– Mówisz, jakby to była błaha rzecz.
– Czyżby?
Nawet błahe swędzenie, jeśli jest długotrwałe, zaczyna nas pochłaniać. Jest zawsze przy nas, drażni naszą skórę. Z pewnością pani wie, że jedną z tortur jest łaskotanie pięt.
Z początku wydaje się niczym, ale gdy się ciągnie dzień po dniu, bez chwili przerwy, staje się najstraszliwszą z tortur.
Chyba wspomniałem w moich listach do pani, że wiem coś niecoś o dziejach barbarzyństwa, o okrucieństwach popełnianych przez ludzi na ludziach, o sztuce zadawania bólu.
– Owszem. Napisałeś mi o twoim… zainteresowaniu tym tematem.
– Wielowiekowe doświadczenia w torturowaniu ujawniły, że najdrobniejszy dyskomfort, jeśli się nie kończy, staje się nie do zniesienia.
– Czy twoje swędzenie stało się nie do zniesienia?
– Nie mogę przez nie spać.
Dręczy mnie, ponieważ nie lubię zostawiać niedokończonych rzeczy. Myślę o nim po nocach, kiedy leżę bezsennie w łóżku. Wspomnienia wracają w kółko, jak w kołowrotku.
– Opisz mi je. Co widzisz i co czujesz.
– Widzę tamtą kobietę. Jest inna, niepodobna do poprzednich.
– W jakim sensie?
– Nienawidzi mnie.
– A tamte?
– Tamte były nagie i przerażone. Pokonane.
Ta jedna walczy ze mną. Czuję to, kiedy jej dotykam. Ma skórę naelektryzowaną furią, mimo iż wie, że ją pokonałem.
Pochylił się do przodu, jakby za moment chciał zdradzić swoje najintymniejsze myśli. Nie patrzył na doktor O’Donnell, lecz na Jane Rizzoli; zdawało się, że widzi ją przez obiektyw.
– Czuję jej zaciekłość – mówił dalej.
– Wchłaniam jej furię już przez sam dotyk jej skóry.
Jest niczym rozżarzony do białości metal. Coś płynnego i niebezpiecznego. Czysta energia. Nigdy dotąd nie czułem się tak naładowany. Chcę poczuć się tak jeszcze raz.
– Czy czujesz podniecenie, kiedy o tym myślisz?
– Tak. Kiedy myślę o jej szyi. Ma szczupłą, bardzo ładną białą szyję.
– O czym jeszcze myślisz.
– Myślę o tym, jak ją rozbieram. Odsłaniam jej jędrne piersi, potem brzuch. Ma piękny, płaski brzuch…
– Z tego wynika, że twoje fantazje na temat doktor Cordell mają podłoże seksualne.
Osłupiał.
Przestał mówić. Mrugał oczami jak człowiek nagle wyprowadzony z transu.
– Doktor Cordell?
– To ją masz na myśli, prawda? Catherine Cordell, kobietę, której nie udało ci się zabić?
– Och, o niej też czasem myślę. Ale teraz mówię o kimś innym.
– O kim?
– O innej kobiecie.
– Wpatrywał się w kamerę z taką intensywnością, że Rizzoli niemal poczuła gorąco jego spojrzenia.
– Jest policjantką.
– Masz na myśli tę, która cię wyśledziła? To przez nią nie możesz spać?
– Tak. Nazywa się Jane Rizzoli.
Rozdział 18
Dean podniósł się i nacisnął klawisz stop na magnetowidzie.
Ekran telewizora zgasł.
Ostatnie słowa Hoyta zawisły w ciszy pokoju.
Jane Rizzoli poczuła się rozebrana, pozbawiona godności, zredukowana do obnażonych części ciała: szyi, piersi i brzucha.
Zastanawiała się, jaką ją widział teraz Dean i czy udzieliły mu się wizje erotyczne Hoyta.
Odwrócił się ku niej.
Jeszcze nigdy nie udało jej się wywnioskować z jego twarzy, o czym myślał, ale teraz dostrzegła w niej wyraźny gniew.
– Rozumiesz, o co tu chodziło? – zapytał.
– O to, żebyś obejrzała tę taśmę.
Hoyt ułożył łańcuch okruszków chleba, żeby cię zaprowadzić tam, gdzie chciał. Koperta ze zwrotnym adresem doktor O’Donnell zaprowadziła cię do niej. Do jego listów i do taśmy. Wiedział, że w końcu trafią do twoich rąk.
Popatrzyła na czarny ekran telewizora.
– To jest zaadresowane do mnie.
– Zrozumiałaś to.
Doktor O’Donnell posłużyła mu jako środek przekazu. Mówiąc do niej w trakcie wywiadu, Hoyt w rzeczywistości mówi do ciebie. Opowiada ci o swoich fantazjach. Wykorzystuje je, żeby cię przestraszyć i poniżyć. Przysłuchaj się temu, co mówi.
– Cofnął taśmę.
Ponownie Hoyt ukazał się na ekranie.
„Nie mogę spać po nocach. Wyobrażam sobie, jak to się mogło potoczyć. Myślę o rozkoszy, która mnie ominęła… Przez całe życie miałem obsesję na punkcie doprowadzania do końca rzeczy, które zacząłem, więc teraz czuję się rozdrażniony. Myślę o tym bez przerwy”…
Dean nacisnął klawisz stop i spojrzał na Jane.
– Jak ci się to podoba? Świadomość, że nieustannie o tobie myśli?
– Chyba sam, do cholery, wiesz, jak mi się to może podobać.
– On też wie. Dlatego chciał, żebyś tego posłuchała.
– Nacisnął klawisz odtwarzania.
Demoniczny wzrok Hoyta błądził po jakiejś odległej widowni.
„Wyobrażam sobie, jak ją rozbieram. Myślę o jej jędrnych piersiach. I o brzuchu. Ma piękny, płaski brzuch”…
Dean znów zatrzymał taśmę.
Spojrzał na Jane, która się zaczerwieniła.
– Wiem, o co mnie spytasz. Chcesz wiedzieć, jak to na mnie działa.
– Czujesz się obnażona?
– Tak.
– Bezbronna?
– Tak.
– Sprofanowana?
Przełknęła ślinę i spojrzała w bok.
– Tak – odparła cicho.
– To są odczucia, które chciał w tobie wywołać.
Powiedziałaś, że pociągają go zranione kobiety. Kobiety będące ofiarami gwałtu. Jego postępowanie miało na celu doprowadzenie ciebie do takiego samego stanu psychicznego. Udało mu się to za pomocą słów. Poczułaś się ofiarą.
Spojrzała mu prosto w oczy.
– Nie – rzuciła twardo.
– Nie poczułam się ofiarą. Chcesz wiedzieć, co teraz czuję?
– Co?
– Zamierzam rozerwać tego sukinsyna na strzępy.
Powiedziała to z czystej brawury, każde słowo było jak cios pięścią w powietrze.
To go zaskoczyło.
Przez moment patrzył na nią ze zmarszczoną twarzą.
Czy dostrzegł, jak ciężko jej przyszło zachować podniesione czoło? Czy zauważył w jej głosie aktorstwo? Atakowała dalej, nie dając mu czasu na zorientowanie się, że blefuje.
– Twierdzisz, że już wówczas wiedział, iż ta taśma w końcu trafi do moich rąk? Że została nagrana z myślą o mnie?
– Czyżbyś tego nie dostrzegła?
– Przyjmuję ją za fantazjowanie jakiegoś świra.
– Nie jakiegoś.
I nie na temat jakiejś tam ofiary. On mówi o tobie, Jane. O tym, jakie ma zamiary wobec ciebie.
W mózgu Jane Rizzoli zadźwięczały dzwonki ostrzegawcze.
Dean znów kierował rozmowę na kwestię personalną, a ostrze jego strzały było skierowane prosto w nią. Czy czerpał przyjemność z wprawiania jej w zakłopotanie? Czy chciał podsycić w niej lęk?
– W momencie kiedy to nagranie zostało zrobione, miał już gotowy plan ucieczki – mówił dalej Dean.
– Zauważ, że to on skontaktował się z doktor O’Donnell. Wiedział, że połknie haczyk.
Była dla niego otwartym mikrofonem rejestrującym wszystko, co powiedział, wszystko, co chciał ludziom, a szczególnie tobie, przekazać. Potem przewrócił pierwszą kostkę domina i łańcuszek zdarzeń potoczył się tak, jak zaplanował, doprowadzając do obecnej chwili, w której jesteś tu i oglądasz tę taśmę.
– Czy można być tak genialnym?
– A z kim ci się zdawało, że masz do czynienia? – zapytał.
Była to następna strzała, wypuszczona w celu przebicia jej tarczy obronnej, pokazania oczywistej prawdy.