Выбрать главу

– Przestań gadać od rzeczy. Można by pomyśleć, że jesteś zazdrosna.

– łez coś! – Spojrzała na niego płonącymi oczami. – Naprawdę tak uważasz?

– Nie uważam, ale tak się zachowujesz.

Wystraszyła się, że Michael ma rację i dlatego gorąco zaprzeczyła:

– Nie jestem zazdrosna, tylko wściekła. Przez ciebie czułam się przy niej jak kocmołuch i idiotka.

– Sama jesteś sobie winna. Po co się wygłupiałaś i czuliłaś do mnie?

– Przecież chciałeś, żebym zachowywała się jak kochająca żona.

– Nie potrafisz być dyskretna? Musisz przesadzać? Niedobrze mi się robiło… – Skrzyżował ręce na piersi i popatrzył na nią ironicznie. – Współczuję Hungerfordowi.

– A to, jak wy się zachowywaliście, nie było obrzydliwe? – Zebrała mokre rzeczy z podłogi i rzuciła do kąta. – „Och, Lauro, jesteś cudowna. Och, Michaelu, jesteś wspaniały” Och! i Ach!… Ohyda! A skoro już o tym mowa, uważam, że zagrałam rolę żony lepiej niż ty rolę męża. Krew cię zalała, gdy cię objęłam. – Odsunęła włosy z czoła. – Bałam się, że złapiesz miotłę i wygonisz mnie z kuchni.

Michael westchnął zdesperowany.

– Mam nadzieję, że następnym razem zachowasz się rozsądniej.

– Jakim następnym razem? – Wyjęła z torebki telefon. – Chyba nie sądzisz, że do niej pójdę, żeby mi prawiła kazania na temat szmat, które według niej powinnam nosić?

– Niepotrzebnie się wyrwałem, ale mogłabyś poświęcić się dla Jamiego. Jeśli uważnie czytasz ten swój poradnik, powinnaś wiedzieć, co zresztą byle kto może zaobserwować, że dzieci bardzo lubią towarzystwo rówieśników. Tak czy owak spotkasz się z Laurą, bo ciocia zaprosiła ją i innych sąsiadów na piątek.

– Wspaniale. Twoja Laura będzie miała okazję pochwalić się wieczorowym strojem.

– A ty będziesz miała okazję popisać się swoimi talentami towarzyskimi. Jak dotąd nie zauważyłem w twoim zachowaniu ani śladu dobrych manier.

– Schowaj sobie swoje rady do kieszeni! Nie musisz mi mówić, jak mam się zachowywać na przyjęciu – wybuchnęła. – A teraz, jeśli łaska, zostaw mnie samą, bo chcę zadzwonić do narzeczonego.

Michael dopiero teraz zauważył, co Rosalind trzyma w ręce i bardzo się zdenerwował.

– Miałaś zostawić telefon w Londynie!

– W ostatniej chwili zmieniłam zdanie – powiedziała wyniośle. – Wszystkie telefony do mnie będą nagrywane, ale chciałam mieć możliwość dzwonienia do Simona bez świadków. Masz coś przeciwko?

– Nic. – Ruszył w stronę drzwi. – Pewno potrzebujesz pociechy po tym strasznym odkryciu, że ktoś jest lepiej ubrany od ciebie.

Zamierzyła się, by rzucić w niego telefonem, lecz zdążył wyjść, więc ze złości zaklęła pod nosem. Powiedziała mu, że ma zamiar dzwonić, ponieważ chciała go zirytować, lecz teraz doszła do wniosku, że istotnie potrzebuje pociechy. Chciała usłyszeć, że ktoś ją za coś ceni, a narzeczony zawsze chwali! jej gust i toalety.

Przysiadła na brzegu łóżka i wybrała numer, mimo że pamiętała, iż Simon nie lubi, gdy mu się przeszkadza w pracy. Popełniła błąd, ponieważ Hungerford akurat był bardzo zajęty.

– A, to ty. – Ciszej powiedział komuś, że rozmowa będzie krótka. – O co chodzi?

Zrobiło się jej przykro, że nie zapytał, jak się czuje ani czy jest bezpieczna, nie zapewnił, że stale o niej myśli, lecz niecierpliwie rzucił: „O co chodzi?”. Zbita z tropu zacisnęła palce na słuchawce.

– Nic specjalnego. Pomyślałam, że zadzwonię i powiem, że zajechaliśmy szczęśliwie.

– Nikt cię nie poznał?

– Nie.

– Uważaj, nie zrób jakiegoś głupstwa, bo nie chcę żadnego skandalu. Moja partia ostatnio bardzo podkreśla znaczenie rodziny i tradycyjnych wartości w życiu osobistym, więc nie może się wydać, że mieszkasz z innym mężczyzną. Prasa skorzysta z byle okazji, żeby mnie obsmarować.

Siedziała naprzeciw lustra, więc widziała swe odbicie: osowiałą minę, przygaszone oczy, źle ostrzyżone włosy i brzydki sweter. Patrzyła na siebie z niesmakiem.

– Nie ma powodu do obaw, bo sam byś mnie nie poznał – powiedziała i po chwili wahania zaczęła: – Simon…?

– Co takiego? – rzucił zniecierpliwiony.

Domyśliła się, że już jest zajęty czymś innym; być może coś czyta lub zasłonił słuchawkę i z kimś rozmawia. Miała zamiar zapytać, czy uważa ją za piękną kobietę, czy jej pragnie dla niej samej, a nie tylko ze względu na jej elegancję i styl. Chciała usłyszeć, że nie jest zepsutą, samolubną jedynaczką, jak sądził Michael. Przede wszystkim chciała usłyszeć, że narzeczony za nią tęskni, ale się rozmyśliła i o nic nie zapytała.

– Już nic, nieważne – rzekła zrezygnowana. Rozłączyła się i długo wpatrywała w telefon, ale oczami wyobraźni wciąż widziała Hungerforda. Wprawdzie przekroczył już czterdziestkę, lecz nadal był atrakcyjnym mężczyzną, bardziej dystyngowanym niż przystojnym. Spod cienkiej warstwy ogłady wyzierała bezwzględna ambicja, a mimo to potrafił być czarującym i dowcipnym rozmówcą oraz czułym kochankiem.

Wiedziała, że większość mężczyzn wyznacza granicę pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym, więc nie powinna mieć mu za złe, że rozmawiał zwięźle i niechętnie. Nie wychodziła za niego z miłości, ponieważ uważała, że bardziej potrzebuje czegoś innego. Chciałaby jednak podobać się narzeczonemu, tak jak Laura Michaelowi.

Przez całe popołudnie była osowiała i dopiero gdy kąpała Jamiego uświadomiła sobie, że od rana ani razu nie pomyślała o tym, że jest śledzona. Z wrażenia zastygła z namydloną gąbką w ręce. Zdziwiła się, że wystarczył jeden dzień spokoju i nawet nie zauważyła, jak paraliżujące napięcie ustąpiło.

Pomyślała ze złością, że po prostu nie miała czasu się martwić. Miała mnóstwo nowych obowiązków, z których musiała się wywiązać, a poza tym bezustannie zastanawiała się, dlaczego przy Michaelu odczuwa dziwny zamęt w głowie.

Nie umiała znaleźć przyczyny, dla której w jednej chwili doprowadzał ją do szewskiej pasji, a w następnej niemal omdlewała na wspomnienie jego dłoni i ust. Chciała być jak zwykle opanowana i pełna godności, a nie taka niespokojna, w złym humorze, niepewna siebie. Michael sprawiał, że nie czuła się sobą, ale jednocześnie dzięki niemu była bezpieczna.

Bezpieczna! Jakie to cudowne uczucie! Dawniej nie doceniała poczucia bezpieczeństwa, nie zastanawiała się nad nim, a ostatnio poznała jego wartość i teraz zawdzięczała je Michaelowi. Dzięki niemu mogła przeżyć dzień, nie bojąc się panicznie, gdy dzwonił telefon lub rozlegały się kroki za drzwiami. Po wyjściu z domu nie musiała zastanawiać się, czy jest śledzona. Mogła położyć Jamiego spać bez obawy, że w nocy ktoś go porwie.

Tyle dobrego zawdzięczała Michaelowi, a w zamian kłóciła się z nim, marudziła i urządzała sceny, które w niej samej budziły niesmak Zawstydzona przykucnęła koło wanny i zwiesiła głowę.

W takiej pozycji zobaczył ją Michael, akurat przechodzący koło łazienki. Przypomniała mu się inna scena: Rosalind przykucnęła na ulicy, pogłaskała bezpańskiego kota, a potem odgarnęła swoje piękne loki i spojrzała w górę. W jej zielonych oczach błyszczała radość kusicielki.

Teraz też odgarnęła włosy i uniosła głowę, lecz tym razem spoglądała na niego innym wzrokiem. Z ulgą, a zarazem żalem. Nie dostrzegł ani śladu psotnego rozbawienia czy też prowokującego trzepotania rzęs. Widział smutną, zmęczoną twarz i przygaszone oczy.

Zrobiło mu się jej żal, więc prędko przypomniał sobie, jak okropnie się dzisiaj zachowywała; kłóciła się z nim w drodze do Yorku, wózek z zakupami pchała z miną obrażonej królewny, złośliwie krytykowała Laurę Osborne, co rusz chwaliła się bogactwem i narzeczonym. A gdy chwilami łudził się, że zmieniła się na lepsze, robiła coś, co go przekonywało, że wciąż jest tą samą zepsutą ślicznotką, która kiedyś złamała mu serce.