– Mikę?
Rzuciła mu zdziwione spojrzenie. Starał się opanować, tłumacząc sobie, że nie ma czego się bać, że chodzi jedynie o zapięcie zamka.
Zebrał resztki odwagi i chwycił zamek prawą ręką, a lewą przytrzymał suknię. Poczuł zapach włosów, skóry i perfum i świat zawirował mu przed oczami. Zacisnął zęby i pociągnął zamek w górę. Patrząc jak zahipnotyzowany na znikającą pod materiałem skórę, dociągnął zamek i zapiął haftkę. Miał pełną świadomość, że teraz powinien się odsunąć.
Rosalind też pomyślała, że powinna się odsunąć. Z chwilą gdy włożyła suknię, poczuła się inną osobą, swym dawnym wcieleniem. Postanowiła, że będzie wyglądać równie elegancko jak Laura, której wciąż miała za złe, że zbyt poufale rozmawiała z Michaelem.
Sądząc, że makijaż doda jej pewności siebie, usiadła przed lustrem, ale jej uwagę rozpraszał widok Michaela, kręcącego się po pokoju. Miał dziwnie skupioną twarz, gdy usiłował wpiąć spinki w mankiet. Obserwując jego śniade palce, poczuła przypływ pożądania, które zagłuszyło myśli o przyjęciu, sukni i rywalizacji z piękną blondynką. Michael przesłonił wszystko; przez chwilę miała wrażenie, że czuje jego usta na swoich.
Przeraziło ją to, co się z nią dzieje. Stanowczo postanawiała być opanowaną, pewną siebie kobietą, która nie ulega uczuciom, a tymczasem drżała na widok mężczyzny, wpinającego spinkę w mankiet. Zdołała się opanować, ale nie przyszło jej to łatwo.
Aby samej sobie udowodnić, że jest chłodna i obojętna, oderwała oczy od Michaela i wstała. Spokojnym głosem poprosiła go, aby zapiął zamek przy sukni. Popełniła błąd, ponieważ ledwo poczuła jego palce na skórze, przeszył ją dreszcz i ogarnęło pragnienie, by się przytulić.
Zamknęła oczy, aby się nie zdradzić. Powinna podziękować i odsunąć się, ale nie mogła się ruszyć. Liczyła na to, że Michael odejdzie, lecz oboje zastygli jak zaklęci i nie byli w stanie zrobić ani kroku.
Nie wiedziała, jak długo trwali zawieszeni w próżni, ale w pewnej chwili usłyszała, że Michael westchnął. Poczuła jego dłoń na karku i przestała oddychać, gdy pieszczotliwym gestem pogładził jej rękę i splótł palce z jej palcami.
Otworzyła oczy i działając pod wpływem niewidzialnej siły, odwróciła się. Nie myślała o tym, co robi, nie chciała myśleć. Wiedziała, że musi się odwrócić i to wszystko.
Powoli podniosła wzrok i spojrzała Michaelowi w oczy. Nic nie powiedzieli, słowa były zbędne. Ugięły się pod nią nogi, gdy Michael popatrzył na jej usta, bez pośpiechu przesunął dłonie z powrotem ku górze, na chwilę położył na ramionach, a potem ujął jej twarz.
– Pamiętasz hotel w Kornwalii? – zapytał szeptem.
– Tak – odparła przez ściśnięte gardło. – Bardzo dobrze.
– A pamiętasz, jak przebieraliśmy się przed kolacją?
– Oczywiście.
– Mieliśmy wyjść – mówił, nie odrywając oczu od jej ust – ale nagłe odwróciłaś się od lustra, objęłaś mnie i powiedziałaś, że nie jesteś głodna. Pamiętasz?
– Tak. I zaczęłam rozpinać ci koszulę. – Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, rozpięła pierwszy guzik. – A ty mnie pocałowałeś.
– Czy teraz też mogę cię pocałować? – spytał ledwo dosłyszalnie.
Zamknęła oczy i z westchnieniem się przytuliła.
– Tak. O, tak.
Poczuła jego usta na swoich, poddała się pocałunkom i przeszłość oraz teraźniejszość zlały się w jedno. Podświadomie wiedziała, że tylko o tym myślała, od chwili gdy zobaczyła Michaela. Tak naprawdę tylko o tym marzyła, od dnia gdy odszedł, a ona została ze świadomością, że odrzuciła coś, bez czego nie można żyć.
Teraz poddała się uczuciu szczęścia i podnieceniu. Pamiętała, jak bywało przedtem, a mimo to zdumiało ją, że pocałunki tak szybko rozpaliły jej zmysły. Zapomnieli o wszelkich zastrzeżeniach, jakie mieli do tej pory, i namiętnie się całowali.
Drżącymi palcami rozpięła koszulę do końca i z westchnieniem rozkoszy przytuliła policzek do piersi Michaela.
– Ros… kochanie… przez cały tydzień o tym marzyłem.
– Wiem. – Pocałowała nagą pierś i przeszył ją dreszcz, gdy poczuła, że zadrżał. – Ja też.
– Ros…
Objął ją i rozpiął zamek przy sukni. Zapomnieli o ciotce i o przyjęciu, o wszystkim. Pani Brooke jednak o nich pamiętała i właśnie w tej chwili zapukała do drzwi.
– Michaelu! Rosalind! Jesteście gotowi? – Zapukała mocniej. – Dochodzi wpół do ósmej, a Pearsonowie zawsze są punktualni.
Popatrzyli na siebie, nie rozumiejąc, o co chodzi.
– Michaelu?
Opanował się i nieco ochryple zawołał:
– Zaraz schodzimy.
– Dobrze. Idę do bawialni. Zażenowany usiadł i przygładził włosy.
– Ale się zachowaliśmy – powiedziała Rosalind drżącym głosem.
Michael siedział zgarbiony, twarz ukrył w dłoniach i szepnął głucho, nie podnosząc głowy.
– To moja wina.
– Moja też. Mogłam odejść od lustra i się nie odwracać. Rzucił jej przelotne spojrzenie.
– Czemu tego nie zrobiłaś?
– Po co pytasz? – Przełknęła ślinę. – Zawsze reagowaliśmy na najlżejsze dotknięcie i pod tym względem się nie zmieniliśmy; czy to się nam podoba, czy nie. Pozostaje pytanie, co z tym fantem zrobimy?
– Możemy zignorować…
Odwróciła głowę, aby ukryć rumieniec, jakim się oblała. Wprawdzie chciała imponować opanowaniem, lecz poczuła się upokorzona, gdy dał jej do zrozumienia, że nic się właściwie nie stało.
– Albo możemy…
Była zła, że zauważył rozczarowanie na jej twarzy, ale rozchmurzyła się, gdy w lśniących szarych oczach dostrzegła śmiech i przekorę, które ją rozbroiły.
– Albo co? – spytała rozdygotana.
– Jeśli zechcemy… możemy poddać się naturze i…
– Jeśli zechcemy…
Ich oczy wyraźnie mówiły, czego oboje pragną.
– Możemy…
Usłyszeli dzwonek przy drzwiach wejściowych i po chwili gwar głosów, jak gdyby przyszli wszyscy goście.
– Później porozmawiamy – mruknął Michael. – Teraz musimy iść.
Pomógł jej wstać. Była roztrzęsiona, ale zdobyła się na blady uśmiech.
– Musisz znowu zapiąć mi suknię.
Michael uśmiechnął się z przymusem i prędko pociągnął zamek do góry, po czym włożył marynarkę i poprawił krawat.
– Pobrudziłam cię szminką. Zaczekaj.
Delikatnie wytarła mu policzek, co znowu ich podnieciło. Wiedzieli, że trudno im będzie przetrwać wieczór, ale mieli nadzieję, że potem…
– Jesteś gotowa?
– Nie bardzo.
– Wobec tego idę pierwszy.
Po jego wyjściu usiadła przed lustrem i popatrzyła na potargane włosy i zarumienione policzki. Zmartwiła się, że nie jest opanowaną kobietą, za jaką chciała uchodzić.
Miała błyszczące oczy i usta jeszcze drżące od pocałunków. Wyglądała, jakby była zakochana, więc niezadowolona zmarszczyła brwi. Musiała przyznać, że jej uczucia w stosunku do Michaela są silniejsze, niż przypuszczała, lecz według niej to nie była miłość. Bardzo mocno pociągał ją fizycznie, mocniej niż inni mężczyźni, ale nic poza tym. Przecież nigdy nie miała zamiaru angażować się uczuciowo. Było przyjemnie, lecz postanowiła, że nie odda Michaelowi serca.
W czasie przyjęcia, które zdawało się trwać całe wieki, uprzejmie uśmiechała się i rozmawiała, ale przez cały czas spod oka śledziła każdy krok Michaela. Chodził od jednej grupy gości do drugiej, częstował winem, rozmawiał, śmiał się, czyli swobodnie robił to, co jej dotąd też nie sprawiało trudności. Teraz jednak obycie nie pomagało, ponieważ myślała o nocy i nie mogła doczekać się, gdy zostaną sami.