Выбрать главу

Murchison zastanowiła się chwilę i odchrząknęła głośno.

— Jeśli ktokolwiek spróbuje wykorzystać ten szczególny przypadek, aby wyciągać wnioski na temat fizycznej i intelektualnej przewagi mężczyzn, może być pewny, że jutro obudzi się z podbitym okiem.

Conway uśmiechnął się i pokręcił głową.

— Męska głowa zapładnia oczywiście w ciągu swego życia liczne młode samice z innych grup, ale widzę tu pewien problem. Przy tak wielu żyjących razem osobnikach, które nie są ani męskie, ani żeńskie i nie mogą podjąć czynności prokreacyjnych, nie da się uniknąć frustracji na tle seksualnym, a nawet…

— To żaden problem — przerwała mu Murchison. — Wystarczy, że zarówno przykre, jak i miłe stany podziela cała grupa. Skoro ich układy nerwowe są połączone, co odczuwa jeden z nich, odczuwają wszyscy.

— Jasne, całkiem o tym zapomniałem — mruknął Conway. — Ale jest jeszcze coś. Pomyśl, jak długi jest nasz rozbitek. Jeśli on też ma uwspólnione myśli i doświadczenia, mamy tu istotę nie dość, że długowieczną, to jeszcze wysoce inteligentną…

Dalszą dyskusję uniemożliwił brzęczyk oznajmiający przybycie trzeciej pary CRLT.

Tę dwójkę dostarczono z samej rufy, gdzie śmierć zebrała największe żniwo, i to pośród najstarszych, najmądrzejszych osobników. Według obliczeń komputera bojowego Vespasiana i ustaleń naukowców z Descartes’a, którzy odszyfrowali sposób zapisu obcych i ich system numeryczny, brakowało łącznie aż pięćdziesięciu trzech cylindrów. Między tymi kontenerami ziała luka na siedemnastu członków społeczności.

Pozostałe przerwy były znacznie mniejsze — najdłuższa ciągnęła się przez pięć miejsc, inne przez trzy albo cztery. Conway miał nadzieję, że jeśli uda się w najtrudniejszym przypadku, reszta nie będzie już takim problemem.

Podobnie jak poprzednio, zwiększenie ciśnienia i grawitacji spowodowało odrzucenie pokryw i rozpoczęcie wybudzania. Conway czym prędzej wkłuł obu pacjentom kroplówki, aby uśpić ich, nim zaczną się niepokoić. Prilicla zameldował, że sądząc po stanie emocjonalnym, mieli do czynienia z istotami w pełni dojrzałymi, zdrowymi i nade wszystko inteligentnymi. Gdy odzyskały przytomność, wysunęły się z cylindrów i ruszyły ku sobie.

Dotknęły się i odskoczyły jak oparzone.

— Co jest? — zawołał starszy lekarz.

— Odczuwają znaczny dyskomfort, przyjacielu Conway — powiedział drżący empata. — A ponadto zagubienie, rozczarowanie i niechęć. W tle odnajduję również zaciekawienie, ale to odnosi się zapewne do otoczenia, które obserwują.

Conway nie wiedział, co z tym zrobić. Przysunął się do miejsca nieudanego zetknięcia. Nie przypuszczał, aby było to niebezpieczne, gdyż sądząc po tym, co widział i usłyszał od Prilicli, zapewne nie miało w ogóle dojść do połączenia. Przyjrzał się obu zakończeniom, zbadał je przenośnym skanerem rentgenowskim i zmierzył. Kilka minut później dołączyła do niego Murchison i nawet Prilicla zawisł kilka metrów nad istotami.

— I bez badań widać, że nie pasują do siebie — orzekł zaniepokojony Ziemianin. — W trzech miejscach różnice są tak duże, że wymagałyby interwencji chirurgicznej. Nie chciałbym jednak ich kroić, nie wiedząc, jaki będzie tego skutek. Wolałbym najpierw uzyskać zgodę, a najlepiej pełną współpracę.

— To może być trudne — rzekł Okaussie. — Ale możemy spróbować…

— Owszem, możemy. Włączcie generatory wiązek i wymuście jeszcze jeden kontakt — rozkazał Conway. — Muszę mieć więcej materiału, najlepiej zbliżeń. Niech Prilicla wsłuchuje się cały czas w ich emocje, żebyśmy wiedzieli, które punkty zakończeń sprawiają im najwięcej trudności, a tym samym najbardziej wymagają przystosowania. Na czas operacji zahibernuje — my ich, zamiast podawać narkoaę. Tak, doktorze Prilicla?

— Zastanowiłeś się nad…

— Mały przyjacielu, wiem, że nie zwykłeś mówić przykrych rzeczy wprost i że źle znosisz ból zadawany pacjentom. Ja też, ale tym razem to konieczne.

— Doktorze Conway — odezwał się głośniej pułkownik Okaussie. — Przed chwilą chciałem zaproponować panu, abyśmy spróbowali porozumieć się z tymi istotami. Są w pełni przytomne, inteligentne i mają podobne do naszych narządy wzroku, może więc uda się wyjaśnić im sytuację za pomocą obrazów? Myślę, że warto spróbować.

— Najpewniej tak… — stwierdził Conway i ułowił przelotne spojrzenie Fletchera. — Dlaczego na to nie wpadłem?

— Zaraz zawiesimy ekran — powiedział dowódca Descartes’a.

Conway zaczął kompletować potrzebne instrumenty, Murchison i Naydrad zaś dokonywały niezbędnych pomiarów. Prilicla polatywał w górze i starał się podnieść pacjentów na duchu.

* * *

Wielki ekran został umocowany pod kątem między sufitem a przednią grodzią, tak by obie istoty go widziały. Specjaliści z Descartes’a przygotowali naprędce krótką, ale bardzo treściwą prezentację.

Pierwsza scena była znajoma, wykorzystano w niej bowiem materiał, który wcześniej został przedstawiony Conwayowi. Niemniej na samej rekonstrukcji statku się nie skończyło. W pewnej chwili na skraju ekranu pojawił się meteor, który uderzył w rufę i przeleciał wewnątrz spirali, zabierając zespół napędowy i wszystko, co było na osi. Wstrząs zburzył porządek zwojów, a ruch obrotowy sprawił, że kontenery rozleciały się we wszystkie strony. Te, które zostały zniszczone, oznaczono na czerwono.

Potem nastąpiła dwuminutowa sekwencja ukazująca Vespasiana, Claudiusa i Descartes’a w otoczeniu całego roju mniejszych jednostek montujących spiralę. W kolejnej scenie można było zobaczyć odbudowany statek lądujący z pomocą dwóch krążowników liniowych Descartes’a na powierzchni ciepłej, zielonej planety.

Na koniec pojawił się rysunek spirali z pulsującymi na czerwono brakującymi cylindrami, które w pewnej chwili zniknęły, pozostałe moduły zaś zostały przesunięte, aby wypełnić luki. Ostatnie ujęcie przedstawiało udane połączenie dwóch pierwszych CRLT.

Materiał nie zostawiał wiele miejsca na domysły lub nieporozumienia i Conway nie musiał pytać Prilicli, czy został zrozumiany. Wystarczyło spojrzeć na CRLT. Znowu zaczęli się do siebie przysuwać.

— Nagrywacie?

— Tak — szepnęła Murchison.

Conway wstrzymał oddech, gdy masywne istoty ponowiły próbę. Poruszały się bardzo wolno, przypominały dwie kłody niesione leniwym prądem rzeki. Gdy dzieliło je może piętnaście centymetrów, na obu zakończeniach pojawiły się takie same struktury jak w poprzednich wypadkach, łącznie z czterema podobnymi do płatków kwiatu, płaskimi obejmami, które podczas autopsji wydawały się bez znaczenia i były prawie cztery razy mniejsze. Mimo to zagłębienia i występy nadal do siebie nie pasowały. Po trwającym może trzy sekundy kontakcie istoty znowu odskoczyły.

Jednak zanim Conway zdążył to skomentować, spróbowały ponownie. Tym razem istota z przodu pozostała nieruchoma, druga zaś spróbowała wpasować swoją końcówkę pod nieco innym kątem — znowu bez powodzenia.

Było oczywiste, że cała operacja jest dla obu stworzeń bardzo przykrym i bolesnym przeżyciem. Jednak wbrew pozorom nie zamierzały się poddać. Wycofały się do swoich cylindrów, wzięły rozpęd i spróbowały połączyć się na siłę. Conway skrzywił się, usłyszawszy, jak wpadają na siebie z rozgłośnym klaśnięciem.