Выбрать главу

Miała nieprzepartą ochotę wyznać mu chociaż raz: „Kocham cię”. Teraz uważała, że to łatwo powiedzieć, a nawet chętnie krzyczałaby na całe gardło, aby wszyscy słyszeli. Pragnienie było tak silne, że zasłoniła usta ręką, ponieważ wyznanie byłoby wielkim nietaktem w stosunku do niego. Kiedyś odrzuciła miłość, którą jej ofiarował, więc teraz nie wypadało o nią prosić.

Tym bardziej że jasno dawał do zrozumienia, iż w jego życiu nie ma dla niej miejsca.

Przypomniała sobie jego słowa: „Niczego się nie spodziewamy. Powinniśmy cieszyć się każdym dniem i nie martwić na zapas”.

Został im zaledwie tydzień i jeśli nie chciała go zmarnować, nie powinna dopuścić, aby Michael domyślił się, prawdy. Postanowiła, że nie zaprzepaści ostatnich dni.

– Nawet jeśli nie znaleziono tego osobnika, będę umiała lepiej sobie radzić. – Spojrzała na Michaela spod rzęs. – Nie wiem, jak ci dziękować za wszystko, co dla nas zrobiłeś. Wolę nie myśleć o tym, jak byśmy sobie bez ciebie radzili.

– Nie masz za co dziękować. – Zajrzał jej głęboko w oczy. – Dobrze mi z Jamiem, a z tobą jeszcze bardziej.

Odsunął kosmyk włosów, opadający jej na czoło, a Rosalind zarumieniła się i serce zaczęło jej bić jak szalone. Miał taki blask w oczach, że czuła, iż mogłaby wyznać miłość, a on uwierzyłby i wybaczył, że przed laty bezmyślnie go zraniła.

– Muszę ci coś powiedzieć – rzekł cicho.

– Co takiego? – spytała z zapartym tchem.

– Przemyślałem to, co mówiłaś po przyjęciu. Skarżyłaś się, że podobasz się mężczyznom tylko ze względu na bogactwo. Mówiłaś, że widocznie jesteś osobą, której nie można lubić, więc chcę cię zapewnić, że można. Ja cię lubię. Bardzo.

Wprawdzie nie usłyszała słów, o których marzyła, lecz wiedziała, że i tak nie zasługuje na tyle szczęścia. Ze wzruszenia miała łzy w oczach.

– Naprawdę? – szepnęła.

– Tak. Ale przyznam się, że przed laty niezbyt cię lubiłem. Miałaś rację, twierdząc, że wtedy pokochałem tylko twoje ciało.

– Rzucił jej przelotne spojrzenie. – Na pewno nie zdajesz sobie sprawy z wrażenia, jakie na mnie wywarłaś. Przedtem nasłuchałem się o tobie od Emmy i uważałem, że masz na nią zły wpływ, więc gdy cię zobaczyłem, wydawało mi się, że jesteś tak próżna i powierzchowna, jak podejrzewałem. Przygotowałem się na to, że będę cię tylko krytykował, a tymczasem wpadłem w zachwyt. Twoja uroda mnie usidliła.

Słuchała, wpatrując się w niego wielkimi oczami.

– Nigdy nie lubiłem rywalizować z innymi – podjął po chwili – i wcale nie chciałem się angażować, ale uczucie było silniejsze ode mnie. Wściekałem się na siebie, bo uważałem to za słabość, a do ciebie miałem pretensję, że owinęłaś mnie sobie wokół palca.

– Więc dlaczego oświadczyłeś się, jeśli miałeś co do mojej osoby tyle zastrzeżeń?

– Wcale nie miałem zamiaru się oświadczać i zaskoczyłem siebie chyba jeszcze bardziej niż ciebie. – Uśmiechnął się z ironią. – Przyszedłem, żeby ci powiedzieć, że otrzymałem pracę za granicą. Według mnie to była doskonała okazja, żeby się pożegnać i zakończyć romans bez przyszłości. Ale gdy uśmiechnęłaś się i charakterystycznym gestem poprawiłaś włosy, nagle wydało mi się, że nie przeżyję rozstania z tobą.

Pamiętała, że schwycił ją za rękę, gwałtownie odwrócił ku sobie i rzekł rozkazującym tonem: „Wyjdź za mnie. Jedźmy razem”. Wytrącona z równowagi, zaśmiała się szyderczo. Wtedy nie przypuszczała, że drwi z jedynego mężczyzny, którego pokocha.

– Przepraszam, że cię obraziłam – powiedziała cicho. – Wcale nie chciałam, żeby nasz romans tak się skończył.

Przypomnieli sobie wszystkie gorzkie słowa, jakie wtedy padły.

– A może tylko tak mógł się skończyć? – rzekł Michael po namyśle.

– Nie wiem. – Odchyliła się do tyłu i patrzyła na ruiny opactwa, lecz oczami wyobraźni widziała pamiętną scenę. – Mogłam chociaż być uprzejma. Ale zupełnie mnie zaskoczyłeś. Przyzwyczaiłam się do twoich cierpkich uwag i tego, że mnie stale krytykujesz, więc nie zdałam sobie sprawy, że mówisz poważnie. Poza tym rozzłościłam się, bo wyglądałeś, jakbyś oświadczył się wbrew woli, a to zraniło moją próżność. No i nim pomyślałam, co robię, wybuchnęłam.

Michael wzruszył ramionami, jakby chciał zrzucić z nich nieznośny ciężar.

– Teraz to nie ma znaczenia. Słusznie zrobiłaś, dając mi kosza, bo straciłem głowę i oświadczyłem się bez zastanowienia. Po co mi rozkapryszona żona? Nasze małżeństwo byłoby katastrofą.

Rosalind jakby skuliła się w sobie. Michael potwierdził to, co wiedziała od dawna, lecz teraz, gdy go pokochała, jego rozsądna uwaga wydała jej się nad wyraz przykra.

– Tak – przyznała niechętnie. – Nie mogłoby dobrze się skończyć, ale…

– Ale co?

– Nie wiedziałam, że tak mocno będę za tobą tęsknić. Bardzo żałowałam, że nagadałam ci przykrych rzeczy, a ani słowem nie podziękowałam, że tak mi było dobrze. – Spojrzała w szare oczy. – A najbardziej było mi przykro, że nie pożegnałam cię jak należy.

– Lepiej późno niż wcale… Może teraz spotkaliśmy się po to, żeby naprawić błędy? Z przeszłością nic już nie zrobimy, ale dano nam szansę zmienienia zakończenia. – Wyciągnął rękę.

– Tym razem cieszmy się wspólnie spędzonymi chwilami i pożegnajmy prawidłowo.

Podała mu dłoń. Serce ścisnęło się jej na myśl, że wkrótce rozstaną się na zawsze, ale rozumiała, że Michael nie ma zamiaru powtórzyć błędu sprzed lat. Jego słowa: „Nasze małżeństwo byłoby katastrofą” wyraźnie dźwięczały jej w uszach.

– Dobrze – szepnęła przez ściśnięte gardło. Pocałował ją i prędko się odsunął.

– Wszystko będzie dobrze, poradzisz sobie – zapewnił. – Tylko nie słuchaj, co ludzie gadają, bo jest w tobie dużo do lubienia.

– Dziękuję.

Michael uśmiechnął się z przymusem i zapytał:

– A ty mi nie powiesz, że i ja daję się lubić?

– Powiem. – W jej oczach zalśniły łzy. – Zaraz ci powiem. Pocałowała go. To miał był krótki, delikatny pocałunek, lecz nie mogli oderwać się od siebie i całowali tak, jakby już rozstawali się na zawsze.

– Miałaś powiedzieć, o czym marzyłaś w samochodzie – szepnął Michael przed ostatnim pocałunkiem.

– Po co mam mówić? Chyba właśnie się zdradziłam.

– Aha.

Nagle usłyszeli z boku dziecięcy głosik:

– Co robicie? Ćwiczycie?

Rosalind usiadła zarumieniona i potargana, nie bardzo rozumiejąc, o co Jamiemu chodzi, ale dość prędko przypomniała sobie scenę koło furtki, przed trzema tygodniami.

– Tak. Znowu ćwiczyliśmy – odparła roześmiana.

– Dlaczego?

– Próba przed wieczorem.

Gdy wysiedli z samochodu, usłyszeli telefon, lecz pani Brooke nie zdążyła odebrać.

– Gdyby ciocia miała automatyczną sekretarkę, wiadomo by było, kto dzwonił – powiedziała Rosalind.

– I tak się dowiemy – obojętnie rzekła starsza pani. – Jeśli komuś zależy, będzie próbował do skutku.

Telefon zadzwonił wieczorem, gdy Rosalind wychodziła z sypialni Jamiego, więc krzyknęła:

– Ja odbiorę!

Zbiegła na parter i podniosła słuchawkę.

– Ros, gdzie byłaś? – zawołała Emma. – Cały dzień próbuję cię złapać.

– Byliśmy w Yorku.

– Mam rewelacyjną wiadomość! Policja zaaresztowała niejaką Sandrę Danelli…

– Sandrę? Niemożliwe. Znam ją od lat. Musiała zajść jakaś pomyłka.