Выбрать главу

– Naturalnie – odparła Anna Maria. – Jesteśmy gotowi ofiarować wszystko za potomka. Nawet moje życie, jeśli okaże się to konieczne.

– Myślę, że tak źle nie będzie – stwierdził Heike. – Teraz już są dobre szpitale. Musisz przygotować wszystko zawczasu, by znaleźć się pod opieką lekarzy we właściwym momencie. Z pewnością pomogą ci, gdybyś miała trudności. Za nic w świecie nie chcemy cię stracić.

Kol objął Annę Marię gestem pełnym ciepła i miłości.

Heike ciągnął w zamyśleniu:

– Myślę, że ów szczególny wybrany każe na siebie czekać jeszcze przez jakiś czas. Wiele jednak wskazuje na to, że sytuacja się zaostrza. Pamiętajcie, zarówno Tula, jak i Eskil zbliżyli się do Tengela Złego na bardzo niebezpieczną odległość.

– I Eskil także? – zdziwiła się Anna Maria. – Ach, rzeczywiście, znalazł przecież flet Tengela Złego w Eldafjord.

– Tak, z pewnością taki był zamiar Tengela Złego, chciał, by to Eskil odnalazł flet… – Uśmiechnął się. – Przyciąganie poszukiwaczy skarbów to także podstępne działanie naszego złego przodka. Do takiego właśnie wniosku doszliśmy później. To Tengel Zły rzucał urok na ich dusze, zmuszał, by szukali skarbu Jolina. Gdyby im się powiodło, tym samym odnaleźliby flet, który wreszcie obudziłby Tengela Złego ze snu. Ale sam na siebie ukręcił bat – roześmiał się Heike. – Niepojętym zrządzeniem losu Jolin tkwił nadal w swej zrujnowanej twierdzy i zabijał wszystkich kolejnych śmiałków. Doprawdy, źle to się skończyło dla Tengela Złego! Cóż za ironia losu!

– A kim właściwie był ów pierwszy Jolin? – zapytał Kol.

– Na razie tego nie wiemy, choć dobrze by było…

Heike popatrzył na nich.

– Wydarzyło się coś jeszcze, o czym nie słyszeliście…

Anna Maria przerwała mu, bo nagle coś zaświtało jej w głowie:

– Ten parobek, który opowiedział Eskilowi o skarbie, rozpalił w nim pragnienie, gdy chłopiec miał dwanaście lat… czy chcesz powiedzieć, że był wysłannikiem Tengela Złego?

– Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób! – Dla Heikego w jednej chwili wszystko stało się jasne. – Uważam, że masz rację, Anno Mario! To był najemny parobek z rodzaju tych, co to przychodzą i odchodzą. Nikt inny poza Eskilem go nie pamięta.

Anna Maria uśmiechnęła się nie bez dumy.

– Ale zacząłeś o czymś mówić, a ja ci przerwałam. Przepraszam!

– Nic nie szkodzi. Chciałem wam opowiedzieć o czymś, o czym nigdy nie słyszeliście, mówiłem o tym jedynie Vindze. To zbyt straszne przeżycie, by rozpowiadać wszystkim dokoła. Słyszeliście, że przywiązano mnie do drzewa wówczas, gdy Tengel Zły wdarł się w moją duszę i chciał zmusić mnie, bym wypełniał jego rozkazy?

– Tak – odparł Kol. – To było wtedy, gdy znaleźliście jego flet i zabraliście go ze sobą.

– Właśnie. Vinga okazała dość rozsądku, by spostrzec niebezpieczeństwo. Przywiązała mnie do drzewa, zanim zdążyłem zagrać na flecie i zbudzić ze snu naszego złego przodka.

– A później wrzucili flet w ognisko.

– Tak, i to było straszne. W tym momencie pozostawałem całkowicie we władzy Tengela i nie możecie sobie nawet wyobrazić, co działo się w moim wnętrzu. A później Vinga wezwała Shirę… Gdybym był swobodny, zamordowałbym własną żonę!

Anna Maria zadrżała. Dopiero teraz w pełni zrozumiała, jak potężna jest moc Tengela Złego, mimo że przecież jeszcze nie obudził się ze snu!

– A potem wydarzyło się to, o czym nie chciałem mówić – ciągnął Heike. – Jak wiecie, krople jasnej wody Shiry unicestwiły flet. To, co w tym momencie działo się w mojej duszy, ciągle jeszcze powraca jako koszmar. Tengel Zły rozsierdził się na mnie, bo nie spełniłem jego żądań. Miałem wrażenie, że zmiażdżył każdą kość w moim ciele, w żyły wlał roztopione żelazo, serce omal nie wyskoczyło mi z piersi, waliło szalonym rytmem. Głowa pękała, przed oczami wirowały snopy iskier, jakby ktoś wbijał mi sztylet w mózg. Cały stałem się tylko bólem i śmiertelnym strachem. Najgorszy jednak był krzyk, wrzask gniewu Tengela Złego, kiedy opuszczał moją duszę. Bębenki w uszach wibrowały mi tak, jakby zaraz miały pęknąć. Cała głowa pełna była owego nieludzkiego krzyku, każda komórka ciała wiła się w bólu. Vinga powiedziała mi później, że oni niczego nie słyszeli. Potworny krzyk wściekłości trwał przez chwilę, która mnie wydawała się wiecznością, wreszcie zaczął przycichać i w końcu rozpłynął się w dali. Dopóki go słyszałem, wwiercał się w moje uszy, ciął niczym ostrze noża, aż wreszcie straciłem przytomność.

Heike umilkł. Odetchnął głęboko, zanim podjął wątek:

– Wiele doświadczyłem w życiu, o wiele więcej, niż dane jest przeżyć zwykłym śmiertelnikom, nic jednak nie było równie straszne jak zemsta Tengela Złego za to, że pozwoliłem się związać.

Zapadła cisza.

– Doprawdy, cieszę się, że nie jestem w twojej skórze, Heike – przerwał milczenie Kol. – Choć mało jest ludzi, których podziwiałbym tak jak ciebie.

– Dziękuję.

– Jednym z tych, których także szczerze podziwiam, jest mój pracodawca, stary Molin – mówił dalej Kol. – Ten człowiek wiele w życiu wycierpiał. Młody Christer ma zamiar prosić cię, byś mu pomógł, spróbował wyleczyć…

Długo rozmawiali później o burzy wywołanej przez Christera, w której wszyscy brali udział, o Molinie i małej Magdalenie. Christer wrócił do domu i niepomiernie uradował się widokiem Heikego. Rozmowa przeciągnęła się do późna w noc. Układali plany, omawiali wszelkie możliwości uratowania Magdaleny, a w najgorszym przypadku odnalezienia jej grobu. Christer miał im wiele nowego do opowiedzenia, a im więcej mówił o tajemniczym zaginięciu Magdaleny, tym większe zainteresowanie całą sprawą okazywał Heike. Obiecał też zajrzeć do starego Molina, bo, jak stwierdził Kol, staruszek wart był wysiłku, albowiem w dniu jego śmierci Norrtalje poniosłoby naprawdę wielką stratę.

Christer tak bardzo ucieszył się przybyciem Heikego, że całkiem zapomniał o wielkiej nowinie, którą miał do przekazania. A tak się z nią spieszył! Teraz, kiedy rozmawiali o Molinie, niesamowite wydarzenie na nowo odżyło w pamięci.

Jąkając się z podniecenia, powiedział:

– Wiecie co? Ja… czarowałem! To najprawdziwsza prawda, mam na to dwóch świadków. A więc nareszcie nadszedł mój czas! Spodziewałem się tego już od dawna! Sprawiłem, że zwiędła róża na nowo ożyła!

Ponieważ spoglądali nań z obraźliwym powątpiewaniem, wyjaśniał dalej:

– Kwiat smętnie zwisał z wazonu, opadło z niego nawet kilka płatków. Ale wypowiedziałem magiczne zaklęcie i kiedy wróciłem z werandy, róża była jak świeżo zerwana! Tak, przysięgam! Nawet płatki jej odrosły! Nogi się pode mną ugięły na ten widok.

Heike spostrzegł, że w oczach Anny Marii i Kola zapłonęły iskierki nadziei. Jeśli Christer naprawdę nosił w sobie dziedzictwa Ludzi Lodu, oni mieli szansę na całkiem zwyczajne dziecko!

Skierował wzrok na niepoprawnego syna Tuli, któremu oczy błyszczały radością, a na ustach wykwitł czarujący uśmiech, odsłaniając białe zęby z wyraźną szczerbą.

– Pokaż no mi się – rzekł powoli.

Tak jak kiedyś podprowadził Tulę do okna, by przyjrzeć się jej oczom, przytrzymał teraz lampę na wysokości twarzy Christera.

– Nie widzę nawet przebłysków żółtego ani bodaj zielonego – stwierdził Heike. – Ale u twojej matki Tuli także nie dostrzegałem żadnych oznak, a nie było wątpliwości, że jest dotknięta, choć ona, co prawda, za wszelką cenę starała się ukryć ten fakt. Ty natomiast głośno chwalisz się wszem i wobec swoimi zdolnościami.

– Jak to się mówi, Christerze? – dobrodusznie uśmiechnął się Kol. – Próżna beczka brzmi głośno?