela, oznaczającą wystawienie nadwrażliwego empaty na traumatyczne doznania związane z długą operacją, tym bardziej że nie wiadomo było, jak anestetyki zadziałają na istotę o słabo znanym metabolizmie. W tym przypadku Conway nie potrafił myśleć wyłącznie jak klinicysta, czuł się bardziej jak krewny pacjenta o nieustalonych rokowaniach.

Prilicla znowu zadrżał, ale środek uspokajający zaczął już działać. Niebawem pająkowaty zapadł w sen i niepokoje Conwaya przestały go dręczyć.

* * *

— Tu centrum recepcyjne — rozległ się z głośnika beznamiętny głos. — Proszę o identyfikację i podanie danych obecnych na pokładzie pacjentów, gości i personelu oraz ich klasyfikacji fizjologicznej. Jeśli to niemożliwe z powodu choroby, obrażeń albo nieznajomości systemu oznaczania cech fizjologicznych, proszę nawiązać łączność na wizji.

Conway odchrząknął.

— Statek szpitalny Rhabwar, mówi starszy lekarz Conway. Na pokładzie załoga i dwóch pacjentów. Wszyscy ciepłokrwiści tlenodyszni, w skład grupy wchodzą Ziemianie DBDG, Cinrussańczyk GLNO i Kelgianka DBLF. Jeden pacjent to EGCL, rozbitek nieznanego pochodzenia, kod obrazu klinicznego dziewięć. Drugi należy do personelu medycznego. To GLNO, kod trzy. Potrzebujemy…

— Prilicla?

— Tak, Prilicla — przyznał starszy lekarz. — Potrzebujemy sali operacyjnej i izolatki na czas intensywnej opieki pooperacyjnej dla EGCL, który kwalifikuje się do natychmiastowego leczenia. Potrzebujemy też znajdującego się tuż obok pomieszczenia dla GLNO. Jego zdolności empatyczne mogą się okazać potrzebne w trakcie zabiegu. Da się zrobić?

Na kilka chwil zapadła cisza.

— Rhabwar, cumujcie przy luku numer dziewięć na poziomie jeden sześć trzy. Macie priorytet, czerwona jedynka. Oczekiwany czas przybycia? Fletcher spojrzał na astrogatora.

— Dwie godziny i siedem minut, sir — odparł porucznik Dodds.

— Czekajcie.

Tym razem upłynęło znacznie więcej czasu, nim Szpital znowu się do nich odezwał.

— Diagnostyk Thornnastor pragnie jak najszybciej omówić z patolog Murchison i z panem stan zdrowia i metaboliczny profil obcego. W trakcie operacji będzie asystował mu starszy lekarz Edanelt. Obaj oczekują informacji o rodzaju i rozległości obrażeń EGCL, chcą też przekazania odczytu skanów z dotychczasowych badań. O ile nic się nie zmieni, pan zostaje przypisany do Cinrussańczyka. Naczelny psycholog O’Mara chce porozmawiać z panem o stanie Prilicli, gdy to tylko będzie możliwe.

Szykowały się bardzo pracowite dwie godziny.

Na przednim ekranie cienka kreska Szpitala rosła coraz bardziej na tle gwiazd, aż zmieniła się w coś w rodzaju gigantycznej, cylindrycznej choinki jaśniejącej tysiącami wielobarwnych iluminatorów, za którymi odtworzono środowiska niezliczonej rzeczy pacjentów i personelu.

Kilka minut po tym, jak Rhabwar zacumował przy śluzie dziewiątej, EGCL i Prilicla zostali przetransportowani do sali operacyjnej numer trzy na oddziale siódmym. Conway nie znał tego zakątka Szpitala, ponieważ gdy kompletowano załogę Rhabwara, poziom sto sześćdziesiąty trzeci był przebudowywany. Wcześniej mieściły się na nim kwatery lekarzy klasy FROB, FGLI oraz ELNT, którzy otrzymali już nowe, przestronniejsze pomieszczenia, tutaj zaś urządzono izbę przyjęć dla ciepłokrwistych tlenodysznych. Zaraz za nią po — wstał cały oddział z nowymi salami operacyjnymi, pokojami intensywnej opieki medycznej, izolatkami dla rekonwalescentów i pacjentów na obserwacji oraz kuchnią zdolną przygotować każde dietetyczne danie dla hospitalizowanych typów fizjologicznych.