Выбрать главу

Małżeństwo okazało się niezupełnie tożsame z odpoczynkiem, Róża zakochała się w Panu Mężu dość głęboko, niektórzy mogliby powiedzieć, że go pokochała, pewnie mieliby rację, Róża wzięła sobie urlop w teatrze po to, żeby się zaangażować w miłość, do utraty przytomności, niestety coraz częstszej. Zaczęła tracić przytomność po kilka razy dziennie, i to zwykle właśnie wtedy, kiedy Pan Mąż stawał się na dłuższą chwilę raczej czuły niż zasadniczy, rozpoczynając wprawnie i cieleśnie nakłaniać Różę, by jej urlop nieco wydłużyć o macierzyństwo (nie myślał o dzieciach, dopóki nie obliczył średniej wśród trzystu pięćdziesięciu najbardziej wpływowych ludzi biznesu, z której wynikało, że statystyczny ideał wpływowego biznesmena ma jedną żonę i 2,27 dziecka). Im była szczęśliwsza, tym częściej zasypiała, co było dość upiorne i denerwujące, a przestraszona i zdenerwowana traciła przytomność, nagle na kwadrans, czasem na nieco dłużej osuwając się bez życia na ziemię; Pan Mąż był tym wszystkim zdezorientowany, nie wiedział, co robić, tego nie przewidział, nie wyczytał z rachunków, nie miał pojęcia, czy w tej sytuacji jego mariaż nadal jest opłacalny, ktoś musiał pomóc to wyjaśnić, przekalkulować, tu już nie wystarczyła formułka o przemęczeniu, trzeba było specjalisty. Specjalista zdiagnozował narkolepsję. Róża przypomniała sobie tę nazwę, jej babcia lubiła sobie pospać za dnia, często przysypiała podczas rodzinnych imprez, przy jedzeniu, czasem w trakcie rozmowy, nazywali ją babcią Ziewanną, chociaż po prawdzie, nim zdążyła ziewnąć, już spała, wszyscy lekarze mówili, że to z powodu cukrzycy, nikomu nie przeszkadzało, że babcia Ziewanna sobie drzemie, czasem tylko pom aga no jej przenieść się na fotel, żeby nie zrobiła dzięcioła prosto w tatar, dopiero kiedy nowy i młody pandoktór nadgorliwie rozpoznał senność narkoleptyczną, babcia Ziewanna tak się przestraszyła, że umarła, zanim pandoktór zdołał przekonać ją, że od tego się nie umiera. Róża dowiedziała się, że jest chora, a Pan Mąż nie mógł się nadziwić, że to musiało spotkać właśnie jego. Pan Mąż wziął specjalistę na stronę, przeprowadził z nim dokładny wywiad i dowiedział się, że przede wszystkim musi dbać o to, żeby jej się wyrównał rytm snu i czuwania – żeby się nie budziła w nocy, Pan Mąż zaproponował, że wieczorem będzie jej podawał pigułki nasenne, specjalista powiedział, że pigułki to powinna raczej brać w dzień, i to takie na pobudzenie, i że w ogóle trzeba uważać, bo narkolepsja wciąż jest słabo poznaną przypadłością. „Na domiar złego specyfika tego przypadku polega na tym, że pańska żona nigdy nie pamięta chwil sprzed zaśnięcia. Takie dziury w pamięci działają bardzo deprymująco. Rozumie pan: strach, podniecenie, silne emocje – ona to przeżywa, ale po przebudzeniu nic nie pamięta. Dlatego może ją dręczyć niedobór intensywnych wrażeń. Zaczyna ich szukać, a kiedy znajduje, zasypia, i tak koło się zamyka”. Pan Mąż zapytał, jak w takim razie może jej pomóc. „Cierpliwością”, odrzekł specjalista. Pan Mąż nie był człowiekiem cierpliwym, choć doskonale umiał przekonywać do cierpliwości swoich klientów, ze zdumiewającą zręcznością przekonując ich do tak zwanego myślenia długofalowego, dalekowzrocznego, do lokowania dużych kwot w jego banku z myślą o wzbogaceniu swoich dzieci, a może i wnuków, w każdym razie najlepiej na piętnaście, dwadzieścia lat, przez najbliższe piętnaście, dwadzieścia lat bank Pana Męża będzie się zasadniczo czule opiekował pieniążkami pana/pani, a po upłynięciu umówionego terminu wypłaci dużo, dużo większą kwotę wprost na pana/pani konto, oczywiście, jeżeli do tej pory nie wybuchnie wojna, zaraza, krach na giełdzie etc., bo gdyby pan/pani miał(a) nieszczęśliwie nie dożyć terminu wypłaty, to dzieci pana/pani kwotę odziedziczą; pomyślmy zatem przez chwilę w zadumie o naszych dzieciach, o tym, co im zostawimy poza chorobami dziedzicznymi, przecież nie chcielibyśmy, żeby dostały po nas w spadku długi.

Pan Mąż szybko się zniecierpliwił, myśląc o tym, że pojawiły się nieoczekiwane komplikacje i będzie musiał cierpliwie opiekować się Różą, nie licząc na to, że w najbliższym czasie urodzi im się dziecko, sytuacja była zbyt skomplikowana nawet na 0,27 dziecka, a zatem Pan Mąż odtąd zasadniczo opiekował się żoną, jednak obowiązki pozadomowe pochłaniały go na tyle, że nie miał już sił na czułość. Róża poczuła, że Pan Mąż ostygł, temperatura jego ciała gwałtownie spadła, przytulając się do niego w łóżku, marzła, kiedy do niej mówił, z jego ust wykruszały się kawałki lodu, Róża przeczuwała, że Pan Mąż rozgrzewa się gdzie indziej, pozadomowo, postanowiła to sprawdzić i wtedy właśnie zasnęła za kierownicą. Miała szczęście, ale samochód nadawał się na złom, brukowce skrzętnie skorzystały z okazji i zaczęły niewybrednie dociekać, z jakiegoż to powodu kobieta takiego formatu zasnęła za kierownicą, czyżby się zmęczyła małżeństwem; Pana Męża bardzo to zmartwiło, Róża zaczęła przynosić straty, w dodatku przedstawiono go tu i ówdzie w niekorzystnym świetle, odtąd interpretując po swojemu rady specjalisty, pilnował, żeby przez jakiś nieokreślony czas Róża nie wychodziła z domu, nieokreślony czas zaczął się wydłużać; życie Róży toczyło się między snem a podejrzliwością, nic przyjemnego, doprawdy.

Spójrzmy zatem na modelową sytuację, która ilustruje interesujący nas problem: Róża w koszuli nocnej wchodzi wieczorem do sypialni, widzi, że Pan Mąż pospiesznie kończy gmerać przy komórce, jakby dopisywał SMS-a, wyłącza telefon i odkłada. Róża wchodzi do łóżka, przytula się uwodzicielsko, odwraca uwagę Pana Męża i sięga po telefon, po czym siada na łóżku i próbuje go odblokować.

– Do kogo pisałeś?

– No przecież budzik nastawiałem, daj spokój.

– Zmieniłeś hasło? Odblokuj mi to.

– Kochanie, oddaj mi telefon.

– Chcę tylko sprawdzić, do kogo wysyłałeś wiadomość.

– Powinnaś zażyć pigułki.

Pan Mąż nauczył się już pozbywać kłopotu: zaczyna ją pieścić, całować, gryźć w ucho. Róża mięknie, poddaje się zabiegom miłosnym, nie wie, że Pan Mąż zabiega tylko o to, żeby szybko zasnęła; odpowiada na jego pieszczoty, przejmuje inicjatywę, a kiedy czuje, że frędzel Pana Męża osiągnął w jej dłoni swój maksymalny rozmiar, kiedy widzi, że Pan Mąż cały skutasiał, dosiada go, porusza rytmicznie biodrami i widząc, jak niepomiernie się dziwi, że dziś aż tak daleko zaszło i jest wcale przyjemnie, pyta:

– No i po co mnie zdradzasz? Źle ci ze mną?

Pan Mąż chciałby zaprotestować, obruszyć się, odpowiedzieć coś stanowczo, ale nie potrafi się skupić, mówi:

– Powinnaś zażyć pigułki…

– Nie chce mi się spać – mówi Róża i opada na niego, zamierając w bezruchu; Pan Mąż wie, co to oznacza, próbuje jeszcze szybko się w niej poruszać, ale przecież nie jest nekrofilem, Róża kompletnie nieprzytomna przydusza go całym ciężarem ciała, przed chwilą była lekka jak piórko, a teraz dociążona bezwładem przygniata go, Pan Mąż wydostaje się spod Róży, kładzie ją obok na łóżku, wyjmuje strzykawkę i ampułkę z szafki, przygotowuje zastrzyk, robi go Róży w pośladek (nie zdążyła połknąć pigułek, przez sen nie może ich połknąć, boby się udławiła; Pan Mąż musi uregulować jej rytm snu, przecież sam specjalista kazał), przykrywa ją kołdrą, sam zdejmuje piżamę i ubiera się do wyjścia, bierze kluczyki, włącza telefon i zaczyna wybierać numer, gasi światło, wychodzi z sypialni. Pan Mąż wie, że coitus interruptus prowadzi skrótem do nerwicy seksualnej, nie może sobie na to pozwolić, wsiada do auta i jedzie dokończyć pozadomowo to, co zaczął w ramach obowiązków małżeńskich.