W łazience było znacznie zimniej niż w sypialni, więc po kąpieli czuła się jak sopel lodu i dlatego zapomniała o skrępowaniu. Szczękając zębami, myślała jedynie o łóżku i o tym, by wreszcie się rozgrzać. Zamknęła drzwi, zgasiła górne światło i z rozpędu wskoczyła do łóżka.
– Twierdziłaś, że sytuacja bardzo cię krępuje, więc nie podejrzewałem, że będziesz taka chętna, żeby ze mną spać – rzekł Michael kostycznie.
– Gotowam wskoczyć do klatki z lwem, byle tylko było mi trochę cieplej. – Zgasiła lampkę na nocnym stoliku i głośno szczękając zębami, skuliła się pod kocem. – Zmarzłam na kość.
– Nie śpisz sama i nie tylko tobie jest zimno. – Pociągnął koc do siebie. – Co się stało z kołdrą?
– Zaniosłam Jamiemu, bo u niego jest jeszcze zimniej.
– U nas cieplutko i przytulnie, co?
Udała, że nie dostrzegła gryzącej ironii i względnie spokojnie odparła:
– Według mnie dziecko ma pierwszeństwo. Ciekawe, czy twoja ciotka słyszała o elektrycznych kocach.
– Byłoby ci cieplej, gdybyś miała porządną pidżamę, a nie takie nic.
– Nie lubię pidżam.
Przewróciła się na bok i zaczęła pocierać zziębnięte stopy. Niewiele to pomogło, więc energiczniej ruszyła nogą i niechcący dotknęła łydki Michaela, który krzyknął:
– Brrr! Masz lodowate stopy.
– Naprawdę? Ja już ich nie czuję.
Momentalnie odsunęła nogę, lecz miała wrażenie, że ciepła łydka Michaela sparzyła jej skórę. Przebiegł ją dreszcz, tym razem nie tylko spowodowany zimnem.
– Dlaczego nie włożyłaś skarpetek? – zapytał poirytowany. – Tobie samej byłoby cieplej, a mnie by nie groził wstrząs termiczny. '
– Zapomniałam, a teraz nie chce mi się wychodzić z łóżka. Michael sapnął ze złości, zapalił lampkę na swoim stoliku, wyskoczył spod koca i pochylił się nad walizką. Rosalind wysunęła głowę spod koca, zerknęła w jego stronę i ogarnęło ją miłe podniecenie. Był jak dawniej doskonale zbudowany i umięśniony, ale w ciągu ostatnich lat trochę przytył, więc wydawał się bardziej masywny. Gdy znalazł parę grubych skarpet i się odwrócił, znowu schowała się pod koc.
– Proszę, wkładaj.
– Będę śmiesznie wyglądać – mruknęła niby niezadowolona, ale usiadła i posłusznie wciągnęła skarpety.
– Wyglądasz w nich mniej śmiesznie niż w tej cienkiej koszulce. – Położył się i przykrył. – Zresztą, co za różnica, jak wyglądasz? Przecież nikt nie cię widzi oprócz mnie, a powiedziałaś, że nie obchodzi cię, co o tobie myślę. Prawda?
– Prawda.
– Więc czym się przejmujesz? – Nie wiem… Po prostu w ogóle nie lubię śmiesznie czy głupio wyglądać. Kwestia mojego wizerunku.
– Wizerunek cię nie rozgrzeje. – Prychnął pogardliwie. – Nie szkoda ci czasu i energii na takie zmartwienia? Chyba tylko dla ciebie twój wizerunek jest istotny.
– Dla Simona też – powiedziała bez zastanowienia.
Za późno ugryzła się w język, a nie chciała, by ktokolwiek podejrzewał, że Hungerford żeni się z nią głównie dla jej wizerunku.
– Przecież go tu nie ma! A gdyby był, to chyba też kazałby i; ci włożyć ciepłe skarpety i przestać szczękać zębami.
– Trudno mi wyobrazić go sobie w takich spartańskich warunkach. – Przykryła się pod brodę. – U niego wszystko musi być idealne, zapięte na ostatni guzik.
– Ty też?
Z niechęcią pomyślała o różnych oficjalnych spotkaniach i uroczystościach, na których musiała bywać, chociaż jedynym,. jej zadaniem było wyglądać bez zarzutu i uprzejmie się uśmiechać.
– Szczególnie ja. Jestem pewna, że byłby zgorszony, gdyby mnie teraz zobaczył.
– Czym by się zgorszył? Że masz cienką koszulę i grube skarpety, czy że jesteś w łóżku z innym mężczyzną?
– Nic by mu się nie podobało – odparła tonem wyższości. Łóżko zaskrzypiało, ponieważ Michael przewrócił się na bok. Rosalind prędko chwyciła brzeg materaca, by nie sturlać się na środek.
– A co by wspaniały Hungerford zrobił w mojej sytuacji? – W ciemności jego oschły ton brzmiał jakoś dziwnie. – Oczywiście poza tym, że załamałby ręce na widok twojego niekonwencjonalnego stroju.
Rosalind nijak nie mogła sobie wyobrazić, że narzeczony poświęca miesiąc urlopu na załatwienie spraw krewnej, której właściwie nie zna. Jedyny obraz, jaki pojawił się przed jej oczami, to Simon, dający polecenie sekretarce, aby się wszystkim zajęła.
– Podejrzewam, że rzuciłby okiem na dom i natychmiast zabrał wszystkich do pięciogwiazdkowego hotelu – powiedziała z ociąganiem.
Nie dodała, że narzeczony lubi chełpić się swym bogactwem.
– Dla niego taki wydatek to pestka, co? – szydził Michael. – Mnie nie stać na rozrzutność, a poza tym ciotka chyba by nie pozwoliła, żebym ją gdzieś wywiózł. Proponuję więc, żebyś pogodziła się z losem, przestała marudzić i spróbowała zasnąć.
Pomyślała, że jak zawsze najłatwiej jest dawać dobre rady. Starała się nie dygotać, lecz te wysiłki nie sprzyjały zaśnięciu. Skarpety były ciepłe i stopy trochę się rozgrzały, ale nadal było jej zimno. Zwinęła się w kłębek i chciała szczelniej otulić, lecz napotkała sprzeciw Michaela, który mocno trzymał swoją część koca.
– Nie bądź takim samolubem i podziel się ze mną – zawołała z pretensją.
– Kto jest większym egoistą? Ty cała się owinęłaś, a mnie zostawiłaś skrawek wielkości znaczka pocztowego, który starczy zaledwie na przykrycie czubka nosa.
– Strasznie mały ten koc.
– Byłby wystarczająco duży, gdybyś nie leżała na samym brzegu łóżka – powiedział logicznie. – Przysuń się, bo marnujemy pół koca.
– Dziękuję, tu jest mi bardzo wygodnie – odparła, głośno szczękając zębami.
Michael stracił cierpliwość, i bez ceregieli pociągnął ją do siebie, - Chodź!
Rosalind z wrażenia oniemiała i łapała powietrze jak ryba wyrzucona na brzeg. Dopiero po chwili zdołała wykrztusić cienkim głosem:
– Mówiłam, że mi dobrze.
– Może tobie dobrze, ale mnie źle. – Jedną rękę wsunął jej pod głowę, dragą przytrzymał za biodro, więc była przytulona do niego i policzkiem niemal dotykała jego piersi. – Skoro nie mamy kołdry, musimy się nawzajem ogrzać. Nie widzę innego wyjścia.
Leżała sztywno jak kłoda, bała się oddychać. Ciało i dłonie Michaela były ciepłe, uspokajające, a jednocześnie podniecające. Serce zaczęło jej mocno bić, w gardle zaschło. Tak łatwo mogłaby odprężyć się i wrócić myślami do sytuacji sprzed lat, ale wspomnienia były niebezpieczne.
– Ja… mi… mnie się wydaje, że to… niezbyt dobry pomysł – powiedziała drżącym głosem.
– Ja też tak uważam – przyznał Michael – ale chciałbym wypocząć, a nie zmrużę oka, jeśli będziesz się trzęsła i szczękała zębami. Umówmy się, że robimy to w ramach udzielania pierwszej pomocy. Żeby cię pocieszyć, przyznam się, że ja też zmarzłem…
– Nie ma powodu, żebyśmy oboje się męczyli.
– No właśnie. Zapewniam, że to nie jest wybieg, żeby cię uwieść, więc możesz być spokojna. Odbyliśmy długą podróż, jesteśmy zmęczeni i zmarznięci, a ja mam na głowie sprawy ważniejsze niż odgrzewanie nieudanego romansu. Jesteś zupełnie bezpieczna, więc przestań być taka spięta.
Nie wiedziała, jak to zrobić. Nie mogła się odprężyć, gdy słyszała bicie jego serca i całą sobą czuła jego ciało. Rozmarzyła się i miała ochotę, tak jak dawniej, położyć rękę na jego piersi i pieścić gładką skórę, opinającą twarde mięśnie.
Nie mogła jednak nic zrobić, choćby z tego powodu, że opadły ją wspomnienia ostatniej, wspólnie spędzonej nocy. Michael wtedy ją kochał, a jego dłonie i usta po raz ostatni rozpaliły ją do białości.