Moja mała Magdalena…
ROZDZIAŁ VI
Christer był tak podniecony, że siedząc w wielkiej jadalni Molina bezustannie podskakiwał na krześle.
Działo się to następnego dnia po ich pierwszym spotkaniu. Odwiedzili Molina we trójkę, elegancko wystrojona Anna Maria siedziała teraz po prawicy staruszka. Tak pięknie nakrytego do obiadu stołu Christer nie widział nigdy w życiu. Na śnieżnobiałym obrusie mieniły się kryształowe kieliszki, wypolerowane srebra i naczynia z najdelikatniejszej porcelany. Bladoróżowe, pokryte kroplami rosy róże w srebrnych wazonach dopełniały obrazu wręcz artystycznej całości.
Wraz z nimi do stołu zasiadł jeszcze jeden gość. Molin przedstawił go, mówiąc: „Mój przyjaciel, komendant policji w Norrtalje. Jestem zdania, że tą sprawą powinna się zająć właśnie policja”. W pełni się z nim zgadzali.
Kiedy zaserwowano zupę vichyssoise, podaną na kostkach lodu, komendant, patrząc na wiercącego się Christera, zauważył:
– Wydaje mi się, że nasz młody przyjaciel ma coś ważnego do powiedzenia.
Molin odwrócił się do Christera.
– Czy dowiedziałeś się czegoś nowego? Dlaczego nic nie mówisz?
– Anna Maria prosiła, bym siedział cicho, dopóki jaśnie pan nie udzieli mi głosu.
Molin roześmiał się szczerze.
– A więc dobrze, udzielam ci głosu.
– Dziękuję! Owszem, mam nowe informacje! Jak wiecie, moi rodzice udali się do uzdrowiska Ramlosa, by tam poznać więcej szczegółów. Dzisiaj otrzymałem od nich list…
– O, to bardzo interesujące! Mów dalej!
Gospodarz zapomniał o jedzeniu, zbyt zajęty był trzymaniem trąbki skierowanej ku Christerowi.
– Czy mam odczytać cały list?
– Tak będzie najlepiej. Poznamy dokładnie treść, nie ominąwszy żadnego szczegółu.
Christer wahał się.
– Napisała go moja matka, a ona jest… hm… bardzo bezpośrednia. W liście pełno jest wtrąceń, wykrzykników i niedyskrecji.
– Czytaj od a do z, każdy szczegół może mieć jakieś znaczenie. Co ona pisze?
– Brzmi to tak: Witaj, kochany sukinsynu! To taki nasz żart. Prowadziliśmy kiedyś ostrą dyskusję i zdarzyło się jej nazwać mnie „you son of a bitch”. Tak, tak, matka zna angielski. A że to wyrażenie ugodziło przede wszystkim w nią samą, śmialiśmy się z tego przez dobry tydzień. Ale przejdźmy dalej: Wierz mi, że jest nam tu po prostu wspaniale. Ojciec ma najlepszą opiekę, jaką można sobie wyobrazić. No i jeśli chodzi o nasze śledztwo, wywęszyliśmy to i owo. A właściwie całe mnóstwo! Cóż to za wstrętne typy, z którymi Ty i Twoja Magdalena się zadajecie! Posłuchaj tylko: Lekarza, który rozmawiał z dziewczynką, nie ma już tutaj. Przyjął tylko tymczasowe zastępstwo i wydaje się, że je sobie po prostu kupił. Dyrekcja uzdrowiska bardzo się na nim zawiodła. Czują się oszukani, bo prawie natychmiast porzucił pracę.
A stryj Julius? Czy wiesz, co go spotkało? Jego powóz zawisł nad przepaścią, stryj wypadł i zabił się na miejscu.
Christer opuścił rękę, w której trzymał list, i wrzasnął prosto do trąbki:
– To bardzo tajemnicze! Podwójnie tajemnicze, bo Magdalena opowiadała mi, że już w drodze do Ramlosa o mały włos nie wpadli w przepaść. Ale wtedy skończyło się na tym, że stangret musiał spuścić się w dół i pozbierać kiełbasy i szynki, który wysypały się z kosza z jedzeniem.
– Dziękuję, chłopcze, nie musisz tak głośno krzyczeć!
– Christer był ogromnie wzburzony – odezwał się Kol – kiedy po raz pierwszy przeczytał ten fragment listu. Zawołał wtedy: „Ależ to wydarzyło się w drodze do Ramlosa!” Sądzę, że można przypuszczać, iż wypadek Juliusa Backmana został już wtedy zaplanowany.
Molin i komendant policji pokiwali głowami.
– To rzeczywiście interesujące – powiedział staruszek. – Ale czy czegoś tu nie brakuje?
– Ach, oczywiście! – Christer ledwie nad sobą panował. – W drodze do Ramlosa byli w powozie obydwoje, stryj Julius i Magdalena. Ale gdzie się podziała dziewczynka, gdy wracali?
– Co pisze na ten temat twoja matka?
Christer podniósł list.
– Tomas i ja natychmiast zareagowaliśmy na wieść o wypadku. Bo nikt ani słowem nie wspomniał o Magdalenie! Oczywiście wypytaliśmy dokładnie personel uzdrowiska i zgadnij, co nam powiedziano! Nie mieli pojęcia, co się stało z dziewczynka, bo Magdalena i jej stryj opuścili Ramlosa w niedzielę, a wtedy dyżur miał ten cholerny doktorek!
Proszę mi wybaczyć przekleństwo, moja matka nie przebiera w słowach, a ja przecież miałem odczytać wszystko.
– Naprawdę nic nie szkodzi. Ludzie rzucali mi w twarz gorsze obelgi, kiedy musieli ugiąć się przed moją wolą, a ja triumfowałem.
– Chciałem zauważyć, jaśnie panie, że niedziela była właśnie tym dniem, kiedy i ja opuściłem Ramlosa. I tego samego dnia mój ojciec Tomas usłyszał płacz dziewczynki i kogoś, kto na nią krzyczał.
Molin w zamyśleniu kilkakrotnie pokiwał głową.
– Czy ten „cholerny doktorek” wspomniał coś o Magdalenie?
– Mama pisze: Wydaje się, że nikt nie sprawdzał, co stało się z dziewczynką. Wypadek miał wszak miejsce daleko od Ramlosa. Pytaliśmy, rzecz jasna, gdzie się wydarzył. Podobno gdzieś wśród wysokich wzgórz w Smalandii. Spokojnie, spokojnie, Christerze, oczywiście zatrzymamy się tam w powrotnej drodze i wypytamy okolicznych mieszkańców. W każdym razie miły personel uzdrowiska mógł nas odesłać jedynie do kartoteki kuracjuszy. Zapisano tam, że Magdalena Backman i Julius Backman zostali wypisani jednocześnie, właśnie w tę niedzielę. Wypisani przez doktora Erika Berga. I nikt nie potrafi…
– Zatrzymaj się! – krzyknął Molin podniecony. – Powiedziałeś: „Berg”?
– Tak.
Starzec milczał, a oni nie śmieli przerywać ciszy. Podano główne danie, najdelikatniejszą pieczeń z wyszukanymi warzywami. Potrawa prezentowała się jak marzenie.
Zamyślony Molin nadział kawałek mięsa na widelec, ale nie włożył go do ust, zamierzał bowiem najpierw coś powiedzieć:
– Berg… tak brzmi panieńskie nazwisko drugiej żony radcy handlowego Backmana. Tej wyniosłej idiotki, lodowatego potwora.
– Hmmm – komendant policji był tym faktem niezwykle zainteresowany. – Zatem mamy do czynienia ze spiskiem?
Anna Maria zapytała Molina:
– Może jaśnie pan wie, czy nowa pani Backman ma w rodzinie jakiegoś lekarza?
– Ach, oczywiście. Miałem okazję spotkać tę nieprzyjemną kobietę zaledwie kilka razy, ale ona przez cały czas powtarzała tylko: „Mój kuzyn lekarz mówi tak, mój kuzyn lekarz twierdzi inaczej…”
Wtrącił się Koclass="underline"
– W takim razie Magdalena musiała go rozpoznać?
– Wątpię. Krewni owej pani mieszkali daleko stąd, w Skanii, a poza tym, jak już wiecie, Magdalenie nie wolno było stykać się z ludźmi. Jedynie mnie od czasu do czasu pozwalano z nią rozmawiać.
– No, nareszcie mam jakiś konkretny ślad – stwierdził komendant. – Muszę odnaleźć tego doktora Berga, sądzę, że nie będzie to takie trudne. Dowiem się też, w jaki sposób zmarła mała Magdalena, co się wydarzyło tego dnia w uzdrowisku i dlaczego nigdy później nie wspomniano o niej w związku z wypadkiem. Powiedz mi, Molin, a co tobie powiedzieli o jej śmierci?
– Nigdy przecież nie poinformowali mnie, że nie żyje!
– Ach, wybacz mi, zapomniałem. Zachowują się jak gdyby nigdy nic z tą nową Magdaleną. Prawdopodobnie z niecierpliwością czekają, aż odejdziesz z tego świata, by dziewczynka mogła odziedziczyć po tobie cały majątek. Ale teraz koniec tego dobrego!
– Tak – potwierdził Christer. – I muszę przyznać, że w moim sercu na nowo zapłonęła nadzieja. Jestem w dostatecznym stopniu realistą, by przypuszczać, że moja nieszczęśliwa przyjaciółka nie żyje, ale dopóki nikt nie ujrzy jej grobu, dopóki nie ma żadnego wiarygodnego dowodu na to, że Magdalena umarła, zakładam, że ona żyje!