Выбрать главу

– Nie wiedziałem, co zrobić z Eufemią – wyjaśnił bezradnie, choć nikt go o to nie prosił. – Była starsza o trzy lata. Kiedy matka urodziła George’a, zmarła, a ojciec faworyzował najstarszą siostrę. Nigdy tego nie mówił, ale wszyscy wiedzieli, że była jego ulubienicą.

W zeszłym roku zginął ojciec, a ja nie umiałem jej upilnować. Była niesforna – wyjaśnił Robert Hamilton.

– Eufemia mnie nie oczarowała, Robercie. Gdybym był jej bratem, pewnie bym ją bił za takie zachowanie. Prawie jej nie znałem. Miałem nadzieję, że z czasem nauczymy się nawzajem szanować i lubić. Wiesz, dlaczego chciałem się z nią ożenić. Pora już przyszła, bym miał potomka. Matka nie dawała mi spokoju. Chciałem mieć żonę, której ziemie przylegałyby do moich. Poza tym Eufemia była ładna, a mężczyzna lubi mieć w łożu ładną kobietę.

– Tak – zgodził się wesołym tonem młodzieniec – i żeby ładnie pachniała. Eufemia pachniała kwiecistą łąką. – Nagle przypomniał sobie, co się stało i powiedział – Dzięki ci, panie, że przyszedłeś nam z pomocą, dałeś schronienie mojej rodzinie i służbie. – Powody dla których hrabia chciał poślubić Eufemię wcale nie zdziwiły Roberta. Wydały mu się nawet rozsądne. Miłość zawsze przychodziła w małżeństwie później. Cieszył się, że hrabia poprosił o rękę Eufemii, bo był przyrodnim bratem króla Jakuba i mógł przecież szukać sobie lepszej żony. Mimo że hrabia był jego sąsiadem, nie widywał go wcześniej, bo ten bywał na dworze, w służbie brata. Miał opinię surowego, ale sprawiedliwego człowieka.

– Zanosi się na deszcz, Robercie – powiedział hrabia, przerywając jego zadumę. – Wiosna szybko przyszła w tym roku. Twoje siostry i brat nie wytrzymają dłużej na tym zimnie. Powinniśmy jechać.

Robert spojrzał z niepokojem na rodzeństwo.

– Tak – przyznał po chwili i poczuł straszliwe zmęczenie.

Hrabia zauważył zmartwioną minę chłopaka i powiedział:

– Niedługo będziemy w Dunmor, chłopcze. Tam możemy dalej snuć plany zemsty. Nie zmyję plamy na honorze, póki ten Anglik nie zapłaci za śmierć Eufemii własnym życiem, ale najpierw się trochę z nim pobawimy. – Machnął dłonią, a służba sprowadziła konie. Wsiadł na swego rumaka i wziął ze sobą George’a. Umieścił szlochającego brzdąca w siodle przed sobą. – Nie płacz, George, bo przestraszysz konie – ostrzegł go surowo. – Jesteś przecież Hamiltonem, a Hamiltonowie boją się jeno Boga!

Chłopiec spojrzał wielkimi niebieskimi oczyma i skinął do ciemnowłosego mężczyzny, który trzymał go, zapewniając poczucie bezpieczeństwa. Malec rozejrzał się i poczuł dumę. Nikt inny nie jechał na tak pięknym koniu. Stara Una i Mary jechały na niewielkim wałachu, a Rob musiał jechać z Meg.

– Nie będę płakać – powiedział malec.

– Dobrze – odparł hrabia i ruszyli w drogę.

Robert Hamilton jechał z półprzytomną ze zgryzoty siostrą, która wciąż popatrywała na zgliszcza domu. Na tle jaśniejącego nieba sterczały osmalone resztki dworu Culcairn. Z niektórych drewnianych bali wciąż snuł się dym. Dom wołał o pomstę. W szumie zrywającego się wiatru Robert słyszał krzyki umierającej Eufemii. Tak, hrabia miał rację, trzeba ją pomścić. Eufemia nie spocznie w pokoju, póki nie zostanie pomszczona. Nieważne, jak postępowała, wciąż była jego siostrą. Pomyślał, że w przyszłości będzie wspominał tylko miłe chwile z siostrą. Jej ostatnie słowa brzmiały: „Ratuj dzieci!”.

Na koniec dobroć pokonała wszystko, co złe w czarnej duszy jego siostry. Po raz pierwszy w życiu Eufemia pomyślała o innych. Musiał ją pomścić. Pomści ją!

Robert odwrócił wzrok od zgliszczy domu swych przodków i popędził konia, bo zanosiło się na burzę.

CZĘSĆ I. PANNA MŁODA

***

ROZDZIAŁ 1

Zamek Middleham stal pewnie na południowych wzgórzach, a wysokie, szare mury obronne lśniły w słońcu ponad wsią Wensleydale. Tego pięknego dnia pod koniec września widać było flagę królewską z białym odyńcem w herbie, trzepoczącą na najwyższej wieży, co oznaczało, że król jest w zamku. Minęły już prawie trzy miesiące od jego koronacji i kilka tygodni od triumfalnego zajęcia Yorku. Mieszkańcy północnych ziem kochali swego władcę, a wraz z nim przyjęli do swych serc Annę i Małego Edwarda. Cieszyli się, że został tu dłużej niż planował, i że mianowanie Edwarda księciem Walii nastąpiło właśnie w opactwie York. Teraz, miast jechać na południe, odwoził swego syna i królową do Middleham, swego ukochanego domu, gdzie postanowił odpocząć kilka dni, nim znów ruszy w drogę. Neddie, jak pieszczotliwie nazywano małego księcia na dworze, miał pozostać tu, skąd w dalszą drogę wyruszy ojciec, król Anglii.

Ryszard sięgnął po kielich i spojrzał z rozczuleniem na krąg zebranych. Owdowiała kuzynka jego żony, lady Rowena Grey, i jej mała córeczka przyjechały tu, by zostać z nimi kilka dni. Słodka Row, zrodzona z niższej gałęzi rodu Neville, jako małe dziecko została sierotą. Wychowywał ją teść króla, hrabia Warwick, wraz z żoną. Row była najlepszą przyjaciółką Anny. Niestety, obie kobiety nie widziały się od wielu lat.

Pierwszym mężem Anny Neville był książę Walii, syn Henryka VI i królowej Margaret z Anjou. Rowena zaś wyszła za mąż, mając trzynaście lat, za Henryka Greya, barona Greyfaire, niezbyt możnego właściciela ziemskiego z nadgranicznego majątku, który władał niewielką, ale znaczącą strategicznie warownią. Z tego, co pamiętał Ryszard, sir Henry był człowiekiem lojalnym i uprzejmym, sporo starszym od swojej żony. Zmarł zeszłego roku jako kolejna ofiara nieustającej, choć oficjalnie niewypowiedzianej wojny między Anglią i Szkocją, która trwała na granicy obu państw już od wieków. Sir Henry zostawił po sobie jedyne dziecko, Arabellę, rok starszą od swego kuzyna, królewskiego syna.

Różnica wieku między dziećmi nie była widoczna na pierwszy rzut oka i mimo że Neddie miał lat dziesięć, a ona jedenaście, dziewczynka była mała i krucha, za to ogromnie bystra, co zauważył król, bo nie tylko nieźle sobie radziła przy szachownicy z Neddiem, ale ostatnio nawet z nim wygrała. Ryszard z uśmiechem stwierdził, że dziewczynka na pewno odziedziczyła rozum po ojcu, bo słodka Row nigdy nie była w stanie grać w szachy ani skoncentrować się na niczym bardziej skomplikowanym niż haftowanie. Dziewczynka była ładna, i choć matce nie brakowało uroku, to przy córce zdawała się przeciętna. Włosy Arabelli miały dziwny kolor, mieszaniny złota i srebra, a jej jasnozielone oczy zdawały się lekko uniesione w kącikach; okalały je ciemne, gęste rzęsy i brwi. Była wyjątkową pięknością. Król zaśmiał się cicho. Zastanawiał się, dlaczego dziedziczki wielkich rodów przypominały bardziej konie niż kobiety, podczas gdy mniej zamożne rody wydawały prawdziwe kwiaty urody. Bóg najwyraźniej postanowił podzielić wszystko bardzo sprawiedliwie.

– Jest już obiecana? – zapytał głośno, skinąwszy głową w stronę Arabelli, choć zwracał się do jej matki.

– Planowaliśmy z Henrykiem wydać ją za kuzyna, ale chłopak zmarł na ospę zeszłej jesieni, milordzie -odparła Rowena Grey. – Och, wasza wysokość! – zawołała z nadzieją. – A może wy ją zechcecie wyswatać? Nie umiem sobie radzić w takich sprawach, a do kogo innego mogłabym się zwrócić? Wiem, jak bardzo jesteście zajęci, panie, ale może udałoby się wam znaleźć chwilę, by wydać za mąż Arabellę. Bardzo nam w Greyfaire brakuje mężczyzny. Boję się wciąż, że Szkoci przejdą granicę. Nie wiedziałabym, jak bronić warowni.

– Dlaczego sama nie wyszłaś za mąż, Row? Arabella jest jeszcze młoda, a ty z łatwością znajdziesz nowego męża – rzekł król.