– Mój mąż się myli. Zgadzam się, że ta panna przypomina jego córkę, taką, jak wyglądała jeszcze przed trzema laty. Ale to oszustka, drogi panie Molin! Owszem, nazywa się Magdalena Backman, ale to córka nieżyjącego już Juliusa Backmana. Niestety, doznała pomieszania zmysłów i trzeba tą było zamknąć w zakładzie.
Backman obrócił wniwecz jej plany. Nie spuszczał wzroku z córki.
– Ale ona jest taka wychudzona! I… zaniedbana! Eriku, i ty, Ido, mówiliście, że jest jej tam dobrze! Łożyłem duże sumy na to, by niczego jej nie brakowało.
– Lub by uciszyć głos sumienia – lodowatym tonem dodał Molin.
Backman całkowicie stracił rezon. Będąc z natury osobą dość żałosną, wpadł w popłoch i przestał zważać na to, co mówi:
– Teściu, ty słyszysz każde słowo, jakie się do ciebie wypowiada!
– Owszem. I doskonale widzę. Dzięki obecnemu tutaj doktorowi Lindowi z Ludzi Lodu, który odkrył szarlatana, próbującego za pomocą trucizn wyprawić mnie na tamten świat.
– Ależ… – zaczął doktor Berg, ale Molin uciszył go jednym ruchem.
– Sądziłeś, że nie rozpoznam własnej wnuczki? Tej, której nigdy nie odwiedziłeś, nigdy nawet nie zastanowiłeś się, jak się miewa?
– Nie, ja…
– Trzy lata bez odwiedzin! W brudnej, cuchnącej norze w piwnicy! Tylko dlatego, że nie śmiałeś spojrzeć jej w oczy!
Backman powiedział niepewnie:
– Magdalena cierpiała na poważną chorobę umysłową.
– Czyżby! A kto to stwierdził? Twoja żona i jej kuzyn, Berg-Ljungqvist?
Doktor z trudem chwytał oddech.
– Tak! Właśnie tak! – Radca chwycił się tej myśli niczym ostatniej deski ratunku. – Zostałem oszukany! Przez nich!
Postąpił o kilka kroków w stronę swej prawdziwej córki, która w jednej chwili skryła się za plecami Anny Marii.
Obie Magdaleny aż nadto różniły się między sobą. Córka stryja Juliusa ubrana była zgodnie z zasadami najnowszej mody, talię miała cienką jak osa, szerokie rękawy i szeroką rozłożystą spódnicę. Jej młodziutka kuzynka wyglądała, rzec można, wręcz wzruszająco. Ponieważ po powrocie do domu dziadka spała właściwie przez cały czas, nie było możliwości zamówienia dla niej nowych strojów i znów miała na sobie tę samą sukienkę w drobne kwiatki. Włosy przewiązane tylko aksamitną wstążką swobodnie opadały na ramiona, podczas gdy druga dziewczyna nosiła fryzurę taką, jakiej wymagała moda: masa drobnych loczków za uszami, a z tyłu upięte gładko.
Jedna pulchna, dobrze odkarmiona, druga wyglądała jak własny cień.
– Magdaleno! – Backman uderzył w ojcowski ton. – Posłuchaj mnie, nic nie wiedziałem o tym, w jakich warunkach żyjesz! Byłaś chora, a ja chciałem tylko twojego dobra! Magdaleno! Mimo wszystko jestem twoim najdroższym ojcem…
Jego żona bardziej trzeźwo oceniała całą sytuację, w czym innym dostrzegała ich jedyną szansę ratunku. Jak bowiem mogli wytłumaczyć obecność tej drugiej dziewczyny? Pani Ida zdecydowanym krokiem podeszła do męża i ujęła go za ramię.
– Nie bądź śmieszny! Nie poznajesz, że to córka twojego brata Juliusa? Czy już całkiem oszalałeś? – Zwróciła się do zebranych: – Moi państwo, to nędzne stworzenie nigdy nie było córką mego męża. Jeśli tak twierdzi, znaczy, że bezczelnie kłamie i zdołała pomieszać w głowie nawet memu małżonkowi. Tu, przy łóżku, stoi prawdziwa Magdalena. Sądzicie, że mieliśmy zamiar tak niecnie zwieść drogiego naszemu sercu starego człowieka?
Komendant policji spokojnie wystąpił naprzód i stanął przy drżącej Magdalenie. Łzy spływały nieprzerwanym strumieniem po znieruchomiałej twarzy dziewczynki. Komendant położył dłonie na jej ramionach. Anna Maria przysunęła się do Kola.
– To dziecko przed kilkoma dniami doznało ogromnego szoku i nadal nie ma sił mówić. Pozwólcie więc mnie uczynić to w jej imieniu.
Nikt nie zaprotestował.
– Dziewczynka opowiedziała niezwykłą historię. To doktor Lind z Ludzi Lodu sprawił, że otworzyła się przed nami. My już słyszeliśmy jej opowieść, teraz kolej na was, państwo Backman i doktorze Berg czy Ljungqvist lub jak pan woli, by się do niego zwracać.
Doktor, chcąc wyrazić sprzeciw, już otwierał usta, ale komendant nie dopuścił go do głosu i mówił dalej:
– Pewnego razu w środku nocy Magdalena znalazła się w pobliżu sypialni swojej matki. Była świadkiem, jak dwoje obcych jej ludzi zamordowało jej matkę. Uduszono ją poduszką. Mała ukryła się przed złoczyńcami, a potem usłyszała, że wraca jej ojciec wraz ze stryjem. Umiała nam powtórzyć każde słowo, jakie padło z ust tych czworga. Współudział ojca w morderstwie był niewątpliwy, przekazał on bowiem kobiecie klucz do domu, choć, jak zwykle, twierdził, że ma czyste ręce. Czy chcecie, bym przytoczył całą rozmowę, jaka odbyła się między tymi ludźmi?
Twarz Backmana przybrała barwę popiołu, ale jego żona zachowała zimną krew.
– A cóż to za historie o rozbójnikach? Co to ma wspólnego z nami?
– Magdalena potrafiła zidentyfikować tych dwoje obcych, gdyż spotkała ich później. Rozpoznała drugą żonę swego ojca i doktora Berga z uzdrowiska Ramlosa.
– To nonsens!
– Zarówno Christer, jak i Tomas rozpoznali w doktorze Ljungqviście, osobistym lekarzu pana Molina, doktora Berga z uzdrowiska Ramlosa. Mamy również dowody, że stryj dziewczynki, Julius Backman, został z premedytacją zamordowany.
Komendant postąpił o kilka kroków w stronę oniemiałych gości.
– Doktorze Eriku Berg! W imieniu prawa oskarżam pana o zamordowanie córki pana Molina, następnie o spowodowanie śmierci Juliusa Backmana i o bezprawne umieszczenie w zakładzie dla umysłowo chorych zdrowego człowieka po to, by usunąć świadka swoich przestępstw, a także o wielokrotne próby zabójstwa pana Molina. Pani Ido Backman, z domu Berg! W imieniu prawa oskarżam panią o zamordowanie pierwszej pani Backman oraz o współudział we wszystkich wcześniej wymienionych czynach. Panie radco handlowy Backman! W imieniu prawa oskarżam pana o współudział we wszystkich wymienionych wcześniej czynach.
– Ale przecież ja niczego nie zrobiłem! – zawołał Backman. – Naprawdę mam czyste ręce.
– Ręce owszem – powiedział Molin, podnosząc się z łóżka. – Ale nie sumienie.
Nie zdołali nawet się zdziwić, że staruszek porusza się bez trudu.
Córka Juliusa Backmana odezwała się niemądrze:
– To znaczy, że teraz nie dostanę tych pięciu tysięcy?
– Och, milcz! – zirytowała się pani Backman. – Zastanów się, co mówisz! Komendancie, nie ma pan ani jednego dowodu na swoje oskarżenia.
Ale mąż jej osunął się na łóżko i zakrył twarz dłońmi.
– O, co ci z tego przyjdzie, Ido? Po tym, jak tak wstrętnie postąpiliście wobec Magdaleny, nie chcę mieć z wami do czynienia. Ty i Erik od tej chwili musicie radzić sobie sami. Ja umywam ręce.
Tym razem jednak nie pomogło mu nawet ulubione powiedzenie.
ROZDZIAŁ XIV
Molin nie miał litości dla człowieka, który zniszczył życie jego córki i wnuczki. Stary przedsiębiorca pokazał, że potrafi być naprawdę twardy i nieugięty. Działał bez skrupułów. Nie ufał wyrokowi sądu i na wszelki wypadek postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Pozbawił Backmana jakiejkolwiek szansy na dalszą karierę.
Nastały już czasy popularności gazet, które powoli zaczynały mieć wpływ na życie kraju. Molin wezwał przedstawicieli niedawno założonej „Aftonbladet” oraz starej, zasłużonej „Post och Inrikes Tidningar”, i szczegółowo zrelacjonował żurnalistom niecne postępki radcy handlowego.
Wywołał tym niesłychany skandal. Nie leżało w zwyczaju ogłaszać drukiem spraw tak osobistych, gazety zajmowały się przede wszystkim polityką. Tu jednak chodziło o morderstwo, żądzę władzy i pieniądza. Ludzie z niecierpliwością wyrywali sobie gazety, musiano zwiększyć nakłady.