W pewnym momencie podszedł do nich jakiś śmiały młodzian, rzucił żarcik w stronę Tuli, po czym zwrócił się do Christera, mówiąc:
– Witam, mam na imię Bengt, czy mógłbyś przedstawić mnie swojej siostrze?
Christer zrobił wielkie oczy i zaskoczony wyjąkał:
– Komu? Mojej siostrze? Ja nie mam siostry, a to jest moja matka!
Młodzieniaszek rozdziawił gębę i prędko się wycofał.
Tula słodko, lecz złośliwie uśmiechnęła się do Christera, który zaraz się zemścił:
– Pewnie myśli sobie teraz, że byłaś okropną rozpustnicą i w wieku dziesięciu lat urodziłaś dziecko. Nie wpadnij tylko przypadkiem w dumę i z nikim nie flirtuj!
– Wcale mi to nie w głowie. Twój ojciec jest jedynym ziemskim mężczyzną, na którego mam ochotę.
– Ziemskim – mruknął Christer rozgoryczony. – To zabrzmiało tak, jakbyś miała ochotę na romans z archaniołem.
– Wprost przeciwnie – syknęła Tula przez zęby.
Bawiła się doskonale. Mężczyźni zwracali na nią uwagę, odnosili się do niej z galanterią, a ona, choć starała się zachowywać skromnie i powściągliwie, uśmiechała się do nich tajemniczo za plecami Christera. Chłopak był zdenerwowany, rozglądał się niespokojnie w poszukiwaniu znajomej twarzy, ale nigdzie nie mógł dojrzeć swojej Magdaleny.
– Czy nie ma ich tutaj? – zapytał Amandę.
– Kogo? Backmanów? Nie, oni muszą mieć efektowne wejście. Wiesz chyba, że królowie zwykle przychodzą ostatni.
Powiedziała to tak ironicznie, że każdy by się bez trudu domyślił, jaki jest stosunek Amandy do Baekmanów.
Christer obraził się w imieniu Magdaleny. Co prawda upłynęły już trzy lata od ich spotkania i w tym czasie zdarzało mu się myśleć o innych dziewczętach, ale wspomnienie o Magdalenie było święte. Nie wolno z niej drwić.
– A więc jej ojciec jest nadal radcą handlowym? Nie awansował? – zapytał, bo Amanda została wcześniej wtajemniczona w jego miłostkę.
Amanda była dobroduszną, życzliwą damą, potrafiła okazać pełne zrozumienie dla młodzieńczej burzy uczuć.
– Backman? Ależ skąd! W tym człowieku nie ma pary. W kolegium handlowym umieścił go jego pierwszy teść i wierz mi, ten mężczyzna wyżej już nie zajdzie.
– Jego pierwszy teść to chyba ów dobry dziadek Magdaleny?
– Na to wychodzi. To właśnie on jest głową rodu. Stary wojak jeszcze żyje, choć jest już bardzo niesprawny.
– Tak. Magdalena wspominała mi o tym. Jest prawie ślepy i głuchy i, jak zrozumiałem, ma daleko posuniętą sklerozę.
– O, nie, nie przypuszczam. Ale miał udar, po którym z trudem mu przychodzi mówienie.
– Czy pani go zna, Amando?
– Osobiście nie. Ale tam, gdzie mieszka, w Norrtalje, jest wielką figurą, wiem o tym, bo także stamtąd pochodzę. Mam tam rodzinę.
– Norrtalje? To miejsce leży na północ od Sztokholmu, prawda?
– Tak. Stary Malin, teść Baekmana, jest tam prawdziwym królem. Powinieneś zobaczyć jego posiadłość!
Nadzieje Christera zaczynały się rozwiewać. Rodzina Magdaleny to zdecydowanie za wysokie progi dla prostego strażnika śluzy!
Zastanawiał się przez chwilę.
– Czy z Norrtalje daleko do Roslagsbro?
– Nie, wcale nie, a dlaczego pytasz?
– Tak się tylko zastanawiam. Mam krewnych w Roslagsbro, Annę Marię i jej męża Kola. Przenieśli się tam, by być w pobliżu rodziny Oxenstiernów, dla której pracują. To właściwie dość ciekawa historia. Ich gałąź Ludzi Lodu towarzyszyła rodowi Oxenstiernów już od początku siedemnastego wieku. Tak samo, jak nasza gałąź nie odstępowała Possech i ich przodków.
– Tak, tak. Ród Possech ma naprawdę znamienitych przodków. Jest wśród nich nawet Christian IV, król Danii.
Christer uśmiechnął się.
– Ludzie Lodu już za jego życia towarzyszyli temu rodowi.
Tula oderwała się od gromadki podziwiających ją panów. Jej lekko złotawe oczy błyszczały teraz mocno, świadoma była swego niezwykłego, iście diabelskiego wdzięku. Wielką przyjemność sprawiała jej konwersacja z tak zauroczonymi nią mężczyznami.
– Uwodzisz mego syna, Amando?
Christer rozgniewał się nie na żarty:
– Wcale nie, rozmawialiśmy o bardzo poważnych sprawach.
– A jakżeby inaczej! Ale prawda, że jest bardzo przystojny, Amando?
– Wprost trudno mu się oprzeć – uśmiechnęła się odrobinę kpiąco Amanda.
Christer wiedział jednak, że prezentuje się naprawdę dobrze. Uczynił wszystko, by wywrzeć odpowiednie wrażenie na Magdalenie, kiedy ją znów zobaczy. Miał na sobie spodnie zwężające się ku dołowi, a frak z długim jaskółczym ogonem leżał na nim doskonale. Matka uszyła mu piękną, strojną koszulę z koronkowym żabotem. Wiedział, że swym wyglądem zwraca na siebie uwagę, nigdy jeszcze nie czuł się tak… tak frywolnie elegancki!
Nagle Amanda chwyciła go za ramię.
– No widzisz, o wilku mowa, a wilk tuż. Nadchodzą Backmanowie. I… jest też z nimi córka! Christerze spełniło się twoje marzenie!
Christer odwrócił twarz od pań, by nie zauważyły, jak mocno się zarumienił. Magdalena! Nareszcie znów ją zobaczy! Dowie się, jak jej się wiedzie, czy jest szczęśliwa.
Z początku nie zauważył Backmanów, gdyż widok przesłoniła mu grupka gości. Amanda jednak przecisnęła się do przodu, by powitać nowo przybyłych. Goście rozstąpili się na boki i Christer mógł spojrzeć przed siebie.
– Bardzo proszę, może państwo poznacie moich przyjaciół – zaproponowała dostojnym gościom Amanda. – To moja przyjaciółka, Tula Erlandsdotter z Motala, i jej syn Christer. Tulo, to radca handlowy Backman i jego małżonka oraz ich córka Magdalena.
Christer przelotnie spojrzał na przystojnego mężczyznę z rodzaju tych, co to za wszelką cenę starają się zachować ostrożność, o zaciśniętych ustach i świadomie nijakim wyrazie oczu. Nikt nie mógł odgadnąć, jakie myśli chodzą temu człowiekowi po głowie. Zimny typ, pozbawiony dostojeństwa, o którego posiadaniu był pewnie przekonany.
Jego żona była frapująco piękna, ale sprawiała wrażenie osoby śmiertelnie nudnej. I…
Christerowi zaparło dech w piersiach. Z natury spontaniczny, nie zważając na nic, wypalił:
– To nie test Magdalena Backman!
Kilkoro z gości, którzy stali w pobliżu, usłyszało jego słowa i odwróciło głowy.
Backmanowie wpatrywali się w Christera oniemieli, dama wyraźnie pobladła, a dziewczyna, równie nijaka jak jej rodzice, rozdziawiła usta, ale zaraz nerwowo zaczęła ogryzać paznokcie. Christer zauważył, że i tak już niewiele jej zostało. Błagalnym wzrokiem wpatrywała się w Backmanów.
Tula i Amanda stały nieco zakłopotane, wyczekując na dalszy rozwój sytuacji, ale widać było, że zżera je ciekawość.
Radca handlowy Backman z wyrzutem popatrzył na Amandę, całkowicie ignorując Christera.
– Należało oszczędzić nam tych impertynencji – pogardliwie wydął usta i chciał już odejść.
Christer jednak był uparty. Zagrodził mu drogę.
– Gdzie jest Magdalena? – zapytał.
Na twarzy mężczyzny odbiła się napięcie.
– Magdalena stoi tutaj. Miałbym nie poznać własnej córki?
– Nie wiem, kim pan jest ani kim jest ta panna, ale z pewnością to nie Magdalena Backman!
– Musiałeś ją z kimś pomylić – odrzekł Backman. – Na pewno jest więcej osób o identycznym imieniu i nazwisku.
Christer zwrócił się do oniemiałej dziewczyny.
– Czy masz psa, który nazywa się Sasza?
– Tak – odparła panna.
Christer zorientował się, że jej rodziców rozgniewał fakt, iż w ogóle odezwała się do takiego bezczelnego śmiałka jak on.
– Ach, tak – odpowiedział. – I moja Magdalena także. Masz także braciszka, mniej więcej czteroletniego, prawda? I stryja o imieniu Julius?