Выбрать главу

W pewnej chwili Michael stanął obok niej, pogładził ją po plecach i zapytał:

– Jak się bawisz?

Ogarnęło ją pożądanie, więc odsunęła się i przymknęła oczy, a gdy je otworzyła, spojrzała prosto na młodą kobietę, którą pani domu przedstawiła jako Sue Ilkney. Nie miała wątpliwości, że jej podniecenie jest widoczne, więc zarumieniła się i speszona odwróciła wzrok.

– Przepraszam, że tak natrętnie wpatruję się w panią – powiedziała zawstydzona Sue. – Pani kogoś mi przypomina, ale nie mogę sobie uzmysłowić kogo. Wydaje mi się, że gdzieś kiedyś panią widziałam. – Ogólna rozmowa akurat przycichła, więc osoby, które usłyszały te słowa, spojrzały na Rosalind.

– Pani jest w Askerby pierwszy raz, prawda?

– Tak. Nigdy tu nie byłam.

– Mnie również pani kogoś przypomina – powiedział ktoś inny. – Chyba jakąś aktorkę.

Rosalind ostatecznie wróciła ze świata marzeń do rzeczywistości, gdy odezwała się Laura.

– Mnie też z początku uderzyła myśl, że gdzieś cię widziałam i teraz wiem dlaczego. Czy już ktoś ci powiedział, że jesteś podobna do Rosalind Leigh?

Znalazła się pod ostrzałem wielu par oczu, więc była wdzięczna Michaelowi, że ją objął, jakby chciał wesprzeć.

– Rosalind Leigh? – spytała nie zorientowana pani Brooke.

– A któż to taki?

– Córka Geralda Leigha – poinformował przystojny starszy pan. – Jedyna spadkobierczyni potentata, który zginął w wypadku pod koniec ubiegłego roku. Jego nagła śmierć spowodowała chwilowy zamęt na giełdzie.

Pani Brooke nic to nie mówiło, więc żona owego mężczyzny dodała:

– Jego córka jest dość znana z prasy. Ta młoda kobieta nie robi chyba nic innego, tylko chodzi na przyjęcia i pozuje fotografom. W pismach kobiecych stale coś o niej jest.

– Co ja słyszę, kochanie? – odezwał się Michael. – Czyżbyś prowadziła podwójne życie, a ja nic o tym nie wiem?

– Na to wygląda – odparła z kwaśną miną.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a jedna z pań wyratowała Rosalind z niemiłej sytuacji, mówiąc:

– Moim zdaniem żona pana Michaela wcale nie przypomina Leigh, bo tamta ma przepyszne długie włosy barwy ciemnego brązu. Gdy zaręczyła się z Hungerfordem, gazety opublikowały sporo zdjęć.

– Racja. Poza tym Leigh zawsze nosi najmodniejsze kreacje. To oczywiście nie jest krytyka pod pani adresem – pospiesznie dodała mówiąca – ale widać, że pani, tak jak i my, ma ograniczone możliwości. Nie to, co taka Leigh. – Westchnęła z zazdrością. – Niektórym się wiedzie… My też byśmy oszałamiająco wyglądały, gdybyśmy miały taki majątek i tyle czasu dla siebie.

– Ale pytanie, czy byłybyśmy szczęśliwe. Ja na pewno nie – stanowczo oznajmiła Sue. – Czasami zastanawiam się, czy tyle pieniędzy rzeczywiście daje szczęście. Leigh jest piękna, ale co sobą reprezentuje? Jak dobrze się zastanowić, prowadzi bardzo powierzchowny tryb życia i nie robi nic pożytecznego. Założę się, że nie wie, co to praca.

Rosalind pomyślała o kilku dniach sprzątania, gotowania i zmywania i, aby nie wybuchnąć, wbiła paznokcie w dłonie.

Z następnej wypowiedzi wynikało, że regularnie czytuje plotki o znanych ludziach.

– Oni wszyscy są tacy sami. Nic nie muszą robić i nie mają pojęcia, jak wygląda prawdziwe życie. A w dodatku są bezczelni, aroganccy i uważają, że nie muszą stosować się do ogólnie przyjętych zasad. Najbardziej drażni mnie ta ich nieznośna mania wyższości. Choćby taka Leigh… czy zrobiła coś dobrego? Nic. Wydaje tysiące i chodzi z przyjęcia na przyjęcie. Pewno ma kurzy móżdżek i niewiele wie.

– Słyszałem, że ma paskudny charakter, a wygląda na taką, co myśli tylko o sobie.

– Według mnie wygląda na bardzo smutną osobę – nieoczekiwanie powiedziała Laura. – Nie to, co nasza znajoma. Wcale nie uważam, żeby żona Michaela wyglądała jak Rosalind Leigh; Zdawało mi się tylko, że jest pewne podobieństwo… Szczególnie w tej sukni.

– To suknia cioci.

Rosalind łudziła się, że rozmowa wreszcie zejdzie na inne tory, lecz goście jakby się umówili, aby drobiazgowo przeanalizować jej okropny charakter. Podeszła do Laury i ze sztucznym ożywieniem zaczęła rozmowę o strojach, ale słyszała, że goście omawiają zaręczyny z Hungerfordem.

– Widzieli państwo ich zdjęcie po ogłoszeniu zaręczyn? Jacy z siebie zadowoleni!

– Okropni, prawda? Uważam, że dobrali się jak w korcu maku i coś mi się zdaje, że oboje są równie bezwzględni, gdy chcą dopiąć swego.

– Może. Nigdy nie widziałam tej Leigh, ale pewno jest nudziarą. A Hungerford to typowy cyniczny polityk.

Z tą opinią zgodzili się wszyscy.

– Obrzydliwy. Robi mi się niedobrze, gdy pokazują, jak rozmawia z ludźmi.

– Sam fałsz.

– Nie dałbym funta kłaków za jego uczciwość.

Rosalind nadal rozmawiała z Laurą, lecz mimo to słyszała, że goście zaczęli omawiać charakter jej ojca. Jeden z panów powiedział:

– Okoliczności śmierci Geralda Leigha wydają mi się mocno podejrzane.

Bała się, że dłużej tego nie wytrzyma, ale na szczęście Michael uznał, że trzeba szybko zmienić temat rozmowy i głośno zapytał:

– Czy ktoś z państwa słyszał o dobrym pośredniku mieszkaniowym? Ciocia szuka mniejszego domu.

Rosalind ulżyło, gdy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestano plotkować, a zaczęto rozmawiać o lokalnych sprawach. Przez pół godziny goście obliczali wartość swych domów, potem opowiedzieli kilka okropnych historii o kupowaniu i sprzedaży domów, przedyskutowali zalety oraz wady pośredników. Nareszcie zapomniano o podobieństwie między żoną Michaela i Rosalind Leigh.

ROZDZIAŁ ÓSMY

Michael odprowadził ostatnich gości, wrócił do pokoju, stanął na progu i z niepokojem patrzył na Rosalind, nerwowo sprzątającą ze stołu.

– Bałem się, że tych dwoje zostanie do rana – rzekł, dyskretnie ziewając. – Ciocia już się położyła.

– Pewno jest bardzo zmęczona.

– Tak.

– Ale przyjęcie się udało, prawda? Widziałam, że ciocia była zadowolona.

– Bardziej niż ja. – Zawahał się i ciszej zapytał: – Źle się czujesz?

– Wręcz przeciwnie, doskonale.

Uśmiechnęła się i drżącą ręką postawiła na tacy kieliszki. Michael sprzątnął popielniczki z półki nad kominkiem.

– Przykro mi, że rozmowa zeszła na twój temat i wyobrażam sobie, jak okropnie się czułaś, wysłuchując opinii na swój temat.

– Nasłuchałam się samych rewelacji i ci ludzie otworzyli mi oczy – rzekła pozornie lekkim tonem.

Nie zamierzała się przyznać, jak bardzo ją owe komentarze zabolały. Czuła się upokorzona i wciąż jeszcze miała w uszach epitety: arogancka, samolubna, próżna, powierzchowna, głupia. Zastanawiała się, czy naprawdę jest aż taka zła i czy wszyscy mają o niej podobne zdanie.

– Dziwne, że tyle o mnie wiedzieli, a jednak nikt mnie nie poznał – powiedziała głosem, w którym zabrzmiały urażona duma i ból.

– Nic o tobie nie wiedzą.

Współczucie w jego oczach poruszyło ją do głębi, ale rzuciła z goryczą:

– Powinieneś był przyłączyć się do chóru. Twojej opinii o mnie słuchaliby z otwartymi ustami, bo z własnego doświadczenia mogłeś potwierdzić, że jestem wredną babą, co by pasowało do ich wyobrażenia o mnie.

– Nigdy bym o tobie czegoś takiego nie powiedział.

– Kiedyś powiedziałeś.

– W gniewie mówimy rzeczy, których potem żałujemy, bo naprawdę tak nie myślimy – rzekł poważnie. – Przyznaję, że przez te lata nieraz myślałem o tobie niepochlebnie, miałem dużo pretensji, ale teraz udowodniłaś mi, jak bardzo się myliłem. Przyglądałem ci się przez te dni i nie mógłbym powiedzieć, że jesteś leniwa czy samolubna. Wystarczy poobserwować twój stosunek do Jamiego i mojej ciotki, zobaczyć, jak pracujesz.