Выбрать главу

Conway spojrzał na Doddsa.

— Wiele jest w pobliżu podobnych obiektów?

— Jest ich trochę. Większość odczytów sugeruje, że chodzi o kontenery tego samego rodzaju, z atmosferą i niewielkim źródłem mocy. Kilka jest wyraźnie uszkodzonych, ale znajdują się na granicy zasięgu skanerów. Na klasycznym napędzie musielibyśmy lecieć tam dość długo. Chyba żeby wykonać krótki skok, ale wtedy możemy przestrzelić.

— Ile jest łącznie tych obiektów? — spytał Nelson.

— Jak dotąd mamy dwadzieścia trzy pewne lokalizacje, plus kilka, które chociaż także wykazują dużą masę, nie są hermetyczne. No i cechuje je spora radioaktywność. Zapewne to szczątki siłowni.

— Jeśli mógłbym coś zasugerować — odezwał się Prilicla z sufitu. — Gdyby major Nelson był skłonny przerwać swoją misję zwiadowczą…

Nelson roześmiał się nagle, a pozostali oficerowie uśmiechnęli.

— Nie ma załogi zwiadu w galaktyce, która nie byłaby gotowa zająć się czymkolwiek innym niż zwiad — powiedział. — Wystarczy, że da mi pan wiarygodną wymówkę, doktorze, a będę do pańskiej dyspozycji.

— Dziękuję, przyjacielu Nelson — odparł empata z lekkim drżeniem satysfakcji. — Proponowałbym, aby Rhabwar i Tyrell rozpoczęły niezależne poszukiwania innych rozbitków i ściągały każdy znaleziony kontener w tę okolicę, używając promieni wiodących albo rozszerzonego pola nadprzestrzennego, jeśli okaże się to konieczne. Mój zmysł empatyczny pozwoli odróżnić cylindry z żywymi rozbitkami od tych, które zawierać będą jedynie zwłoki. Przy tej pracy poproszę o pomoc siostrę Naydrad i doktora Krach-Yula. Patolog Murchison i ty, przyjacielu Conway, możecie się zająć tym samym, wykorzystując bardziej klasyczne środki. Dzięki temu poszukiwania będą trwały o połowę krócej, niż gdyby prowadził je tylko jeden statek, chociaż i tak potrwają dość długo.

Oficer medyczny Tyrella zdecydował się w końcu odezwać.

— Zawsze wyobrażałem sobie, że akcja ratunkowa z udziałem statku szpitalnego to operacja szybka, dramatyczna i pełna napięcia. Ta będzie chyba rozpaczliwie powolna.

— Zgadza się, doktorze — powiedział Conway. — Potrzebujemy pomocy, bo inaczej spędzimy tu nie kilka dni, ale wiele miesięcy. Przydałby się nam nie je — den statek zwiadowczy, lecz cała ich flotylla albo nawet flota zdolna przeszukać…

Kapitan Nelson wybuchnął śmiechem, ale spoważniał, ujrzawszy, że Conway mówi całkiem poważnie.

— Doktorze, podobnie jak kapitan Fletcher, jestem tylko zwykłym majorem Korpusu i nie mogę wezwać całej flotylli statków zwiadowczych, niezależnie od tego, jak bardzo by ich pan potrzebował. Możemy jedynie opisać sytuację zwierzchnikom i przekazać im pańską prośbę.

Fletcher otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale widocznie się rozmyślił, bo tylko spojrzał na swojego kolegę.

— Ja zaś jestem cywilem i w ogóle nie mam stopnia — stwierdził Conway z uśmiechem. — Albo mówiąc inaczej, jestem pracownikiem służb publicznych, który w pewnych sytuacjach staje się naturalnym zwierzchnikiem stróżów porządku…

Fletcher chrząknął głośno.

— Darujmy sobie to filozofowanie, doktorze. Chce pan, bym przekazał przez radio nadprzestrzenne prośbę o wsparcie, które poszukiwałoby dużej liczby rozbitków nieznanej jeszcze rasy?

— Otóż to — odparł Conway. — Prosiłbym też pana o objęcie dowodzenia akcją poszukiwawczą, gdy wezwane statki już przybędą. My tymczasem zrobimy tak, jak zaproponował Prilicla, tyle że ja z patolog Murchison udam się na Tyrella, jeśli się pan zgodzi, kapitanie Nelson.

— Z przyjemnością — odparł Nelson, zerkając na Murchison.

— Chodzi o to, że pańska załoga nie przywykła do towarzystwa tak kruchych istot jak nasz mały empata i łatwo mogłoby dojść do wypadku — wyjaśnił Conway. — Najpierw jednak poprosimy o pomoc w przeniesieniu na pański statek naszego wyposażenia.

Gdy transport już zorganizowano, Conway musiał poświęcić jeszcze parę chwil na przekonanie Murchison, aby nie brała ze sobą całej aparatury z izby przyjęć Rhabwara. Potem odczepiono śluzę od wraku i złożono ją na pokładzie, gdyby miała się okazać potrzebna przy którymś z następnych znalezisk. Podczas pracy kilkakrotnie poczuli lekkie zaburzenia funkcjonowania systemu sztucznej grawitacji. Towarzyszyło im nieznaczne przygaśnięcie świateł, niechybny znak pracy nadajnika nadprzestrzennego.

Conway wiedział, że Fletcher możliwie najbardziej skróci przekaz, aby nie obciążać przesadnie generatorów statku i nie narażać Chena na zbyt wielki stres. Niemniej i tak sygnał miał ulec rozproszeniu, mogły się zdarzyć wytłumienia i odbicia w chmurach zjonizowanego gazu czy polach grawitacyjnych gwiazd, wskutek czego należało każdą informację nadać kilka razy, by odbiorca mógł z tych transmisji złożyć kompletny przekaz.

Pozostało czekać zatem na odpowiedź. Conway oczekiwał jej pełen niepokoju. Pierwszy raz wystąpił z podobną prośbą i mimo usilnego nadrabiania miną nie wiedział, czy zostanie wysłuchany.

* * *

Nelson zaprosił Murchison i Conwaya do centrali, tak że mogli bez trudności obserwować podejście Tyrella do kolejnej sekcji obcej stacji kosmicznej. Załoga zaś mogła swobodnie przyglądać się Murchison. Od nadania sygnału minęło już sześć godzin, skutki zaś okazały się na tyle ciekawe, że Nelson spoglądał na Conwaya z mieszaniną zalęknienia i podziwu. Nie był pewien, czy doktor naprawdę jest tak wpływowy, czy tylko udało mu się wywalczyć swoje.

Krótko po przekazaniu prośby głośniki w centrali ożyły jazgotem, który nie milkł przez następną godzinę.

— Statek zwiadowczy Tedlin do Rhabwara. Prosimy o instrukcje.

— Tutaj statek zwiadowczy Tenelphi. Rhabwar, prosimy o wyznaczenie zadań.

— Statek zwiadowczy Torrance, aktualnie jednostka dowódcy flotylli. Mam pod sobą siedem jednostek, osiemnaście dalszych w drodze. Macie dla nas robotę, Rhabwar?

Ostatecznie Nelson ściszył głośnik, żeby nie słuchać Fletchera wyznaczającego przybywającym statkom kolejne obszary poszukiwań. Kapitan uznał, że przy takiej liczbie pomocników Rhabwar nie musi aktywnie uczestniczyć w penetracji próżni, ale pozostanie przy pierwszym zlokalizowanym module, aby koordynować operację i w razie potrzeby udzielać pomocy medycznej. Pewien, że wszystko jest już pod kontrolą, Conway zrelaksował się wreszcie i spojrzał na kapitana Nelsona, który wydawał się bliski zejścia z ciekawości.

— Pan jest naprawdę tylko lekarzem, doktorze Conway?

— Naprawdę, kapitanie — powiedziała Murchison, wyprzedzając Conwaya, i roześmiała się. — Proszę tak na niego nie patrzeć, bo wpadnie w zachwyt.

— Moi koledzy bardzo dbają, aby do tego nie doszło — zauważył ironicznie Conway. — Ale patolog Murchison ma rację. Nie jestem nikim więcej, podobnie jak załoga Rhabwara to po prostu ludzie wykonujący swoją pracę. Jak widać, jest ona wystarczająco ważna, aby dowództwo sektora skłonne było przydzielić nam kilka flotylli jednostek zwiadowczych.

— Ale taki rozkaz mógł wydać jedynie komandor! A może nawet ktoś starszy stopniem… — zauważył Nelson, lecz umilkł, gdy Conway pokręcił głową.

— Żeby wyjaśnić sprawę, muszę sięgnąć trochę głębiej. Część z tego jest powszechnie znana, ale nie wszystko. Chodzi o decyzje, które Rada Federacji podjęła stosunkowo niedawno. Niewiele z tego zdołało przeniknąć niżej, chociaż rzecz dotyczy priorytetów działania Korpusu Kontroli. Przepraszam, jeśli będę mówił o sprawach dobrze panu znanych, ale całość wygląda mniej więcej tak…