Выбрать главу

Jamie też odżył i wszystkim żywiołowo się cieszył. Tyle rzeczy budziło jego ciekawość, że w ogóle nie zauważył braku telewizji. Zaprzyjaźnił się z Tomem, z którym często się bawił, pomagał Rosalind gotować i sprzątać, grał w piłkę z Michaelem. A przede wszystkim wkradł się w łaski pani Brooke, którą uwielbiał, ponieważ grała z nim w karty, czytała mu bajki i pozwalała szperać w dużej, pełnej przegródek torebce.

Michael przed południem siedział w gabinecie i cierpliwie układał dokumenty według własnego klucza. Po południu pracował w ogrodzie lub grał w piłkę z Jamiem. Czasami chodził z Rosalind i malcem do lasu, a wtedy brali Jamiego za ręce i wysoko huśtali. Wyglądali jak rodzina i czuli się jak rodzina; do tego stopnia, że Rosalind zdarzało się zapomnieć, iż tylko udają.

Niestety, noce nadal stanowiły problem i wieczorem wcale nie było im łatwo. W ciągu dnia swobodnie rozmawiali i żartowali, lecz gdy zamykali za sobą drzwi sypialni, rozmowa się rwała i atmosfera stawała się napięta.

Rosalind wolałaby sprzeczać się, gdyż po kłótni mogłaby udawać, że nie lubi Michaela i przestałaby myśleć o jego dłoniach i ustach i o tym, że leży tuż-tuż. Oboje bardzo uważali, aby się nie dotknąć, lecz gdy Michael przewracał się na bok, ogarniało ją podniecenie i przed oczami stawały obrazy sprzed lat.

Powtarzała sobie, że jest nielogiczna i skoro pogardziła miłością, którą Michael jej ofiarował, nie miała prawa zastanawiać się, jak by to było, gdyby Michael nie związał się z Kathy.

Przypominała sobie, że nigdy nie chciała angażować się uczuciowo, ale to niewiele pomagało.

Noce nie były łatwe.

W związku z ewentualną przeprowadzką do mniejszego domu pani Brooke postanowiła pozbyć się części rzeczy i zaczęła kolejno przeglądać walizki z sukniami i płaszczami, przechowywanymi od lat. Rosalind pomagała jej i dzięki temu lody zostały przełamane. Dotychczas panie były wobec siebie tylko uprzejme, a teraz przekonały się, że mają coś wspólnego, ponieważ obie lubią eleganckie stroje. Zbliżyły się i znalazły wiele tematów do rozmowy, co jednak miało ten minus, że odciągało je od pracy.

Rosalind wyciągnęła z walizki suknię z jasnozielonej lamy, prostą, z długimi rękawami i spódnicą do kostek.

– Och, jaka piękna toaleta! – zawołała. – Podobna do sukni, jakie Grace Kelly nosiła w filmach.

– Tak, tak. – Pani Brooke westchnęła z nostalgią. – W latach pięćdziesiątych często wkładałam ją na przyjęcia. Miałam do niej perełki i rękawiczki pod kolor. Oczywiście byłam znacznie szczuplejsza niż teraz.

– Jestem pewna, że wyglądała ciocia urzekająco i wzbudzała powszechny zachwyt. Zgadłam?

– Moje dziecko, to było tak dawno temu – Starsza pani mimo woli złagodniała. – Mąż tę suknię bardzo lubił i twierdził, że wyglądam w niej pięknie, więc bardzo często ją nosiłam.

Zdziwiła się, że ciotka Michaela robiła kiedyś coś tylko po to, by sprawić komuś przyjemność. Pomyślała, że widocznie jej mąż miał jakieś wyjątkowe zalety.

– Jaki był… wujek? – zapytała nieśmiało.

– Podobny do Michaela. Spokojny, mądry, zdolny. – Pani Brooke uśmiechnęła się do wspomnień. – Wcale nie był przystojny, więc ludzie dziwili się, co w nim widzę, ale gdy on znajdował się w pobliżu, świata poza nim nie widziałam. Rozumiesz mnie?

Rosalind pomyślała, że gdy jest z Michaelem, też właściwie widzi tylko jego.

– Tak, wiem, o czym ciocia mówi.

– Nie wątpię.

Piwne oczy patrzyły tak przenikliwie, że Rosalind spuściła wzrok i się zarumieniła. Wystraszyła się, że ciotka Michaela przejrzała ją na wylot, więc aby prędko zmienić temat, rzuciła:

– Mam nadzieję, że tej sukni ciocia się nie pozbędzie. Przecież to pamiątka.

– Przymierz ją, jeśli tak ci się podoba.

– Naprawdę mogę? – Rozpromieniła się na myśl, że ubierze coś wyjątkowo kobiecego i podkreślającego urodę. Włożyła suknię i podeszła do lustra. – Jest prześliczna.

– Muszę przyznać, że bardzo ci w niej do twarzy. Chwileczkę, perełki też chyba gdzieś tu są. – Pani Brooke otworzyła porcelanowe puzderko, stojące na toaletce i wyciągnęła sznur pereł. – Proszę.

Perły stanowiły idealne zwieńczenie kreacji. Nie ulegało wątpliwości, że jest to autentyczny model sprzed pół wieku.

– Leży na tobie, jakby była specjalnie dla ciebie szyta. Wiesz co, ubierz się w nią na piątkowe przyjęcie.

– A nie będę za bardzo wystrojona?

– Może trochę, ale najważniejsze, że nosisz ją z wdziękiem. Będziesz wzorem elegancji.

– Przy Laurze nikt nie może być wzorem – wyrwało się Rosalind, nim ugryzła się w język.

Starsza pani spojrzała na nią z rozbawieniem, ale i ze zrozumieniem.

– Nawet ona ci nie dorówna.

Gdy ubierali się przed przyjęciem, Michael zawołał:

– Żartujesz! Chyba nie wystąpisz w tej sukni?

– Nie podoba ci się?

Zastanowił się przez chwilę, gdyż nie był pewien, co ma odpowiedzieć. Ostatnio przywykł do nowej Rosalind w bluzkach i legginsach, potarganej i bez makijażu, a w stylowej sukni wyglądała zjawiskowo. Pomyślał, że może dobrze się stanie, jeśli przypomni mu, iż wciąż jest tą samą osobą.

– Uważam, że jest za strojna na dzisiejsze przyjęcie, a właściwie skromny podwieczorek.

– Ciocia sama mi zaproponowała, żebym ją włożyła. Poza tym nie mam niczego innego, bo jedyna spódnica jest brudna, a w dodatku jej nie cierpię.

Usiadła przed lustrem i chcąc zapiąć sznur perełek, pochyliła głowę i odgarnęła włosy. Michael nie mógł oderwać wzroku od jej odsłoniętego karku. Wreszcie odwrócił się i wyciągnął z walizki krawat oraz spinki. Gdy znowu spojrzał, patrzyła w lustro i malowała usta.

Opadły go wspomnienia z pobytu w Kornawalii przed pięciu laty. Zatrzymali się w najdroższym hotelu, na jaki pozwalały mu finanse, ale nie w pięciogwiazdkowym, do jakiego ona była przyzwyczajona. Wnętrze było w opłakanym stanie, jedzenie kiepskie, lecz dla nich to nie miało znaczenia.

Oczami wyobraźni ujrzał tamtą Rosalind, która miała inne włosy, kaskadą spływające na plecy, lecz tak samo skupiony wyraz twarzy. Całe popołudnie spędzili w łóżku. Jeszcze teraz czuł jej ciepłą jedwabistą skórę i szaloną namiętność, jaka go ogarnęła. Rosalind obsypała go delikatnymi, kuszącymi pocałunkami. Pamiętał, jak przewrotnie się uśmiechała, jakie obietnice szeptała, jak jej włosy łaskotały mu ciało.

Wreszcie zgłodnieli i zaczęli się ubierać, podobnie jak teraz. Doskonale pamiętał, że Rosalind włożyła obcisłą czarną suknię, głęboko wyciętą na plecach. Malowała usta, opowiadając coś, z ożywieniem, gdy ich oczy spotkały się w lustrze. Zamilkła, odłożyła szminkę, odwróciła się, bez słowa podeszła do niego i rozpięła mu koszulę.

Nie zeszli na kolację.

Teraz usiłował zapiąć mankiet, lecz nie trafił w dziurkę, ponieważ nie mógł oderwać oczu od pięknej kobiety w staromodnej sukni. Nie zapięła jeszcze zamka, więc widział jedwabistą skórę gołych pleców. Nie mogąc się opanować, powoli przeniósł wzrok wyżej, na kark, i jeszcze wyżej. Ogarnięty obezwładniającym uczuciem, że historia się powtarza, spojrzał w zielone oczy w lustrze.

Znowu patrzyli na siebie i w ciszy wyraźnie słyszał łomot serca. Zaschło mu w ustach, nie był w stanie się ruszyć ani wykrztusić słowa; stał jak zaczarowany. Ulżyło mu, gdy Rosalind wstała i rzuciła szminkę na toaletkę.

– Czy mógłbyś zapiąć mi suknię?

Miała nieco przytłumiony głos, lecz udawała, że nic nie zauważyła i starała się zachowywać naturalnie.

Zawahał się. Pragnął dotknąć Rosalind, a jednocześnie wystraszył się, że jeśli to zrobi, nie zapanuje nad sobą. Patrzył na gołe plecy, czując, że znowu jest bezradny wobec jej uroku.