Выбрать главу

Czas na cudowny zbieg okoliczności. Na ławce siedzi chłopiec, a nawet mężczyzna, wygląda na to, że się zdrowo poobijał. Adam natychmiast go rozpoznaje, zapamiętał go jako ładnego chłopca, a nawet mężczyznę, rozpoczynając szpitalny staż na urazówce, myślał, że przecież tacy ładni chłopcy lubią sobie po męsku pobrykać, i tak brykając, mogą sobie coś złamać, to całkiem logiczne, jeszcze się taki nie uchował, co by, brykając, niczego nie złamał, nie zwichnął, a przynajmniej nie skręcił, dlatego Adam brał dyżury na urazówce, jak leci, także zamiast kolegów, wyczekując dnia, w którym trafi do niego ten ładny chłopiec, a nawet mężczyzna, nazywał go w myślach swoim Pięknisiem, skorzystajmy więc z okazji, by sobie uprościć sprawę, odtąd chłopiec, a nawet mężczyzna będzie po prostu Pięknisiem, zwłaszcza że Piękniś może odegrać w tej historii znaczącą rolę, jeśli tylko nie przypomni sobie, że Adam to ten pedał z autobusu, który się do niego dostawiał. Tak się jednak składa, że Piękniś prowadzi dość intensywny tryb życia, obfitujący w stresy i wydarzenia dużo bardziej zapadające w pamięć niż ręka pedała w autobusie, Piękniś jest chłopcem po przejściach, dlatego czasem widać w nim mężczyznę. Nie ma obaw, Piękniś nie rozpozna Adama, ma na głowie poważniejsze kłopoty, zarabia na chleb, wykonując zawód wysokiego ryzyka, ostatnio omal nie dał się złapać psiarni, to wcale nie takie proste łoić frajerów po dworcach tak, żeby psiarni nie wpaść w oko, poza tym trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć, najlepiej kraść często, ale małe kwoty, w razie czego niska szkodliwość społeczna będzie po jego stronie, wykroczenie to zupełnie inna para kaloszy niż przestępstwo, to naprawdę niełatwe tak kraść, żeby nie popełniać przestępstw, tylko wykroczenia. Po godzinach Piękniś ćwiczy z kumplami na dzielni brejkdens, są w tym naprawdę nieźli, niektórzy nawet definitywnie porzucili łobuzerkę, żeby mieć więcej czasu na trening, od kiedy zaczęli wygrywać zawody, to się opłaca, Piękniś ma talent, chociaż trochę się leni, na zawodach wciąż pozostaje w cieniu kumpli, ale trening przydaje się w innych okolicznościach, biboje są bardzo gibcy, uciekanie przed psami na zatłoczonym dworcu, kiedy wszyscy chcą ci podstawić nogę to naprawdę sport ekstremalny, Piękniś imponuje gibkością kumplom z dworca, często szarżuje i po prostu wyrywa mamuśkom torebki, żeby móc zrobić ucieczkową pokazówkę. No i połamał się, ale hardy jest, nie poszedł na pogotowie, dopiero jak mu ręka spuchła i nie mógł tak się położyć, żeby żebra nie bolały, przyszedł do lekarza, proszę bardzo, siedzi, czeka na swoją kolej, nie wie, że Adam też już nie może się na niego doczekać, choć sumiennie sprawdza wszystkich pacjentów, nie może sobie pozwolić na niedokładność, bo przecież służba, misja, on naprawdę tak myśli, pacjenci już go polubili, niedługo zaczną przynosić koperty.

Cud się ziścił, krzepki byczek siedzi przed nim półnagi na kozetce, Adam może, a nawet powinien go teraz dotknąć, namacać, nastawić, naprawić, może to robić jawnie, to jego prawo, a nawet obowiązek, Adam jest przecież lekarzem, w tej oto cudownej sytuacji jest lekarzem i tylko lekarzem, ale jak tu dotknąć Pięknisia, na którego tak długo czekał, i nie stracić kontroli nad sobą, jak go zbadać i się nie przytulić, Piękniś czeka, by powierzyć mu kości, a nawet ciało, półnagi Piękniś nie ma na torsie ani jednego włoska, Adam nawet nie śmiał marzyć o takiej chłopięcości w mężczyźnie, n aga i gładka klatka piersiowa Pięknisia jest posągowo umięśniona i miarowo porusza się w rytm zdrowego oddechu, brodawki mu stwardniały, przez uchylone okno wpada świeże powietrze i gwarne chichoty z placu zabaw, boże, jakiż twardy musi być każdy jego mięsień, myśli Adam i wkłada cienkie gumowe rękawiczki, choć wolałby je przed Pięknisiem ściągać jak Rita Hayworth w Gildzie, wolałby uzmysłowić chłopcu zmysłowość, wolałby dotknąć jego chłopięcej męskości gołą ręką, wie jednak, że wtedy rozkleiłby się, dałby po sobie poznać słabość do Pięknisia i stracił jego zaufanie, tylko jako lekarz może obserwować to ufne oddanie, powierzenie kości i ciała; Adam chciałby oblizać wszystkie rany chłopca.

Zaczyna go dotykać, uciskać, żeby sprawdzić miejsca ewentualnych złamań, tu cię boli i tu, i tu, mój biedny bolesny Pięknisiu, któryś cierpiał rany, zmiłuj się nade mną, daj się pomiłować, czy kiedykolwiek ktoś dotykał cię tak delikatnie, czy zaznałeś takiej czułości, chyba nie, Pięknisiu, bo mrużysz oczy, zadrżałeś, lecz przecież nie z bólu, moje dłonie złagodzą twoje boleści, znam się na cudzym bólu tak, jak ty na własnym, cały jesteś w bliznach, pełno na tobie śladów pól bitewnych, pożogi, klęski i sromoty, czytam z twoich blizn jak z naskalnych rytów, jesteś Pięknisiem z historią, tyle bólu ci zadali niedobrzy ludzie, że się od niego uzależniłeś, jak cię nie boli, to nie czujesz, że żyjesz, prawda, mój Pięknisiu, ty się bólu nie boisz, ty się boisz pieszczot, boisz się, bo ich nie znasz, przyjemność osłabia czujność, odwraca uwagę, ktoś mógłby się do ciebie włamać, okraść z ciebie samego, to niebezpieczne, ty jesteś swój, swój chłopak, a nawet mężczyzna, swój, a nawet mój Piękniś, jesteś teraz jak piesek z azylu, który nie wiedział, że ludzka ręka może nie bić, tylko głaskać, ugłaskałem cię, Pięknisiu, domyślasz się chyba, że już dawno ustaliłem, co ci jest, już dawno powinienem cię odesłać na gipsownię, już od kilku minut jesteś łaskaw dawać się głaskać, popatrz, zdjąłem już rękawiczki. Adam zauważa, że nie zauważył, kiedy mu się zdjęły rękawiczki, och, trzeba to natychmiast przerwać, przywołać do porządku lekarza, gdzie się zapodział lekarz w Adamie? Należy teraz przemówić po lekarsku, bo Piękniś gotów sobie pomyśleć, że dokonało się tu coś więcej niż rutynowe badanie. Trzeba łagodnie zaprzestać, żeby nie zbudzić w Pięknisiu psa wściekłego, że uległ podstępnie czułej ręce, Adam boi się, że kiedy przestanie głaskać, będzie ugryziony, w Pięknisiu drzemie straszliwa siła, Adam wyczuwa ją przez skórę, chciałby tej siły zaznać, o Matko Boska Otworna, zagrzewna i ożywiająca, chciałby, jakkolwiek jeszcze nie teraz, teraz trzeba chłopca poskładać, posklejać, zabliźnić.

– Nie ma rady, ręka pójdzie do gipsu, klatkę piersiową zabandażujemy, raczej nie poszalejesz w najbliższym czasie.

Piękniś jest zły, ale udaje jeszcze gorszego; domyślał się przecież, że to coś poważnego, z byle skaleczeniem do lekarza by nie przyszedł. Piękniś jest zły, bo ten doktorek, w którym pedała czuć na kilometr, dotykał go jakoś tak nieobleśnie, pozytywnie, tak by sobie jeszcze mógł posiedzieć na tej kozetce, teraz już wie, czemu Dziara lubi chodzić na masaże, Piękniś myślał, że to czyste szpanerstwo; tylko że ten doktorek zrobił mu raczej macaż niż masaż, Piękniś dał mu się zmacać i na domiar złego poczuł się z tym dobrze, mężczyzna szamocze się w chłopcu, Piękniś musi teraz okazać gniew, uważaj, doktorku, posłuchaj brutalnej kwestii, którą wygłasza mężczyzna przez megafon chłopca: