Zgodnie z tą zasadą, Axton spalił tylko część wsi, by wywrzeć odpowiednio mocne wrażenie na jej mieszkańcach, choć trzeba dodać, że postąpiłby tak samo nawet bez rozkazów Henryka. W końcu chodziło o jego dom, niezależnie od tego. że został zeń wygnany, gdy miał zaledwie dziewięć lat.
Kiedy umarł stary król Henryk, Allan de la Manse oraz jego żona i trzej synowie mieszkali w Normandii, służąc córce króla Matyldzie i jego młodemu wnukowi Henrykowi. Nieobecność Matyldy w Brytanii dała jej kuzynowi Stefanowi okazję do zawładnięcia koroną, a jego zwolennikom do przejęcia królewskich majątków.
Edgar de Valcourt zajął zamek Maidenstone nie napotykając żadnego oporu, a Stefan udawał głuchego, gdy Allan de la Manse upominał się o sprawiedliwość. Ich rodzina musiała się tułać po Normandii bezdomna za przyczyną Stefana i de Valcourta. Jednakże przez całe osiemnaście lat wymuszonego pobytu na kontynencie Maidenstone pozostało dla Axtona domem, przynajmniej w duszy jego i jego rodziców. Nie miał więc teraz zamiaru równać zamku z ziemią, pustoszyć pól, burzyć murów ani wyrzynać wieśniaków i trzody.
Maidenstone nareszcie należał do niego, a głuche uderzenie opuszczanego mostu o wielki kamień na brzegu fosy przypieczętowało tę prawdę. Musiał tylko wejść do swego domu i objąć go w posiadanie. De Valcourt mógł sobie zabrać rannego syna. który nie stanowił już żadnego zagrożenia; nawet gdyby przeżył, nigdy nie będzie zdolny do walki, bo jego prawe ramię zostało ciężko uszkodzone.
Axton miał zamiar ożenić się z najstarszą córką, jeżeli istniała. Postanowił się z nią ożenić niezależnie od tego, czy była stara, Czy młoda, ładna czy szpetna. A potem jak najszybciej spłodzić z nią dziecko, bo tylko wówczas mógł mieć pewność, że już nikt nigdy nie poda w wątpliwość jego praw do Maidenstone.
Nikt nigdy.
Chłopiec ze sztandarem przeszedł na czele niewielkiej grupy przez most, minął wartownię i wkroczył na zamkowy dziedziniec. Linnea i Beatrix obserwowały przybyszów z na wpół przysłoniętego okna wspólnej komnaty. Był wysoki i postawny, a ciemne włosy gęstymi kędziorami spadały mu aż na brwi. Linnea od pierwszego spojrzenia nie znosiła go za arogancki uśmieszek. Kimże był ten zuchwały żółtodziób prowadzący armię, jakby miał do tego prawo? Bez wątpienia musiał być synem tego de la Manse.
Drzwi otworzyły się z hukiem; dziewczęta aż podskoczyły ze strachu. Ale była to tylko ich babka ze swoją służącą Idą, a nie para złaknionych krwi żołdaków.
– Odsuń się, dziewczyno. Daj mi spojrzeć – zażądała łady Harriet Chwyciła Linneę za ramię wbijając jej wsiało kościste palce i odepchnęła ją na bok.
Dziewczyna cofnęła się, nawet nie – próbując rozcierać bolącego miejsca, choć mogła być pewna, że po uścisku babki zostanie jej siniak. Od najwcześniejszego dzieciństwa babka dostarczała jej niezliczonych siniaków. Nie znaczyło to, by kiedykolwiek poważnie ją skaleczyła; były to niegroźne, powierzchowne obrażenia i szybko się goiły, ale Beatrix nigdy nie była tak traktowana.
Lady Harriet przysunęła się do starszej wnuczki, żeby wyjrzeć przez okno, i nawet pokrzepiająco uścisnęła jej dłoń.
– Sprytnie z ich strony, że przywieźli ze sobą Maynarda. Widziałam z mojej komnaty. Patrz, teraz wjeżdża wóz.
Linnea wyciągnęła szyję i stając na czubkach palców próbowała zobaczyć rannego brata. Ale ze swego miejsca widziała jedynie burty bydlęcego wozu.
– Żeby ospa wybiła tych de la Manse! – zaklęła lady Harriet z zawziętością, która zdumiała obie siostry. – Niech ich piekło pochłonie. razem z całą rodziną. Zwłaszcza tego młodego chłopaka!
Choć raz Linnea całkowicie zgadzała się z babką. Tak, zwłaszcza tęgo Chłopca. Beatrix starała się uspokoić staruszkę, która aż się trzęsła od targających nią uczuć.
– To nie ten chłopiec jest dla nas najgroźniejszy…
– Nie bądź głupia! Ten chłopiec nazywa się de la Manse, jest synem Allana de la Manse. On nam zagraża bardziej niż wszyscy pozostali! Ach, gdybym znała jakiś sposób, żeby się go pozbyć. – Uderzyła otwartą dłonią, w kamienny parapet i odwróciła się od okna z twarzą ściągniętą wyrazem goryczy. – To on powinien leżeć tam na wozie, złamany i skrwawiony, – Gdy jej zimny wzrok spoczął na Linnei, zrobiła jeszcze bardziej ponurą minę.
Linnea cofnęła się odruchowo, jako że dobrze znała to spojrzenie. Właśnie z jego powodu zawsze unikała babki jak tylko się dało. Teraz jednak nie mogła przed nią uciec.
– Wszystko przez szatana, który jest między nami – syknęła lady Harriet. – Jeszcze raz się potwierdziło, że miałam rację. Najpierw straciliśmy twojego najstarszego brata przez gorączkę. Potem twoją matkę i prawie połowę naszych łudzi. A teraz znowu twoja przeklęta dusza, ciemną jak głąb piekła, sprowadza nieszczęście na rodzinę!
Gdyby Linnea nie uskoczyła na czas, z pewnością oberwałaby laską. Ale tę lekcję również przyswoiła sobie bardzo wcześnie: zawsze trzymać się poza zasięgiem babcinej łaski. Teraz spoglądała czujnie z ukosa, podczas gdy siostra próbowała uspokoić staruszkę. Ida przeżegnała się, co miało ją uchronić przed złymi mocami Linnei. Zarówno otwarta niechęć lady Harriet, jak i ukradkowy znak krzyża czyniony w obecności młodszej bliźniaczki przez niemal wszystkich mieszkańców zamku były wyrazem podejrzliwości i odrzucenia, które stanowiły nieodłączny element życia Linnei. I oba bolały jednakowo mocno.
Dziewczyna jednak nigdy nikomu nie pozwoliła oglądać swego bólu. Szczególnie babce.
Jak zwykle Beatrix wkroczyła pomiędzy nie; chwyciła babkę za rękę zmuszając ją do odłożenia laski.
– To nam nic nie da. Musimy się zająć ranami Maynarda. Czy pozwolą nam go zobaczyć? Czy zostanie umieszczony we własnej komnacie?
– Nie wiem, co oni knują – warknęła lady Harriet. – Są poganami, cokolwiek mówi ojciec Martin. – Jej złość nieco ustąpiła w zetknięciu z łagodną dobrocią Beatrix. Staruszka westchnęła, jakby była bardzo wyczerpana. – Mój Edgar oczekuje ich teraz w wielkiej sali. Przyjmie ich warunki. Wtedy otrzymamy odpowiedź na nasze pytania. Ale nie spodziewaj się po nich żadnej wyrozumiałości. – Oczy starej kobiety spoczywały teraz na Beatrix; głos jej zadrżał, kiedy dodała: – Musimy cię przed nimi chronić, bo jak raz wpadnie im w oczy twoja uroda, nikt nie zdoła zapobiec bezeceństwom, jakie nastąpią.
– Bezeceństwom? – Mlecznobiała twarz Beatrix jeszcze pobladła. – Co masz na myśli?
– Gwałt – rzekła staruszka schrypniętym głosem. – Wojsko zawsze dopuszcza się gwałtów. Chociaż twoja uroda i niewinność mogą nas uratować. Nawet sam Henryk, który pozuje na królewiątko, musi wiedzieć że dziedziczka z twoim posagiem jest lepsza…
Nagle zamilkła uświadomiwszy sobie z trwogą, co chce powiedzieć. Linnea także wiedziała. Henryk musiał wiedzieć, że piękna dziewica ze znacznym posagiem jest cenniejsza w stanie nienaruszonym niż zbezczeszczona. Tyle że Beatrix nie będzie już miała posagu, jeśli de la Manse weźmie wszystko, a tego należało się spodziewać. Nie będzie zatem godną pożądania dziedziczką. Linnea zbliżyła się do siostry i objętą ją pocieszająco.
– Może mogłybyśmy uciec – podsunęła szeptem, zerkając z nadzieją, na babkę.
Lady Harriet wydęła nozdrza, jakby propozycja Linnei była tak żałosna, iż nie zasługiwała nawet na wzgardę. Nim jednak zdążyła wygłosić na ten temat jakąś kąśliwą uwagę, do komnaty wpadła Norma, długoletnia niańka bliźniaczek.
– Milord… milord Edgar prosi, żebyś przyszła do niego do wielkiej sali, milady. – Purpurowa z wysiłku dyszała ciężko. Najwidoczniej pokonała biegiem schody, co dla kobiety jej tuszy i wieku nic było łatwym wyczynem.