Выбрать главу

(Gdzie w takim razie jest Adam? Spróbujmy mu dać drugą szansę.)

Adam zmienia obuwie, wkłada swoje nowe tenisówki, domyka szafkę, dopina kitel, przechodząc przez gabinet, zauważa na stole niedopitą przez któregoś z lekarzy herbatę, rozgląda się, czy nikogo nie ma, szybko wypija łyk, jeszcze nie całkiem wystygła; Adam, od kiedy wynajął mieszkanie niedaleko miejskiego szpitala, utrzymuje się tylko z pensji stażysty, co wymusza bardzo przemyślaną strategię oszczędności, rzecz jasna, krótkofalowej, Adam oszczędza tak, żeby mu nie zabrakło do pierwszego, dyrektorowie banków nie mają tu czego szukać, dla dyrektorów banków Adam nie istnieje, chyba że stanie się coś, czego w swoich biznesplanach nie przewidzieli, i nagle zostaną przywiezieni na oddział, tylko w takim przypadku Adam będzie mógł dla nich zaistnieć jako ten młody lekarz, który akurat miał dyżur i uratował im życie, zostawią mu wtedy kopertę z zapasem wdzięczności i przeniosą się do prywatnej klinki, wróćmy jednak na ziemię, na razie żaden dodatkowy zapas wdzięczności nie zasilił konta Adama, wobec czego musi żyć tanio i oszczędnie, taka jest kolej rzeczy, w końcu to dopiero początek, każdy kiedyś zaczynał jako stażysta i gonił w piętkę, żeby przetrwać, w przyszłości kariera Adama będzie mogła się rozwinąć, zacznie zarabiać więcej, zrozumie, że medycyna to też całkiem niezły biznes, choć na razie wcale się na to nie zanosi; jakkolwiek to brzmi naiwnie, Adam powtarza, że to dla niego szczęście móc leczyć ludzi, służba i misja, Adam jest idealistą, istnieje poważne zagrożenie, że z takim podejściem nigdy się nie dorobi, zawsze będzie dopijał herbatę po kolegach, a w domu wypije lurę z powtórnie zalanej torebki; Adam nauczył się żyć tanio i oszczędnie. Ojciec byłby z niego dumny, choć tak po prawdzie, kiedy postanowił całkowicie wstrzymać mu jakąkolwiek pomoc finansową, kiedy zabronił Matce wysyłać paczki, a nawet udzielać przez telefon praktycznych informacji, myślał, że wyprowadzka Adama do miasta potrwa niewiele dłużej niż jego pobyty w zastanawialni, miał cichą nadzieję, że syn skruszony zrozumie wagę i sens ojcowskiego wsparcia, dzięki czemu będzie mógł docenić to, co dla niego zrobili, Ojciec wciąż nie pojmuje, jak można było wzgardzić jego gestem, Matka co prawda przeczuwała, przestrzegała, że dom to trochę za dużo na niespodziankę, ale Ojciec się upierał, że jego gest musi być zamaszysty, no i cóż, dom pusty stoi, sobie a wiatrom wyjącym w szczelinach zamkniętych okiennic, a Adam na razie jakoś sobie radzi, usamodzielnił się, to ma swoje plusy, w zasadzie Ojciec mógłby być z niego dumny, gdyby zobaczył, jak zaradny i oszczędny stał się jego syn, być może nawet w końcu zmięknie i przyjedzie go odwiedzić, wszak Matka ciągle nakłania, żeby się wybrali z wizytą. Tymczasem Adam idzie przez szpitalny korytarz, dziś ma dyżur w izbie przyjęć, ale zostało jeszcze parę chwil, więc zagląda do pokoju lekarskiego, starsi koledzy właśnie studiują jakieś zdjęcie rentgenowskie, Adam przygląda mu się uważnie, marszczy brwi, pyta, czyj to szpiczak, starsi koledzy jeszcze czasem z niego sobie dworują, przecież jest nowy, nowy, a już parę razy błysnął wiedzą i intuicją, to się nie może podobać, no, w każdym razie nie od razu, starszy ze starszych kolegów rozumie niepokój w głosie Adama, nowotwór jest ewidentny, a sytuacja terminalna, starszy ze starszych kolegów zdaje sobie sprawę, że to naprawdę szpetny przypadek, trzeba będzie jakoś to powiedzieć pacjentowi, to niełatwe i bardzo wyczerpujące doświadczenie, starsi koledzy nie przespali już w życiu wielu nocy, myśląc o tym, jak przygotować człowieka na śmierć, Adam jest nowy, będzie się musiał tego nauczyć, w szpitalu nie wystarczy wiedza i intuicja, trzeba mieć odporną psychikę, Adam musi się sprawdzić, w najbliższym czasie przeznaczą mu kilka zadań specjalnych, skoro taki szczęśliwy ględzi o służbie i misji; tymczasem jednak Adam musi iść na izbę przyjęć, bo rośnie kolejka.