Выбрать главу

Dziewczynka, panna, młoda kobieta przeświadczona, że do ładnej buzi nie pasują świństwa i nie weźmie bez obrzydzenia w usta czegoś, co nawet tak wysublimowany pisarz jak Nabokov porównuje do przenośnego męskiego zoo: „Portret naturalnych rozmiarów okazał się nie w pełni udany lub raczej zawierał pewien element frywolności nieobcy lustrom i średniowiecznym obrazom przedstawiającym bestie. (…) Na wierzchołku owego trójkąta biel brzucha uwydatniała, w przerażającym repousse, z niedostrzeżoną nigdy przedtem brzydotą, (…) symetryczną bryłę atrybutów zwierzęcych, trąbę słoniową, dwa bliźniacze jeże morskie i małego goryla, który przywarł do mojego podbrzusza plecami do publiczności” Nabokov jest poetą prozy – życia. Rozsądna, acz niedoświadczona panna dojrzy, zamiast spragnionych pieszczot zwierzaków, wypustkę przypominającą przepuklinę. Niebawem też się dowie, że przejściowy tężec tego członka zwany jest potocznie erekcją.

Najłatwiej wywołać erekcję, pobudzając męski egocentryzm. Cierpi on na rozległe przerzuty: kiedy podziwia się faceta, zaspokaja jego zachcianki – rośnie mu ego oraz męskość. Szczytuje wyprężona, napompowana próżność. I właśnie w chwili, gdy stężenie erotyzmu jest tak duże, że staje nawet czas, rozsądna dziewczyna powinna podjąć decyzję: seks oralny czy vaginalny, analny, a może w ucho?

2.W czasach gdy prawdziwych mężczyzn jest jak na lekarstwo,kobiety szybciej dojrzewają i porzucając dziecinną niechęć do brania w buzię, zażywają facetów nie tylko dopochwowo, lecz także doustnie. Męskożerna pani ma szansę trafić na odżywczego typa. Sperma tryska zdrowiem – hormonami i mikroelementami. Większość kobiet tuż przed menstruacją odczuwa wzmożony popęd spowodowany burzą hormonalną. Uspokajają męski testosteron. Testowanie się facetów – który szybciej i więcej – wynika chyba z nadmiaru tego hormonu. Dlatego jeszcze jedną zaletą seksu oralnego dla dam jest planowanie finału. Na przedwczesny wytrysk cierpią panowie, ale z jego powodu cierpią także panie. Jest to więc schorzenie przenoszone drogą płciową. Co prawda nieśmiertelne, lecz gdyby takiemu pospieszalskiemu się zmarło, powinien dostać nagrobek ozdobiony epitafium: „Znowu się pospieszył”. Uprzedzając wypłynięcie szampańskich bąbelków szczęścia, można przejąć sprawę w swoje ręce i usta. Z wrodzonym kobietom rytmem oraz smakiem (smakoszki wiedzą, że męskie podniecenie, zanim wytryśnie, skrapla się różnymi aromatami) należy wyczuć prędkość, z jaką nadchodzi spełnienie. Nie potrzeba do tego żadnej filozofii. Seks (oralny) to nie teoria nieoznaczoności Heisenberga, gdzie trudno ocenić jednocześnie położenie i prędkość interesującego nas obiektu. Język, palce są najczulszymi narządami dotyku, potrafiącymi rozróżnić milimetrowe różnice. Penis, nastawiony wyłącznie na rozkosz, pomija takie niuanse. Pochlebia się mu, nazywając jego poczynania „penetracją”, oznaczającą badanie i pionierskie odkrycia. W swej drodze ku przyjemności jest przecież „ślepy”.

Natomiast vagina (którą powinno się pisać vaGina, ze względu na ważność znajdującego się w niej punktu G) pozbawiona jest wewnętrznego zmysłu orientacji. Trudno w niej odnaleźć podczas stosunku erotyczny guziczek punktu G, wyzwalający orgazm. Albo się go przypadkowo naciśnie i uruchomi rozkosz, albo członek zaledwie się o niego otrze i chybi celu – wzajemnej radości seksu partnerskiego. Tantra (rodzaj wschodniej magii erotycznej) zaleca w takich przypadkach stosunek oralny. Bogini (kobieta uprawiająca tantrę) zatyka palcem odbyt boga (mężczyzny) i ustami czyni swoją powinność, zaś bóg, pieszcząc ustami zewnętrzne atrybuty bogini, jednym palcem zakrywa jej odbyt, drugim penetruje joni (vaginę), odnajdując czuły punkt. Taki orgazm vaginalno-łechtaczkowy wydaje się bardziej erotyczny (z punktu widzenia bo-

Gini) niż zajmowanie się na klęczkach klejnotami boga. Robienie mu łaski – to znaczy „laski” – przypomina w tradycyjnym, zachodnim wykonaniu wyrafinowane usługi higieniczno-konserwatorskie. Specjalistka od figur, pomagając sobie ustami, czyści fragmenty rzeźby męskiego ciała.

3. Mając w tej pozycji szczegóły anatomii przed oczyma, można puścić w ruch wyobraźnię (by nadążała za ruchami głowy) – wymyślić bajkę o ślepym siusiaku: „W dawnych, dawnych czasach miodem i mlekiem płynących siusiak miał na czubku oko.

Podziwiał nim młodą, uśmiechniętą cipcię. Mijały lata, cipka postarzała się, zamieniając w starą cipę. Wypadły jej zęby, pomarszczyła się i zbrzydła. Zrozpaczony siusiak nie chciał na to patrzeć. Wolał oślepnąć. W miejscu, gdzie miał oko, została mu dziurka, z której na pamiątkę dawnych, dobrych czasów mlekiem i miodem płynących wytryskują mu, zamiast łez, kropelki barwy mleka albo przezroczyste, żółtomiodowe strugi.”

4. Skoro seks oralny jest seksem z głową, warto się zastanowić, dlaczego pierwsze, co wystawiamy na ten świat, to właśnie głowa. Być może, rodząc się, przyjmujemy tę pozycję instynktownie, by mieć czas się rozejrzeć, zanim „damy dupy”? Dorastając i poznając reguły świata, zadawałam, jak każdy, podstawowe pytania. Odpowiedziano mi, że dzieci przynosi się ze szpitala. Tajemnicę różnicy płci wytłumaczono, posługując się gumową lalką i wstępną teorią oralności: „Kiedy rodzi się dzidziuś, jest podobny do łysej, gumowej laleczki. Pani pielęgniarka pyta rodziców, czy chcą synka, czy córkę. Jeżeli synka, to całuje się go między nóżki i wyciąga fiutka. Dziewczynce robi się językiem dziurkę”.

Ta oralna teoria seksu poza tym, że usposabia przychylnie do skojarzeń głowa-seks, jest dobra jak każda inna. Nie wiemy przecież dokładnie, dlaczego z materiału genetycznego skrojono nam akurat męski lub żeński garnitur chromosomów. Małe przypadkowe przesunięcie w zapisie genetycznym i zamiast geniusza rodzi się zboczeniec myślący genitaliami.

W języku polskim przypadek chyba sprawił, że jedyne dwa słowa zaczynające się od „gen” to geniusz i genitalia. Czy mają coś wspólnego? Geniusz oralny (na przykład pisarstwa) potrafi używać mistrzowsko języka jak we francuskich pocałunkach. Nieudacznicy zarzynają temat po uprzednim sadystycznym, ponurym jego rżnięciu. Nie mam więc nic przeciwko wysublimowanej oralności, dającej przyjemność obcowania z geniuszem sztuki, również seksualnej.

Ten tekst piszę także dlatego, by móc coś włożyć do ust, kawałek chleba, za który zapłaci mi PLAYBOY

„Playboy” 1998, nr 8

Demokracja trącona myszką

Jeśli w Szwecji ktoś będzie fetować sylwestra z prostytutką i opłaci ją do białego rana,ryzykuje wyrok.Od Nowego Roku klienci pań lekkich obyczajów będą karani z paragrafu „poniżanie kobiet”. Wprowadzenie tego prawa jest zasługą szwedzkich feministek. Zapewne ich następnym zwycięstwem będzie zakazanie pornografii. W kraju znanym od lat 60. ze swobód obyczajowych nowy purytanizm wprowadzają nie pastorzy, lecz kobiety wyzwolone z więzów tradycji i przesądów. Prostytutki nie czytują Simone de Beauvoir i literatury feministycznej. Znają życie i uważają, że nowe prawo zwiększy przestępczość seksualną.One,„nawiązując stosunki”ze swymi klientami,odciążają społeczeństwo od gwałtów i zboczeń, lęgnących się w głowach sfrustrowanych mężczyzn. Profesjonalistki i tak nie zrezygnują z najstarszego zawodu świata, natomiast amatorki pozbawi się szansy na zmianę profesji, likwidując organizacje, pomagające upadłym kobietom. W Szwecji jest duże bezrobocie, lecz opieka socjalna każdemu zapewnia przyzwoite życie – twierdzą zgodnie z prawdą feministki. Nikt nie musi sprzedawać swych wdzięków (chyba że postanowił robić karierę w show-businessie). Kupowanie „ciała” prostytutki jest kupowaniem seksu. Redukowaniem kobiety do roli niewolnika seksualnego. Niewolnictwo jest zakazane, handlarzy żywym towarem zamyka się za kratkami. Wynika z tego wniosek, a z niego prawo: pieniądze za seks – nie, wolna miłość – tak.