Dość długo trwało, nim przekonała go, że nie ma najmniejszego zamiaru wracać do Londynu. Gdy wreszcie zrozumiał, że nic nie wskóra, obrzucił ją stekiem wyzwisk, więc czym prędzej odłożyła słuchawkę. W drodze do domu zastanawiała się, dlaczego zamierzała wyjść za tak bezwartościowego i ordynarnego człowieka.
Zdążyła zmyć połowę naczyń po kolacji, gdy do kuchni wszedł Michael.
– Ros, dobrze się czujesz? – spytał zaniepokojony.
Troska w jego głosie wzruszyła ją, ale czuła się zbyt upokorzona, aby powiedzieć mu, co ją spotkało. Pochyliła głowę nad miską i udawała, że musi doszorować rondel.
– Nie najgorzej. Czemu pytasz?
– Bo wydaje mi się, że coś cię gnębi. – Przyjrzał się jej z bliska. – Jesteś blada i wyjątkowo milcząca.
– Trochę boli mnie głowa i to dlatego. Zaraz wykąpię się i pójdę spać.
– Zostaw naczynia, ja dokończę zmywanie.
– Dziękuję.
Położyła się w wannie i rozpłakała. Nie sądziła, że Simon może tak boleśnie ją zranić. Najmocniej zabolało ją nie to, że miał romans, lecz że w jego głosie brzmiało tyle nienawiści do niej. Mimo że nie chciała wrócić tylko ze względu na Jamiego, Simon zarzucił jej oschłość, oziębłość, bezduszność i egoizm.
Prędko przebolała cierpkie uwagi piątkowych gości, którzy swą opinię o niej opierali na plotkach w prasie. Lecz jak zapomnieć o oskarżeniach narzeczonego? Była przekonana, że ją lubi i szanuje, a tymczasem miał o niej mało pochlebną opinię. Wyglądało na to, że nie lubił jej tak samo, jak inni. Wystraszyła się, że nie ma w niej nic, co budziłoby sympatię.
Czuła się osamotniona, zraniona, upokorzona, więc płakała gorzkimi łzami. Nagle usłyszała pukanie do drzwi i głos Michaela:
– Ros?
– Zostaw mnie!
W drzwiach łazienki nie było zamka, więc Michael wszedł.
– Nie słyszałeś, co powiedziałam? – zawołała, odwracając zapłakaną twarz.
– Dzwoniła Emma i pytała, jak się czujesz. – Zawahał się. – Wspomniała o Simonie… Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
Otworzyła usta, aby wyrzucić z siebie, że to nie jego sprawa, lecz nie wykrztusiła ani słowa, ponieważ znowu wybuchnęła płaczem. Zawstydzona swym zachowaniem wstała, wyskoczyła z wanny i ukryła twarz w dłoniach.
Michael owinął ją ręcznikiem i wziął na kolana jak dziecko. Przestała walczyć z sobą, ukryła twarz na jego piersi i wypłakała cały ból i upokorzenie. Tulił ją i szeptał słowa pociechy, a gdy nieco się uspokoiła, zapytał:
– Jak się dowiedziałaś?
– W sklepie wpadły mi w oko gazety, więc jedną kupiłam i potem z budki zadzwoniłam do Simona.
– Co powiedział?
– Że to moja wina, bo jestem sztywna, jakbym kij połknęła, a poza tym przewrażliwiona na punkcie Jamiego. – Znowu wybuchnęła płaczem.
– Tak mi ciebie żal…
– Wcale nie plączę z powodu jego zdrady, ale czuję się jak największa idiotka. Myślałam, że mnie lubi, a okazuje się, że ani trochę. Uważa, że jestem nudna i zimna, a z Lydią przynajmniej się „zabawił”. – Mówiła urywanymi zdaniami. – Myślał, że będzie mi to obojętne i zarzucił, że romansuję z tobą.
– Niewiele się pomylił.
– Teraz żałuję, że miałam skrupuły. Na pewno uważasz, że jestem głupia jak but, bo bredziłam o umowie i wierności wobec narzeczonego, a tymczasem jestem mu obojętna.
– Wcale nie jesteś głupia. Uważam, że zasługujesz na kogoś lepszego niż on.
Powoli uspokoiła się i przestała szlochać, ale Michael nadal kołysał ją w ramionach.
– Simon chce, żebym wróciła – szepnęła. – Twierdzi, że jeśli nie przyjadę, zniszczę mu karierę.
– Jedziesz?
– Co według ciebie powinnam zrobić?
– Powinnaś zostać tak długo, dopóki nie będziesz pewna, że Jamiemu nic nie grozi – rzekł stanowczo. – Hungerford nawarzył piwa i zaprzepaścił karierę, niech więc sam zmaga się z prasą. Byłoby odrobinę lepiej, gdyby starał się z tobą skontaktować, gdyby cię uprzedził o skandalu, gdyby przeprosił, gdy zadzwoniłaś. A tymczasem zrzuca winę na ciebie. Nie wychodź za takiego nicponia.
Łagodnie pocałował jej drżące usta, lecz delikatny, pocieszający pocałunek niepostrzeżenie zmienił się w namiętny. Rosalind zarzuciła mu ręce na szyję i też go pocałowała. Całowali się coraz goręcej, więc błyskawicznie ogarnął ich płomień pożądania.
– Widzisz, wcale nie jesteś zimna. Popatrzyła na niego uszczęśliwiona.
– Z tobą nie.
Uśmiechnął się uwodzicielsko, postawił ją i wziął za rękę.
– Chodź. Czas najwyższy, żebyśmy sobie przypomnieli, jak dobrze nam kiedyś było.
W sypialni nagle odsunęła się od niego.
– A Kathy? Zapomniałeś?
– Och, Kathy… – Usiadł na łóżku i zaczął zdejmować buty. Miał bardzo zawstydzoną minę. – Muszę się przyznać, że wprowadziłem cię w błąd. Ona jest dobrą znajomą, ale nic więcej. Krótko byliśmy razem i przed Bożym Narodzeniem wróciła do Stanów.
– Naprawdę?
– Tak. – Podszedł do niej rozpromieniony. – Widzisz więc, że nie ma żadnej przeszkody i nie musimy bronić się przed pożądaniem.
Rosalind cofała się krok za krokiem, aż doszła do drzwi.
– Co cię napadło? – spytał rozbawiony.
Oblała się szkarłatnym rumieńcem i spuściła głowę.
– Nie chcę, żebyś… litował się nade mną.
– Jeśli nad kimś się lituję, to nad sobą, bo tak długo musiałem na ciebie czekać. Przed czterema dniami chcieliśmy się kochać i teraz też chcemy, prawda? – Pocałował ją w szyję i nagie ramię. – Mam rację?
Bez słowa skinęła głową.
– Tej nocy będzie nas tylko dwoje – szepnął.
Objęła go i pocałowała, a przy tym ręcznik spadł na podłogę. Michael odsunął się i patrzył tak długo, aż uśmiechnęła się na widok zachwytu w jego oczach.
– Jaka jesteś piękna…
Ściągnął sweter i koszulę, więc położyła mu ręce na piersi. Wrażenie było tak przejmujące, że zabrakło jej tchu. Nie mogła uwierzyć, że znowu dotyka gładkiej skóry, czuje twarde mięśnie. Pocałowali się jeszcze raz, a potem Michael wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Byli uszczęśliwieni, że mają przed sobą całą noc.
– Czy wiesz, jak często o tym myślałem? – szepnął, muskając palcem jej usta. – Co wieczór długo leżałem bezsennie i myślałem, że jesteś tak blisko, a taka nieosiągalna.
– Ja o tym samym myślałam. Chciałam znów cię dotykać. O tak. – Zaczęła go pieścić. – Jak wtedy.
– A o tym myślałaś? – Dotknął jej piersi. – Pamiętasz?
– Tak.
– A o tym? – Pieścił ją jak przed laty i natychmiast ogarnęło ją wielkie pożądanie. – I o tym?
– Tak, o tak.
Straciła poczucie czasu i przestrzeni. Zachwyciła ją intensywność doznań, miała wrażenie, że wiruje coraz prędzej i leci w przepaść. Czuła jedynie usta i dłonie Michaela i bliskość jego ciała, a słyszała tylko szum własnej krwi.
Uniosła ich fala niewypowiedzianej rozkoszy.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Obudziła się przytulona do Michaela, ogarnięta błogim uczuciem, że zawsze powinna spać w jego opiekuńczych ramionach. Miała złudzenie, że po długiej nieobecności wróciła do domu. Nie pamiętała, kiedy była taka zadowolona, a nawet zachwycona, że żyje. Chyba jedyny raz zdarzyło się to przed pięciu laty.
– Mikę?
Śpiący nawet nie drgnął.
– Michaelu?
– Mmm?