Jedna z emanacji bożych – czyli wspominanych już wcześniej w Sefer Jecirah sefirot – zwana Szechiną, czyli „Pomieszkaniem bożym”, ma cechy typowo kobiece. Nazywana jest Matką, Królową, Córką i dzięki jej zjednoczeniu z Królem, Ojcem, Oblubieńcem dokonuje się przywrócenie mistycznej jedni. Teza dość rewolucyjna, jak na monoteistyczną religię, czczącą wszechmogącego, jedynego i samowystarczalnego Stwórcę. Co prawda, zanim Bóg Izraela stał się jego Jedynym Bogiem, przypisywano mu za współmałżonkę boginię sąsiednich ludów – Asztarte. Kabalistyczna Szechina, zmieniająca, jak wiele symboli, imię (raz jest Matką opłakującą Izrael, kiedy indziej ponętną Oblubienicą), zmienia także swój charakter. Z łagodnej, uległej i opiekuńczej kobiecości potrafi przemienić się w demona-niszczącą, rozpustną Lilith (pierwszą, mityczną żonę Adama).
Niemal w tym samym czasie, kiedy powstał Zohar nauczał Abraham Abulafia, żydowski mistyk z Hiszpanii. Przekonany, że ma do spełnienia misję, w 1280 roku pojechał do Rzymu nawrócić na kabałę papieża. Został jednak uznany za czarownika i wrzucony do więzienia, gdzie czekał na nieprzychylny zapewne wyrok. Nie czekał ponoć bezczynnie. Powtarzał zaklęcia mające go uwolnić. Kilka dni później zmarł papież. Strażnicy, przekonani o skuteczności rytuałów więźnia, natychmiast go wypuścili, obawiając się magicznej zemsty.
Abulafia stworzył, czy też raczej „udostępnił” techniki kabały ekstatycznej. Porównuje się ją do jogi, gdyż polega na wypowiadaniu liter i imion bożych w połączeniu z odpowiednimi oddechami i rytuałami. Pobocznym efektem takiej ekstazy łączącej z Bogiem są „zjawiska nadprzyrodzone”, które można wykorzystać do białej lub czarnej magii. O magicznej sile Abulafii krążyły legendy. Energie, jakie rozpętał recytowaniem kombinacji słów i liter, miały podobno rozpuścić jego ciało i przenieść je na subtelny poziom egzystencji. Co do bytowania Abulafii w innym świecie – trudno wyrokować. Natomiast faktem jest, że zaginął w „niewyjaśnionych okolicznościach” bez śladu na małej wysepce Morza Śródziemnego.
Żeby studiować kabałę, trzeba było spełnić wiele warunków: być w dojrzałym wieku, mieć za sobą gruntowne studia biblijne. Wiedza ta, zahaczająca o herezję, była traktowana przez ortodoksyjnych rabinów dość nieprzychylnie. Współcześni amerykańscy rabini, organizujący kursy kabały, nie są tradycjonalistami. Philip Berg, prowadzący Kabbalah Learning Center, uważa, iż jego misją jest wyprowadzenie kabały z getta i udostępnienie jej zwłaszcza kobietom, którym trudno znaleźć miejsce w patriarchalnych religiach monoteistycznych. Z Szechina – żeńską stroną Boga – łatwiej utożsamiać się paniom szukającym sakralizacji swego seksu. Może dlatego matka Laury Dern zafundowała jej w prezencie ośmiotygodniowy kurs kabalistyczny. Miała nadzieję, że okaże się on skuteczniejszy od psychoterapeutów, na próżno próbujących uświadomić pannie Dern przyczynę problemów miłosnych, czyli – mówiąc innymi słowy – ustatkować dość awanturnicze życie erotyczne aktorki. Naturalnie, z centrum kabalistycznego korzystają także mężczyźni. Rabin Berg przepisał hollywoodzkiemu producentowi zestaw ćwiczeń mających prowadzić do „odnowy biologicznej”. Korzystanie z usług kabalistycznych przypomina szał entuzjazmu, jaki kilka lat temu panował na punkcie amerykańskiego endokrynologa hinduskiego pochodzenia, Deepaka Chopry. Główną orędowniczką cudownych przepisów Chopry na długowieczność jest dotychczas Demi Moore. Pewnie i ona niebawem dołączy ekumeniczne rozważania o sefirotach do medytacji nad życiodajnym wpływem zielonego groszku.
Natomiast Madonna uprawiająca jogging w Central Parku, najchętniej w towarzystwie atrakcyjnego trenera, bez problemu zacznie praktykować jogę kabalistyczno-ekstatyczną, wymagającą dobrego głosu do wyśpiewania samogłosek oraz kondycji do wszystkich pokłonów i ćwiczeń. Madonna trenująca kabałę z przystojnym rabinem to cudowne połączenie pop-music z pop-mistyką. Poza tym nareszcie zmieni się scenografia jej teledysków. Przebite serce gorejące i cały zestaw bezczeszczonych dewocjonaliów na tle latynoskich kochanków już się trochę opatrzył. Symbolika kabalistyczna daje o wiele szersze pole do popisu. Przede wszystkim usprawiedliwia Madonny-dziwki, bo sama Szechina ma podwójną osobowość. Madonna, rozdwojona między temperamentem a duszą czystą jak sukienka do pierwszej komunii (stwierdziła, że codziennie będzie czytać Biblię swej córce o świątobliwym imieniu Maria-Lourdes), odkryłaby w naukach o Szechinie alter ego. Zanim polskie piosenkarki znajdą ukojenie w chasydzkich rytmach, warto sięgnąć po kilka książek o kabale. Jeśli nie zdążysz przeczytać żadnej z tych książek, a nowo poznana, modna dziewczyna będzie już praktykować kabałę z samouczka, nie trać głowy ani czasu. Musisz jej zaproponować wspólną praktykę nauk tajemnych. Zacznij od wywołania w niej poczucia odpowiedzialności (i oczywiście winy) za los waszych dzieci z nieprawego łoża.Według nauk kabalistycznych z męskiego nasienia utraconego w polucji lub przez czyn Onana rodzą się dzieci-demony.
„Playboy” 1998, nr 4
Sezon na księżniczki
Wbrew temu, co napisał Rushdie po śmierci Diany, że królestwo pod koniec dwudziestego wieku to patetyczny przeżytek, świat nie może się obejść bez księżniczki, księcia i smoka. Smok, chociaż się unowocześnił, ma nadal wiele głów. Podsłuchuje i nagrywa rozmowy telefoniczne koronowanych kochanków, zamiast ziać i oślepiać ogniem, błyska fleszami.
Jak żyją księżniczki prześladowane przez bestię? A co robią inne przeznaczone na pożarcie postacie z bajek, na przykład Jaś i Małgosia? Pokazują Babie-Jadze nie palec, lecz patyczek. „Jeszcze jesteśmy za chudzi, żeby nas zjeść”. Współczesne księżniczki, nie mogąc się ukryć przed spojrzeniami, pokazują, że są chudziutkie jak patyczek, ogłaszają swą chorobę: anoreksję. Szwedzka księżniczka, dwudziestoletnia Wiktoria, z pulpecika w koronie zmieniła się przez kilka miesięcy w szczupłą piękność o wymiarach modelki. Prasa natychmiast opublikowała setki jej zdjęć, mlaszcząc z apetytem tytułami: „Księżniczka wypiękniała”. A ona chciała schudnąć, stać się przezroczysta i zniknąć. Kobiety marzą, by zostać księżniczką, księżniczki chcą być zwykłymi,„niewidzialnymi” kobietami.
Po śmierci Diany smok zainteresował się Wiktorią. Zdesperowana dziewczyna (przepraszam, księżniczka, przyszła królowa Szwecji) uciekła za ocean, do USA. Najpierw ogłoszono, że będzie tam studiować. Potem przyznano, że wyjechała do słynnej kliniki specjalizującej się w leczeniu anoreksji. Wiktoria na jakiś czas stanie się niewidzialna, niejadalna dla wścibskich oczu pożerających jej prywatne życie. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy zginęła Diana, Wiktoria stała się pełnoletnia i z nastolatki musiała się przeistoczyć w rozważną osobę, przyszłą królową, na którą czekają oficjalne obowiązki. Swoje dorosłe życie rozpoczęła od przysłuchiwania się obradom parlamentu. Z normalnej dziewczyny lubiącej dyskotekę, wypady z przyjaciółmi, przemieniła się w młodą kobietę osaczoną milionami spojrzeń. Dwór szwedzki na szczęście różni się od napompowanego etykietą dworu angielskiego. Szwedzka rodzina królewska żyje co prawda w pałacu, ale nie w muzeum konwenansów. Dość wyraźne odstępstwo od zwyczajowych norm, gdyż rodziny królewskie zwykło się postrzegać jako rodzaj szacownych, żywych zabytków umieszczonych w skansenie, o których perypetiach kręci się filmy, pisze książki i plotkarskie artykuły.