Выбрать главу

Miał jej dość, a mimo to coś w wyrazie jej twarzy sprawiło, że wszedł do łazienki i wbrew sobie zapytał:

– Co się stało?

– Nic.

Wstała i wyciągnęła Jamiego z wanny.

– Masz złe wiadomości? – dociekał, nie rozumiejąc, dlaczego się tym przejmuje. – Hungerford powiedział coś o maniaku, który cię śledził i groził?

– Nie, nic nie mówił. – Rzuciła mu zamyślone spojrzenie i pokręciła głową. – Czemu pytasz?

– Bo wydaje mi się, że wyglądasz… że się czymś martwisz.

– Nic mnie nie dręczy. A właściwie… – Urwała i zawahała się. – Muszę z tobą porozmawiać, ale najpierw wytrę Jamiego, dobrze?

– Jak chcesz.

Nie wiedział, czy powinien cieszyć się, czy martwić zmianą w jej zachowaniu. Usiadł na brzegu wanny i wyjął z wody plastikowego hipopotama. Zdusił go, więc hipopotam otworzył paszczę, w której siedział kaczor. Wyciągnął kaczora i puścił, a ptak, przywiązany na gumce, zniknął w paszczy hipopotama. Michael uśmiechnął się ironicznie i pomyślał, że on sam podobnie próbuje uciec od wspomnień. Był jak ta zabawka, miał odrobinę swobody, lecz jakieś przypadkowe słowo lub spojrzenie przywodziło mu na myśl Rosalind tak wyraźnie, że natychmiast pozbywał się złudzeń, iż o niej zapomniał. Jej czar pociągał go, niezależnie od tego, jak bardzo się bronił i walczył o uwolnienie. Ona była jak hipopotam, on zaś jak kaczor skazany na to, że nigdy nie odzyska wolności.

Rosalind wytarła Jamiego, ubrała w pidżamę i szlafroczek, i usiadła i przytrzymując chłopca kolanami, zaczęła czesać. Malec kręcił się i wyrywał, ale bez skutku. Michaela nie zdziwiło, że mimo rzekomego braku wiedzy o wychowywaniu dzieci Rosalind potrafi być stanowcza, gdy to konieczne. Wreszcie puściła Jamiego, mówiąc:

– Idź wybrać książeczkę. Zaraz ci poczytam. Po wyjściu chłopca zapadła pełna napięcia cisza, którą przerwał Michael.

– O czym chciałaś ze mną rozmawiać?

– Muszę cię przeprosić. Jest mi naprawdę wstyd, że przez cały czas paskudnie się zachowywałam.

Michaelowi zdumienie na chwilę odebrało mowę.

– Skąd… taka… zmiana?

Rosalind znużonym gestem przygładziła włosy.

– Wiem, że od samego rana byłam nieznośna, ale miałam parszywy humor. Potem się uspokoiłam, zastanowiłam nad sobą i uświadomiłam, że pierwszy raz od kilku miesięcy nie musiałam się stale martwić o swoje bezpieczeństwo.

– Aha.

– To dzięki tobie. – Patrzyła na niego z taką pokorą, o jaką by jej nigdy nie posądzał. – Nie potrafię wyrazić, co to za ulga ani ile dla mnie znaczy, że Jamie jest bezpieczny. Gryzie mnie sumienie, że tak ci dokuczałam. Nie robię nic innego, tylko kłócę się z tobą, a powinnam bez przerwy dziękować za to, co dla nas robisz.

– Nie przesadzaj. – Poczuł się wyjątkowo niezręcznie. – Za długo żyłaś w napięciu i strachu…

– To nie tylko to. – Podniosła z podłogi ręcznik i złożyła. – Chodzi też o to, że znowu jestem z tobą. Z tego powodu nerwy odmawiają mi posłuszeństwa.

Jej szczerość zupełnie go zaskoczyła.

– Przeze mnie jesteś zdenerwowana? Nie chciałem tego.

– Wiem. Nie chodzi o to, co robisz. – Obracała w palcach róg ręcznika. – To moja wina, że doprowadziłam się do takiego stanu. Stale myślę o przeszłości, o tym, że tak nam było dobrze, a tak okropnie się to skończyło. Im więcej o tym myślę, tym bardziej jestem spięta. – Uśmiechnęła się żałośnie. – Nadal czuję się udręczona, ale tym razem przez wspomnienia, nie przez jakiegoś psychopatę. Wiera, że to głupie i że to, co było między nami, dawno się skończyło, ale… – Zaczerwieniła się, zawstydzona, odwróciła wzrok i szepnęła: – Wczoraj byłam bardzo zdenerwowana, że mam spać z tobą w jednym łóżku.

– Ja też – przyznał się Michael.

Uniosła głowę i spojrzała na niego ze szczerym zdumieniem, a Michael pomyślał, że widocznie udawał lepiej, niż mu się zdawało.

– Naprawdę? – spytała przejęta.

– Tak. Mnie też nie jest łatwo uciec od wspomnień.

– Rozumiem. – Spąsowiała, lecz nie spuściła oczu, gdyż postanowiła wyjaśnić wszystko do końca. – Oczywiście wiem, że nie interesuje cię romans ze mną, ale panicznie się bałam, że jeśli cię dotknę albo za bardzo się odprężę, możesz pomyśleć, że próbuję… wiesz… udawać, że jest jak dawniej.

Jej wyznanie zdumiało go, ponieważ uważał ją za egoistkę, która nie liczy się z uczuciami bliźnich.

– Nie posądzam cię o nic takiego – rzekł spokojnie. – Masz rację, że oboje się zmieniliśmy. Mamy nowych partnerów, prowadzimy inne życie. Obecna sytuacja jest krępująca, ale nic ponadto.

Ulżyło jej, że podszedł do sprawy tak rzeczowo, więc wstała, nadal kurczowo przyciskając ręcznik do piersi.

– Dziękuję i obiecuję, że będę lepiej się sprawować. Zobaczysz, nie poznasz mnie. Będę bez szemrania gotować, zmywać i sprzątać i nie usłyszysz słowa skargi.

– Możesz obiecać, że będziesz miła dla Laury?

– Tak.

– Posłuchasz jej rad w sprawie ubioru?

Rosalind zawahała się, ale na szczęście w porę zorientowała się, że Michael żartuje.

– Nie wiem, czy stać mnie na podobne poświęcenie – odparła, uśmiechając się tak, że Michaelowi stopniało serce. – Ale przysięgam, że nigdy więcej nie będę taka nieuprzejma jak dzisiaj.

– Dobre i to. – Popatrzył na nią speszony. – Nie tylko ty powinnaś się pokajać. Ja też byłem w paskudnym nastroju i dlatego ci nie współczułem, chociaż powinienem. Przepraszam cię. – Zawahał się. – Wątpię, czy zdołamy zapomnieć o przeszłości, ale postarajmy się mniej o niej myśleć i zacznijmy jakby od nowa.

– Bardzo chętnie.

Podświadomie czuli, że jakoś należałoby przypieczętować zgodę. Lecz jak? Uściskiem dłoni? Pocałunkiem? Michael nie ufał sobie, więc wolał nie dotykać Rosalind i w rezultacie nie zrobił nic.

– Cieszę się, że oczyściliśmy atmosferę – rzekł, przepuszczając ją w drzwiach – bo dzięki temu powinno nam być dużo łatwiej.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Po szczerej rozmowie życie stało się łatwiejsze pod wieloma względami i przez tydzień Rosalind chwilami miała wrażenie, że śni. Jej obecny tryb życia diametralnie różnił się od dotychczasowego, a mimo to po kilku dniach wydał jej się zupełnie naturalny.

Prędko ustalił się pewien porządek dnia. Jamie budził się najwcześniej i przybiegał do nich do łóżka. Michael schodził do zimnej kuchni, zaparzał herbatę i przynosił do sypialni. Ciotka Maud patrzyła na to niechętnym okiem i krytykowała go, ponieważ uważała, że psuje żonę. Przyznawała jednak, że mimo lenistwa na początku dnia Rosalind bez szemrania bierze się do pracy i doskonale wywiązuje z obowiązków.

Przed miesiącem Rosalind roześmiałaby się szyderczo, gdyby powiedziano jej, że będzie szczęśliwa w domu pozbawionym udogodnień, bez których nie wyobrażała sobie życia. Nie dałaby wiary, że polubi codzienne sprzątanie i gotowanie, a tymczasem przy pracy podśpiewywała, co ją samą niebywale dziwiło, a świadczyło o tym, że jest jej naprawdę dobrze.

Bardzo ją cieszyło, że nie musi myśleć o ważnych sprawach. Przestała bać się, że podjęła błędną decyzję, która spowoduje olbrzymie straty finansowe, a zamiast tego martwiła się, czy wyrośnie ciasto, które odważyła się upiec lub czy zaświeci słońce i będzie można powiesić pranie przed domem. Najważniejsze jednak, że nieznany wróg powoli odchodził w niepamięć i jawił się postacią z przerażającego filmu, który kiedyś oglądała. Przestała wpadać w panikę, gdy nie miała brata w zasięgu wzroku.