– Tej nocy, w Hotelu „Mandaryn" jak mogłeś przypuszczać, że cię pragnę? Powiedziałam ci przecież bardzo wyraźnie, co o tobie myślę, Dantonie – wybuchnęła gwałtownym oburzeniem.
– Mogłaś mówić, co czuje twoja dusza, ale twoje oczy chciały mnie usidlić, i kiedy tańczyliśmy…
Wiedział to, mówiły o tym jego oczy, nie zapomniał niczego, choć tak bardzo chciała, żeby zapomniał.
– Mężczyzna zawsze wie, kiedy robi wrażenie na kobiecie. Tamtego wieczoru tak było z nami. Z pod niecenia miałaś rumieńce na policzkach, oddychałaś szybko i płytko i wydawałaś się oszołomiona. Serce waliło ci jak młotem. Ale jeśli chodzi o miłość – byłaś bardzo młoda, niewinna i niedoświadczona.
Z rozpaczą myślała, jak bardzo to się rzucało w oczy. Chociaż czuła do niego silny pociąg, jej wola nie miała z tym nic wspólnego. Gwałtowna chęć zaprzeczenia mu rozwiązała jej język.
– Jak ty zmieniasz fakty, Dantonie! – prychnęła. – Jeśli to prawda… jeśli byłam taka niewinna… dlaczego nie próbowałeś mnie wykorzystać? Jak to potrafisz wyjaśnić?
Jego wargi wykrzywiła łagodna ironia:
– Bo byś mnie za to znienawidziła. Potrzebowałaś czasu, żeby zrobić to, co miałaś w życiu do zrobienia. Nie było innego wyjścia. Musiałem ci dać ten czas.
Bernadette patrzyła na niego rozdarta pomiędzy wiarą i niewiarą.
– Dlaczego? Dlaczego musiałeś tak zrobić? – domagała się odpowiedzi, pragnąc zrozumieć powody, dla których kiedyś potrafił okiełznać swoje pożądanie a teraz nawet nie próbował.
Znowu maska obojętnej kpiny pojawiła się na jego twarzy.
– Z dziewczyną można się kochać. Ale tylko kobieta potrafi być kochanką – wycedził, a jego spojrzenie stało się bezczelne. – Teraz jesteś kobietą.
– To bez sensu – upierała się.
Wzruszył ramionami.
– Sześć lat temu powiedziałaś mi, co chcesz osiągnąć w życiu. Chciałaś zostać lekarzem i pomagać innym w potrzebie. Wiedziałem, że pracujesz społecznie w schronisku dla kobiet i pomagasz autystycznym dzieciom. Że sprzedajesz samochody, które ojciec daje ci w prezencie… i pieniądze przekazujesz na cele charytatywne. Pomagałaś nieszczęśliwym, którzy nie mogli płacić. Osiągnęłaś prawie wszystko, o czym mówiłaś…
Przerwał. Bernadette krępowało, że znał tyle szczegółów z jej życia, ale w milczeniu czekała na pointę, do której pewnie zmierzał.
– Teraz jesteś gotowa, by kochać – oświadczył z arogancką pewnością siebie.
– To jedyna sprawa, o jakiej myślisz, prawda? – rzuciła się do niego z pełną pogardy wściekłością.
– Tak samo jak wtedy, kiedy spotkaliśmy się w Hong Kongu. Jedyna rzecz, o której potrafiła myśleć, to była miłość, miłość, miłość! Jak by nie istniało nic innego, co warto robić w życiu i o co warto zabiegać. Nie zmieniłeś się ani odrobinę, Dantonie.
– Tak, pod tym względem – powiedział – nie zmieniłem się.
– Mówisz, że mnie wtedy pragnąłeś, ale twoje pragnienie było tak niestałe, że już następnego ranka byłeś z inną kobietą. I nie próbuj zaprzeczać, bo przecież wiesz, że cię z nią widziałam w holu hotelowym! – oskarżyła go z goryczą. – Ja nigdy nie będę gotowa na miłość w stylu dziś-tu-jutro-tam!
– A więc byłaś zazdrosna! – powiedział z satysfakcją, która doprowadzała ją do wściekłości. – Byłem w Hong Kongu załatwić pewien interes, Bernadette, i z tą kobietą spotkałem się wyłącznie w tej sprawie. To nie miało nic wspólnego z seksem. Ty po prostu chciałaś myśleć o mnie jak najgorzej. To było łatwiejsze, niż przyznać, czego naprawdę chciałaś.
– Czy nie widzisz, że stoimy na przeciwnych biegunach? – krzyknęła rozpaczliwie, by przerwać ten bezlitosny monolog. – Nigdy nie będziemy mieli ze sobą nic wspólnego, Dantonie!
– Możliwe – powiedział wolno. – Słyszałem, że rozpoczęłaś już na wyspie działalność dobroczynną. Zastanawiam się, co się stanie, kiedy nadejdzie moment wielkiej próby. Kiedy będziesz musiała podjąć decyzję w sprawie wyspy – jego wargi wykrzywiły się w prowokacyjnym grymasie. – Czy będziesz wtedy wierna swoim zasadom, Bernadette? Czy podejmiesz decyzję mając na względzie dobro wyspiarzy? Czy zatem zdecydujesz… przeciwko człowiekowi, którym, jak sądzisz, jestem… i na korzyść ojca, którego chcesz odzyskać?
Bernadette pokręciła głową w oszołomieniu.
– A więc wymyśliłeś tę… tę próbę… czy o to właśnie chodzi?… bo zraniłam sześć lat temu twoją dumę?
Zaśmiał się łagodnie, co poczuła jak ukłucie, i ruszył ku niej przez pokój. Ale jego oczy zadawały kłam temu śmiechowi i niedbałej postawie. Płonęły ogniem całkowitego i niezłomnego zdecydowania.
– Nie dlatego, że zraniłaś moją dumę, Bernadette.
Nie zostawiłaś na niej nawet siniaka. Ale zafascynowałaś mnie.
Bernadette wzięła głęboki oddech, rozpaczliwie starając się ukryć wrażenie, jakie na niej robił. To było gorsze niż los zahipnotyzowanego królika. Każdy nerw jej ciała drżał w oczekiwaniu, popychając ją naprzód, do wyjścia mu naprzeciw. Musi trzymać się od niego z daleka.
– A ty, Dantonie, kim jesteś? – rzuciła w jego stronę. – Z czego ty jesteś ulepiony? Odpowiedz!
Uśmiechnął się.
– To będzie twoja podróż w nieznane, Bernadette. Mam nadzieję, że tym razem nie zobaczysz we mnie takiego złoczyńcy, jak kiedyś.
Patrzyła na tego człowieka, który ją fascynował, wabił ją, przyciągał jak magnes – nadal przyciąga! Był niedbale pewien siebie, piekielnie mądry, nieznośnie pociągający i całkiem nie wykluczone, że zupełnie szalony.
Wyciągnął rękę i chwycił jej dłoń, zaciskając władczo i bezlitośnie mocne brązowe palce. Ale nie próbował chwycić jej w ramiona… ani pocałować.
– Chodź. Chodźmy na ucztę. Pojedziemy wzdłuż plaży.
Ulga, jaką poczuła, gdy udało jej się uniknąć pocałunku, ustąpiła miejsca… żalowi? Bernadette próbowała stłumić to uczucie, zaprzeczyć mu, ale choć przerażało ją, że nie panuje nad swoim ciałem, fascynowała ją siła, z jaką reagowała na Dantona.
Szła obok niego, czując się zagubiona bardziej niż kiedykolwiek. I o to mu właśnie chodziło, pomyślała.
Najpierw pozbawić ją pewności siebie, a potem pokonać!
Szli plażą w milczeniu, pogrążeni we własnych myślach. Bernadette była zła na siebie, że szła tak posłusznie za nim. Powinna była pojechać jeepem… a on powinien pójść sam! A tymczasem szła… ciągnięta przez siłę, której nie potrafiła się oprzeć.
Oczywiście mogła w każdej chwili wyrwać mu swoją dłoń, ale nie była pewna, czy chce tego. Ale jednocześnie nie chciała pozwolić, żeby Danton myślał, że pogodziła się z jego zamiarami. Z drugiej jednak strony, będzie bezpieczna przez następną godzinę lub dwie, kiedy będą na Tamaaraa, otoczeni wyspiarzami. A co zamierzał potem…
Ujrzała przed sobą całą skalę możliwości, o których nawet nie chciała myśleć. Potrzebowała jednak więcej informacji i, skoro Danton sam nic nie mówił, zaczęła pytać.
– Tanoa mówiła, że po uczcie dziś wieczorem będą śpiewy i tańce. A czy potem jest jeszcze coś w programie?
– Tak. – Danton posłał jej lśniące spojrzenie. – Zobaczysz tamure… czyli najbardziej zmysłowy taniec na świecie.
– Na pewno jesteś w tej kwestii ekspertem – odparła kwaśno.
Jego oczy z kolei kpiły z jej sarkazmu.
– Sama będziesz mogła ocenić.
Bernadette przeniknął dreszcz. Czy to był lęk, czy podniecenie? Jak to możliwe, że nienawidziła tego człowieka i jednocześnie go pragnęła? I co ma z tym wszystkim zrobić? Nie mogła odkładać rozwiązania tej kwestii na później. Musiała znaleźć odpowiedź na czas, kiedy będą wracać tej nocy plażą. Nie było bowiem wątpliwości, że Danton będzie od niej oczekiwał odpowiedzi!