– Może ci ludzie skreśliliby lenistwo z listy moich wad, ale i tak byłabym zarozumiała, powierzchowna, nudna i… i co jeszcze? – Udawała, że sobie przypomina. – Aha, bezwzględna, myśli tylko o sobie…
Oczy jej podejrzanie błyszczały, lecz się opanowała i nie wybuchnęła płaczem. Michael ze współczuciem patrzył na jej ściągniętą twarz i ceglaste rumieńce.
– Ci ludzie widzieli cię tylko na zdjęciach, a zazdroszczą pieniędzy. Nie powinno cię obchodzić, co o tobie sądzą.
– I nie obchodzi! – zawołała, ale zgarbiła się i spuściła głowę. – Po co udaję? Przecież bardzo mnie to obeszło i zabolało.
– Pannę Leigh obeszłoby to tyle, co zeszłoroczny śnieg, więc najlepszy dowód, że się zmieniłaś. Oni nie rozmawiali o prawdziwej Rosalind.
– Sama już nie wiem, która jest prawdziwa. – Nie odrywała oczu od talerzyków, które trzymała. – Może wcale siebie nie znam.
– Ale ja cię znam. – Odstawił talerzyki i ujął ją za ręce. – Prawdziwa Rosalind to ta, którą dzisiaj całowałem. Zostaw wszystko i chodźmy do sypialni. Tam ci przypomnę kim jesteś.
Przymknęła oczy, gdyż pokusa, aby się do niego przytulić, była nieodparta. Stał tak blisko. Przez cały wieczór marzyła o tym, by zarzucić mu ręce na szyję i go całować, a mimo to szepnęła:
– Nie mogę.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował.
– Dlaczego?
– Bo jestem narzeczoną Simona.
Oderwał usta od jedwabistej skóry i spojrzał w zielone oczy, pociemniałe pod wpływem pożądania.
– Przed przyjęciem też byłaś zaręczona, a jakoś ci nie przeszkadzało, że się całujemy.
– Wiem. – Patrzyła mu prosto w oczy. – I gdyby ciotka nam nie przeszkodziła, kochalibyśmy się jak przed laty i byłoby cudownie. Nie warto udawać, że tego nie chciałam.
– Teraz też chcesz, prawda? A może zaczniesz mi wmawiać, że nagle przestałem cię pociągać.
– Nie. Reaguję na twój dotyk jak dawniej, ale… mam narzeczonego, o którym przedtem całkiem zapomniałam – wyznała zawstydzona. – Nie mam nic na usprawiedliwienie poza tym, że od kiedy tu przyjechałam, czuję się inną osobą. Moje londyńskie życie wydaje mi się teraz odległą przeszłością, ale goście przypomnieli mi moją tożsamość. Jestem tą, o której rozmawiali, więc nie wypada mi spać z tobą, skoro jestem zaręczona z innym.
Michael puścił ją i odsunął się.
– Mówiłaś, że go nie kochasz.. – Bo to prawda.
– Więc dlaczego masz skrupuły? Nie musimy się bać, że łączy nas wielka miłość, więc nic się nie zmieni. Oboje wiemy, że nie ma dla nas przyszłości, ale teraz jesteśmy razem i bardzo się pragniemy.
– Masz rację. Znowu przytulił ją do piersi.
– Dlaczego nie ulec pokusie i nie cieszyć się bieżącą chwilą? Sama powiedziałaś, że zaręczyny należą do tamtego życia, a tutejsze jest inne. Działamy na siebie elektryzująco i według mnie nikomu nie zaszkodzimy, bo to będzie tylko…
– Seks? – podpowiedziała głucho.
– Pamiętam, że przedtem niczego więcej nie chciałaś.
– Tak. – Zarumieniona ze wstydu odsunęła się, przysiadła na oparciu fotela i potarła czoło. – Postaraj się mnie zrozumieć. Może nie kocham Simona, ale go szanuję i uważam, że zasługuje na to, bym była mu wierna. Zawarłam z nim coś w rodzaju umowy i powinnam dotrzymać warunków. Rozumiesz mnie, prawda?
– Nie. Jeśli mam być szczery, nic z tego nie rozumiem – odparł z goryczą. – Nie pojmuję, dlaczego kobieta, która ma wszystko, postanowiła zmarnować życie u boku człowieka, którego nie kocha. Nawet nie udaje, że kocha!
– Może jednak jestem tą zepsutą i głupią kokietką, która lubi oglądać swoje zdjęcia w gazetach – powiedziała cicho, spuszczając głowę.
– Nie wierzę. – Usiadł naprzeciw niej. – To nie to. Jaki jest prawdziwy powód, dla którego zdecydowałaś się poślubić Hungerforda? Twierdzisz, że on cię nie kocha, a skoro masz wszystko, co może ci zaoferować?
– Tego na pewno nie zrozumiesz.
– Spróbuj mi wytłumaczyć.
Czuła się bezgranicznie znużona, więc położyła głowę na oparciu fotela.
– Przy nim będę bezpieczna.
– Bezpieczna? – powtórzył zaskoczony. – Masz ogromny majątek, więc o jakie bezpieczeństwo ci chodzi?
– Nie o finansowe. Potrzeba mi czegoś innego. Chcę mieć poczucie pewności, jakie daje fakt, że jest się żoną, która ma spełniać określoną rolę. Chcę mieć jakąś wyraźną tożsamość.
– Tożsamość? – zawołał zdumiony. – Przecież jesteś Rosalind Leigh.
– Tak. Jestem bardzo bogatą panną i tylko mój majątek się liczy. Chcę wreszcie przestać zastanawiać się, o co chodzi adoratorowi, który zaprasza mnie na kolację. – Westchnęła ze smutkiem. – Dziesiątki razy umawiałam się z przystojnymi, czarującymi, dowcipnymi mężczyznami, w których towarzystwie ulegałam złudzeniu, że lubią mnie dla mnie samej, a potem okazywało się, że wprawdzie mam piękne oczy, ale moje konto bardziej im się podoba.
– Naprawdę uważasz, że mężczyźni interesują się tobą tylko ze względu na pieniądze?
– Przekonałam się o tym wielokrotnie i to w przykry sposób.
Dlatego mam dość rozczarowań i łudzenia się, że trafię na kogoś innego.
– Ja byłem inny – rzekł Michael cicho. – A może i mnie posądzałaś o to, że interesuję się twoim majątkiem?
– Nie, o tobie nigdy tak nie myślałam i dlatego było mi z tobą wyjątkowo dobrze, ale…
– Ale co?
– Tobie podobało się tylko moje ciało, jak innym moje pieniądze. – Machnęła ręką z rezygnacją. – Może trudno mnie lubić, nie wiem… Teraz już za późno, bo przestałam czekać na człowieka, który mnie szczerze polubi. Postąpiłam według rady ojca, który twierdził, że matka wyszła za niego tylko dla majątku i nie chciał, żebym popełniła taki błąd, jak on. Radził mi, żebym przestawała z mężczyznami równie jak ja zamożnymi, bo wtedy przynajmniej będę wiedziała, że nie chcą się wzbogacić.
– A zatem wychodzisz za Hungerforda, bo jest bogaty? – spytał Michael martwym głosem.
– Poniekąd. Jest kilka innych rzeczy, których pragnę poza poczuciem bezpieczeństwa. Na przykład pilnie potrzebuję kogoś zaufanego, kto pomoże mi zajmować się spadkiem po ojcu. Oczywiście mam doradców, ale wiele spraw mnie przerasta i już mam dość samotnej szarpaniny, żeby to wszystko ogarnąć i dobrze prowadzić. Potrzebuję kogoś, kto przejmie na siebie ciężar obowiązków i komu nie będę musiała płacić za działanie w moim interesie. Simon tego się podejmie, bo zna się na tym.
Michael miał ironiczną minę, lecz nim zdążył cokolwiek powiedzieć, dorzuciła:
– Oczywiście nie tylko o to chodzi. Lubię go, a nawet podziwiam. Jest wykształcony, czarujący, robi oszałamiającą karierę. Uzupełniamy się pod wieloma względami, ale najważniejsze, że rozumie moją sytuację i kłopoty i wie, czego spodziewam się po małżeństwie. Jemu taki układ odpowiada, – A co on zyskuje?
– Panią domu na poziomie. – Lekko wzruszyła ramionami.
– Będzie miał żonę z odpowiednimi, bardzo przydatnymi koneksjami, która wie, co komu i kiedy powiedzieć, a nie będzie domagała się nadskakiwania z jego strony. Wiem, że to mało romantyczne podejście, ale nie jestem pierwszą kobietą, która rezygnuje z wielkiego uczucia na rzecz stabilizacji. Nigdy nie wierzyłam w miłość na wieki i podobne banialuki. Wiadomo, że zauroczenie przemija, a nasz układ ma szansę przetrwać. Będę idealną żoną dla polityka, a w zamian za to będę miała uregulowane życie i dom dla Jamiego.
Michaela takie argumenty bynajmniej nie przekonały.