– Spędził rok za kratami.
Miał cały rok na pielęgnowanie swoich fantazji. Obiektem tych wszystkich fantazji byłaś ty.
– Nie ja, tylko Catherine Cordell. To ona…
– Nie o niej opowiadał doktor O’Donnell.
– W takim razie kłamał.
– Dlaczego?
– Żeby mnie zastraszyć, zagrać mi na nerwach…
– Więc zgadzasz się co do tego, że taśma miała trafić do twoich rąk. Jej przesłanie jest dedykowane tobie.
Spojrzała na martwy ekran telewizora.
Miała wrażenie, że widmo twarzy Hoyta wciąż na nią patrzy. Wszystko, co przedsięwziął, miało na celu zakłócenie jej codzienności, zniszczenie jej spokoju wewnętrznego.
Tak samo postępował z Catherine Cordell, zanim przystąpił do aktu ostatecznego. Chciał, żeby jego ofiary były sterroryzowane strachem i skrajnie wyczerpane psychicznie. Zabijał wtedy, kiedy według jego kryteriów były już całkowicie dojrzałe. Wyczerpała argumenty na obronę przed tym, co było oczywiste.
Dean usiadł naprzeciw niej przy stole.
– Myślę, że powinnaś wycofać się z tego śledztwa – powiedział spokojnie.
Spojrzała na niego, zaskoczona.
– Wycofać się?
– Sprawa zrobiła się zbyt osobista.
– Rozgrywka z przestępcą jest zawsze osobista.
– Nie do tego stopnia.
On chce, żebyś ją prowadziła, dlatego stosuje swoje małe gierki. Celowo włącza się w bieg twojego życia. Jako osoba prowadząca dochodzenie jesteś postacią pierwszoplanową i łatwo dostępną… zajętą bez reszty pościgiem za sprawcą. Nowe zbrodnie miały na celu stworzenie scenerii dla ciebie. To jego sposób komunikowania się z tobą.
– Tym bardziej nie mogę się wycofać.
– Nie. Tym bardziej powinnaś zrezygnować. Zniknąć z życia Hoyta.
– Nigdy przed nikim nie uciekałam, agencie Dean – odpaliła.
Zamilkł.
– W rzeczywistości nie wyobrażałem sobie, że mogłabyś się wycofać – powiedział po chwili milczenia.
Pochyliła się ku niemu napastliwie.
– Powiedz mi, w czym ci właściwie przeszkadzam? Od początku jesteś przeciwko mnie. Rozmawiałeś za moimi plecami z Marquetteem. Kwestionowałeś moje…
– Nigdy nie kwestionowałem twoich kompetencji.
– Więc o co ci w końcu chodzi?
Skwitował jej wzburzenie spokojnym, poważnym stwierdzeniem: – Pomyśl, z kim masz do czynienia. Z człowiekiem, którego już raz rozszyfrowałaś. Z człowiekiem, który tobie zawdzięcza swoje uwięzienie.
W dalszym ciągu przemyśliwa nad tym, co chciał z tobą zrobić, podczas gdy ty przez cały rok próbowałaś zapomnieć, co już ci zrobił. Pała żądzą dokończenia dzieła. Buduje fundamenty pułapki, której nie dostrzegasz. To nie jest bezpieczne miejsce dla ciebie.
– Czy naprawdę chodzi ci o moje bezpieczeństwo?
– Podejrzewasz mnie o ukryte zamiary?
– Nie wiem. Jeszcze nie poznałam twoich prawdziwych zamiarów.
Wstał z krzesła i podszedł do magnetowidu. Wyjął taśmę i schował ją do koperty.
Widać było, że usiłuje zyskać na czasie, zastanawiając się nad wiarygodną odpowiedzią.
Usiadł ponownie i spojrzał na nią.
– Szczerze mówiąc – powiedział – ja też cię jeszcze nie rozszyfrowałem.
Roześmiała się.
– Mnie? Jestem taka, jaką mnie widzisz.
– Pozwoliłaś mi zobaczyć w sobie tylko policjantkę. Jaka jest Jane Rizzoli, kobieta?
– To jedno i to samo.
– Wiesz, że to nieprawda. Nie pozwalasz nikomu odkryć tego, co się kryje za odznaką.
– Czym miałabym się pochwalić? Że mi brak chromosomu Y? Odznaka jest jedyną rzeczą, którą chcę pokazywać.
Nachylił się ku niej, naruszając jej przestrzeń osobistą.
– To jest skutek uświadomienia sobie tego, że jesteś na celowniku.
Skutek działania przestępcy, który wie, jak przykręcić ci śrubę. Człowieka, któremu się udało bez twojej wiedzy zbliżyć do ciebie tak, aby przystąpić do bezpośredniego ataku.
– Już więcej mu się nie uda.
– Jesteś pewna?
Patrzyli sobie w oczy; ich twarze znalazły się tak blisko siebie, jakby byli kochankami. Nagły przypływ pożądania seksualnego był dla niej tak wstrząsający, że odczuła go niczym równoczesne przeżycie bólu i rozkoszy.
Cofnęła się, zaczerwieniona, i choć teraz patrzyli na siebie z większej odległości, wciąż czuła się zawstydzona. Nie umiała ukrywać swoich uczuć. Gdy w grę wchodził flirt lub nawiązywanie nici sympatii między kobietą i mężczyzną, czuła się beznadziejnie niezręcznie.
Próbowała utrzymać niezmieniony wyraz twarzy, ale nie chciała spojrzeć mu w oczy, obawiając się, że wyczyta w nich to, o czym myśli.
– Musisz zrozumieć, że to się powtórzy – powiedział.
– Hoyt nie jest już sam. Jest ich teraz dwóch. Jeżeli dotąd się nie bałaś, to najwyższy czas, żebyś zaczęła.
Popatrzyła na kopertę z taśmą, która była przeznaczona dla niej. Początek rozgrywki wykazał przewagę Hoyta – doprowadził do tego, że się bała. Milcząc, zaczęła zbierać swoje notatki.
– Jane?
– Słyszałam, co powiedziałeś.
– I co ty na to?
Spojrzała na niego.
– Wiesz co?
Może mnie przejechać autobus, kiedy będę przechodziła przez jezdnię. Mogę doznać udaru, siedząc przy tym biurku. Ale nie zastanawiam się nad tym, nie pozwalam, żeby takie myśli mną owładnęły. Już to przeżyłam… koszmary omal mnie nie wykończyły, teraz jednak złapałam drugi oddech.
Możliwe, że otępiałam do tego stopnia, że niczego już nie czuję. Pozostało mi jedynie kroczyć dalej tą samą drogą. Żeby przez to przejść, trzeba po prostu iść naprzód. Nie ma innej możliwości.
W sukurs przyszedł jej brzęczyk pagera. Spojrzała z wdzięcznością na ekran wyświetlacza, doznając ulgi, bo mogła uniknąć jego wzroku. Czuła, że na nią patrzy, gdy szła do pokoju konferencyjnego, żeby zatelefonować.
– Laboratorium włosów i włókien, Erin Volchko – rozległ się głos w słuchawce.
– Rizzoli. Masz coś nowego?
– Dzwonię w sprawie tych zielonych włókien, pobranych ze skóry Gail Veager. Znaleźliśmy identyczne na skórze Karenny Ghent.
– Używa tej samej tkaniny do zawijania swoich ofiar. Żadna niespodzianka.
– Mam inną niespodziankę.
– Jaką?
– Wiem, co to za tkanina.
Erin wskazała na mikroskop.
– Przezrocza są gotowe.
Obejrzyj je.
Rizzoli i Dean usiedli naprzeciw siebie i zbliżyli oczy do okularów podwójnej głowicy. Zobaczyli ten sam obraz: dwa kłaczki ułożone równolegle, aby można było je porównać.
– Lewe włókno zostało zdjęte ze skóry Gail Veager, prawe z Karenny Ghent – powiedziała Erin.
– Co o tym myślicie?
– Wyglądają identycznie – stwierdziła Jane Rizzoli.
– I są identyczne. Szarozielony nylon sześć koma sześć firmy Dupont. Nitka o grubości trzydziestu denierów, niezwykle cienka.
Erin wyjęła z teczki dwa wykresy i położyła je na stole.
– To są te same wykresy spektralne CSO. Pierwszy z włókna znalezionego na ciele Gail Veager, drugi na Karennie Ghent.
– Popatrzyła na Deana.
– Wie pan, na czym się opiera metoda całkowitego stłumionego odbicia, agencie Dean?
– Na wykorzystaniu podczerwieni, jeśli się nie mylę.
– Ma pan rację.
Używamy jej, chcąc odróżnić materiał powlekający włókno od samego włókna, w celu wykrycia substancji chemicznej zastosowanej do nasycenia tkaniny.
– Są ślady chemikaliów?