Выбрать главу

— Coś jakby ogromny klucz — zastanowił się wiedźmin. - Albo półtrzecia heraldycznego krzyża…

Trubadur zamyślił się. A potem zamoczył palec w piwie. I nakreślił coś na blacie stołu.

— Podobne do tego?

— Ha. Nawet bardzo.

— A niech mnie! — Jaskier szarpnął struny, zwracając uwagę całej karczmy. - A niech mnie gęś kopnie! Ha-ha, przyjacielu Geralcie! Ile żeś to razy wyciągał mnie z kłopotów? Ileś razy dopomógł? Wyświadczył przysługę? Nie zliczyć! No, to teraz kolej na mnie. Za moją to może sprawą odzyszczesz twe słynne oręże.

— Hę? Jaskier wstał.

— Pani Lytta Neyd, twoja najnowsza konkieta, której niniejszym zwracam honor jako wybitnej wróżbitce i niedościgłej jasnowidzce, w swej dywinacji w sposób ewidentny, klarowny i nie budzący wątpliwości wskazała miejsce, które znam. Idziemy do Ferranta. Natychmiast. Musi umówić nas na audiencję, poprzez swoje sekretne koneksje. I wystawić ci przepustkę na opuszczenie miasta, bramą służbową by uniknąć konfrontacji z tymi heterami z kordegardy. Wybierzemy się na małą wycieczkę. Małą i w sumie niedaleką

— Dokąd?

— Rozpoznałem skałę z twojej wizji. Fachowo zwie się to ostaniec krasowy. A okoliczni mieszkańcy nazywają ją Gryfem. Charakterystyczny punkt, wręcz drogowskaz wiodący do siedziby osoby, która faktycznie może coś wiedzieć o twoich mieczach. Miejsce, do którego się wybieramy, nosi nazwę Rawelin. Mówi ci to coś?

Nie samo jeno wykonanie, nie sama rzemieślnicza sprawność o walorze miecza wiedźmińskiego przesądza. Podobnie jak zagadkowe elfie czy też gnomie klingi, których sekret zaginął, miecz wiedźmiński tajemną potęgą powiązany jest z ręką i zmysłem wiedźmina, który nim włada. I właśnie dzięki arkanom magii owej wielce przeciw Ciemnym Mocom jest skuteczny.

Pandolfo Forteguerra, Traktat o broni białej

Zdradzę wam pewien sekret. O wiedźmińskich mieczach. To bujda, że mają jakąś tajemną moc. I że takie wspaniałe niby z ich oręże, że niby lepszych nie ma. To wszystko fikcja, wymyślona dla pozoru. Wiem to z absolutnie pewnego źródła.

Jaskier, Pół wieku poezji

Rozdział ósmy

Skałę o nazwie Gryf rozpoznali od razu, była widoczna już z daleka.

* * *

Miejsce, do którego zmierzali, położone było mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Kerack a Cidaris, nieco na uboczu od łączącego oba miasta traktu, wijącego się wśród lasów i skalistych pustaci. Droga zajęła im jakiś czas, który zabili gadaniną. Głównie w wykonaniu Jaskra.

— Głosi wieść gminna — mówił poeta — że używane przez wiedźminów miecze mają właściwości magiczne. Pomijając zmyślenia o niemocy płciowej, coś na rzeczy być tu musi. Wasze miecze to nie są zwykłe miecze. Skomentujesz to?

Geralt wstrzymał klacz. Znudzonej przedłużającym się pobytem w stajniach Płotce coraz to chciało się galopować.

— I owszem, skomentuję. Nasze miecze to nie są zwykłe miecze.

— Twierdzi się — Jaskier udał, że nie słyszy drwiny — że magiczna moc waszej wiedźmińskiej broni, zgubna dla potworów, z którymi walczycie, tkwi w stali, z której miecze są kute. Z samego surowca, czyli z rud pochodzących ze spadłych z nieba meteorytów. Jak to jest? Meteoryty magiczne wszak nie są, są zjawiskiem naturalnym i naukowo wyjaśnionym. Skąd więc niby ta magia?

Geralt spojrzał na niebo, ciemniejące od północy. Wyglądało, że zbiera się na kolejną burzę. I że szykuje się zmoknięcie.

— Jeśli dobrze pamiętam — odpowiedział pytaniem — studiowałeś wszystkie siedem sztuk wyzwolonych?

— A dyplom uzyskałem summa cum laude.

— W ramach wchodzącej w skład quadrivium astronomii słuchałeś wykładów profesora Lindenbroga?

— Starego Lindenbroga, zwanego Opałkiem? — zaśmiał się Jaskier. - No pewnie! Wciąż mam go przed oczyma, jak drapie się w tyłek i puka wskaźnikiem w mapy i globusy, marudząc monotonnie. Sphera Mundi, eeee, subdividitur na cztery Elementarne Plany: Plan Ziemi, Plan Wody, Plan Powietrza i Plan Ognia. Ziemia wraz z Wodą formuje kulę ziemską którą zewsząd, eeee, otacza Powietrze, czyli Aer. Nad Powietrzem, eeee, rozciąga się Aether, Powietrze Ogniste vel Ogień. Nad Ogniem zaś są Subtelne Niebiosa Syderalne, Firmamentum sferycznej natury. Na owym lokują się Erratica Sydera, gwiazdy błąkające się, i Fixa Sydera, gwiazdy nieruchome…

— Nie wiem — parsknął Geralt — co bardziej podziwiać, talent do małpowania czy pamięć. Wracając zaś do interesującego nas zagadnienia: meteoryty, które nasz poczciwy Opałek określał jako gwiazdy spadające, Sydera Cadens, czy jakoś tak, urywają się z firmamentu i lecą w dół, by zaryć się w naszej starej dobrej ziemi. Po drodze zaś penetrują wszystkie pozostałe plany, czyli płaszczyzny żywiołów, jak też i parażywiołów, bo takowe też jakoby istnieją. Żywioły i parażywioły nasycone są jak wiadomo, potężną energią źródłem wszelkiej magii i nadprzyrodzonej mocy, a penetrujący je meteoryt energię ową wchłania i zachowuje. Stal, jaką da się z meteorytu wytopić, jak również głownia, którą da się z takiej stali wykuć, moc żywiołów w sobie zawiera. Jest magiczna. Cały miecz jest magiczny. Quod erat demonstrandum. Pojąłeś?

— No pewnie.

— To zapomnij. Bo to bujda.

— Co?

— Bujda. Wymysł. Meteorytów nie znajduje się pod każdym krzakiem. Więcej niż połowa mieczy używanych przez wiedźminów była wykonana ze stali z rud magnetytowych. Sam takich używałem. Są równie dobre, jak te ze spadłych z nieba i penetrujących żywioły syderytów. Nie ma absolutnie żadnej różnicy. Ale zachowaj to dla siebie, Jaskier, bardzo cię proszę. Nie mów o tym nikomu.

— Jak to? Mam milczeć? Tego żądać nie możesz! Jakiż sens wiedzieć o czymś, jeśli wiedzą nie można się pochwalić?

— Proszę cię. Wolę, by mieli mnie za nadprzyrodzoną istotę uzbrojoną w nadprzyrodzony oręż. Takim mnie wynajmują i takiemu płacą. Zwykłość zaś równa się nijakość, a nijakość to taniość. Dlatego proszę, gębę na kłódkę. Obiecujesz?

— Niech ci będzie. Obiecuję.

* * *

Skałę o nazwie Gryf rozpoznali od razu, była widoczna już z daleka.

Faktycznie, przy odrobinie wyobraźni mogła kojarzyć się z osadzoną na długiej szyi głową gryfa. Bardziej jednak — jak zauważył Jaskier — przypominała gryf lutni lub innego instrumentu strunowego.

Gryf, jak się okazało, był ostańcem dominującym nad gigantycznym wywierzyskiem. Wywierzysko — Geralt przypominał sobie opowieści — nazywano Elfią Twierdzą, z racji dość regularnego kształtu, sugerującego ruiny pradawnej budowli, z murami, wieżami, basztami i całą resztą. Żadnej twierdzy, elfiej czy innej, nie było tu jednak nigdy, kształty wywierzyska były dziełem Natury, dziełem, trzeba było przyznać, fascynującym.

— Tam, w dole — wskazał Jaskier, stając w strzemionach. - Widzisz? To jest właśnie nasz cel. Rawelin.