Wyłuszczone żebra i mostek zagrzechotały na powierzchni z nierdzewnej stali. Kręgi, dwa z nich połączone chirurgicznie, utworzyły wzdłuż stołu chropowaty łańcuch, ciągnący się ku miednicy, która przywodziła na myśl makabryczną koronę królewską. Na końcach wrzecionowatych kości ramion leżały wachlarzyki czegoś, co przypominało brudne kamyczki, a co w rzeczywistości było kośćmi krótkimi, nadającymi ludzkim rękom ową cudowną wielofunkcyjność. W lewej kości udowej widniały stalowe gwoździe chirurgiczne – ślad dawnego uszkodzenia.
U szczytu stołu doktor Pepe umieścił czaszkę i wyłuszczoną szczękę. Przez zaskorupiały brud prześwitywały złote zęby. Wszystkie kości zostały rozłożone. Skrzynka jednak nie była jeszcze do końca opróżniona. Przewrócił ją do góry dnem nad tacą wyłożoną szmatką. Wysypała się z niej kupa brudu, liści i zmierzwionych włosów. Skierował strumień światła na tacę, a następnie szczypczykami zaczął przegrzebywać owe resztki.
Wkrótce znalazł to, czego szukał: małą, czarną bryłkę w kształcie dużego ziarna ryżu.
– Puparium – oznajmił.
– Mylone często z odchodami szczura.
– Ja bym tak to nazwał – powiedział Korsak.
– Szczurze gówno.
– Jest tu tego znacznie więcej. Trzeba wiedzieć, czego się szuka.
Doktor Pepe wyjął jeszcze kilka czarnych ziaren i ułożył je w małą kupkę.
– Należą do gatunku calliphoridae.
– Co to takiego? – spytał Korsak.
Odpowiedział mu Dean.
– Muchy plujki.
Doktor Pepe skinął głową.
– To są skorupy, w których dorastają larwy tych much. Coś w rodzaju kokonów. Szkielet zewnętrzny dla larw w trzecim stadium rozwoju. Opuszczają te skorupy już jako dojrzałe muchy.
– Obejrzał je przez szkło powiększające.
– Wszystkie uległy przepoczwarczeniu.
– Co to znaczy: „uległy przepoczwarczeniu”? – zapytała Rizzoli.
– To znaczy, że skorupy są puste. Muchy już się wylęgły.
– Jaki jest czas wylęgania się calliphoridae na tej szerokości geograficznej? – dociekał Dean.
– O tej porze roku około trzydziestu pięciu dni.
Ale zauważcie, jak te dwa okazy różnią się barwą i stanem zewnętrznym. Należą do tego samego gatunku, lecz ta skorupka była dłużej wystawiona na czynniki zewnętrzne.
– Należą do dwóch różnych lęgów – podpowiedziała doktor Isles.
– Przypuszczam, że tak, ale chciałbym poznać opinię entomologów.
– Jeśli każdy lęg wymaga trzydziestu pięciu dni, żeby dojrzeć – stwierdziła Rizzoli – to możemy mówić o siedemdziesięciu dniach kontaktu skorupek z czynnikami zewnętrznymi. Czy możliwe, że ofiara leży tam od tak dawna?
Doktor Pepe popatrzył na rozłożone na stole kości.
– To, co tu mamy, wyklucza możliwość upłynięcia dwóch letnich miesięcy od chwili śmierci.
– Nie da się tego dokładniej określić?
– Nie w okolicznościach, gdy do dyspozycji ma się jedynie szkielet.
Ofiara mogła leżeć w tamtym lesie zarówno od dwóch miesięcy, jak i od sześciu. Rizzoli spostrzegła, że Korsak przewrócił oczami.
Ekspert od kości nie zrobił na nim wrażenia. Doktor Pepe jednak dopiero zaczynał się rozkręcać.
– Pojedynczy osobnik, rodzaju żeńskiego – orzekł, patrząc na paletę rozłożonych na stole kości.
– Niewielkiego wzrostu… nie więcej niż pięć stóp i cal. Widać zrośnięte złamania. Zdruzgotana kość udowa, zespolona śrubą chirurgiczną.
– To jest gwóźdź Steinmana – dodała doktor Isles.
Wskazała na kręgosłup lędźwiowy.
– Prócz tego krąg drugi i trzeci zostały chirurgicznie połączone.
– Dużo tych złamań? – zapytała Rizzoli.
– Ofiara doznała poważnego urazu mechanicznego.
Doktor Pepe kontynuował swoje spostrzeżenia.
– Brak dwóch lewych żeber, a także… – pogrzebał w zbiorze kości dłoni -… trzech kości nadgarstka i większości paliczkowych lewej ręki. Jakiś padlinożerca miał przekąskę.
– Kanapkę z ręką – powiedział Korsak.
Nikt się nie uśmiechnął.
– Kości długie są w komplecie. Kręgi również… – urwał, marszcząc brwi przy oglądaniu kości szyi.
– Brak kości gnykowej.
– Nie mogliśmy jej znaleźć – powiedziała doktor Isles.
– Szukaliście jej?
– Tak.
Specjalnie po nią pojechałam.
– Mogła zostać skonsumowana przez jakieś zwierzę – zauważył Pepe.
Wziął do ręki łopatkę.
– Spójrzcie na te wgłębienia w kształcie litery „V”. To są ślady zębów… psa albo innego mięsożercy.
Podniósł wzrok.
– Czy głowa była oddzielona od ciała?
– Leżała o parę stóp od korpusu.
Pepe pokiwał głową.
– Typowe dla psów. Głowa jest dla nich piłką do zabawy. Toczą ją tu i ówdzie, ale nie zatapiają w niej zębów. Nie obgryzają jej, tak jak to robią z kończynami lub gardłem.
– Chwileczkę – powiedział Korsak.
– Czyżbyśmy mieli do czynienia z Fifi i Roverem?
– Wszystkie psowate, zarówno dzikie, jak i domowe, zachowują się podobnie.
Nawet wilki i kojoty lubią bawić się piłką, tak jak Fifi i Rover. Zwłoki leżały w podmiejskim parku, nawiedzanym przez psy domowe. Instynkt wszystkich psowatych nakazuje im szukać padliny. Obgryzają wszystko, w czym mogą zatopić zęby. Okolice kości krzyżowej i wyrostki kolczyste kręgów. Żebra i grzebień biodrowy. No i naturalnie całą tkankę miękką.
Korsak był przerażony.
– Cholera, moja żona ma małego teriera szkockiego, a ja mu pozwalałem lizać mnie po twarzy.
Pepe wziął do ręki czaszkę i spojrzał złośliwie na doktor Isles.
– Zabawmy się teraz w dojenie, doktor Isles. Czy znasz to słowo?
– Co to jest dojenie? – zapytał Korsak.
– To termin ze szkoły medycznej – powiedziała Isles.
– Doić kogoś, znaczy sprawdzać jego wiedzę. Brać go w obroty.
– Co z pewnością robiłaś twoim studentom na zajęciach z anatomii patologicznej.
– Bezlitośnie – przyznała doktor Isles.
– Kulili się ze strachu, kiedy na nich patrzyłam. Wiedzieli, że zaraz padnie trudne pytanie.
– Teraz ja cię „wydoję” – powiedział z odcieniem satysfakcji.
– Co możesz powiedzieć o tym przypadku?
Przeniosła wzrok na szczątki.
– Siekacze, kształt podniebienia i długość czaszki wskazują na osobnika rasy kaukaskiej. Brzegi nadoczodołowe po wąskiej stronie czaszki są minimalne. Otwór miednicy i kąt nadłonowy potwierdzają moją tezę. To jest kobieta rasy kaukaskiej.
– W jakim wieku?
– Widać wyraźnie niepełny zrost nasadowy grzebienia kości biodrowej. W kręgosłupie nie ma zmian artretycznych. To dojrzała, młoda kobieta.
– Nie zgadzam się.
Doktor Pepe wziął do ręki dolną szczękę.
– Trzy złote korony i duże ubytki wypełnione amalgamatem. Masz zdjęcia rentgenowskie?
– Yoshima zrobił je dziś rano. Są na podświetlaczu – doktor, odparła Isles.
Pepe poszedł je obejrzeć.
– Dwa kanały korzeniowe.
– Wskazał na zdjęcie żuchwy.
– Kanały mają wypełnienie gutaperkowe.
Zwróć uwagę, że korzenie zębów siedem-dziesięć i dwadzieścia dwa-siedem są krótkie i tępe, co wskazuje na przesunięcie ortodontyczne.
– Nie zauważyłam tego.
Pepe się uśmiechnął.
– Cieszę się, że mogę cię jeszcze czegoś nauczyć, doktor Isles, bo zacząłem mieć poczucie, że jestem niepotrzebny.
Wtrącił się Dean.
– Więc mamy do czynienia z kimś, kto dysponował środkami finansowymi, mogąc zapłacić za zabiegi stomatologiczne.
– Należy zauważyć, że bardzo kosztowne – dodał Pepe.
Rizzoli pomyślała o Gail Veager i jej idealnie prostych zębach. Przemknęło jej przez głowę, że biednego od bogatego można rozróżnić jeszcze długo po tym, kiedy serce przestaje bić i kiedy ciało już zgnije – po stanie zębów. Ludzie, którzy mają kłopoty z zapłaceniem komornego, zniosą ból trzonowca lub wadę zgryzu.
Wyłaniająca się z oględzin charakterystyka ofiary zaczęła jej się wydawać groteskowo znajoma.